Abp Sławoj Leszek Głodź, czyli „Kościół na coś się przydaje”
29 marca 2013 | 13:48 | gp, rs / pm Ⓒ Ⓟ
Jedna z najsilniejszych, a zarazem barwnych osobowości w polskim Episkopacie. Jako pasterz diecezji jest znakomitym organizatorem, potrafi dogadać się ze wszystkimi, także z tymi, którzy uważają go za swego wroga.
Ceni tradycje patriotyczne i pielęgnuje je na co dzień. Uwielbia porządek i bezwzględnie wymaga go od podwładnych. Nadzwyczaj gościnny, zawsze jest duszą towarzystwa. Postać nietuzinkowa, wdzięczny temat dla przyszłych biografów. Posiada wielkie zasługi dla Kościoła i społeczeństwa.
Taki jest arcybiskup Sławoj Leszek Głodź, metropolita gdański, przedtem biskup warszawsko-praski, a jeszcze wcześniej pierwszy po wojnie biskup polowy Wojska Polskiego.
Na wyjałowionej ziemi
Wojsko Polskie w czasach PRL-u było jednym z najbardziej indoktrynowanych ideologicznie środowisk. Sławoj Leszek Głodź, który przyszedł do wojska w 1991 r. jako pierwszy biskup polowy od czasów II Rzeczpospolitej, zaczynał do zera. W okresie PRL-u działał wprawdzie Generalny Dziekanat WP, ale była to czysta fikcja. Władze państwowe same mianowały kapelanów wojskowych bez pytania się o zgodę biskupów, często powołując na te stanowiska kapłanów zasuspendowanych, albo takich, którzy byli w konflikcie z hierarchią. Ostatni generalny dziekan WP ks. płk Florian Klewiado jeszcze po wyborach w czerwcu 1989 r. bronił sojuszy ze Związkiem Radzieckim. Pan Bóg nie miał w czasach PRL-u wstępu do koszar. Nawet gorzej – oficerowie za ochrzczenie dziecka, albo ślub kościelny wylatywali z wojska. Kapelani wojskowi byli zupełnie bezużyteczni, a jedyną pożyteczną rzeczą jaką robili, była fundowanie książeczek oszczędnościowym sierotom.
Na taką pustynię duchową przyszedł z rzymskiej Kongregacji ds. Kościołów Wschodnich energiczny biskup Sławoj Leszek Głódź, który za swoją dewizę pasterską obrał słowa „Milito pro Christo” (walczę dla Chrystusa). Praktycznie w ciągu kilku lat zorganizował struktury ordynariatu polowego w Wojsku Polskim. Żeby tego dokonać, musiał umieć rozmawiać także z dawnymi towarzyszami, odpowiedzialnymi za indoktrynację polskiej armii i przekonać ich, że idą nowe czasy. Jednocześnie musiał przekonywać, że nie będzie nowej indoktrynacji: że starych politruków zastąpią nowi – w koloratkach.
Świadectwem przemian było historyczne spotkanie Wojska Polskiego z Janem Pawłem II
w czerwcu 1991 r. w Koszalinie, kiedy z żołnierskich piersi popłynęły stare pieśni religijne, a nie „Międzynarodówka”.
„Pamiętam – wspomina Andrzej Drzycimski, rzecznik prezydenta Lecha Wałęsy – jak w kaplicy belwederskiej bp Głódź otrzymywał z rąk prezydenta nominację generalską. Mówił, że się ogromnie cieszy, informował, że zaraz ma samolot do Rzymu i jak doleci od razu zamelduje Ojcu Świętemu, że mamy już w Polsce ordynariat”.
Rozmach młodego biskupa był imponujący. Dbał nie tylko o struktury, ale o jakość kadry duszpasterskiej. Kapelani nie byli brani „ z łapanki”, lecz starannie selekcjonowani i przechodzili szkolenia. Jeżeli któryś z księży miał być kapelanem brygady spadochronowej, to sam musiał umieć skakać ze spadochronem. Bp Głódź sam często brał udział w tych szkoleniach. To budowało autorytet.
