Abp Nycz: XXI wiek wymaga nowych znaków i symboli
16 marca 2007 | 10:53 | Ⓒ Ⓟ
XXI wiek wymaga nowych znaków i symboli, także jeśli chodzi o sposób bycia biskupem – mówi w rozmowie z KAI abp Kazimierz Nycz, nowy arcybiskup metropolita warszawski.
W specjalnym wywiadzie przed inauguracją swojej posługi w Warszawie, abp Nycz przyznaje, że jednym z podstawowych problemów przed którymi staje Kościół w Polsce jest pytanie, jak docierać do tych, którzy już nie przychodzą do świątyni. „Do tego jesteśmy jednak słabo przygotowani” – konstatuje.
Przyznaje, że odnowa duszpasterstwa w Polsce winna rozpocząć się od parafii, która musi być rzeczywistą i autentyczną wspólnotą, za którą odpowiedzialni są także świeccy.
Oto obszerne fragmenty wywiadu, który ukaże się w „Wiadomościach KAI”.
*KAI: Czy nominacja na metropolitę warszawskiego była dla Księdza Arcybiskupa zaskoczeniem? Czy miał Ksiądz czas do niej duchowo się przygotować?*
Abp Nycz: Była zaskoczeniem, choć nie stuprocentowym. Nigdy nie myślałem o takim zatoczeniu koła mojego życia i posługi biskupiej: po Krakowie, Koszalinie i Kołobrzegu – teraz Warszawa. Nie ukrywam, że kiedy 6 grudnia został mianowany abp Stanisław Wielgus, to doświadczyłem wielkiej ulgi, gdyż niejednokrotnie doznawałem niepokoju, gdy wymieniano moje nazwisko w związku z Warszawą. W styczniu pewien niepokój wrócił. Bo skala zadań i problemów w Warszawie jest nieporównywalna do tej, którą miałem tutaj, w Koszalinie.
*KAI: Czemu – jak Ksiądz Arcybiskup sądzi – zawdzięcza fakt tej nominacji?*
– Patrząc na swoje życie, zauważam, że wciąż jestem zaskakiwany. W wieku 38 lat zostałem biskupem pomocniczym w Krakowie. Kiedy szedłem na spotkanie z Księdzem Prymasem, bo to on wtedy przekazywał takie informacje, nie przypuszczałem po co zostałem wezwany. Tym bardziej, że dopiero co zostałem wicerektorem seminarium w Krakowie.
Kilkanaście lat później nie spodziewałem się, że zostanę przeniesiony w drugi koniec Polski, jako biskup koszalińsko-kołobrzeski. Będąc biskupem w Koszalinie i stopniowo wrastając w specyfikę tej diecezji, nawet przez myśl mi nie przeszło, że zostanę arcybiskupem warszawskim. Bardzo trudno jest zracjonalizować drogi, jakimi kieruje się Pan Bóg i Duch Święty. […]
*KAI: Jakie najważniejsze zadania stoją dziś przed metropolitą warszawskim?*
– Nie uważam się za znawcę Kościoła warszawskiego, choć z wieloma ludźmi tu utrzymuję kontakty. Jest to Kościół inny, nieporównywalny ani do Krakowa, ani do Koszalina. Pewne trendy jednak są wspólne. Procesy laicyzacyjne, które idą przez współczesną Polskę, dotykają wszystkich terenów i środowisk, nie tylko Warszawy. Choć niewątpliwie w Warszawie są one silniejsze.
*KAI: W Warszawie systematycznie praktykuje niewiele ponad 20 proc. mieszkańców.*
– Nie jest to jedyne środowisko w Polsce dotknięte takimi problemami. W diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej skala praktyk także jest niska. Ale motywacja tych ludzi, którzy przychodzą do Kościoła jest głębsza. W tego typu parafiach jest na kim budować, pogłębiać, niż wtedy, kiedy przychodzą prawie wszyscy. Czasem bardziej boję się o religijność Podhala czy innych regionów Południa i Wschodu, niż Koszalina czy Warszawy. Nie wiem na ile środowiska o bardzo wysokiej religijności będą odporne na zetknięcie z nowymi prądami laicyzacyjnymi. Natomiast problemem i źródłem niepokoju jest pytanie, jak docierać do tych, którzy już nie przychodzą do kościoła.
