Pomoc Kościołowi w Potrzebie: Jaki Liban chcemy oglądać?
02 czerwca 2023 | 18:40 | Kinga Waliszewska (ACN Polska) | Bejrut Ⓒ Ⓟ
Liban nosi ślady Jezusa, co czyni go ziemią świętą. Bez chrześcijan nadal będzie istniał, ale nie będzie to kraj pokojowy i harmonijny. Publikujemy felieton Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie.
Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie wspiera formację seminarzystów na całym świecie. Czasem chodzi w niej o coś więcej niż tylko o przygotowanie mężczyzn do bycia dobrymi kapłanami. W Libanie jest to związane z zagwarantowaniem pokojowej przyszłości kraju i stabilnego środowiska, w którym chrześcijanie będą mogli się rozwijać.
Patriarchalne Maronickie Seminarium Duchowne w Ghazir jest głównym seminarium Kościoła maronickiego w Libanie i na świecie. Przypomnijmy, Kościół maronicki jest Kościołem katolickim obrządku wschodniego, będącym w pełnej komunii ze Stolicą Apostolską. W związku z kryzysem gospodarczym i politycznym, który w ciągu ostatnich kilku lat tak mocno dotknął Liban, powodując ogólne zubożenie społeczeństwa, coraz trudniej jest utrzymać wspomniane seminarium i opłacić formację dziesiątek kandydatów do kapłaństwa. Dlatego też PKWP, zgodnie ze swoja misją wspierania seminarzystów na całym świecie, podjęło się pomocy finansowej. Młodzi mężczyźni są za nią bardzo wdzięczni, ale jak podkreśla jeden z nich, 25-letni Joseph Loutfi, najważniejszą pomocą, jakiej potrzebują, jest modlitwa. – W seminarium odkrywamy swoje mocne i słabe strony oraz uczymy się rozwijać osobistą relację z Bogiem, co jest kluczowe w życiu osoby duchownej. Okoliczności utrudniają nam jednak skupienie się na formacji, więc proszę, módlcie się za nas – mówi Joseph. Przytakuje mu jego przyjaciel, 25-letni Chadi Chata: „Znajdujemy się w bardzo trudnej sytuacji, a może się ona jeszcze pogorszyć. Pomimo tego Bóg postanowił jednak posłać dziesiątki młodych mężczyzn, aby służyli na Jego żniwie!”.
W 2019 roku przeważająca większość libańskich diecezji zobaczyła, że z dnia na dzień w systemie bankowym zniknęły ich pieniądze, w konsekwencji czego opłacenie czesnego i formacji kleryków stało się właściwie niemożliwe. Obecnie kraj znajduje się w kryzysie politycznym i gospodarczym, bez Rady Ministrów i prezydenta, z powodu impasu politycznego, który wielu chrześcijan przypisuje wpływom islamskiego ruchu Hezbollah finansowanego przez Iran. W czasie, gdy chrześcijaństwo na Bliskim Wschodzie wydaje się być w odwrocie z powodu prześladowań i migracji ekonomicznej, seminarzyści jaśnieją światłem Ewangelii: – Możemy pokazać naszym braciom muzułmanom prawdę o Bogu i spowodować zmiany w ich życiu. Proszę, módlcie się, abyśmy mogli stać się prawdziwymi, silnymi kapłanami – zachęca Chadi.
W Libanie istnieje 18 oficjalnie uznanych wspólnot religijnych, w tym różne wyznania chrześcijańskie i muzułmańskie. Krwawa wojna domowa trwająca 15 lat (1975-1990) skłóciła je ze sobą, a po 30 latach pokoju niektórzy obawiają się, że kryzys gospodarczy może ponownie pogłębić podziały. W tym kontekście obecność chrześcijan jest bardzo potrzebna w kraju, który jak mówi 24-letni Johnny Estephan, „nosi ślady Jezusa, co czyni go ziemią świętą”. W Ewangelii czytamy, że Jezus odwiedził tereny, które obecnie tworzą Liban, w tym południowe miasta Tyr i Sydon. – W regionach, gdzie chrześcijanie i muzułmanie żyją obok siebie, jesteśmy dla muzułmanów świadkami Jezusa Chrystusa i pomostem między Wschodem a Zachodem – podkreśla młody mężczyzna.
