Drukuj Powrót do artykułu

Abp Głódź na pogrzebie Szmajdzińskiego: jego lewicowość nie była antyreligijna

20 kwietnia 2010 | 14:31 | aw / kw Ⓒ Ⓟ

Pragnął budować harmonię, w jego wydaniu lewicowość nie była antyreligijna i antyklerykalna – mówił abp Sławoj Leszek Głódź na pogrzebie Jerzego Szmajdzińskiego.

Metropolita gdański odprawił we wtorek 20 kwietnia w katedrze polowej w Warszawie Mszę św. pogrzebową lidera lewicy, wicemarszałka Sejmu i kandydata na urząd prezydenta, który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem.

Katolicki pogrzeb, w którym uczestniczymy, ofiaruje nadzieję Zmartwychwstałego, który zwyciężył śmierć. Taką wiarę głosi Kościół i oznajmia ją światu. Oznajmia ją również wam, uczestnicy pogrzebu – mówił do obecnych w katedrze abp Głódź. Nawiązał do Ewangelii, w której Chrystus mówi do sióstr Łazarza, że kto w Niego wierzy, nie umrze na wieki. Świadkami tej wiary są rodzice, którzy prowadzą swe dzieci do chrztu. – Otrzymał go też śp. Jerzy. To znamię niezatarte i niezależne od późniejszych dróg i wyborów, które nie oddalają od Jezusa Chrystusa – podkreślił kaznodzieja.

Metropolita gdański przypomniał, że choć ludzkie ciało jest śmiertelne, zasługuje na cześć, dlatego ciała ofiar katastrofy pod Smoleńskiem zostały przywiezione do Ojczyzny, aby się nad nimi modlić. – Niech refleksja o zmartwychwstaniu pomoże rodzinie i przyjaciołom w bólu przeżyć ten pogrzeb. Nie wstydźcie się łez, bo i Chrystus zapłakał nad śmiercią swojego przyjaciela Łazarza – powiedział abp Głódź.

Przypomniał o korzeniach i drodze życiowej Jerzego Szmajdzińskiego. Był on wnukiem i synem rolników, którzy walczyli w wojnie obronnej 1920 r. Jego ojciec był na przymusowych robotach w Niemczech, a po wojnie osiadł we Wrocławiu, gdzie urodził się Jerzy Szmajdziński. Tu studiował i tu rozpoczął swoją karierę polityczną, o czym – jak wspomniał abp Głódź – wiedzą weterani tej rzeczywistości politycznej.

Kaznodzieja podkreślił, że Zmarły był wyrazistą postacią lewicy, reprezentował jej spokojny nurt, nie jątrzył, nie ranił, nie był agresywnym ideologiem, starającym się przebudować świat wbrew opinii zainteresowanych. – W jego wydaniu lewicowość nie była antyreligijna i antyklerykalna, nie łudził się, że w Polsce można zmienić kulturowe wektory od wieków wyznaczające jej klimat kulturowy. Pragnął budować harmonię społeczną w imię dobra Polski, mówić głosem tych obywateli, którzy nie potrafili wyartykułować swoich potrzeb i nie mieli dostępu do mediów – wskazał abp Głódź.

Jerzy Szmajdziński był jednym z 17 szefów Ministerstwa Obrony Narodowej, którzy pełnili swój urząd, gdy abp Głódź był biskupem polowym. – I był jednym z najlepszych. Był solidny, wszystko zapisywał na żółtych karteczkach, choć skleroza mu nie groziła – dodawał hierarcha. Podkreślił, że gdy Jerzy Szmajdziński „rozmawiał, zawsze patrzył w oczy”, a gdy co roku w lipcu były nominacje generalskie, zawsze jako szef MON dzwonił do ówczesnego biskupa polowego z prośbą o opinie o kandydatach. – Dbał o wspólne dobro, czego wyrazem była chęć startowania w wyborach prezydenckich. Miał w sobie sumienie obywatelskie. Takim go zapamiętałem – wyznał kaznodzieja.