Stawia to przed Kościołem w Polsce problem takiego prowadzenia duszpasterstwa, aby było ono bardziej misyjne. Do tego jesteśmy słabo przygotowani.
*KAI: Sposób, w jaki Ksiądz będzie sprawował posługę metropolity warszawskiego będzie odmienny od poprzedników. W czym konkretnie?*
– Chcę być „tylko” i „aż” biskupem diecezjalnym w Warszawie. Podziwiam wielkich poprzedników, kardynałów Wyszyńskiego i Glempa, którzy potrafili prowadzić diecezję warszawską i gnieźnieńską oraz pełnili funkcję Prymasa i przewodniczącego Konferencji Episkopatu. Ja bym tego nie potrafił. Poza tym nie uważam, żeby to był dobry model na dzisiejszy czas.
Chcę zejść piętro niżej i być biskupem dla moich wiernych i dla księży. Pragnę wiele czasu poświęcać apostolstwu świeckich. Tym nowym wspólnotom i ruchom, które są ośrodkiem formacji i szkołą wiary dla dorosłych. Dotąd w Kościele w Polsce bardzo wiele energii poświęcamy małym dzieciom, a tymczasem po bierzmowaniu zaczynają się trudności. Brak katechezy dorosłych sprawia, że cały czas pozostajemy w defensywie.
*KAI: Jak będzie wyglądać ingres Księdza Arcybiskupa do katedry warszawskiej?*
– Będzie to kanoniczne objęcie archidiecezji, które zostanie dokonane w katedrze św. Jana w Niedzielę Palmową podczas mszy świętej niedzieli palmowej. Nie będzie temu towarzyszyć uroczysty ingres w tradycyjnym znaczeniu.
*KAI: Skąd taka koncepcja?*
– Decyzję podjąłem podczas pobytu w Ziemi Świętej i skonsultowałem z wielu mądrymi ludźmi. Uważam, że XXI wiek wymaga nowych znaków i symboli. Ponadto nie jestem zwolennikiem takich uroczystości wokół własnej osoby. Wprawdzie jest to niedziela palmowa, ale nie czas na hosanna.
*KAI: Wielką uroczystość rezerwujemy na pogrzeb?*
– Tak. Za życia takie uroczystości są niebezpieczne. Jeśli bym je za bardzo polubił, znaczy, że trzeba mi czym prędzej przypominać o emeryturze.
*KAI: W archidiecezji warszawskiej, jak widzieliśmy 7 stycznia, część wiernych nie zaakceptowała decyzji Stolicy Apostolskiej o dymisji abp. Wielgusa. Jak Ksiądz Arcybiskup zamierza sobie z tym radzić?*
– Jeśli chce się jakieś podziały zaleczyć, to nie należy ran rozdrapywać. Taka jest moja strategia. Poprzez pozytywne pójście do przodu chcę pokazać, że ta sprawa wcale tak bardzo nie podzieliła Kościoła warszawskiego. Nie jest tak, że praca kilku pokoleń biskupów, księży i świeckich przez jedno takie wydarzenie jest w stanie tak wstrząsnąć Kościołem, że się zachwieje, albo zostanie na trwale zagrożona jedność. […] Naród ma swoją mądrość.
*KAI: Kiedy Ksiądz Arcybiskup wylądował w Warszawie po powrocie z Ziemi Świętej, to w pałacu arcybiskupów warszawskich spotkał abp. Wielgusa. Jak wyglądała rozmowa?*
– Przyjaźnie, gdyż zdaję sobie sprawę z sytuacji w jakiej znalazł się abp. Stanisław i potrafię się w to wczuć. Byłoby postawą zupełnie niechrześcijańską, gdyby biskup diecezji nie chciał do niego wyciągnąć ręki. Będę dążył ku wspólnemu rozwiązaniu sprawy, na zasadzie poważnej rozmowy między dwoma, już nie najmłodszymi, biskupami.
*KAI: Jakie jest teraz miejsce abp. Wielgusa?*
– Jest to jasno, przyjaźnie i dokładnie określone przez list papieża. Benedykt XVI okazuje zrozumienie trudnej sytuacji arcybiskupa, wskazuje też na te pola zainteresowania, w których może on być i będzie dla Kościoła nadal pożyteczny.
