Drukuj Powrót do artykułu

Abp Hoser: widzę pogłębiającą się dychotomię polskiego społeczeństwa

10 marca 2020 | 19:09 | Krzysztof Tomasik, Marcin Przeciszewski (KAI) | Warszawa Ⓒ Ⓟ

Sample Fot. KEP

– Obserwujemy w Polsce narastającą histerię społeczną – mówi KAI abp Henryk Hoser, wizytator apostolskim o charakterze specjalnym w Medjugorie. Dodaje, że wyraża się ona w bardzo agresywnym języku, w mnożeniu wzajemnych inwektyw, co  przypomina propagandę stalinowską. Abp Hoser mówi też o swoich bliskich relacjach z Janem Pawłem II oraz o znaczeniu beatyfikacji kard. Wyszyńskiego.

Marcin Przeciszewski, Krzysztof Tomasik (KAI): Ksiądz Arcybiskup przebywa chwilowo w Polsce, w związku z przyznaniem mu Nagrody im. Biskupa Andrzejewskiego. Jak z perspektywy dłuższego już pobytu za granicą, a konkretnie w Medjugorie, widzi to, co się dzieje w Polskę i zachodzące tu procesy?

Abp Henryk Hoser: Widzę ogromną i pogłębiającą się dychotomię polskiego społeczeństwa. Jest to dla mnie podział diaboliczny. Etymologicznie rzecz biorąc słowo to ma etymologię grecką, διαβάλλω (diabàllo) oznacza separację, rozdzielenie, postawienie barier, złamanie kogoś lub metaforycznie – oczernianie. Diabeł jest tym, który poprzez kłamstwa tworzy rozdział i wrogość pomiędzy człowiekiem a Bogiem oraz między człowiekiem a człowiekiem.

Stąd to zjawisko diabolicznego rozdzielenia jest niesłychanie niepokojące. W Polsce narasta wzajemna agresja różnych grup społecznych i politycznych. Obserwujemy narastającą histerię społeczną. A histeria jest to nerwica polegająca na tym, że reakcja jest nieproporcjonalna do bodźca. Wyraża się ona w bardzo agresywnym języku, w mnożeniu wzajemnych inwektyw, co mi przypomina propagandę stalinowską. Polegała ona właśnie na mnożeniu wyzwisk w stosunku do przeciwnika klasowego: kapitalistów, obszarników czy też „podżegaczy wojennych”. Analogie są daleko idące. Siła tej propagandy, najbardziej obecnej w mediach, jest tak wielka, że ludzie przestają zauważać fundamentalne, podstawowe fakty. O faktach fundamentalnych można czytać tylko w prasie fachowej. Mam duży zarzut do polskich mediów, że korzystają z opowieści rożnych zawodowych komentatorów i przepowiadaczy, a nie sięgają do osób kompetentnych, które mają rzeczywistą wiedzę.

Obserwujemy także próby minimalizowania znaczenia wymiaru religijnego. Jako dziecko przeżywałem to w czasach stalinowskich. Wtedy było to odgórnie narzucane, a teraz jest to proces bardziej, na pozór, spontaniczny i naturalny. Laicyzacja dotyczy więc społeczeństwa polskiego, bo jest m.in. propagowana z użyciem dużych „sił i środków”, mówiąc językiem wojskowym. Trwa ofensywa ideologiczna o dużej sile rażenia, zwłaszcza kultury już określanej jako transhumanizm i posthumanizm. Wiele sił politycznych chciałoby wyeliminować z życia publicznego „fakt religijny” (Régis Debray) i spychać, zwłaszcza katolicyzm, do sfery prywatnej i tylko osobistej; a jest to kolejna utopia, już w historii przerabiana.

KAI: Jak w tej trudnej sytuacji Ksiądz Arcybiskup postrzega Kościół w Polsce i jego rolę?

– Jest postulat, żeby Kościół odizolować od życia społecznego i politycznego, co jest dla mnie mrzonką, gdyż przesłanie Kościoła ma również wymiar ujęty w katolickiej nauce społecznej. Są to wielkie encykliki społeczne, które apelują do wierzących o kształtowanie nie tylko życie osobistego, ale również życia społecznego. Jako Kościół musimy mieć możliwość oceny tego, co się dzieje, w tym oceny działań sił politycznych, itd. A podstawowym miernikiem oceny aksjologicznej jest stosunek danego nurtu politycznego do Dekalogu.

Nie zapominajmy, że Dekalog był podstawą np. dla procesów norymberskich. Prawo pozytywne, stanowione, wówczas zawiodło. Wszyscy zbrodniarze wojenni tłumaczyli się, że działali zgodnie z prawem. Prawo niemieckie, hitlerowskie i prawo stalinowskie było co prawda prawem stanowionym, ale moralnie absolutnie nieakceptowalnym. W związku z tym odniesiono się do prawa moralnego, obecnego w prawie naturalnym, którego notyfikacją jest Dekalog. Nauczanie Kościoła nie może być koniunkturalne, winno być stale i niezmienne w swoich imponderabiliach, w podstawowych zasadach wynikających z antropologii teologicznej i filozoficznej. Od tego nie wolno odejść.

Na pewno powinno się unikać partyjniactwa. Kościół nie może być tubą jakiejś partii, ale – jak mawiał św. Wincenty Pallotti – tubą ewangeliczną. Mamy głosić Ewangelię, która jest uniwersalna, ale która jednocześnie jest stwarzającym Słowem Bożym: „Bóg powiedział i stało się”. Natomiast nasze ludzkie słowo jest odtwórcze. Mówi o tym 55. rozdział Księgi Izajasza, że „podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, tak słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne”.