„To była imponująca praca. To wyrastało na wyjałowionej ziemi” – zauważa dr Drzycimski.
Na aktywności biskupa polowego skorzystały także inne Kościoły, tworząc swoje struktury. Wkrótce powstały prawosławne i ewangelickie duszpasterstwa wojskowe. Z ich zwierzchnikami bp Głódź świetnie się rozumiał, tak że prawosławny abp Miron, z którym biskup polowy gościł w grudniu 2002 r. w Rosji na zaproszenie ministra obrony Siergieja Iwanowa, na konferencji prasowej w Moskwie zaświadczył, że w Wojsku Polskim współpraca ekumeniczna między ordynariatami jest wzorowa.
„On szedł jak walec, ale miał szacunek dla ludzi o innych poglądach i był nastawiony na dialog” – twierdzi jeden ze współpracowników biskupa polowego.
Tworząc ordynariat polowy bp Głódź skończył ze schizofrenią w wojsku i przywrócił stan normalności: żołnierze i kadra oficerska, pochodzący z katolickich rodzin mogli korzystać z opieki duszpasterskiej. Rola kapelanów z każdym rokiem rosła. Ich obecność w wojsku potrafili docenić nawet oficerowie o poglądach lewicowych.
„To było budowanie od podstaw zaplecza duchowego dla Wojska Polskiego. To nie było sztuczne, to wynikało z naturalnych potrzeb społecznych” – twierdzi dr Drzycimski.
Znakomicie funkcjonowała Caritas ordynariatu polowego, a bp Głodź nakazał księżom kapelanom, aby część swoich dochodów miesięcznych przekazywali na jej funkcjonowanie. Dbał o historyczną pamięć. W katedrze polowej urządził kaplicę katyńską i patronował sprowadzeniu do Polski prochów wybitnych Polaków, którzy zmarli na emigracji. Zresztą dzięki niemu katedra polowa bardzo zmieniła wygląd. „Legła w gruzach, zmartwychwstała, a przyszło mi w udziale ją jeszcze upiększyć” – powiedział abp Głodź otrzymując medal za zasługi dla kultury z rąk ministra Waldemara Dąbrowskiego.
Jako biskup polowy Sławoj Leszek Głodź przeżył wiele rządów o różnej proweniencji politycznej. Nie przeszkadzało mu to budować ordynariat na najwyższym poziomie. Polski ordynariat wojskowy w strukturach NATO był podawany jako wzorowy.
Zawsze uważano go za człowieka dialogu, który szanował poglądy innych. „W różnych układach politycznych zdołał sobie zjednać sympatię i przychylność do swoich działań. Odbywały się u niego spotkania polityków i wojskowych różnych orientacji: przychodzili ludzie z prawa i z lewa, dawno nawróceni i dopiero co nawróceni, rozmawiali o przyszłości wojska, ordynariatu. To tworzyło dobrą atmosferę dla obecności Kościoła w wojsku”.
Dawne sympatie, szacunek i przyjaźnie przetrwały do czasów, kiedy abp Głodź już dawno odszedł z wojska. Świadectwem tego może być jego piękna homilia wygłoszona na pogrzebie wywodzącego się z SLD byłego ministra obrony Jerzego Szmajdzińskiego, który zginął 10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu prezydenckiego. Swoimi słowami abp Głódź pokrzepił rodzinę i przyjaciół zmarłego.
Dowcipem, bezpośredniością budził sympatię, potrafił „rozbroić”. Znana jest anegdota o tym, jak abp Głódź podtrzymał lewicową wiceminister obrony Danutę Waniek, która się potknęła.
„Jednak Kościół się na coś przydaje” – miał powiedzieć Ksiądz Arcybiskup.
