Abp Gądecki: proces synodalny jest bardzo pożądany
10 lutego 2023 | 18:36 | Paweł Bieliński (KAI Praga) | Praga Ⓒ Ⓟ
Proces synodalny jest bardzo pożądany, gdyż jest pierwszą historyczną próbą dopuszczenia do głosu w Kościele katolickim ludzi, którzy w dawnych synodach ani w dawnych soborach nigdy nie uczestniczyli – powiedział w rozmowie z KAI abp Stanisław Gądecki, uczestniczący w kontynentalnym zgromadzeniu synodalnym w Pradze. Odbywa się ono w dniach 5-12 lutego.
Paweł Bieliński (KAI): Przez kilka dni uczestnicy kontynentalnego zgromadzenia synodalnego z całej Europy mówili o tym, co leży im na sercu, a teraz przewodniczący episkopatów dokonują rozeznania. Jakie jest rozeznanie Księdza Arcybiskupa?
Abp Stanisław Gądecki: Najpierw trzeba zaakceptować to, co zostało powiedziane przez tak liczne grono. Nie jest to głos prostego człowieka, zwykłego wierzącego, ale jest to głos elity z różnych krajów. Te wypowiedzi zostały podsumowane w bardzo długim dokumencie końcowym, z zastrzeżeniem, że jego tekst jeszcze będzie uzupełniany i poprawiany. Chodzi o to, żeby żaden głos, który został wypowiedziany, nie został pominięty. Na razie więc dokument nie jest jeszcze gotowy do publikacji.
Biskupi odnieśli się do braków, które zauważyli w dokumencie, na przykład do braku podejścia teologicznego do poruszanych w nim zagadnień. Trzeba będzie na to zwrócić uwagę w dokumencie przewodniczących episkopatów, który ma teraz powstać. Była też mowa o szukaniu znaczenia pojęcia synodalności czy tworzeniu instytucji synodalnej, ale także o zaznaczeniu specyfiki Europy w stosunku do wszystkich innych kontynentów. Bo dobrze jest myśleć uniwersalnie, ale najpierw musimy wiedzieć, co charakteryzuje Europę w obecnym czasie i jakie jest spojrzenie europejskie. W Europie bardzo mocno jest obecna kwestia sekularyzacji (czyli sprawiedliwego rozdziału między tym, co należy się Panu Bogu, a co cezarowi – i niemieszania tych spraw) oraz sekularyzmu (który jest agresywną formą sekularyzacji, gdzie Panu Bogu nie zostawia się żadnego miejsca). Myślę, że jedne instytucje europejskie są bardzo bliskie sekularyzmu, inne myślą jeszcze o sekularyzacji.
Zwróciliśmy uwagę, że uważamy sam proces synodalny za bardzo pożądany, dlatego że jest to pierwsza historyczna próba dopuszczenia do głosu w Kościele katolickim ludzi, którzy w dawnych synodach ani w dawnych soborach nigdy nie uczestniczyli. Sobory były otwarte tylko dla biskupów i dla dyskursu teologicznego. Tym razem proces synodalny otworzył się bardzo szeroko. A ponieważ dzieje się to po raz pierwszy, pewnie ta próba nie od razu będzie zrozumiana do końca, zanim nie otrzyma właściwych konturów. Ale sam proces jest bardzo ciekawy i bardzo pożądany, bo jest wyrazem odwagi postawienia pytań i problemów przed wszystkimi kontynentami na raz. Czegoś takiego nigdy nie było.
