Drukuj Powrót do artykułu

Lider libańskich Ormian: Hezbollah nie da się zniszczyć

25 lutego 2024 | 09:46 | Witold Repetowicz (KAI Bejrut) | Bejrut Ⓒ Ⓟ

Sample Fot. Wikipedia

„Kwestia palestyńska nie dotyczy tylko Palestyńczyków, ale całego świata arabskiego, a Liban nie jest wyspą: mamy tu 350 tys. palestyńskich uchodźców oraz 2,3 mln Syryjczyków” – mówi Hagop Pakradunian, lider libańskich Ormian, od 19 lat reprezentujący ich w parlamencie Libanu.

„Wojna w Gazie dotyczy również Libanu, bo jest on częścią świata arabskiego, a Libańczycy nie mogą zaakceptować tego, co dzieje się w Gazie. Niezależnie od naszych ogromnych różnic ideologicznych z Hamasem, problem w Gazie to nie tylko Hamas. Problem wynika z niesprawiedliwości wyrządzanych Palestyńczykom przez Izrael, przy braku właściwej reakcji świata” – podkreśla ormiański deputowany. Jego zdaniem, to, co się dzieje obecnie w Gazie, przypomina ludobójstwo Ormian sprzed 100 lat oraz czystki etniczne w Górskim Karabachu, z którego kilka miesięcy temu Azerbejdżan wypędził 120 tys. mieszkających tam Ormian. „I świat też nie zareagował” – uważa Pakradunian.

Lider libańskich Ormian zwraca uwagę, że idea „islamskiego oporu” przeciwko Izraelowi obejmuje wiele krajów, w tym również Liban, w którym reprezentowana jest nie tylko przez szyicki Hezbollah, ale również przez obecny tu palestyński Hamas, obozy uchodźców palestyńskich. „To wszystko ma wpływ na nas” – podkreśla i dodaje, że nie wierzy, aby jakiekolwiek zmiany w rządzie Izraela czy administracji USA wpłynęły na to, co się dzieje w Gazie. „Najwyżej na sposób, w jaki oni chcą osiągnąć cel tej wojny” – uważa.

Pakradunian podkreśla, że skutki wojny w Libanie są ogromne. „Jesteśmy dotknięci tym ekonomicznie, politycznie, społecznie. Mamy 100 tys. osób czasowo wysiedlonych w południowym Libanie z powodu izraelskich ataków. Oni mówią, że uderzają w centra oporu, ale w rzeczywistości atakowane są cele cywilne” – twierdzi i podkreśla, że Izrael uderzył już w oddalony o 60 km od granicy Sydon, a grozi atakami na Dolinę Bekaa, Baalbek i sam Bejrut.

„Obawiam się, że ta wojna nie skończy się, póki cała Gaza nie zostanie zniszczona” – mówi Pakradunian. Jego zdaniem, potem dojdzie do rozmów w sprawie rozwiązania dwupaństwowego, ale stworzenie państwa palestyńskiego na terenach zniszczonych i wyludnionych w wyniku ucieczki miejscowej ludności będzie problematyczne. Dodaje, że trudno powiedzieć, co się stanie z mieszkańcami Gazy. „Uważamy, że powinni pozostać w Gazie, bo jeśli zostaną wysiedleni, to ich powrót może okazać się trudny. Część wówczas zasili diasporę, część zostanie w Rafah przy granicy z Egiptem, a część niestety zginie” – mówi libański deputowany.

Pakradunian uważa też, że obecnie Izrael przegrywa wojnę, a legenda niezwyciężonej armii izraelskiej jest teraz niszczona. „Izrael chce zniszczyć Hamas, ale Hamas to ideologia, a ideologii nie można w ten sposób zniszczyć” – uważa Pakradunian, który przestrzega przed nakręcaną spiralą nienawiści. „Jestem trzecią generacją ludobójstwa Ormian, ojciec zmarły w 2005 przybył z Diyarbakir w 1921 r. Ani ja, ani moje dzieci nie widzieliśmy ludobójstwa, ale pamiętamy, że Turcy są naszymi wrogami i nimi zostaną aż nie uznają swojej odpowiedzialności oraz nie zapłacą rekompensaty. Teraz, gdy palestyńskie kobiety i dzieci masowo giną, jak takie dziecko pięcio- czy siedmioletnie widziało na własne oczy egzekucję ojca, bez względu na pomoc psychologiczną czy moralną, nigdy nie zapomni, że izraelscy żołnierze zabili jego rodziców. Jeśli nie będzie kompleksowego rozwiązania, to sprawa palestyńska będzie przechodzić z pokolenia na pokolenie i ta wrogość będzie kontynuowana”– uważa.

