Drukuj Powrót do artykułu

Abp Michalik: radykalniej demaskować zło

17 marca 2009 | 13:42 | mp, st/ ju. Ⓒ Ⓟ

Pracować znacznie gorliwiej, nie milczeć wobec zła i mocniej je demaskować – to najważniejsze wyzwania, jakie stawia przed polskimi biskupami przewodniczący KEP abp Józef Michalik.

Hierarcha, który 10 marca został wybrany na tę funkcję na nową, pięcioletnią kadencję, w wywiadzie dla KAI skrytykował też propozycję premiera Tuska, by zapoczątkować w Polsce debatę o eutanazji. „Bardziej od jakichkolwiek wartości liczą się punkty w sondażach” – ubolewa przewodniczący KEP.

KAI: Ksiądz Arcybiskup wielokrotnie dawał sygnały, że nie zgodzi się na ponowny wybór na przewodniczącego Konferencji Episkopatu. W końcu jednak przyjął tę zaszczytną funkcję. Co ostatecznie zadecydowało?

Abp Józef Michalik: Na salę obrad Episkopatu wchodziłem w dniu wyborów z przekonaniem, że nie będę wybrany. A w swoim słowie przed wyborami prosiłem biskupów, żeby nie brali mnie pod uwagę.

KAI: Dlaczego Ksiądz Arcybiskup nie chciał, aby jego kandydatura została zgłoszona?

– Ponieważ uważałem, że inni biskupi mogą lepiej sprawować tę posługę w nadchodzącym pięcioleciu. Ponadto wywiozłem już swoje rzeczy z Warszawy, a planując kalendarz na najbliższe miesiące przyjąłem wiele innych zobowiązań. Biskupi jednak uznali, że nie powinni uwzględnić mojej prośby.
Z jednej strony to zaufanie było dla mnie wzruszające, z drugiej wprowadziło mnie w pewien stan wewnętrznego kryzysu. Uświadomiłem sobie, że oczywiście mogę upierać się przy swoim zdaniu, natomiast jeśli chcę być wierny sobie, to nie mogę udawać jakiejś „chimery” i skoro biskupi wyrażają zaufanie, to w końcu oni ryzykują. Ponadto, jeśli traktuję swe życie jako powołanie i służbę, to nie mogę tego zaufania odrzucić.

KAI: Na czym – w Kościele współczesnym po reformach wprowadzonych przez Sobór Watykański II – polega istota funkcji przewodniczącego Konferencji Episkopatu?

– W Polsce panuje w tej sferze duże niezrozumienie, szczególnie za strony mediów. Wciąż przykłada się dawną matrycę, zakładającą, że chodzi tu o jakieś „przywództwo” partyjne, a funkcję tę winny pełnić wielkie i mocne osobowości w rodzaju kardynałów Hlonda czy Wyszyńskiego. Tymczasem jest to rola typowo służebna. Dzisiaj moc osobowości przewodniczącego Konferencji Episkopatu – przynajmniej w moim przekonaniu – polega na tym, żeby w Episkopacie mogli zaistnieć wszyscy jego członkowie. Chodzi tu o kolegialne sprawowanie władzy.

W Konferencji Episkopatu – która powtarzam, jest ciałem kolegialnym – ważny nie jest ten czy inny biskup. Ważny nie jest przewodniczący i jego osoba, lecz całe zgromadzenie tworzące Konferencję. Mówię sobie: Niech maksymalnie ujawniają się poszczególni biskupi, niech oni będą aktywni. Wychodzę z załażenia, że im mniej będzie mnie w Konferencji Episkopatu, a im więcej będzie innych biskupów, to tym lepiej.

Bardzo istotne jest budowanie jedności. Największym niebezpieczeństwem dla Kościoła jest zawsze brak jedności. Nie chodzi mi o różnice zdań, gdyż pluralizm jest potrzebny, ale sprawowany w takiej formie aby nie doprowadzić do rozbicia. Ważne jest też prezentowanie wspólnego stanowiska na niwie publicznej. Np. aby jeden biskup nie zaprzeczał drugiemu w telewizji. Wtedy w ludziach powstaje wrażenie, że w Episkopacie jest rozłam.

Druga ważna sprawa, to potrzeba zrozumienia, że w Kościele nie chodzi o zewnętrzne sukcesy. Sukcesem Kościoła jest każdy człowiek pozyskany dla Boga. Sukcesem jest prawdziwe człowieczeństwo wydobyte gdzieś z ukrycia. Bardzo mnie raduje, że w Polsce ujawniają się ludzie stojący na gruncie prawdy, którzy odważają się mieć inne zdanie niż wymaga tego „poprawność polityczna”, premier, minister, sąsiad czy szef w biurze.

