Drukuj Powrót do artykułu

„Jak Bóg chce” – łaska szerokiego charyzmatu sióstr katarzynek

16 sierpnia 2024 | 17:52 | aw | Orneta Ⓒ Ⓟ

Sample Fot. franzball7 / Cathopic

– Nie ma dnia, żeby ktoś nie dzwonił z pytaniem, czy nie możemy przyjąć kogoś z bliskich do naszego Domu Pomocy Społecznej – mówi siostra katarzynka Patrycja Paśko, dyrektorka placówki w Ornecie, jak sama o sobie mówi, czuwająca nad realizacją projektu i sprzątaczka. – Jesteśmy starzejącym się społeczeństwem, opieka nad seniorami staje się coraz bardziej naglącym problemem. A siostry ze Zgromadzenia św. Katarzyny od kilku stuleci opiekują się także ludźmi starymi, więc kolejne pokolenie sióstr zakonnych idzie ich śladami. Mają też kartę męczeństwa po wkroczeniu tutaj Armii Czerwonej w lutym 1945 r.

Budowa, remonty i archeologia

Siostra Patrycja z satysfakcją pokazuje nowoczesne rozwiązania techniczne i architektoniczne, które ułatwiają opiekę nad dwudziestoma pięcioma pensjonariuszami DPS-u – windy, wygodne podjazdy, dzięki którym łatwo przewieźć seniora na wózku, a także taras z widokiem na piękny park miejski. Pokazuje jednoosobowe pokoje – segmenty z jedną wspólną łazienką, sale rekreacyjne i przeznaczone do ćwiczeń sportowych. Docelowo w domu ma zamieszkać sześćdziesiąt sześć osób. Gdy remont i przebudowa się zakończy. A nie jest to proste zadanie.

Nie jest proste, gdyż dom w Ornecie składa się ze skrzydła bardzo starego i drugiego dobudowanego w czasach współczesnych. Stara część powstała na przełomie XV i XVI wieku i ślady tej budowy wciąż dają o sobie znać. W Średniowieczu był to dom beginek (nazwa pochodzi od beżowego koloru ich odzienia), tercjarek Zakonu św. Franciszka. Beginki to wspólnoty pobożnych niewiast mieszkających, modlących się i pracujących pod wspólnym dachem.

W pewnym momencie nie było chętnych do życia w takiej wspólnocie, więc pod koniec XVI wieku biskup warmiński Marcin Kromer osadził w opustoszałym domu siostry katarzynki ze świeżo powstałego w Braniewie Zgromadzenia św. Katarzyny Aleksandryjskiej. Założyła je córka bogatej patrycjuszowskiej rodziny, Regina Protmann, która w czasach zarazy i biedy odczytała znaki czasu i uznała, że młoda wspólnota ma służyć chorym, starym i najsłabszym. Zakonnice opiekowały się ludźmi, którzy najpilniej potrzebują pomocy.

W owych czasach było to rozwiązanie nowatorskie, gdyż mniszki zamykały się za klasztornymi murami, w tym wypadku z tych murów wychodziły by wykonywać polecenia Pana Jezusa spotykania Go w ubogich. Biskup Kromer docenił ofiarność młodych zakonnic, dbał o materialne zabezpieczenie ich działalności, Zgromadzenie powstało 1571r, a oficjalne zatwierdzenie Zgromadzenia nastąpiło w 1583 roku. Do Ornety z Braniewa przybyły trzy lata później s. Małgorzata, Gertruda Marquardt, Urszula Grab, Dorota, Anna oraz Łucja Wagner. Siostry wyrabiały świece, tkały i były tam, gdzie były potrzebne. Zakładały szkoły dla dziewcząt, w których uczyły czytania i pisania, oraz niezbędnych umiejętności do prowadzenia domu, aby kobiety nie były analfabetkami.

Takie dziedzictwo zobowiązuje, więc należy się o nie troszczyć, zwłaszcza, gdy okaże się, że średniowieczne mury kryją hipocaustum, czyli XVI-wieczny piec, połączony z tunelem nawiewno-grzewczym, który ogrzewał cały budynek. – Jeśli cokolwiek wykopiemy, pojawiają się konserwator i archeolodzy, którzy muszą wszystko zbadać i udokumentować i którzy ustalają, jak mają wyglądać najdrobniejsze detale, włącznie z okiennicami. – Współpraca układa się harmonijnie, zapewnia s. Patrycja, ale opóźnia prace. Jednak dzięki owej starej technice grzewczej i wykopaliskach w podziemiach jest szansa urządzenia tam dużej sali na spotkania, sympozja naukowe i uroczystości, na co potrzeba 600 tys. złotych. To jeden z planów – marzeń dyrektorki obiektu.

Sprzątaczka Pana Jezusa

Tak mówi o sobie s. Patrycja i jej energia, połączona z ufnością, daje nadzieję, że ta bardzo potrzebna inwestycja zostanie pomyślnie zakończona. Do tego trzeba być także menedżerem, pozyskiwać środki, pisać prośby o przyznanie dotacji, 1,5 mln otrzymały w ramach Polskiego Ładu – liczą, że z Ochrony Środowiska napłynie kolejne obiecane już 6 mln. Złożyły wniosek w 2019 r. i czekają na rozpatrzenie. A potrzeby są ogromne, nie ma dnia, żeby ktoś nie dzwonił do DPS-u, dzwonią rodziny z całej Polski, nie tylko z regionu, ale z Elbląga czy Białegostoku, a także z Warszawy. Trzeba więc zakończyć prace, remont trwa od 2019 r. i gdy wyczerpują się środki, trzeba go przerwać, więc następuje zastój.