Pierwszy biskup polowy po wojnie wspominał też okres, gdy Jerzy Szmajdziński był ministrem obrony narodowej. To jemu abp Głódź zameldował zakończenie służby w Wojsku Polskim, gdy został biskupem warszawsko-praskim. Wspominał wspólny pobyt w Iraku w Camp Babilon, gdy pełen podziwu ukraiński generał opisywał, jak polski minister rozmawia z miejscowymi szejkami po angielsku. Przypomniał, że ufundowanie tabliczek z nazwiskami pomordowanych oficerów w kaplicy katyńskiej w katedrze polowej była zasługą Zmarłego, podziękował też obecnemu na Mszy Józefowi Oleksemu za pomoc w powstaniu Pomnika Poległych na Wschodzie. Zwrócił się do członków rodziny Jerzego Szmajdzińskiego – do żony, córki i syna. Stwierdził, że oni też zostali członkami rodzin katyńskich. – Niech dobre czyny idą za Tobą, Jerzy – mówił abp Głódź.

Wspomniał też o ceremonii pogrzebowej żołnierza, poległego w Iraku, gdy min. Szmajdziński zastanawiał się, co by zostało, gdyby nie ceremonia religijna – trzy armatnie salwy. Gdy wracali razem z Afganistanu, przywiózł ikonę św. Jerzego, którą abp Głódź podpisał: „Misja spełniona”.

Nie każdy otrzymuje łaskę wiary w stopniu oczywiście widzialnym – stwierdził kaznodzieja. Św. Tomasz też musiał włożyć rękę w bok Chrystusa. Ale nie oznacza to, że ta wiara nie mogła zaistnieć. Mogła nawet w ostatnim momencie życia zrodzić się w sumieniu człowieka sprawiedliwego. – Kościoły Wschodnie przechowują tradycję, że czas wielkanocny jest czasem otwartego nieba. Dlatego w cerkwiach carskie wrota są w tym czasie otwarte. Niech się otwierają dla ofiar wypadku. Temu, który jest Prawdą i Życiem powierzamy dopełnienie ich życia – zakończył abp Głódź.

Katedra polowa była wypełniona członkami rodziny, kolegami partyjnymi, politykami. Obecni byli p.o. prezydenta Bronisław Komorowski, byli prezydenci – Wojciech Jaruzelski oraz Aleksander Kwaśniewski z małżonką, najbliżsi koledzy partyjni Zmarłego – Leszek Miller, Józef Oleksy, Grzegorz Napieralski, Katarzyna Piekarska, którzy pełnili wartę honorową przy urnie z prochami Zmarłego. Podczas liturgii kolega klubowy Zmarłego Ryszard Kalisz odczytał pierwszą lekcję – fragment Apokalipsy św. Jana.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Drukuj Powrót do artykułu

Abp Głódź na pogrzebie Szmajdzińskiego: jego lewicowość nie była antyreligijna

20 kwietnia 2010 | 13:39 | aw Ⓒ Ⓟ

Pragnął budować harmonię, w jego wydaniu lewicowość nie była antyreligijna i antyklerykalna – mówił abp Sławoj Leszek Głódź na pogrzebie Jerzego Szmajdzińskiego. Metropolita gdański odprawił we wtorek 20 kwietnia w katedrze polowej w Warszawie Mszę św. pogrzebową lidera lewicy i kandydata na urząd prezydenta, który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem.

Katolicki pogrzeb, w którym uczestniczymy, ofiaruje nadzieję Zmartwychwstałego, Który zwyciężył śmierć – taką wiarę głosi Kościół i oznajmia ją światu. Oznajmia ją również wam, uczestnicy pogrzebu – zwrócił się od obecnych w katedrze abp Głódź. Nawiązał do Ewangelii, w której Chrystus mówi do sióstr Łazarza, że kto w Niego wierzy, nie umrze na wieki. Świadkami tej wiary są rodzice, którzy prowadzą swe dzieci do chrztu. – Otrzymał go też śp. Jerzy – to znamię niezatarte i niezależne od późniejszych dróg i wyborów, które nie oddalają od Jezusa Chrystusa – podkreślił kaznodzieja.

Metropolita gdański przypomniał, że choć ludzkie ciało jest śmiertelne, zasługuje na cześć, dlatego ciała ofiar zostały przywiezione do Ojczyzny, aby się nad nimi modlić. – Niech refleksja o zmartwychwstaniu pomoże rodzinie i przyjaciołom w bólu przeżyć ten pogrzeb. Nie wstydźcie się łez, bo i Chrystus zapłakał nad śmiercią swojego przyjaciela Łazarza – powiedział abp Głódź.