Kiedy w 2004 r. abp Głódź odchodził z wojska, zostawił swojemu następcy, bp. Tadeuszowi Płoskiemu ordynariat znakomicie zorganizowany na wszystkich poziomach aktywności.
Na Pradze i w Gdańsku
Swoje talenty organizacyjne abp Głódź rozwijał jako biskup diecezjalny: najpierw w prawobrzeżnej Warszawie, a potem w Trójmieście. Jako biskup warszawsko-praski powołał duszpasterstwo środowisk twórczych i sportu. Zainicjował koncerty w upiększonej z jego inicjatywy katedrze św. Floriana oraz Praskie Drogi Krzyżowe. Przyczynił się do beatyfikacji ks. Ignacego Kłopotowskiego, założyciela sióstr loretanek. Założył także katolicki tygodnik „Idziemy”, jeden z najprężniejszych periodyków katolickich, który od 1 marca tego roku posiada swoja mutację także w archidiecezji łódzkiej. Pozostawił na Pradze dwa pomniki – ks. Ignacego Skorupki przed katedrą warszawsko-praska i grających muzykantów przy ul. Floriańskiej.
Przechodząc na arcybiskupstwo gdańskie zastał w spadku po swoim poprzedniku olbrzymie, wielomilionowe długi. Człowiek o miękkim charakterze, mógłby się załamać. Zablokowane konta kurii, meble i sprzęty opieczętowane przez komornika. Długi powstały wskutek nadużyć w kościelnym wydawnictwie „Stella Maris”. Arcybiskup odkrył, że miliony, które zastał na kontach gdańskiej archidiecezji jako zwrot podatku, zostały przez fiskusa wypłacone bezpodstawnie.
Zabrał się energicznie do spłacania długów, wypowiedział pracę dotychczasowym prawnikom kurii, zatrudnił kancelarię adwokacką z Warszawy. Wydał dekret, który ma umożliwić uregulowanie kościelnych należności wobec skarbu państwa. Co miesiąc każdy diecezjalny kapłan – nie wyłączając biskupów i emerytów – płaci na specjalne konto 50 zł. Prócz tego proboszczowie na to samo konto przelewają kwotę zależną od liczby mieszkańców w parafii (po 5 gr od osoby). Długi mają zniknąć za kilkanaście lat.
Mimo trudnej sytuacji finansowej diecezji niestrudzenie zabiega o poprawę stanu obiektów kościelnych. W ciągu minionych pięciu lat pod jego gospodarskim okiem dokonało się wiele remontów świątyń. Gruntowne remonty przeszły też budynki Gdańskiego Seminarium Duchownego. W jego murach powstała nowa kaplica, a dotychczasowa, stanowiąca część oliwskiej katedry, powróciła do publicznego użytku. Po wielu latach swoje oblicze zmieniła też część mieszkalna. Przebudowane kleryckie pokoje, choć bez przepychu, są dużo bardziej funkcjonalne.
Tak, jak w poprzednich miejscach swego pasterskiego posługiwania, dba o pamięć historyczną. Swoim patronatem obejmuje ważne wydarzenia kulturalne. Wspiera też budowę pomników upamiętniających postaci, które wpisały się w historię narodową i lokalną. W ostatnim czasie, podczas uroczystej Mszy św. będącej dziękczynieniem za życie i posługę kard. Józefa Glempa, odsłonił tablicę pamiątkową ku czci prymasów Glempa i Wyszyńskiego. Wytrwale spotyka się z wiernymi. Są takie dni, kiedy przewodniczy nawet trzem uroczystościom w różnych częściach diecezji, a wierni wyraźnie doceniają jego zaangażowanie.
Interesuje się warunkami pracy księży posługujących w parafiach archidiecezji. Rozumie też ich ambicje naukowe. Prośby o pozwolenie na rozpoczęcie studiów doktoranckich zawsze spotykają się z jego aprobatą. Podobnie dzieje się w przypadku księży pragnących podjąć pracę na misjach bądź rozwijać swoje powołanie na drodze zakonnej.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.