Z kolei 41-letni Raymond Elia wciąż ma na stole swoje notatki z teologii. – Ważne jest, aby studiować, ale sama nauka nie wystarczy. Możemy przeczytać wszystkie książki teologiczne i Biblię od deski do deski, a i tak nic nie wiemy o Jezusie Chrystusie. Musimy Go poznać tutaj – mówi mężczyzna, wskazując na swoje serce. Raymond jest członkiem ruchu charyzmatycznego, a w swojej rodzinnej parafii był odpowiedzialny za przyjmowanie i przygotowywanie muzułmanów, którzy chcieli zostać chrześcijanami. W przeciwieństwie do wielu innych krajów Bliskiego Wschodu, w Libanie konwersja jest legalna, choć nadal społecznie niechętnie przyjmowana. Mimo to Raymond miał pełne ręce roboty. – Wielu muzułmanów chce się dowiedzieć więcej o Jezusie Chrystusie. Jest wiele nawróceń – dodaje.
Maronici to katolicy obrządku zachodnio-syryjskiego. Jednym z języków, którego wszyscy seminarzyści muszą się uczyć, jest syriacki, język liturgiczny Kościoła maronickiego. Na prośbę rektora seminarium, 25-letni Roy Zeidan wstaje i intonuje wspólny śpiew Zdrowaś Mario w tym języku, który jest najbliższy aramejskiemu, którym mówił Jezus.
Mimo istniejącej w Libanie wolności wyznania i słowa, Johnny Estephan skarży się na „ukrytą dyskryminację”, ale mówi, że mimo to „nadal jesteśmy uważni jeśli chodzi o zachowanie harmonii międzyreligijnej. Można znaleźć chrześcijan żyjących w wioskach z muzułmanami lub druzami, ale nie można znaleźć dwóch różnych gałęzi islamu żyjących pokojowo obok siebie. Stanowimy dobry wzór do naśladowania dla innych”.
Kryzys gospodarczy skłonił wielu Libańczyków do poszukiwania lepszego życia poza ojczyzną. Jako ogólnie lepiej wykształceni, lepiej czujący się w kulturze zachodniej i znacznie gorzej radzący sobie z rosnącymi militarnymi i politycznymi wpływami Hezbollahu, to właśnie chrześcijanie emigrują najczęściej. Przez wiele dziesięcioleci liczebnie byli większością, dziś stanowią zaledwie około 30% populacji. Johnny podkreśla, że bez chrześcijan istnienie Libanu nie jest zagrożone, ale tak naprawdę zależy to od tego, jaki Liban chcemy oglądać: „Bez chrześcijan Liban nadal będzie istniał, ale nie będzie to Liban pokojowy i harmonijny”.
