„Spirala upokorzenia i agresji”, „fasadowe chrześcijaństwo” – Peter Pomerancew o Rosji
30 lipca 2022 | 13:49 | o. jj (KAI Tokio) | Nowy ork Ⓒ Ⓟ
Peter Pomerancew, urodzony w Rosji w 1977 i zbiegły na Zachód dziennikarz, reżyser filmowy i pisarz, który od lat m.in. demaskuje kremlowską propagandę, zajął się ostatnio wojną na Ukrainie. Swoje przemyślenia na temat jej przyczyn i potencjalnych perspektyw jej zakończania. zawarł m.in. w obszernym artykule na łamach „New York Timesa” z 26 lipca. Podważa w nim tezę, jakoby Rosja Putina wysławiała imperium rosyjskie, głosząc etniczną wyższość Rosjan i wyższość rosyjskiego prawosławia.
Zdaniem autora „dla Rosji ważna jest konfrontacja z własną historią, gdyż ci, którzy ciągle są upokarzani, upokarzają z kolei innych. Z tego punktu widzenia można lepiej zrozumieć bezsens przemocy i gwałtów, dokonywanych przez Rosjan na Ukrainie”.
Tuż po wybuchu wojny (24 lutego) Pomerancew udał się na Ukrainę, gdzie widział zniszczenia wojenne oraz rozmawiał z mieszkańcami wiosek i osiedli wyzwolonych przez Ukraińców w połowie kwietnia. Przytoczył wypowiedź jednej z takich osób – Walentyny ze wsi Jahidne na północy kraju. Może ona wskazać, czym kierowali się Rosjanie, „wyzwalając” tamtejszych mieszkańców. Kobieta wkrótce po wkroczeniu Rosjan zapytała jednego z nich, wysokiego blondyna: „Czego od nas chcecie?”, na co usłyszała w odpowiedzi: „Abyście byli z nami, abyście byli z Rosją”. To „bycie z Rosją” dla mieszkańców wioski wyraziło się w tym, że żołnierze rosyjscy spędzili ok. 300 jej mieszkańców do piwnicy pod szkołą jako „żywe tarcze”, gdyż obok znajdowało się stanowisko artylerii. „I tak byli tam przetrzymywani przez cały miesiąc, a 10 z nich zmarło, nie mając opieki lekarskiej” – powiedziała Walentyna.
Według autora wojna ta „stała się niezwykłym przykładem brutalności Rosjan, którą okazywali oni «siostrzanej» Ukrainie. Dla nich «bycie z nami» oznaczało okrucieństwo: masowe bombardowania szkół, domostw i szpitali, gwałty i egzekucje dokonywane na cywilnych mieszkańcach, a także upokarzanie Ukraińców”.
Tłumacząc znaczenie tego pojęcia Pomerancew zauważył, że „upokorzyć ludzi znaczy wykorzystać swoją przewagę nad innymi, dać im odczuć, że są bezwartościowi i zależni od nas. Jest oczywiste, że wojsko rosyjskie pragnie upokarzać Ukraińców, zabierając im prawo do niepodległości i decydowania o własnym losie. Ta wojna jest aktem imperializmu i kolonializmu, mającym na celu zniszczenie i podporządkowanie sobie sąsiada”. Jednocześnie autor zwrócił uwagę, że „nie jest to tylko budowanie imperium na podstawie kalkulowanych na zimno planów podbicia i zagarnięcia czyjegoś majątku. Dzieje się tu coś innego: następny akt w działaniach kierowanego przez Władimira Putina «imperium upokarzania»”.
Twórca artykułów i książek o propagandzie rosyjskiej wyjaśnia, że to właśnie jej zależy, aby świat uwierzył w to, że Rosja „jest zjednoczona wokół wartości konserwatywnych, co zapewnia jej «wspaniałą izolację» (splendid isolation) (…) m.in. na podstawie przekonania o wyższości Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego (RKP) [nad innymi Kościołami]”. Ową wyższość, a zatem również Rosji (np. walka z LGBTQ) chwali ciągle np. znany dziennikarz ze stacji telewizyjnej Fox News – Tucker Carlson.
Dlaczego jednak „kraj uważający się się za ostoję wartości konserwatywnych, ma jeden z najwyższych na świecie wskaźnik rozwodów?” – zapytał retorycznie Pomerancew. I odpowiedział: „To nie wartości chrześcijańskie, ale właśnie kultura upokorzenia weszła głęboko w to społeczeństwo. Molestowanie seksualne jest tam czymś powszechnym, co potwierdzają np. nowe przepisy z 2017, uprawomocniające niektóre przypadki przemocy w rodzinie w stosunku do dzieci i żon” – stwierdził publicysta. Dodał, że dotyczy to także wojska i wszechobecnej tam „fali” („diedowszcziny”). „Gdzież więc są te «wartości», o których tyle trąbią propaganda rosyjska i RKP?” – zastanawia się autor.