Nie przeszkadza to jednak w podstawowej pracy – opiece oraz wspierania bezdomnych i ubogich, którzy codziennie stukają do furty, nieraz po jedyny ciepły posiłek w ciągu dnia. A ważne jest, żeby nie tylko nakarmić pozbawionych sił pensjonariuszy, ale także posiedzieć, porozmawiać, poświęcić im czas.

Męczennice dają siłę

Zgromadzenie katarzynek żyje zbliżającą się beatyfikacją piętnastu męczennic II wojny światowej, s. Marii Krzysztofy Klomfass i Towarzyszek, które zostaną beatyfikowane 31 maja przyszłego roku. Warmia na terenie dawnych Prus Wschodnich – to jedne z pierwszych terenów III Rzeszy, na które wkroczyła Armia Sowiecka w 1945 r. Furia zemsty sołdatów uderzyła najmocniej właśnie tutaj. Zachęcani do krwawej rozprawy i wręcz zachęcani przez dowództwo, grabili, gwałcili, torturowali, mordowali w najbardziej sadystyczny sposób. Przerażona ludność cywilna uciekała w panice, a ponieważ administracja niemiecka zwlekała z ewakuacją do ostatniej chwili, powstał chaos przemieszany z paniką.

Katarzynki z Ornety z kompleksu leczniczego, usytuowanego na Wzgórzu św. Andrzeja też otrzymały polecenie ewakuacji pod warunkiem, że zostawią swoich pacjentów chorych na płuca, epileptyków, osoby z demencją. Nie ruszyły się z miejsca. „Przecież nie mogłyśmy zostawić chorych bez żadnej opieki i pomocy gdy wpadną w ręce radzieckie” – wyjaśniała po latach powód decyzji zakonnica, której udało się przeżyć. Zostały w pełni świadome, co je czeka. Ale to, co przeżyły, przekraczało ich wyobraźnię. Szczególnie maltretowane były trzy katarzynki spośród przebywających w kompleksie chorych.

Wtargnięcie żołdaków w lutym 1945 roku, żądanie dokumentów, a później grabież obrączek, zegarków, zdzieranie welonów, bicie i poniżanie. „…czułyśmy, że było gorzej niż w piekle, jakbyśmy miały do czynienia z diabłami”. Tego samego dnia, w którym wtargnęli do zakładu, krasnoarmiejcy urządzili bluźnierczą procesję i skatowali siostrę, która odmówiła uczestniczenia w niej. Przełożonej przestrzelili nogi, innej podpalili włosy. Pacjentów też nie oszczędzali, gwałcili zakonnice oraz niepełnosprawne kobiety, po czym je zabijali.

Siostra Bona Pestka, Gunhilda Steffen, Rolanda Abraham – po biciu, torturach i gwałtach nie zmarły od razu, ich agonia trwała tygodniami. – Nasze męczennice – mówi s. Patrycja.

Męczennic było znacznie więcej – po wejściu Armii Radzieckiej zostało zamordowanych lub zmarło po torturach i gwałtach, a także z wyczerpania, wygłodzenia i nieleczonych chorób sto dwie siostry ze Zgromadzenia św. Katarzyny. Po ich śmierci zapadło trwające dziesięciolecia milczenie.

Czy jesteśmy wierne?

Dopiero po latach można było na głos opowiedzieć historię męczeństwa katarzynek, systematycznie zbierać dokumenty i świadectwa. Wiele spośród tych, które przeżyły, zostały zesłane w głąb Związku Radzieckiego, gdzie zmarły. Czterysta dwadzieścia sióstr wyjechało do Niemiec – miały niemieckie korzenie, więc nie budziły ufności u nowych władz. Znamienne, że relacje między zakonnicami z polskimi i niemieckimi korzeniami nie budziły w Zakonie kontrowersji, siostry współpracowały i solidarnie realizowały swoje powołanie. Nie wszystkie opuściły Warmię. – Zostały te, które pragnęły zostać z ludźmi, także w Ornecie – wyjaśnia s. Patrycja. Dzięki temu nie było przerwy w funkcjonowaniu ich domu, w którym zamieszkali w późniejszych latach także księża – seniorzy, którzy potrzebowali opieki. Na miejsce Niemców przybyła ludność z Wileńszczyzny. – Pociąg zatrzymywał się nawet w polu, ludzie musieli wysiąść i szukać nowych siedzib. Wymiana ludności nie sprzyja przechowywaniu pamięci.

Jednak pamięć trwała, proces katarzynek rozpoczął się w 2004 roku. Męczennice z Ornety zostały ekshumowane przed czterema laty, do czego przyczyniło się Biuro Poszukiwań IPN oraz żyjący świadkowie tragicznych wydarzeń. Ich szczątki spoczęły w Braniewie, obok pozostałych sióstr.

– Na kapitułach siostry zastanawiają się, czy są wierne charyzmatowi? – Czy są wierne hasłu Założycielki „Jak Bóg chce”. Prowadzą przedszkola, dom dla uzależnionych dziewcząt, DPS-y, pracują jako katechetki i zakrystianki. Wszystko dzięki szerokiemu charyzmatowi – mówi s. Patrycja. – Mamy być tam, gdzie jesteśmy najbardziej potrzebne, tak jak chciała Założycielka.

xxx

Każde wsparcie na remont DPS się liczy.

Numer konta:  Zgromadzenie Sióstr św. Katarzyny

PL 06 8309 0000 0059 0028 2000 0001

Z dopiskiem „Remont

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.