KAI: Jakie najważniejsze zadania dla Episkopatu na najbliższy czas widzi Ksiądz Arcybiskup? Jakie wyzwania wydają się najbardziej aktualne na najbliższą kadencję Księdza Arcybiskupa?

– Przede wszystkim trzeba pracować znacznie gorliwiej. Nie milczeć wobec zła i mocniej je demaskować. Należy bardziej radykalnie demaskować ukryte struktury zła. Pamiętać przy tym trzeba, aby mówić bolesną prawdę z miłością. Prawda tylko wtedy jest prawdą, jeśli jest przekazywana z miłością. Miłość bez prawdy także jest niepełna. Trzeba też umiejętnie i roztropnie szukać sojuszników dobra.

Sądzę, że Kościół winien być bardziej i „inaczej” obecny w środkach przekazu, gdyż są one wielką potęgą w dzisiejszym świecie. Ale o wiele lepiej będzie jeśli tę funkcję obecności Kościoła w mediach przejmą katolicy świeccy i to w sposób twórczy i dynamiczny, a nie tylko biskupi. To jest jedno z zadań katolików świeckich.

KAI: Jednak głos przewodniczącego Episkopatu w debacie publicznej w Polsce wydaje się potrzebny i oczekiwany.

– Zdaję sobie z tego sprawę i z zasady nie odmawiam spotkań ani wywiadów z wszystkimi poważnymi środkami przekazu. To jest część mego obowiązku, chociaż czasami jako zaszczyt traktuję fakt, że nie jestem „pupilem” mediów, szczególnie tych o określonej orientacji.

KAI: Pod koniec tego roku w ramach Kościoła w Polsce nastąpi nowa sytuacja. Tytuł Prymasa będzie znów nosić metropolita gnieźnieński. Prymasa nie będzie w Warszawie. Czy nie będzie to oznaczało nowej odpowiedzialności dla przewodniczącego Episkopatu? Nowych oczekiwań?

– Prymasem zostanie – nam nadzieję – obecny arcybiskup gnieźnieński. W praktyce funkcję tę trzeba będzie dopracować, gdyż jest ona tylko honorowa. W prawie kościelnym prymas jest honorowym, pierwszym metropolitą wśród innych – nie pełni funkcji w sensie jurydycznym. Funkcję Prymasa Polski warto jednak podtrzymywać jako piękny symbol historii. Przyszły Prymas na pewno zadba o rozwój kultu św. Wojciecha, patrona Polski, którego relikwie znajdują się w Gnieźnie, a także twórczo podejmie inne wyzwania, które Konferencja Episkopatu chętnie przyjmie do wiadomości.

KAI: Ale może potrzebne są takie uniwersalne autorytety o historycznym znaczeniu, nawet jeśli nie wiążą się z żadną władzą?

– Jestem „za” całym sercem. Uniwersalne autorytety są potrzebne i trzeba je podtrzymywać. Będzie to tym łatwiejsze, że abp Henryk Muszyński jest człowiekiem wybitnym. Jest to człowiek gorliwy, o szerokich, europejskich horyzontach i z dalekosiężną wizją. Jest też człowiekiem życzliwego i otwartego charakteru.

KAI: Czy w dzisiejszej Polsce nie dzieje się coś bardzo złego? Były premier publicznie zaprzecza ideałom chrześcijańskiej etyki, którą dotychczas głosił, a obecny szef rządu proponuje publiczną dyskusję o eutanazji. Czy nie zagraża nam jakiś totalny relatywizm, polegający na „rozmydleniu” trwałych wartości?

– Na tę pierwszą sprawę patrzę (nie przez pryzmat tabloidów i przesłanek telewizyjno-prasowych), ale jako na tragedię człowieka, zdolnego, zaangażowanego społecznie, kulturalnie i religijnie, bliskiego mi podczas mego pobytu i pracy w Gorzowie. Szczerze cenię jego rodzinę. Ten przypadek jest przestrogą dla nas wszystkich: „Kto uważa, że stoi, niech patrzy, aby nie upadł” (1 Kor, 10, 12), zaleca święty Paweł. Codziennie trzeba się pokornie modlić o nawrócenie, a naprawienie zła, metanoia to prawdziwa umiejętność przyjęcia darmowego daru przebaczenia. Okres Wielkiego Postu nam to szczególnie przypomina.