KAI: Obchodzimy też setną rocznicę urodzin św. Jana Pawła II. Kim on jest osobiście dla Księdza Arcybiskupa?

– Św. Jan Paweł II jest dla mnie mistrzem nieporównanym i jestem zwolennikiem tego, by go ogłosić doktorem Kościoła. Jest on moim mistrzem i mentorem, gdyż zostałem uformowany przez jego nauczanie.

Jana Pawła II pierwszy raz spotkałem za granicą, w Mediolanie na kongresie z okazji 10. rocznicy encykliki „Humanae vitae”, gdzie przyjechałem z Rwandy. Wiele czasu i wysiłku poświęcałem wówczas prowadzeniu różnych akcji na rzecz rodziny. Jan Paweł II wiedział o tym. Gdy przyjechał do Rwandy w 1990 r., to podczas spotkania w nuncjaturze apostolskiej od razu zapytał: gdzie jest ks. Hoser ? Powiedział mi wówczas ciekawą rzecz, że rozmawiał z prezydentem Rwandy, kraju, który został poddany ogromnej presji antydemograficznej. Prezydent powiedział papieżowi, że taka sytuacja uderza w samo serce rwandyjskiego społeczeństwa, ponieważ dziecko jest dla Rwandyjczyków największą wartością. A wojna wydana dzieciom jest dla nich zupełnie niezrozumiała i nie do przyjęcia. Co znaczące, prezydent Rwandy mówił to na progu wojny, która wybuchła w miesiąc po wyjeździe papieża.

Później, gdy z woli Jana Pawła II pełniłem rolę wizytatora apostolskiego w Rwandzie po ludobójstwie, jakie tam miało miejsce, pomagałem w odradzaniu się Kościoła. Raz na kwartał przyjeżdżałem do Watykanu i Ojciec Święty przyjmował mnie na kolacji. Uderzyło mnie to, jak on słuchał. Niczego nie mówił, tylko patrzył na mnie i słuchał. Opowiadałem mu, co tam się dzieje, co przeżywamy i jakie są perspektywy. Miał niebywałą zdolność słuchania i przy tym fenomenalną pamięć.

Św. Janowi Pawłowi zawdzięczałem motywację do tego, co robiłem. Moja misja w Rwandzie jako wizytatora apostolskiego była nieco samobójczą, gdyż odbywała się zaraz po przejściu frontu, gdy struktury państwowe nie istniały, a kraj był jednym wielkim cmentarzem. Miały miejsce różne porachunki pomiędzy zwaśnionymi plemionami, których w każdej chwili mogłem paść ofiarą.

Przykro mi, że po latach tygodnik „Newsweek” ogłosił mnie zbrodniarzem wojennym. Tymczasem – podczas ludobójstwa, które trwało w Rwandzie od początku kwietnia do lipca 1994 r. – w ogóle mnie tam nie było. Wyjechałem z Rwandy w sierpniu 1993 r., a wróciłem tam w roli wizytatora apostolskiego już w momencie wygasania wojny, 5 sierpnia roku 1994.

KAI Zbliża się beatyfikacja kard. Stefana Wyszyńskiego i pewnie Ksiądz Arcybiskup będzie w niej uczestniczyć..

– Jak Pan Bóg pozwoli.

KAI: Znaliście się?

– Spotkałem się z kard. Wyszyńskim kiedy wyjeżdżałem na misje. Byliśmy u niego na Miodowej na Mszy św. Później nas przyjął i mamy piękne wspólne zdjęcie. Każdy z nas otrzymał kolorową, piękną fotografię Matki Bożej Częstochowskiej na desce pilśniowej, a z tyłu odręczne posłanie od kard. Wyszyńskiego z wymienieniem nazwiska misjonarza. Dla mnie były to życzenia polecające mnie „Matce Słowa”. Co ciekawe później znalazłem się w Rwandzie, gdzie w Kibeho miało miejsce objawienie się Matki Bożej – „Matki Słowa”.

KAI: Jakie Ksiądz Arcybiskup nadzieje wiąże z jego beatyfikacją?

– Beatyfikacja ma zawsze charakter wychowawczy i duszpasterski. Święty jest wzorem, propozycją i przykładem do naśladowania. Święty jest również naszym orędownikiem. Często szukamy głębszej inspiracji dla naszego postępowania. Pod tym względem kard. Wyszyński jest istotnym wzorem. Był osobą, która na drogach wiary spinała epoki. Jego młodość kapłańska przypadła na Polskę niepodległą, międzywojenną, później przeżył okupację i stalinizm. Przez kilka dziesięcioleci prowadził nas do wyzwolenia. Był takim Mojżeszem, który nas przeprowadził przez Morze Czerwone – pustynię komunizmu. Dziś możemy sięgać do jego ogromnego dorobku, także pisarskiego. Był to człowiek podobny do Jana Pawła II jeśli chodzi o niesłychaną pracowitość i pełne oddanie temu, co robi.

KAI: A dziś, czego powinien być patronem?

– Na pewno jest patronem duchowości maryjnej w duchu św. Ludwika Marii Grignona de Montfort, czyli całkowitego zawierzenia Matce Bożej i oddania się w Jej macierzyńską niewolę. Winien być też patronem katolickiej nauki społecznej, której był znakomitym znawcą. W ślad za kard. Wyszyńskim powinniśmy ją dziś rozwijać i wcielać w życie, gdyż jest to bardzo aktualne zadanie na dziś.

KAI: Dziękujemy za rozmowę.

***
Odrębny wywiad z abp. Hoserem na temat aktualnej sytuacji w Medjugorie, został opublikowany w serwisie KAI 7 marca br.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.