*KAI: Na ogół biskupi seniorzy pełnią pewną posługę. Czy Ksiądz Arcybiskup ma jakiś pomysł wykorzystania abp. Wielgusa?*
– To właśnie będzie przedmiotem naszych rozmów.
*KAI: Czy jednak abp Wielgus rozliczył się z przeszłością…*
– To absolutnie nie należy do mojej oceny.
*KAI: Czy to prawda, jak piszą niektórzy publicyści, że Kościół w Polsce jest Kościołem „osieroconym” po śmierci Jana Pawła II. Kościołem bez przywództwa, bez strategii duszpasterskiej, bez jakiejkolwiek koncepcji i wspólnego stanowiska?*
– Takie skrajne oceny są uproszczone a przez to nieprawdziwe. Przesadzamy, kiedy mówimy, że Jan Paweł II był dla Kościoła w Polsce zastępczym przywódcą. Owszem, pomagało to Kościołowi w Polsce i była taka pokusa, żeby z przemówień papieskich i z pielgrzymek robić program. Teraz bardziej ostro widzimy, że trzeba włożyć więcej swojej pracy i znaleźć cele na kilka lat.
Jeśli chodzi o przywództwo w Kościele, to widzę pewien paradoks. Z jednej strony jest to nostalgia za epoką kard. Wyszyńskiego. Nostalgia za jednolitością Kościoła w dużym stopniu wymuszoną przez system totalitarny. To taka jedność beczki spiętej obręczami z zewnątrz, a nie z wewnątrz. Takiej jedności nie będzie, nawet jeśli dało by się wskrzesić kard. Wyszyńskiego. Czasy się zmieniły.
W obecnej eklezjologii podkreśla się szczególnie rolę Kościoła partykularnego, czyli diecezji. Za diecezję odpowiedzialny jest biskup, który podlega bezpośrednio papieżowi. To, co piszą niektórzy publicyści a oczekuje wielu, jest nostalgią za modelem Kościoła sprzed Soboru Watykańskiego II.
*KAI: A jakie – zdaniem Księdza Arcybiskupa – są autentyczne problemy Kościoła w Polsce?*
– Znalezienie sposobów duszpasterstwa, i sposobów takiego funkcjonowania parafii, które byłoby odpowiednie do dzisiejszych czasów, wyzwań i potrzeb. Przekonanie, że tym sposobem co dotąd ujedziemy następne 50 lat, byłoby błędem. Potrzeba jest nowego modelu parafii, parafii która jest ewangelizującą, jest „domem” przyjaznym i proponującym każdemu coś pożytecznego, parafii która integruje ruchy i stowarzyszenia. Nic jej nie zastąpi.
*KAI: Na czym ten model ma polegać?*
– Po pierwsze, powinno się robić w sposób nadzwyczajny to, co od wieków należy do istoty duszpasterstwa parafialnego. Jednocześnie trzeba szukać nowych, dopełniających sposobów, dzięki którym parafia stanie się wspólnotą. A do tego potrzebny jest pluralizm różnych form duszpasterstwa. Nie może to być jedna propozycja, która nie wszystkim będzie odpowiadać. Winno być tyle propozycji duszpasterskich, charytatywnych, ale i sportowych czy intelektualnych, aby każdy mógł się tam odnaleźć. Poza tym człowiek powinien czuć się współodpowiedzialnym za życie parafii.
*KAI: Ale kto ma stworzyć taką parafię? Proboszcz?*
– Myślę, że poniekąd wszyscy, którzy parafię stanowią. To jest wielka praca przed nami. W dziedzinie reformy życia parafialnego, tak wiele jest spraw do przemyślenia, że trzeba do tego zaangażować zarówno socjologów, psychologów, jak i dobrych pastoralistów, by stworzyć model współczesnej parafii, trochę inny w dużych miastach, trochę inny w środowiskach wiejskich.
Druga sprawa, to autentyczne zaangażowanie świeckich. W radach parafialnych winni być ludzie faktycznie poczuwający się do współodpowiedzialności. Warto przeczytać rozdział, jaki temu tematowi poświęcił Jan Paweł II w książce „Pamięć i tożsamość”.