Natomiast to co mówi obecny premier można różnie analizować. Boję się, że jest to przykład ustępliwości wobec naporu tej chorej mentalności, która coraz silniej ogarnia elity polityczne. Na najwyższym piedestale stawia się słupki statystyczne. Bardziej od jakichkolwiek wartości liczą się punkty w sondażach. Jeśli słupek może wzrosnąć, to gotowi jesteśmy nawet zmienić prawo Boże.

A jeśli wyniki jakiegoś sondażu pokażą, że np. wszyscy urodzeni po lewej stronie Wisły są do wycięcia, to co zrobią nasi politycy? Relatywizm moralny, etyczny to dramat naszych czasów.
Najwyższy czas przypomnieć, że najistotniejsze prawa nie zależą od naszej woli. Wielkość człowieka polega na tym, aby się do nich dostosować i ich bronić. Francis Fukuyama mówi, że dziś prawo natury jest nie do obronienia, a człowiek sam chce stanowić co jest dobrem a co złem. To jest wielkie niebezpieczeństwo dla ludzkości. Przerażające jest, że ludzkość milczy i przyjmuje takie kryteria.

KAI: Jak więc reagować?

– Jeśli nie mamy na tyle dojrzałych w odwadze polityków, to rolą ludzi Kościoła jest zdecydowanie mówić prawdę, pomóc im w dojrzewaniu do odważnego opowiedzenia się za dobrem i prawdą. Aby zobaczyli np. zło eutanazji. To jest także zadanie i siła świeckich. To nie biskupi mają „przyłożyć pistolet” argumentacji do skroni tego czy innego polityka. To jest rola katolików świeckich: dostarczyć argumentów intelektualnych, moralnych, bądź egzystencjalnych czyli w konsekwencji nie popierać ich partii w wyborach.

Problem znajdzie echo, jeśli przed wyborami powiemy: partie i ludzie, którzy głoszą eutanazję, nie są godni mojego głosu, podobnie ludzie, którzy opowiadają się za in vitro. Mówię to przy całym współczuciu do bezpłodnych matek, ale zasady trzeba szanować.
Nie mam wątpliwości, że trzeba to głośniej i mądrzej mówić – trzeba bardziej wspólnie to mówić.

KAI: No właśnie. Potrzeba jest prawnych regulacji w tej sferze. W Polsce przygotowywane są różne projekty ustawy bioetycznej. Który z nich – zdaniem Księdza Arcybiskupa – jest godna poparcia ze strony katolików?

– Najbliższy nauczaniu Kościoła jest projekt obywatelski, zawierający bezwzględny zakaz In vitro. Inne budzą zastrzeżenia. Projekt Jarosława Gowina, choć zawiera propozycję dość skutecznej obrony embrionów, też budzi wątpliwości.

Od jakiegoś czasu w publicznej dyskusji porównuje się obecną sytuację do tej jaka miała miejsce 10 lat temu a związana była z obroną życia. Sytuacja jest jednak inna. Teraz chodzi o uchwalenie prawa, o którym można będzie powiedzieć, że jest dobre albo złe. Nie można wychodzić z założenia, że jeśli coś jest dobre do połowy, to można za tym głosować. Etyka katolicka mówi, że takie podejście jest niepoprawne. Jest to przekroczenie bariery, która nie powinna zostać przekroczona.

KAI: Jakie są najważniejsze zadania Kościoła w najbliższym czasie, poza oczywiście ewangelizacją i udzielaniem sakramentów, co zawsze pozostaje na pierwszym miejscu?

– Episkopat przygotowuje memoriał o rodzinie. Priorytet tematu rodziny i małżeństwa (jako związku dwojga osób różnej płci) w dzisiejszej rzeczywistości jest nie tylko oczywisty ale i bezwzględnie potrzebny. W sposobie podejścia do rodziny zawiera się najgłębsza wizja człowieczeństwa oraz odpowiedź o drogę człowieka do szczęścia.

Nie do przyjęcia jest koncepcja rodziny nastawionej tylko na egoistyczne przeżywanie samozadowolenia. Miłość to dawanie siebie, miłość to zaufanie na zawsze. Trzeba pokazać, ze miłości nie można ograniczyć do jakiegoś czasu czy przelotnego uczucia. Miłość jest postawą, dowodem, że chcemy być razem, że będziemy pracować nad sobą i ze sobą na zawsze. Chodzi o miłość bez fałszywej drogi do szczęścia jaką jest antykoncepcja, czy bez innych namiastek szczęścia. Antykoncepcja rodzi postawę przeciw życiu, niezależnie od tego czy zdajemy sobie z tego sprawę.