KAI: Potrzebę określenia konturów procesu synodalnego dostrzegli także uczestnicy zgromadzenia. Wielokrotnie proponowali, by uściślić, czym konkretnie jest synodalność, czym synodalne rozeznawanie i do czego ma prowadzić…
– To, do czego ma prowadzić, wszyscy wiedzą: do misyjności. Natomiast na czym polega – tego do tej pory nikt nie wie. W tym problem! Wszyscy mówią, że synodalność jest pożądana i dobra, że rozeznanie opinii ludzi jest ważne, ale co to konkretnie znaczy? Wydaje mi się, że wyjaśnienia wymaga również wiele innych pojęć, na przykład słynna „inkluzja”, powtarzająca się w czasie zgromadzenia tysiąc razy. Jest to bardzo ładnie brzmiące hasło, ale w sumie nie wiadomo, czy chodzi w nim o przygarnianie wszystkich (co jest rzeczą dobrą i szlachetną, żeby każdy czuł się blisko Kościoła), czy chodzi o przygarnianie ideologii, która domaga się przyjęcia w Kościele ludzi takich, jakimi są, a także traktowania każdej opinii jako równoprawnej. A tego w odniesieniu do wierności Ewangelii i niewierności Ewangelii w żaden sposób nie można zaakceptować. Z jednej strony jest więc potrzeba inkluzji, z drugiej – co inkluzja ma znaczyć? Czy ma znaczyć przyklepanie wszelkiego grzechu i powiedzenie: „Cieszymy się, że jesteście”?
KAI: Może ta inkluzja jest wstępem do tego, o czym mówi papież Franciszek: do towarzyszenia, czyli prowadzenia człowieka, krok po kroku, do nawrócenia?
– Tak jak w neokatechumenacie. To wszystko ma sens, jeżeli zmierza do przyjęcia człowieka, jakimkolwiek on jest, w jakiejkolwiek sytuacji się znajduje, i postawienia go w lustrze słowa Bożego i jego odpowiedzi na słowo Boże. Bo samo przyjęcie każdego ze swą ideologią niewiele wnosi i nie zapełni kościołów wierzącymi.
KAI: Na zgromadzeniu bardzo mocno wybrzmiało napięcie między Kościołem na wschodzie i na zachodzie Europy. Widać je było w wypowiedziach delegatów obu części kontynentu. Jedni proponują „reformy”, na które absolutnie nie godzą się drudzy, ci z kolei podkreślają kwestie doktrynalne, które nie są aż tak ważne dla tych pierwszych.
– Dlatego właśnie sekretarz generalny Synodu Biskupów kard. Mario Grech mówił wczoraj o napięciu między doktryną a relacjami, między przyimkami „od” i „do”, między wieloznacznością i jednoznacznością, między różnorodnością i jednością Kościoła. On uważa, że to dynamiczne napięcie wskazuje na zdrowy byt Kościoła.
KAI: A czy uczestnicząc w tym zgromadzeniu Ksiądz Arcybiskup przekonał się do synodalności?
– Nie potrzebowałem być przekonywany do synodalności. Najwięcej uczestników procesu synodalnego w Polsce było właśnie w Poznaniu. Ks. Mirosław Tykfer prowadził to z dużą znajomością metody synodalnej. Dlatego do synodalności nie miałem żadnych zastrzeżeń. Wręcz przeciwnie, uważam, że wychodzenie w coraz to szersze obszary jest zawsze ubogacające. To jest jedna strona medalu. A druga jest taka, że przy tej okazji rzuca się szereg haseł i tematów, które kryją w sobie różnorodne treści i które domagają się ciągle pogłębienia.
Synodalność jest odpowiedzią na to, co stary św. Wincenty z Lerynu mówił o tradycji. Tradycja oznacza niezmienność istoty i zmienność przypadłości, czyli niezmienność tego, co jest esencjalne dla Kościoła, a jednocześnie ciągły rozwój. Niezmienność i rozwój to sprzeczne ze sobą pojęcia, które kryją się w problemie tradycji. Dla niektórych tradycja jest skamieliną, która została sformułowana już dawno i niczego nie można w niej zmieniać, a dla innych jest Baumanowską „płynnością”, która praktycznie nie ma w sobie nic stabilnego. Między tymi dwoma ekstremami trzeba znaleźć wyjście. I temu służy proces synodalny w Kościele.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.