*KAI: Ksiądz Biskup często mówi o potrzebie formacji dorosłych. Czy jest pomysł, aby takim działaniem objąć szerszą społeczność wierzących?*
– My, biskupi i księża jesteśmy trochę tak nauczeni, że uznajemy za warte zaangażowania „duszpasterstwo dużych procentów”. Kiedy nie ma tłumu, to nie warto tego robić. Jeśli z tą mentalnością nie zerwiemy, to może być problem z duszpasterstwem, jakie jest potrzebne na miarę naszego czasu.
W wielu diecezjach po bierzmowaniu próbuje się wprowadzać systematyczną katechezę dla młodzieży przy parafii, a nie tradycyjny kurs przedmałżeński, katechezę po bierzmowaniu, także po to by młodzież utrzymać w grupkach do matury a potem przez czas studiów. I mówię księżom wprost: jak ci się uda 5 proc. młodzieży zgromadzić, to się ciesz. Rób to i stopniowo rozszerzaj.
*KAI: Ksiądz Arcybiskup powiedział, że XXI wiek wymaga innego stylu bycia biskupem. Jakiego?*
– Często organizuję spotkania z grupami świeckich, z nauczycielami. Jeśli ubrałbym się na takie spotkanie w fiolety, to mógłbym niewiele tym ludziom dać i sam się niczego się nie nauczyć. Ceremoniał mógłby doprowadzić do dialogu pozorowanego. Jeśli idę do nich zwyczajnie i staram się słuchać a nie celebrować swoją osobę, to efekty są wiele większe.
Pytanie to stawiam nie tylko w kontekście posługi biskupa, ale każdego księdza. Musi być różnica pomiędzy nauczaniem z ambony, a dialogiem prowadzonym z ludźmi. Ksiądz nie może tylko głosić, musi też słuchać i starać się zrozumieć.
*KAI: A jak buduje się autorytet biskupa?*
– Teologicznie autorytet wynika ze święceń i posłania Kościoła. Ale autorytet musi też wynikać z tego, co jest świadectwem życia. Ksiądz czy biskup musi mieć też dobrą orientacją w świecie, gdyż inaczej nie znajdzie z ludźmi wspólnego języka.
*KAI: Warszawa jest największym w Polsce skupiskiem ludzi niewierzących, obojętnych lub poszukujących. Z jaką ofertą do nich Ksiądz Biskup wyjdzie?*
– W tej dziedzinie olbrzymią rolę odegrać może apostolstwo świeckich. Winni je zainspirować księża, wiedząc, że my duchowni – bez pomocy świeckich – nigdy nie dotrzemy do ludzi, którzy się pogubili i są daleko. Zresztą apostolstwo świeckich jest ich własnym zadaniem, wynikającym z chrztu i bierzmowania.
Drugą drogą dotarcia do tych środowisk są media, które mogą spełniać istotną rolę ewangelizacyjną. Nie chodzi tu o nawracanie wprost, ale o to, co media mogą uczynić przez mądrą publicystykę i dobrą informację. Chodzi o stawianie człowiekowi egzystencjalnych pytań i zachętę do refleksji.
Kościołowi potrzebne są zarówno media katolickie, jak publiczne i prywatne. Co do tego nie mam wątpliwości. Oczywiście media nigdy nie zastąpią żywego przekazu wiary. Ale mogą otwierać człowieka na te pytania, które sobie powinien stawiać.
*KAI: A co Ksiądz Arcybiskup sądzi o Radiu Maryja? Czy spełnia ono taką rolę?*
– Dość konsekwentnie przyglądam się mediom działającym w obrębie Kościoła, ale na żadne z nich nie patrzę bezkrytycznie. Nie zapominajmy, że jest to radio, które odezwało się do ludzi, których nikt w Polsce nie zauważał. Istnieje część społeczeństwa, która krzyczy, ale nikt ich krzyku nie słyszy, nikt poważnie ich nie traktuje. To też musimy brać pod uwagę przy ocenie Radia Maryja.