A ponadto dziś zaciera się granica między antykoncepcją a aborcją. Coraz częściej słyszy się, że hormonalne środki antykoncepcyjne mają działanie wczesnoporonne. Trzeba jasno o tym mówić i budzić sumienia. Mówić co jest grzechem, nie zwracając uwagi na popularność.

Te wszystkie elementy powodują narastający kryzys rodziny. Kiedy byłem małym chłopcem i wracałem do domu, to matka cały czas tam była. Wszystko o nas wiedziała, nawet gdzie się z chłopakami pobiłem. Rodzinę cechował stały kontakt dzieci z rodzicami. Dzisiaj oboje rodzice pracują zawodowo a dziecko po szkole „pędzone jest” na skutek ambicji rodziców na kolejne zajęcia. Nie ma czasu na rozmowę z rodzicami. Tymczasem uczuciowe dojrzewanie dokonuje się dzięki kontaktowi z rodzicami. Bez ojca i bez matki jest niemożliwe.

Kryzys rodziny skutkuje kryzysem powołań. Do seminariów duchownych przychodzą ludzie, którzy niemal w ogóle nie doznali tych najbardziej naturalnych relacji rodzinnych. Bywa, że młody człowiek doskonale porusza się w przestrzeni wirtualnej, ale nie radzi sobie w realnym świecie. Każde uczuciowe zaangażowanie jest dla niego „wpadką po uszy”. Nie umie zachować obiektywizmu i dystansu. Nikt go tego nie nauczył.

KAI: Episkopat powołał zespół, który ma prowadzić dialog z rządem o potrzebie polityki na rzecz rodziny. Jakie są tego efekty?

– Nie chodzi o jednorazowe przywileje ale o długofalową politykę na rzecz rodziny. Polska słabnie duchowo a biologicznie wymiera i nie możemy patrzeć na to obojętnie. Rząd się zgodzi i zainicjuje taką politykę, ale pewnie nieprędko, jeśli partie za nim stojące nie dojrzeją do tego. A dojrzeją tylko pod warunkiem gdy wyborcy będą tego od nich się domagać.

Dlatego jest sens tworzenia grup nacisku w tej sprawie ze strony stowarzyszeń i różnych oddolnych inicjatyw.

KAI: W najbliższym czasie, być może w perspektywie roku nastąpi beatyfikacja ks. Jerzego Popiełuszki i Jana Pawła II. Jakie nadzieje dają te dwa wydarzenia Kościołowi w Polsce?

– Wzorce zachowań są bardzo ważne w promowaniu każdych programów formacyjnych. Konkretni, święci ludzie, to dowód, że człowiek może w sposób piękny rozwinąć swoją osobowość, to światło nadziei, która mówi, że w dzisiejszych czasach jest możliwa świętość. Możliwe jest bycie człowiekiem niezwykłym i świętym, który jest podporą dla innych. Możliwe jest być człowiekiem, który był szczęśliwy w tej świętości, za którą podążał i za co oddał życie.

KAI: Ale czy będzie z tym związany jakiś program duszpasterski?

– Bardzo ważne będą tegoroczne obchody 30-lecia pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski, która przypada w czerwcu. Chcemy, aby stały się one okazją do zgłębiania jego nauczania a zatem jego sposobu patrzenia na życie jako dar Boży, na szanse człowieczeństwa, miłości do życia.

KAI: Miejmy nadzieję, że Polacy sięgną po nie i przeczytają bardziej uważnie.

– Ale już to się dzieje. Nauczanie Jana Pawła II weszło nawet w obiegowy sposób mówienia. W wielu miejscach słyszę: „Trzeba od siebie wymagać, choćby inni nie wymagali!”, albo „Każdy musi mieć jakieś Westerplatte!”. Podobnie do obiegowego języka weszło hasło, które za św. Pawłem powtarzał ks. Popiełuszko: „Zło dobrem zwyciężaj!”.

To znak, że są to ludzie, którzy nie umarli i którzy mają nam wciąż coś do powiedzenia.

KAI: A jakie problemy wewnątrz Kościoła widzi Ksiądz Arcybiskup?

– Mamy duży problem z duszpasterstwem wielkich miast. Parafie giganty są zaprzeczeniem duszpasterstwa. Jest to administracja sakramentów a nie duszpasterskie oddziaływanie. Troska o życie parafii jest dziś wielkim wyzwaniem. Jeśli ksiądz nie zna wszystkich swoich parafian, trudno jest mówić o rzeczywistym oddziaływaniu. Parafia musi być miejscem sakralnym i miejscem tworzenia wspólnoty. Trzeba zmobilizować mieszkających tam ludzi. To ludzie muszą poczuć potrzebę wspólnoty.