Życie i praktyki religijne są kluczowe dla Libańczyków wszystkich religii, a istnienie silnej parafii jest kotwicą, która powstrzymuje wielu chrześcijan od opuszczenia swojej ziemi. Jest to możliwe tylko z dobrymi, dobrze uformowanymi kapłanami, takimi jak dziesiątki młodych mężczyzn w Patriarchalnym Seminarium Duchownym, którzy kontynuują swój rozwój na studiach i w realizacji swojego powołania dzięki hojnemu wsparciu dobroczyńców PKWP z całego świata. Przy obecnej sytuacji ekonomicznej wielu seminarzystów może kontynuować formację tylko dzięki temu wsparciu. – W tej sytuacji nasi rodzice nie mogą pomóc, więc potrzebujemy waszego wsparcia i waszych modlitw – mówi kleryk Elie Abu Younes i opowiada nam swoją historię:
„Dorastałem w rodzinie oddanej chrześcijaństwu i Kościołowi, zwłaszcza Boskiej Liturgii, w pięknej dolinie Bekaa w Libanie. Rodzice zachęcali mnie do przyłączenia się do chrześcijańskich grup młodzieżowych i aż do wyjazdu na studia do Bejrutu prowadziłem ożywione życie w wierze. Chciałem zostać optometrystą. Na początku nie wiedziałem wiele o tym zawodzie, ale podczas studiów zakochałem się w nim. Po ich ukończeniu pracowałem w zawodzie przez trzy lata, ale mimo że osiągnąłem sukces i kochałem tę pracę, to w moim sercu zawsze była pustka i nic nie mogło jej wypełnić. Czegoś brakowało”. Potwierdza, że myśl o kapłaństwie przeszła mu przez głowę, ale przeraziła go do tego stopnia, że ją odrzucił. Wspomina: „Od młodości czułem, że życie blisko Jezusa, by Go bardziej poznać, to jest to, czego chcę, ale myślałem, że nie, nie ja, że nie zasługuję na to powołanie i to sprawiało, że bałem się powiedzieć Bogu . Zbuntowałem się i przez dwa lub trzy lata uciekałem od Pana. Przestałem chodzić do kościoła, a nawet się modlić. Podczas tych lat ucieczki próbowałem osiągnąć swoje szczęście na wszelkie możliwe sposoby, ale nic nie działało. Pustka wewnątrz mnie rosła coraz bardziej”.
Kiedy nastała pandemia, praca ustała, a Elie wrócił do domu. Jak wielu innych, zajmował swój czas oglądaniem filmów. Kontynuuje swoją opowieść: „Oglądałem film o papieżu Franciszku i o rezygnacji papieża Benedykta, i pojawiło się we mnie dziwne uczucie. Poszedłem do kościoła, aby się pomodlić, ale nie dostałem odpowiedzi od Pana. Poszedłem więc porozmawiać z księdzem, a on zachęcił mnie do wstąpienia do seminarium. Tym razem się nie bałem. Przypomniałem sobie wtedy, jak szczęśliwy byłem w dzieciństwie i latach młodzieńczych, kiedy byłem blisko Jezusa. Wtedy byłem spełnionym człowiekiem. To sprawiło, że pomyślałem, dlaczego nie miałbym znowu iść z Jezusem, zobaczyć, czego On chce? Może będę z Nim szczęśliwy? Powiedziałem Mu: <Bądź wola Twoja, nie moja. Od teraz moja wola jest Twoją>”. Elie wstąpił do seminarium i od razu poczuł zmianę. Wspomina: „Całe życie pracowałem, aby pozbyć się tej pustki wewnątrz mnie i nie mogłem, a ona zniknęła w jednej chwili, bez mojego działania. To doświadczenie upewniło mnie, że to jest moje powołanie, to jest moja droga, aby iść z Jezusem i to jest moje szczęście. Aby być szczęśliwym, człowiek musi chodzić z Panem, a chodzić z Nim oznacza pełnić Jego wolę. A jeśli Jego wolą było, bym został księdzem, przyjmuję ją”.
Poczucie spełnienia i ponownego odnalezienia swojej drogi nie sprawia, że wszystkie problemy znikają, a niestety Liban jest w tej chwili pełen problemów. Niebotyczna inflacja, mało miejsc pracy i spory polityczne bardzo utrudniają życie Libańczykom wszystkich grup etnicznych i wyznań. Ubóstwo skłoniło wielu chrześcijan do emigracji, ale ci, którzy pozostają w kraju swoich przodków, potrzebują duchowego wsparcia. – Ludzie potrzebują kapłana, który stanie przy nich, pomoże im wytrwać na tej ziemi. Jeśli kapłan będzie trwał przy swoim ludzie, Kościół przetrwa w Libanie – podkreśla seminarzysta Elie Abu Younes i dodaje: „Dziękuję Pomocy Kościołowi w Potrrzebie, że pomaga nam w tych trudnych czasach”.
I my dziękujemy, że za naszym pośrednictwem wspieracie Państwo formację libańskich seminarzystów. Pamiętajmy o nich także w modlitwie.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.