Im dłużej jestem biskupem, tym więcej widzę w Radiu Maryja wartości, w warstwie modlitewnej, katechetycznej, budowania więzów międzyludzkich i kościelnych. Nie boję się tego powiedzieć głośno! Wątpliwości moje budzi czasem język dialogu radiowego oraz stosunek do bieżącej polityki. Radio katolickie nie może angażować się w bieżącą politykę, lecz winno mówić o sprawach społecznych i politycznych z płaszczyzny społecznej nauki Kościoła. To jest bardzo potrzebne społeczeństwu. Nauka społeczna Kościoła jest niestety w społeczeństwie słabo znana. Jak do takiej linii namówić toruńską rozgłośnię, to osobny problem. Zespół Episkopatu powołany w tym celu bynajmniej nie ma łatwej pracy, ale jestem pewien, że Kościół w Polsce wraz Radiem Maryja rozwiąże te problemy.
*KAI: Jak Kościół powinien reagować na ujawnianie przez media skandali w Kościele?*
– Jeśli chodzi o ostatnie afery związana z Płockiem, mam trochę wrażenie, że sprawdza się tu zasada, że „na pochyłe drzewo wszyscy wskakują”, przynajmniej w sensie nagromadzenia się spraw w mediach. Natomiast generalnie rzecz biorąc, ze strony Kościoła winno być jasne rozliczanie spraw, które są naganne i zostały potwierdzone. Bo – z drugiej strony – łatwo jest wyrządzić krzywdę przez pomówienie.
*KAI: Kościół w Polsce, jako pierwsze środowisko w kraju zdecydował się na pełną lustracyjną otwartość. Ile czasu potrzeba na weryfikację akt biskupów w IPN?*
– Wystarczy kilka miesięcy porządnej pracy i wtedy tę minę da się rozbroić, także po to by Kościół mógł spokojnie prowadzić swoją misję, a nie sprawiać wrażenia, że głównym zadaniem Kościoła jest oczyszczanie pamięci o przeszłości. […]
*KAI: W jakiej sytuacji duchowny, proboszcz bądź biskup powinien być usunięty z urzędu?*
– Ten wymiar kary powinien nastąpić wówczas, jeśli orzeczona została współpraca świadoma i rzeczywista. Wówczas, gdy są dokumenty potwierdzające podpisanie współpracy jak i wywiązywanie się z tego zobowiązania w formie pisania raportów, itp. Dodatkowym elementem obciążającym jest pobieranie pieniędzy. Ale takich wypadków, wedle mojego rozeznania, nie ma wiele, nawet w diecezjach, gdzie nasilenie inwigilacji było szczególne: w Krakowie, Warszawie, Lublinie czy Gdańsku. Natomiast w diecezjach, takich jak moja obecna, nie stanąłem dotychczas wobec dotychczas przypadku, abym musiał kogoś dymisjonować z tego powodu.
*KAI: Co Ksiądz Arcybiskup sądzi o książce ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego?*
– Od początku uważałem, że należało ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego włączyć w prace diecezjalnej komisji historycznej.
Generalna moja uwaga dotycząca prac nad dokumentami IPN jest taka, że nad dokumentami bezpieki autorzy wielu opracowań pochylają się jak nad Biblią i każde słowo uważają nieraz za nieomylne. Nie twierdzę, że ubecy okłamywali samych siebie i że to co się znajduje w IPN nie jest prawdziwe. Jednak pisanie historii wyłącznie w oparciu o jedno źródło, jest tworzeniem historii w oparciu o krzywe zwierciadło.
*KAI: Ksiądz Arcybiskup jest jednym z najbardziej pozytywnych bohaterów tej książki. Czy trudne było oparcie się ubeckim naciskom?*
– Nie chcę kreować się na bohatera. Trzeba było po prostu wiedzieć, czego się chce i być konsekwentnym w odmawianiu rozmów. Ci panowie przychodzili albo do tych księży, którzy – ich zdaniem – byli blisko jakiegoś ważnego urzędu, albo do tych których na czymś przyłapali, np. przy budowie kościoła. Często były to banalne sprawy. Wystarczyła jednak zwykła ludzka stanowczość, aby wywinąć się z tej sieci. A najbardziej niebezpieczne w dzisiejszej ocenie jest to, że w przypadku inteligencji czy księży najczęściej, SB-ecy nie żądali podpisu, aby nie spłoszyć człowieka. Kwalifikowali na podstawie własnego subiektywnego przekonania, że będzie z niego pożytek. Sądzę, że bardzo często bez świadomości zainteresowanego. Stąd brak koniunktywnego spełnienia trzech warunków: podpisania współpracy, pisania raportów i otrzymywania wynagrodzenia, powinno być oceniane na korzyść zainteresowanego.