Pakradunian zauważa, że obecnie Izrael wyklucza nawet rozwiązanie dwupaństwowe, czyli oparte na koegzystencji niepodległego Izraela i Palestyny. Uważa jednak, że wojna może doprowadzić do kompleksowego porozumienia, które obejmować będzie nie tylko kwestię Palestyny, ale również przełamanie kryzysu politycznego w Libanie, tj. w szczególności wybór prezydenta oraz sprawę eksploatacji złóż gazu na libańskich wodach. Wprawdzie w tej ostatniej kwestii doszło już do porozumienia między Izraelem a Libanem, ale Pakradunian uważa, że obecna wojna służy zwiększaniu oczekiwań międzynarodowych podmiotów zainteresowanych eksploatacją. „Cóż z tego, że jest porozumienie, skoro przez tą wojnę nikt nie robi odwiertów” – zauważa.

Pakradunian podkreśla, że Izrael atakując Liban nie jest w stanie zniszczyć Hezbollahu, gdyż podobnie jak Hamas jest to przede wszystkim ideologia. „Hezbollah jest w sercu ludzi, którzy wierzą, że gdyby nie on, to Izrael okupowałby Liban” – wyjaśnia Pakradunian i dodaje, że jest pewna równowaga sił, która powoduje, że jeśli Izrael uderzy w infrastrukturę Hezbollahu, to Hezbollah ma też zdolności do uderzenia w Izrael i to nie tylko w tereny przygraniczne, ale również w Tel Awiw, Jaffę czy Hajfę. „Hezbollah nie boi się konfrontacji, bo już pokazał, że ma zdolności do utrzymania przewagi” – podkreśla. Lider libańskich Ormian przyznaje przy tym, że z perspektywy Bejrutu nie widać wojny. „To unikalność Libańczyków, że w czasie wojny nie czuć, że ludzie są nią dotknięci, restauracje są pełne, życie się toczy, ale faktem jest, że żyjemy pod presją i w obawie przed wojną.” – zauważa Pakradunian i wskazuje, że już 100 tys. osób musiało opuścić swoje domy, a jeśli Izrael spełni swoje groźby eskalacji, to ich liczba wzrośnie do 500-600 tys.  Zdaniem Pakraduniana, eskalacja walk między Izraelem a Hezbollahem jest nieunikniona. Zdecydowanie odrzuca jednak możliwość, by Izrael zajął część południowego Libanu; by stworzyć tam strefę buforową. „Oni już to raz zrobili i musieli się wycofać” – przypomina i dodaje, że eskalacja doprowadzi do kompleksowego porozumienia, w tym wyboru prezydenta Libanu.

Prezydent Libanu jest najważniejszym stanowiskiem przysługującym libańskim chrześcijanom i kluczowym instrumentem ich udziału w rządzeniu. Od października 2022 r. parlament nie jest jednak w stanie dokonać wyboru. Zdaniem Pakraduniana, jest to związane z sytuacją regionalną. Zwraca on uwagę, że nie jest to pierwszy raz, gdy Liban nie ma głowy państwa, niemniej przyznaje, że obecnie, ze względu na kryzys ekonomiczny, jest to szczególnie problematyczne. „Funkcję prezydenta wykonuje premier, ale rząd nie ma legitymacji do rządzenia bo nie uzyskał wotum zaufania i powinien wypełniać tylko ograniczone funkcje, tymczasem robi znacznie więcej i to nie jest zdrowa sytuacja” – przyznaje Pakradunian. Premierem jest sunnita Nadżib Mikati, którego partia nie zdobyła ani jednego mandatu w ostatnich wyborach.