Inny problem to pomoc wiernym w realizacji nauki społecznej. Jest to kolejne wielkie wyzwanie. Religia nie może ograniczać się do sfery prywatnej. Dobra Nowina musi być drożdżami, które są obecne w życiu społecznym i przekształcają je.

KAI: W tym momencie pojawia się pytanie o prawidłową formację ludzi świeckich.

– Dzisiaj siła Kościoła polega na tym, żeby do głosu we właściwy sposób i w większym stopniu doszli świeccy. Dlatego całym sercem jestem zwolennikiem Akcji Katolickiej, KSM-u oraz innych wspólnot, ruchów i stowarzyszeń. Tam jest nasza nadzieja, tam jest siła Kościoła. Mówię to z całym przekonaniem.

Katolicy świeccy muszą być gotowi wziąć sprawę przenikania ewangelią rzeczywistości ziemskiej w swoje ręce, a nie czekać aż zrobią to za nich duchowni albo politycy. Jest to duży potencjał. Widzę niektóre inicjatywy, które się udają. W diecezji rzeszowskiej i przemyskiej takim przykładem jest dolina rzeki Strugu. Kilka gmin zawarło porozumienie, stworzyli kilkaset miejsc pracy i są w stanie wiele rzeczy przełamać i zorganizować.

Największym dramatem w Kościele jest nasze myślenie zbyt zredukowane, jednostronne. Sukces mierzony ilością zdobytych dóbr materialnych czy innych zewnętrznych atrybutów. A tymczasem sukces musi być integralny, perspektywiczny i polega na dobrze wykorzystanym czasie, a nawet na umiejętności poniesienia klęski. Pamiętajmy, że klęska w obronie prawdy jest pozorna, staje się świadectwem, które później będzie owocować.

Jestem też krytyczny wobec „kościelnej gigantomanii”. Wobec oczekiwań gigantycznych sukcesów od wielkich centrów i pomysłów, a wielkie cele realizuje niekiedy mały, skromny człowiek i niekiedy niezauważalnie, pomijane dobro ratuje wiarę i zbawienie. Nie lekceważmy małych, drobnych inicjatyw, ofiar czy zmagań.

KAI: Jakie doświadczenia z Archidiecezji Przemyskiej chciałby Ksiądz Arcybiskup ofiarować całemu Kościołowi w Polsce?

– Pytanie ryzykowne, bowiem każda diecezja ma swoje sukcesy, programy, cierpienia stojące u podstaw nadziei biskupa i księży. Tytułem refleksji, że mamy jeszcze wiele rzeczy do zrobienia i że w wielu dziedzinach daleko nam do innych diecezji, mogę powiedzieć, że tak jak wszędzie w Polsce, w każdej parafii jest kilka lub kilkanaście zespołów modlitewnych. Nie ma takiej, gdzie by nie było wielu róż żywego różańca czy innych grup. Są one nawet tam gdzie jest zaledwie 300 dusz, rozrzuconych po górach. Dwukrotnie przeżywaliśmy rok Biblii i powstały grupy biblijne. Jeśli chodzi o ilość kręgów Domowego Kościoła to krzepimy się ich liczbą, ale jesteśmy przekonani o potrzebie ich uwielokrotnienia. Akcja Katolicka działa zaledwie w 75 % parafii, ale kolejne parafie przygotowują się do włączenia. Mamy 10 domów rekolekcyjnych funkcjonujących bez przerwy.

We wszystkich parafiach od dawna istnieją Rady Parafialne. Księża nie mają oporów wobec świeckich i dzięki temu ciągle powstają nowe kościoły (rocznie od kilku lat święcimy 7-8 kościołów) i to niekiedy w małych wspólnotach wiejskich. Trudniej idą budowy w parafiach miejskich ze względu na istniejąca anonimowość nowych dzielnic. Mamy tez szereg inicjatyw młodzieżowych np. KSM, RAM i Światowy Dzień Młodych, który trwa u nas 3 dni i gromadzi około 5 tysięcy młodzieży, ale by przeprowadzić tę inicjatywę trzeba w ciągu roku przygotować 500 młodych animatorów. To takie „małe doświadczenie” mojej „małej ojczyzny”.

KAI: Dziękujemy za rozmowę.

Rozmawiali: Marcin Przeciszewski i Stanisław Tasiemski OP

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.