*KAI: Jako metropolita warszawski będzie miał Ksiądz Arcybiskup bogate kontakty ze światem polityki. Jakimi zasadami będzie się kierować?*
– Ze strony polityków często bywa próba zinstrumentalizowania Kościoła. Np. poprzez zapewnienie sobie wsparcia Kościoła jako dla „jedynie słusznych” rozwiązań na scenie politycznej. Tymczasem w Kościele jest miejsce na pluralizm i różnorodność postaw politycznych. Jako biskup muszę być otwarty na wszystkich, a nie wiązać się z jedną opcją. Próbuję nie pozwolić się zaszufladkować. Spotykam się czasem z politykami, ale staram się bym moje spotkania z politykami odbywały się na płaszczyźnie metapolitycznej.
*KAI: A co Ksiądz Biskup sądzi o obecnej koalicji i o czwartej Rzeczypospolitej?*
– Jeśli chodzi o czwartą Rzeczpospolitą, to chciałbym, abyśmy wszyscy budowali Rzeczpospolitą coraz lepszą, która jest naszą matką i ma służyć ludziom jako takim. Nie jestem zwolennikiem numerowania Rzeczpospolitych.
Jeśli chodzi o ocenę koalicji, to uważam, że ogromna liczba celów jakie sobie ona stawia, jest słuszna. Wiele spraw, które nie zostało rozliczonych, zostało rozmydlonych, należy uporządkować, mimo że jest to w wielu wypadkach spóźnione. Spóźniona jest np. lustracja, ale nie znaczy to, że należy zabetonować te akta. W płaszczyźnie celów, to zgadzam się z większością zamierzeń, natomiast często istnieje problem sposobu ich realizacji i skuteczności działania.
*KAI: Ksiądz Arcybiskup kieruje w Episkopacie Komisją ds. Wychowania Katolickiego, której przedmiotem troski jest m. in. katechizacja. Jak Ksiądz ocenia stan katechizacji w Polsce?*
– Pełna katecheza młodzieży jest możliwa w szkole i w parafii. Dopóki nie zaczniemy uważać katechezy w parafii jako konieczne dopełnienie katechezy szkolnej, tak długo będziemy kuleć. Zbyt długo byliśmy zadowoleni z tego, że jesteśmy obecni w szkole, nie podejmując szerszej katechezy w parafii, katechezy sakramentalnej, nie podejmując katechezy grup, zwłaszcza młodzieży starszej.
*KAI: Co powinno być zreformowane w katechezie szkolnej?*
– Katecheza w szkole jest sprawą bardzo ważną, ale równocześnie bardzo trudną. Katecheta mając trzydziestoosobową grupę spotyka tam niemal wszystkie postawy. Od głębokich postaw religijnych popartych zaangażowaniem w takiej czy innej grupie religijnej, do całkowitej obojętności, co sprawia, że część przychodzi tylko dlatego, że zabrakło im odwagi wypisania się. Dobrze jeśli ktoś szuka, gorzej, gdy przychodzi porozrabiać. Moim zdaniem katecheza lub etyka (do wyboru) powinna w przyszłości być wyborem obowiązkowym. […] Tymczasem w obecnej sytuacji, przez możliwość owego nic, powiedzieliśmy młodym ludziom, że przedmiot taki nie ma znaczenia z punktu widzenia wychowawczego. To błąd.
*KAI: Czy mógłby Ksiądz Arcybiskup powiedzieć o swojej osobistej historii. Zacznijmy od rodziny i środowiska, z którego Ksiądz się wywodzi.*
– Urodziłem się w Starej Wsi, położonej między Bielskiem a Oświęcimiem. Jest to matecznik rodziny Starowieyskich, którzy onegdaj byli tam właścicielami. Tam się wychowałem w rodzinie z dwójką rodzeństwa, tam też chodziłem do szkoły a później poszedłem do liceum w Czechowicach.
