Polski ksiądz z Islandii: Pan Jezus umarł także za Putina
02 kwietnia 2022 | 19:00 | rk | Wieprz Ⓒ Ⓟ
„Modlę się o nawrócenie Putina, bo Pan Jezus umarł także za niego” – mówi ks. Mikołaj Kęcik, kapłan z Drogi Neokatechumenalnej pracujący na co dzień w Islandii. W Wielkim Poście wygłosił rekolekcje dla mieszkańców Wieprza koło Żywca.
„To ogromny dar, jaki mam od Boga: nigdy nie myślę źle o ludziach, których spowiadam. Szczególnie, gdy ktoś, kto jest daleko od Kościoła, przychodzi do konfesjonału z wątpliwościami i kryzysami. Te osoby są mi dużo bliższe niż te z pierwszych ławek” – mówi podczas spotkania w beskidzkiej parafii pw. Niepokalanego Serca NMP.
47-letni ks. Kęcik jest synem Wiesława Kęcika, słynnego działacza Komitetu Obrony Robotników, specjalisty od wsi i rolnictwa, organizatora niezależnego ruchu chłopskiego, utalentowanego boksera, niedoszłego jezuity. Ojciec wraz z matką Marzeną Górszczyk-Kęcik – urodzoną podczas powrotu armii Andersa w Teheranie, ochrzczoną w Betlejem – stworzyli w swym domu przy ul. Gimnastycznej w Warszawie prawdziwy ośrodek oporu na przełomie lat 70. i 80. ub. wieku. Spotykał się tam cały świat opozycji antykomunistycznej.
Wcześniej odsiedzieli wyroki za próbę wysadzenia pomnika Lenina w Poroninie. To wówczas, przez kraty w milicyjnej nysce, Wiesław oświadczył się Marzenie. Po wprowadzeniu stanu wojennego oboje trafili do obozu internowania. Jako jedyne małżeństwo wśród więzionych opozycjonistów przebywali w tej samej celi. Podobno ten przywilej to skutek interwencji ich sąsiada z ulicy – ówczesnego gen. Czesława Kiszczaka. Nieletni Mikołaj wraz siostrą niemal wylądowali w sierocińcu.
„Wychowałem się w strasznym gniewie i strachu. Wychodziłem na ulicę i się lałem do krwi. Najlepiej jak ich było trzech, czterech, i to większych ode mnie” – relacjonuje duchowny z ponad 15-letnim doświadczeniem kapłańskim. „Chodziłem do kościoła, byłem ministrantem. Modliłem się, żeby Pan Bóg zesłał wszystkie plagi na komunistów, szczególnie na Kiszczaka, który mieszkał 200 metrów ode mnie” – kontynuuje.
W latach 1985-1991 Kęcikowie wraz z dziećmi przebywali w Szwecji. Żeby zyskać prestiż wśród swoich bogatych rówieśników 13-letni Mikołaj postanowił bić się za pieniądze. Sprzedawał też alkohol i pływał między przeręblami. Z łatwością podrywał dziewczyny.
„Czasami wewnętrzny głos mówił mi: ‘co ty robisz, przecież ty masz być księdzem’. Wtedy myślałem, że chyba ktoś jakiegoś kwacha mi wrzucił do piwa albo się upiłem. Bo była to ostatnia myśl, jaka mi mogła przejść przez głowę” – opowiada.
Mikołaj wrócił do Polski, by kontynuować naukę w liceum. Uczył i prowadził się źle. Nałogowe podboje miłosne jeszcze bardziej wzmocniły duchowy mętlik, jakiego doświadczał. Pewnego dnia podczas katechezy neokatechumenalnej usłyszał, że Pan Bóg go kocha „takiego, jakim jest”.
„Ktoś kocha mnie za darmo? Tego, który tak bardzo krzywdzi inne osoby?” – pytał 16-latek. Był to początek długiej drogi wychodzenia ze zniewoleń. Mikołaj zaczął zastanawiać się nad swym powołaniem. „Ale i tak nikt nie wierzył w moje zmiany” – zaznacza.
Po maturze pojechał na spotkanie powołaniowe do Włoch, w ramach „Redemptoris Mater” – katolickiego misyjnego seminarium duchownego dla alumnów ze wspólnot Drogi Neokatechumenalnej.