Metropolita przypomniał o korzeniach i drodze życiowej Jerzego Szmajdzińskiego. Był on wnukiem i synem rolników, którzy walczyli w wojnie obronnej 1920 r., jego ojciec był na przymusowych robotach w Niemczech. Po wojnie osiadł we Wrocławiu, gdzie urodził się Jerzy Szmajdziński. Tu studiował i tu rozpoczął swoją karierę polityczną, o czym – jak wspomniał abp Głódź – wiedzą weterani tej rzeczywistości politycznej.

Kaznodzieja podkreślił, że Zmarły był wyrazistą postacią lewicy, reprezentował jej spokojny nurt, nie jątrzył, nie ranił, nie był agresywnym ideologiem, starającym się przebudować świat wbrew opinii zainteresowanych. "W jego wydaniu lewicowość nie była antyreligijna i antyklerykalna, nie łudził się, że w Polsce można zmienić kulturowe wektory od wieków wyznaczające jej klimat kulturowy. Pragnął budować harmonię społeczną w imię dobra Polski, mówić głosem tych obywateli, którzy nie potrafili wyartykułować swoje potrzeby i nie mieli dostępu do mediów" – mówił abp Głódź.

Jerzy Szmajdziński był jednym z 17 szefów MON, którzy pełnili swój urząd, gdy abp Głódź był biskupem polowym. – I był jednym z najlepszych. Był solidny, wszystko zapisywał na żółtych karteczkach, choć skleroza mu nie groziła – dodawał hierarcha. Podkreślił, że gdy Jerzy Szmajdziński "rozmawiał, zawsze patrzył w oczy", a gdy co roku w lipcu były nominacje generalskie, zawsze jako szef MON dzwonił do ówczesnego biskupa polowego z prośbą o opinie o kandydatach. – Dbał o wspólne dobro, czego wyrazem była chęć startowania w wyborach prezydenckich. Miał w sobie sumienie obywatelskie. Takim go zapamiętałem – wyznał kaznodzieja.

Pierwszy biskup polowy po wojnie wspominał też okres, gdy Jerzy Szmajdziński był ministrem obrony narodowej. To jemu abp Głódź zameldował zakończenie służby w Wojsku Polskim, gdy został metropolitą gdańskim. Wspominał wspólny pobyt w Iraku w Camp Babilon, gdy pełen podziwu ukraiński generał opisywał, jak Zmarły rozmawia z miejscowymi szejkami po angielsku. Przypomniał, że ufundowanie tabliczek z nazwiskami pomordowanych oficerów była zasługą Zmarłego, podziękował też obecnemu na Mszy Józefowi Oleksemu za pomoc w powstaniu Pomnika Poległych na Wschodzie. Zwrócił się do członków rodziny Jerzego Szmajdzińskiego – do żony, córki i syna. Stwierdził, że oni też zostali członkami rodzin katyńskich. – Niech dobre czyny idą za Tobą, Jerzy – mówił abp Głódź.

Wspomniał też o ceremonii pogrzebowej żołnierza, poległego w Iraku, gdy min. Szmajdziński zastanawiał się, co by zostało, gdyby nie ceremonia religijna – trzy armatnie salwy. Gdy wracali razem z Afganistanu, przywiózł ikonę św. Jerzego, którą abp Głódź podpisał: "Misja spełniona".

Nie każdy otrzymuje łaskę wiary w stopniu oczywiście widzialnym – stwierdził kaznodzieja. Św. Tomasz też musiał włożyć rękę w bok Chrystusa. Ale nie oznacza to, że ta wiara nie mogła zaistnieć. Mogła nawet w ostatnim momencie życia zrodzić się w sumieniu człowieka sprawiedliwego. – Kościoły Wschodnie przechowują tradycję, że czas wielkanocny jest czasem otwartego nieba. Dlatego w cerkwiach carskie wrota są w tym czasie otwarte. Niech się otwierają dla ofiar wypadku. Temu, Który jest Prawdą i Życiem powierzamy dopełnienie ich życia – zakończył abp Głódź.

Katedra polowa była wypełniona członkami rodziny, kolegami partyjnymi, politykami. Obecni byli p.o. prezydenta Bronisław Komorowski, byli prezydenci – Wojciech Jaruzelski oraz Aleksander Kwaśniewski z małżonką, najbliżsi koledzy partyjni Zmarłego – Leszek Miller, Józef Oleksy, Grzegorz Napieralski, Katarzyna Piekarska, którzy pełnili wartę honorową przy urnie z prochami Zmarłego. Podczas liturgii Ryszard Kalisz odczytał pierwszą lekcję – fragment Apokalipsy św. Jana.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.