*KAI: A wątek Oświęcimski? To przecież niedaleko…*
– Nie był on dominującym w mojej młodości tym bardziej, że komuniści robili wszystko, aby nam Oświęcim obrzydzić. Kiedy były tam uroczystości np. wyzwolenia, to wieziono nas, abyśmy robili tłum. Mówiono tylko o jednym totalitaryzmie. Natomiast rodzice wielokrotnie opowiadali mi obozie i tym co się tam wydarzyło. Z Oświęcimiem zetknąłem się naprawdę już jako kleryk i ksiądz. Głęboko przeżyłem uroczystości pobeatyfikacyjne o. Maksymiliana w roku 1971. Problem Oświęcimia stanął przede mną na nowo w roku 1987 r. gdy zostałem szefem Rady Fundacji Centrum Dialogu i Modlitwy. Był to ogrom problemów, które spadły na archidiecezję krakowską.
*KAI: Powołanie kapłańskie, kiedy się narodziło i jak Ksiądz je przeżywał?*
– Dosyć późno. Myśl o kapłaństwie pojawiła się u mnie pod koniec liceum. Czemu zawdzięczam powołanie? Myślę, że przede wszystkim rodzicom, którzy reprezentowali autentyczną, prostą i przekonującą religijność i taką wiarę wyniosłem z mojego domu.
*KAI: Seminarium krakowskie było wówczas dość wyjątkowym miejscem. Rektorem był przyszły kardynał Macharski, a arcybiskupem Karol Wojtyła.*
– Kard. Macharski głęboko zreformował seminarium. Dzięki niemu seminarium krakowskie reprezentowało bardzo wysoki poziom. Utrzymanie Wydziału Teologicznego przez kard. Wojtyłę jako wydziału papieskiego sprawiało, że przewijali się przezeń bardzo wybitni profesorowie. Miałem okazję słuchać wykładów księży Kłósaka, Klawka, Jankowskiego, Tischnera, czy kard. Jaworskiego. W ramach wykładów dodatkowych czy zajęć interdyscyplinarnych rektor Macharski zapraszał wybitnych profesorów z UJ, takich jak profesorowie Pigoń czy Klemensiewicz.
*KAI: Jakim mistrzom Ksiądz Arcybiskup zawdzięcza najwięcej?*
– Bardzo dużo zawdzięczam ks. Tischnerowi. Najpierw chodziłem na jego wykłady, później przyjaźniliśmy się. Kiedy byłem już biskupem, to ks. Tischner mieszkał naprzeciwko na Kanoniczej. Byłem jednym z najbliższym mu ludzi, także pod koniec życia, kiedy bardzo cierpiał.
A wśród profesorów, najwięcej zawdzięczam o. prof. Jankowskiemu, znanemu bibliście. Był to człowiek wielkiej kultury i wielkiej wiedzy.
*KAI: A kard. Wojtyła?*
– On wywierał na nas olbrzymie wrażenie. Jeśli chodzi o czasy seminaryjne, to spotykał się z każdym z nas bezpośrednio. Rozmowy z nim nie były wcale łatwe. Stawiał pytanie i czekał co mamy do powiedzenia. Ale było w nim tyle otwartości serca, że człowiek się nie bał, choć czasem nie mógł sobie poradzić w tym pytaniem. Dotyczyły one bądź poważnych zagadnień intelektualnych, bądź spraw bardzo osobistych.
[…]
*KAI: Skąd Ksiądz Arcybiskup czerpie siłę do działania?*
– W przypadku biskupa zawsze jest obawa, aby nie popaść w aktywizm. Kluczową sprawą, którą zawdzięczam Wojtyle jest to, że był dla nas świadkiem modlitwy. Na ile potrafię podążać Jego drogą to inna sprawa. Próbuję pilnować regularnej lektury książek i czasopism. Tu trzeba walczyć o czas na lekturę.
Nie uważam jednak, że wszystko muszę zrobić sam. Ufam ludziom, współpracownikom. Trzeba potrafić stworzyć zespół, z którym można wspólnie pracować. Ważne są regularne spotkania, na których współpracownicy nie tylko dowiadują się, co powinni robić, ale uczestniczą w podejmowaniu decyzji. Trzeba liczyć na ich kreatywność.
To w praktyce nie jest wcale łatwe, ale niezwykle ubogaca i rozwija człowieka.
Rozmawiał Marcin Przeciszewski
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.