Pakradunian uważa, ze Liban jest jedynym krajem na świecie, gdzie wybór prezydenta zależy od innych państw, a te mają swoje interesy, które często są sprzeczne i to wpływa na sytuację w Libanie. Ormiański deputowany przyznaje jednak, że częścią problemu są spory między różnymi ugrupowaniami chrześcijańskimi. Wprawdzie trzy największe partie chrześcijańskie, tj. Wolny Ruch Patriotyczny, Falanga Libańska oraz Siły Libańskie uzgodniły na wspólnego kandydata ekonomistę Dżihada Azura, ale Pakradunian uważa, że nie jest to wspólny kandydat chrześcijan. „Azur to mój przyjaciel, ale nie można tak pójść do parlamentu i wygrać wyborów. A gdyby partie go wspierające były pewne, że on wygra, to by go nie popierały” – uważa Pakradunian, który odrzuca też oskarżenia kierowane przez inne partie chrześcijańskie pod adresem Hezbollahu, że partia ta blokuje wybór prezydenta. „Czego Hezbollah nie mógł robić gdy był prezydent?” – pyta retorycznie Pakradunian. Jego zdaniem, Hezbollahowi jest potrzebny prezydent dla uspokojenia sytuacji międzynarodowej oraz wyciszenia zamętu wewnętrznego. „Aby doszło do wyboru prezydenta konieczny jest dialog wszystkich stron, bo Liban oparty jest na dialogu” – zauważa.

Pakradunian przyznaje, że Liban jest od kilku lat w katastrofalnej sytuacji ekonomicznej ale niewiele się dzieje by wyszedł z kryzysu. Według niego przeszkodą jest nieimplementowanie prawa oraz wadliwy system sprawiedliwości, który pozwala na unikanie odpowiedzialności za korupcję. „W Libanie nie ma transparentności. A z powodu sytuacji nie ma możliwości przeprowadzania ustaw przez parlament, a nawet jeśli by to było możliwe to wykonanie ich należy do rządu, którego nie ma” – wyjaśnia i dodaje, że to wina wszystkich w Libanie, bo wszyscy mają coś do stracenia, jeśli zaczną się rozliczenia. „Ale mamy nadzieję i modlimy się, że znajdziemy rozwiązanie” – dodaje Pakradunian.

Lider libańskich Ormian przyznaje, że przyszłość chrześcijan w Libanie jest zagrożona. „Oczywiście, problemem jest nie tylko to, że większość młodych Libańczyków wyjeżdżających zagranicę to chrześcijanie, ale również zmiana demograficzna jaka się dokonuje w Libanie, ze względu na obecność Palestyńczyków oraz Syryjczyków” – stwierdza i podkreśla, że Liban ma w tym zakresie ogromny problem z Zachodem, który nie zgadza się na odesłanie Syryjczyków na te tereny w Syrii, na których panuje pokój. „Niestety, zagraniczne organizacje humanitarne pomagają Syryjczykom zostać w Libanie zamiast pomagać im w Syrii” – zaznacza i dodaje, że Syryjczycy są w lepszej sytuacji ekonomicznej niż Libańczycy, bo od wspólnoty międzynarodowej dostają pomoc, pieniądze, mają zapewniony szpital, elektryczność, wodę. „Ale korzystają z libańskiej infrastruktury, za co my płacimy, zabierają Libańczykom pracę” – podkreśla.

Pakradunian odrzuca też możliwość naturalizacji Syryjczyków. „Na to w Libanie nie zgadzają się ani chrześcijanie, ani muzułmanie, bo to oznaczałoby zniszczenie tożsamości Libanu zbudowanego na współistnieniu chrześcijańsko-muzułmańskim. Wszyscy, zarówno liderzy religijni jak i partyjni, chcą utrzymać tę koegzystencję i równowagę” – podkreśla. Pakradunian uważa też, że zmiany demograficzne nie doprowadzą do obalenia porozumienia zawartego w Taif w 1989 r. i określającego stanowiska przysługujące poszczególnym grupom religijnym. „Wtedy wybuchłaby nowa wojna domowa. To możliwe, ale to się nie stanie” – podkreśla.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.