Agnieszka Kosowicz: trzeba systemowo uregulować sytuację uchodźców z Ukrainy
11 marca 2022 | 18:06 | Łukasz Kasper | Warszawa Ⓒ Ⓟ
Trzeba jak najszybciej uregulować systemowo sytuację uchodźców z Ukrainy. To jest zadanie państwa, bo wolontariusze są na ostatnich nogach i za chwilę przestaną pomagać. Nadzieja w tym, że będziemy w stanie wznieść się ponad polityczne konflikty. Bez pragmatycznego podejścia polegniemy – mówi w rozmowie z KAI Agnieszka Kosowicz. Prezes Fundacji Polskie Forum Migracyjne wskazuje, jak entuzjazm pomocy doraźnej przekształcić we wsparcie długofalowe.
Poniżej tekst rozmowy:
KAI: Z chwilą agresji Rosji ruszyła pomoc na rzecz obywateli Ukrainy, którzy już ponad trzy tygodnie bardzo licznie przybywają do Polski, uciekając przed wojną. Pomagają na granicy i w kraju głównie organizacje pozarządowe, kościelne Caritas, ludzie indywidualni, młodzież w wolontariacie. Odzew jest wielki. Ale jak ten entuzjazm przekuć na pomoc długofalową?
Agnieszka Kosowicz: Wydaje mi się, że to, co jest bardzo potrzebne, to zmiana sposobu komunikacji w naszym państwie. Cały czas myślimy kategoriami podziałów politycznych i funkcjonowania państwa w warunkach, jakie istniały przed wojną. A moim zdaniem państwo teraz musi wejść na inny poziom działania. Dotychczasowy system, w którym wojewodowie byli w sporze z włodarzami miast, albo gdy rząd nie rozmawiał z samorządem i komunikacja na tej linii była oparta na politycznym konflikcie, za chwilę nas wszystkich będzie bardzo słono kosztować. Jesteśmy średnio zamożnym krajem, stabilni ekonomicznie byliśmy dwa tygodnie temu. Natomiast to, co przeżywamy obecnie, to jest kryzys. Teraz nie ma już czasu na to, aby dyskutować o tym, kto ma jakie przekonania polityczne. Trzeba po prostu przeznaczyć do pracy w tym kryzysie ludzi, którzy są do tego zdolni.
Jeśli pyta pan, kto powinien dystrybuować pomoc, to moim zdaniem, pierwszą rzeczą, jaką trzeba zrobić, to odłożyć na bok dyskusje i interesy polityczne i przyjrzeć się uczciwie temu, co się dzieje: że państwo nie działa w obszarze bezpośredniej pomocy ludziom. Wszystko przecież, co się dzieje, jeśli chodzi o dostarczanie żywności, zabieranie ludzi z dworców kolejowych i organizowanie transportu międzynarodowego, włącznie ze świadczeniem pomocy medycznej – to są działania podejmowane w ogromnej większości przez osoby indywidualne.
KAI: Ale te osoby mogą w każdej chwili zrezygnować ze swojego wolontariatu. Będą zmęczone, zniechęcone lub po prostu zmuszone do powrotu do własnych obowiązków…
– Te osoby za chwilę przestaną to robić. Ludzie, którzy świadczą pomoc indywidualnie, nie są metodą państwa polskiego na zażegnanie kryzysu. Tego nie można powierzać wolontariuszom. Mam kontakt z wieloma z nich. Po pierwsze, widzę, że są na ostatnich nogach. Po drugie, tę pracę wykonują osoby zwyczajnie do tego nieprzygotowane. To ich wypala i wykańcza nerwowo. Po trzecie widzę, że nie ma w ogóle koordynacji zasobami wolontariuszy. Spotykam się nagminnie z ludźmi, którzy trafiają w jakieś miejsce, otrzymują odpowiedzialne zadanie, np. rozdziału pomocy rzeczowej czy żywności. Są to osoby, które ad hoc, poprzedniego dnia, zgłosiły się do tej pracy. Nikt nikogo nie szkoli, nikt nikogo nie nadzoruje, nikt nie wie, kto będzie te role wykonywał następnego dnia. Przez to, że jesteśmy sporym narodem, na razie wystarcza ludzi, aby gotować, rozdawać i opatrywać. Ale to nie jest odpowiedź systemowa na ten kryzys. To jest jak powstańczy zryw, ale na dłużej tak nie można działać.