„Wydawało się, że to koniec moich kłopotów. Ale ja cały czas się kłóciłem z Panem Bogiem. Nie odpowiadało mi to bycie księdzem” – komentuje z perspektywy czasu ks. Mikołaj. Jak przyznaje, pięć razy, z różnych powodów, był wyrzucany z seminarium. Zakochał się. Razem z dziewczyną planowali ślub. Chcieli mieć dzieci, rodzinę.
„Było to dla mnie tajemnicą: Pan Bóg zachował mnie w dziewictwie, pomimo tych wszystkich moich przygód z dziewczynami” – zwierza się, tłumacząc, jak zawiła była jego droga do kapłaństwa.
W latach 2001-2002 Mikołaj spróbował znaleźć swoje miejsce w życiu świeckim. Odrzucił intratną propozycję pracy w sektorze wojskowym. Wrócił do seminarium, jeszcze bardziej utwierdzony w powołaniu kapłańskim.
W czasie święceń kapłańskich duński biskup, nawiązując do czytania o nawróceniu Pawła, wspomniał, że wyświęcany Mikołaj też musiał się nawrócić ze swego dzikiego życia. Hierarcha przyznał, że tak jak Ananiasz musiał się nawrócić, by ochrzcić Pawła, on także długo się modlił, by zgodzić się na wyświęcenie Mikołaja.
„Dziś, szczególnie przy spowiedzi, wzruszam się i zdarza mi się płakać, że Pan Bóg mnie wybrał, żeby innym dawać miłosierdzie i przebaczenie. Gdy myślę, ile osób skrzywdziłem na różne sposoby, to jest to niebywałe” – zauważa.
Po kilku latach spędzonych w Danii ks. Kęcik został posłany na misje do Islandii. Wspiera misjonarskie rodziny, które dają świadectwa chrześcijańskiego życia w środowisku, gdzie nie ma już wyznawców Chrystusa.
„Pan Bóg działa, choć często nie widać owoców naszej ewangelizacji. Przekonałem się o tym. Spowiedź jest największym darem od Boga dla mnie kapłana i całego Kościoła” – tłumaczy. „Nigdy nie myślałem źle o ludziach, którzy przyszli do spowiedzi. Wystarczyło, że sobie przypomniałem moje grzechy” – powtarza.
Ks. Kęcik jest przekonany, że Bóg czyni cuda nawet w sercu człowieka przepełnionego nienawiścią. W 2000 r. zapukał do swojego sąsiada – generała Kiszczaka – i przeprosił na swoją nienawiść wobec niego. „Przeprosiłem, że rzucałem woreczki z g… w jego okno, że go obwiniałem za całe zło, ale też dałem przebaczenie. Ono naprawdę nie pochodziło ode mnie. To był moment dotknięcia nieba tutaj na ziemi” – relacjonuje. Podobną rozmowę odbył także w mieszkaniu Jaruzelskiego. Generał powiedział mu wtedy, że nie trafi do nieba, bo za dużo nagrzeszył. Kęcik przypomniał, że jeden z łotrów na krzyżu, poważny złoczyńca, w ostatnim momencie nawrócił się i usłyszał od Jezusa, że będzie w raju. „Wtedy widziałem łzę w jego oku” – wspomina.
W dniu Mszy prymicyjnej gen. Jaruzelski zadzwonił do niego i poprosił, by pomodlić się za niego. „Na tej Mszy z tyłu w kościele był Kiszczak. Ludzie nie wiedzieli, czy patrzeć się na mnie przy ołtarzu czy na niego” – uśmiecha się ks. Kęcik.
„Modlę się o nawrócenie Putina i zachęcam do tego, bo Pan Jezus umarł też za niego umarł, tak jak za każdego z nas. Putin jest dziś najgorzej zachowującym się człowiekiem na świecie, ale myślę, że Pan Bóg też go kocha” – akcentuje.
Ks. Mikołaj Kęcik pracuje teraz w małej islandzkiej parafii w Keflavik. Na Islandii zarejestrowanych jest około 14 tys. katolików, stanowiących około 4 proc. ogółu społeczeństwa. Posługuje tam 14 księży i jeden biskup ze Słowacji – 4 Polaków, 2 Słowaków, 2 Argentyńczyków, 2 Irlandczyków, Francuz, Niemiec, Islandczyk i Czech.
W Danii, gdzie ks. Kęcik posługiwał przez wiele lat, odsetek katolików wynosi 0,5 proc.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.