Tłumacząc następnie znaczenie „upokarzania” nawiązał do wypowiedzi samego W. Putina, który usprawiedliwiając wybuch obecnej wojny, z jednej strony nawiązywał do „zdobyczy” terytorialnych Piotra Wielkiego, z drugiej zaś podkreślał, że „nie mieliśmy wyboru”. To ostatnie zdanie szczególnie lubią powtarzać rosyjskie media. Według Pomerancowa „w rosyjskim dramacie oba te czynniki odkrywają ważną role. Pozwalają one Putinowi odwołać się do głęboko zakodowanego w rosyjskiej psychice tego upokorzenia a zarazem dać swoim obywatelom jakieś zadośćuczynienie. Jest to widowisko, w którym wykorzystuje się spirale upokorzenia i agresji, z tym że obecnie zostało ono przeniesione na scenę na Ukrainie”.
Co ciekawe, w stosunku do Ukrainy Putin używa też szczególnego słownictwa żeńsko-męskiego. Idealizuje ją jako „Matkę wszystkich Rosjan”, co jednak nie przeszkadzało mu nawet jeszcze przed wybuchem wojny (na przykład w rozmowie z prezydentem Francji E. Macronem) używać wyrażeń, które mogą kojarzyć się z „gwałtem”. Powiedział on, iż „ma ona (Ukrainy) obowiązek udzielić mi swego czaru (her duty-my beauty)”.
W porównaniu imperium rosyjskiego do „rodziny” może być paradoksalnie wiele prawdy. Ale jest to rodzina głęboko nieszczęśliwa, pełna przemocy, w której nawarstwiają się kolejne urazy. Niektórzy jej członkowie są wyznaczeni do tego, aby cierpieć więcej, a inni mniej, ale wszyscy muszą cierpieć. Jako spec od demaskowania propagandy kremlowskiej autor zwraca tu uwagę na zjawisko (niezdrowej) „sublimacji” – przerzucanie odpowiedzialności za wszystkie niepowodzenia na Zachód i wprowadzone przez niego sankcje. A 75 proc. Rosjan popiera władze w tej wojnie. Ale – jak zauważa socjolog Denis Wołkow z moskiewskiego Centrum Lewady – „ludzie ci są jednak całkowicie zniewoleni przez rząd i wykonają wszystko, co on im powie”.
Wyjaśniając, czym jest zjawisko „upokarzania”, autor przywołuje zdanie m.in. angielskiego psychoanalityka Adama Phillipsa, według którego upokarzanie innych polega na „daniu im odczuć, co przeżywa upokorzony. Jest to przeniesienie własnej traumy (urazu) i niemocy w sferę tryumfu, że można wreszcie nad czymś/kimś zapanować”.
Oczywiście Rosja nie jest jedynym krajem dokonującym podbojów i słynącym z wewnętrznych represji. Ale – jak zauważa autor – „w innych państwach tego rodzaju ponura przeszłość staje się z czasem przedmiotem debaty społecznej. W Rosji tego nie ma ani szansy na znalezienie jakieś nowej drogi”. Aby do tego doszło, „Rosja musiałaby stanąć twarzą w twarz z prawdą o sobie, skonfrontować na nowo swoją historię i podnieść to na poziom debaty ogólnonarodowej: za pośrednictwem programów telewizyjnych, tworzenia nowych pomników, nowych projektów edukacyjnych oraz uznania w tym wszystkim problemu «upokarzania»”.
Ale czy jest to w ogóle możliwe? – zastanawia się amerykański politolog. I odpowiada: „Chyba jednak nie”. Choćby dlatego, że – jak zauważa nie cytowana (osoba niebinarna) przez autora Masha Gessen w książce „Historia jest przyszłością” – totalitaryzm w jakimś stopniu zawładnął na nowo Rosją. Ale „o ile w takich państwach postsowieckich, jak NRD, Czechy czy Polska uważano przeszłość komunistyczną jako «osobną epokę», z którą trzeba się zmierzyć w nowym państwie, o tyle w Rosji niczego takiego nie było. Ograniczono się tylko do zmiany nazw, ale charakter kraju pozostał ten sam” – stwierdził Pomerancew.
Pod koniec swojego artykułu zauważył, że „wszelkie dążenia do jakiegoś ułagodzenia Rosji, aby jej «nie upokarzać», są bezcelowe, gdyż poczucie «upokorzenia» ma w tym kraju charakter wewnętrzny, a nie jest narzucone z zewnątrz”. Według autora „obściskiwanie się” z reżimem Putina jest tylko uczestniczeniem w tej spirali upokorzenia. „Jeśli chcemy bezpieczeństwa i wolności. to nie możemy pobłażać agresywnemu partnerowi i drapieżnikowi. Dla Europy oznacza to wolność od uzależnienia się od rosyjskich źródeł energii. Chociaż może to być na początku bardzo kosztowne, to na dłuższą metę zapewni to kontynentowi bezpieczeństwo gospodarcze”.
Na zakończenie autor wraca jeszcze do opisanej na początku artykułu rozmowy Ukrainki Walentyny z rosyjskim żołnierzem i dodaje, że „jeśli podlegli Rosji ludzie czy jakiekolwiek inne osoby miałyby być «z nami», to powinny one najpierw dobrze zastanowić się, kim są owi «my»”.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.