KAI: Może jako kraj nie musieliśmy nigdy przyjąć nagle wielkiej liczby uchodźców i stąd nie wypracowano mądrej polityki migracyjnej?
– Ale od wielu lat mamy w Polsce 1,5 mln uchodźców. Środowisko akademickie i pozarządowe oraz kościelne niemal żebrze u przedstawicieli rządu, żeby rozmawiać o polityce migracyjnej i stworzyć sensowne procedury. W 2015 r. rząd anulował politykę migracyjną, którą mieliśmy i nie stworzył żadnej nowej. Nie mamy więc tej polityki na własne życzenie. Nie jest tak, że nie ma intelektualnego potencjału, ani doświadczeń, które mogłyby stanowić podstawę do zbudowania takiej polityki. Nie było do tego po prostu politycznej woli.
KAI: Pospolite ruszenie potrzebuje wymiany na sprawny system wsparcia uchodźców?
– Moim zdaniem tak.
KAI: Co zatem w obecnych warunkach można i trzeba zrobić? Czy uchwalona przedwczoraj w Sejmie i skierowana do Senatu ustawa o pomocy uchodźcom daje na to szanse?
– Nie wiemy jeszcze do końca, jaki będzie jej kształt. To, co mogę stwierdzić obecnie, to niepokojące różnicowanie osób w zależności od kraju pochodzenia. Nadal wiele osób przyjeżdżających z Ukrainy będzie miało sytuację nieuregulowaną. Druga sprawa to obarczenie bardzo wieloma obowiązkami samorządów bez gwarancji środków finansowych. Tworząc w obecnej kryzysowej sytuacji procedury, trzeba zmierzać do tego, aby były one proste i zrozumiałe. Ta ustawa ma pewien mankament: będzie powodowała, że cudzoziemcy przybywający z Ukrainy, Ukraińcy i nie-Ukraińcy, otrzymają pakiety uprawnień i dostępu do usług w Polsce, co doprowadzi do chaosu.
KAI: Jak zatem należy pomóc ukraińskiej rodzinie, która przekroczyła niedawno granicę z Polską? To jest praca, mieszkanie, edukacja, ochrona zdrowia? Wszystko razem?
– Ta pomoc obejmuje wszystkie potrzeby, jakie miałby każdy, kto dziś zastanawia się nad sytuacją uchodźców. Oni się od nas nie różnią. Ci, którzy mają dzieci, będą potrzebowali dla nich edukacji. Ci dysponujący konkretnym zawodem, będą potrzebowali nostryfikacji uprawnień i dostępu do rynku pracy w obszarach możliwie najbliższych ich kwalifikacjom. Niektórzy będą potrzebowali dostępu do systemu pomocy społecznej, wszyscy będą potrzebowali mieszkań i środków do utrzymania się – albo w postaci pracy, albo wsparcia ze strony państwa. Wszyscy też będą potrzebowali pomocy psychologicznej i wsparcia emocjonalnego. Będzie tak, że w społecznościach, do których ci ludzie trafią, będą potrzebowali po prostu ludzi sobie bliskich. Bo ludzie, którzy do nas teraz przyjeżdżają, są ciężko doświadczeni. Niektórzy wyjechali w momencie, gdy nic złego ich nie spotkało, ale są przerażeni. Dla nich ważne jest to, jak będą przyjęci przez sąsiadów, najemców mieszkań, sprzedawców w sklepie. Te stosunki międzyludzkie także są potrzebne: poczucie, że człowiek jest mile widziany i że nikt nie ma do niego pretensji, że istnieje.
KAI: To, że jesteśmy narodami kulturowo bliskimi, ostatecznie przeważy na korzyść szybszej integracji obywateli Ukrainy w Polsce?
– Tu są dwie strony medalu. Z jednej strony jesteśmy narodami dosyć bliskimi kulturowo i to na pewno teraz pomaga. Wielu Polaków czuje, że Ukraińcy są do nich bardzo podobni. Mają poczucie, że tragedia, która dotknęła Ukrainę, mogłaby dotknąć nas. Nie ma dystansu kulturowego czy geograficznego, który sprawiałby, że to jest dla nas jakaś abstrakcyjna sprawa i nas nie dotyczy. Nie, dotyczy nas. To są często nasi sąsiedzi, zatrudniamy ich, żyją obok nas.
Ale trzeba pamiętać, że za chwilę wojna w Ukrainie odbije się na naszej gospodarce i będzie wpływała na to, jak Polska będzie funkcjonowała ekonomicznie. Będzie wpływała na to, jaka jest jakość życia w Polsce, jaki jest dostęp do usług społecznych. Tym się niepokoję, dlatego bardzo mi zależy na tym, aby sytuację uchodźców jak najszybciej uregulować, ponieważ bardzo łatwo mogą oni za chwilę zostać wykorzystani jako kozioł ofiarny niepowodzeń czy trudności, jakie spotkają Polskę.
KAI: Na skutek ułatwień w dostępie do niektórych usług mogą się pojawić lub wrócić antyukraińskie nastroje?
– Tak, tego się spodziewam. I dlatego potrzebna jest systemowa odpowiedź. Wydaje mi się, że rządowa perspektywa jest teraz taka, że wszyscy uchodźcy wtopią się naturalnie we wszystkie sektory życia społecznego. Ale tak nie jest. Wczoraj przedstawiciel Łodzi powiedział, że w samym mieście jest 900 dzieci zarejestrowanych do przyjęcia do polskich szkół. W Warszawie dwa dni temu to było 1800 dzieci. Nie ma tyle wolnych miejsc. Nie wystarczy więc, że do szkoły dostarczy się tłumacza. Potrzeba przemyślenia, w jaki sposób zająć się obecnością tak dużej grupy w naszym systemie, który nie ma tyle wolnej przestrzeni. Jeśli się tego nie zrobi, wkrótce zaczną się konflikty.
KAI: Mimo wszystko, obecnie trudna sytuacja znajdzie Pani zdaniem optymistyczne rozwiązanie w przyszłości, także pod kątem politycznego konsensusu?
– Bardzo na to liczę. W tym nadzieja, że będziemy w stanie wznieść się ponad polityczne konflikty i po prostu zająć się rzeczywistością, która się dzieje. Bez pragmatycznego podejścia polegniemy, nasze struktury staną się niewydolne.
KAI: Dziękuję za rozmowę.
—
Fundacja Polskie Forum Migracyjne powstała w 2007 r., aby działać na rzecz poszanowania praw cudzoziemców w Polsce. Jej prezes Agnieszka Kosowicz uczestniczyła w listopadzie ub. roku w debacie „Kościół w Polsce wobec migrantów i uchodźców”, zorganizowanej przez Katolicką Agencję Informacyjną.
PFM działa na rzecz integracji cudzoziemców i Polaków mieszkających za granicą, a także inicjuje i wspiera działania, które prowadzą do dialogu między ludźmi różnych kultur. Fundacja specjalizuje się w działaniach informacyjnych, udzielaniu bezpośredniego wsparcia cudzoziemcom (psychologicznego, na rynku pracy, w legalizacji pobytu), szkoleniach (dla nauczycieli, psychologów, urzędników) oraz w działaniach na pograniczu edukacji formalnej i nieformalnej (warsztaty, gry miejskie). PFM w szczególny sposób wspiera migrantki – poprzez organizację szkół rodzenia oraz grup wsparcia dla mam-migrantek.
W najbliższych dniach Polskie Forum Migracyjne organizuje cykl webinariów o tematyce migracyjnej. Jedno z nich przeznaczone jest dla nauczycieli, jego tematem jest „Uczeń z doświadczeniem migracyjnym w szkole – jak wspierać, uczyć, oceniać”. Drugie to szkolenie online dla psychologów, pedagogów i terapeutów dziecięcych pracujących z dziećmi z doświadczeniem migracji. Trzecie webinarium (w jęz. ukraińskim i rosyjskim) skierowane jest do rodziców i będzie omawiać kwestie pierwszej pomocy dzieciom po doświadczeniach traumatycznych. Szczegółowe informacje na stronie https://forummigracyjne.org/
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.