Abp Szewczuk dla KAI: W Ukrainie naszą nadzieję składamy w ręce Boga
03 września 2023 | 15:20 | Krzysztof Tomasik (KAI) | Warszawa Ⓒ Ⓟ
„W Ukrainie naszej nadziei nie możemy złożyć w niczyje ręce, jak tylko w ręce Boga. W obecnym czasie nasz Kościół nie tylko stara się reprezentować fundamentalne interesy naszego narodu i państwa, ale przede wszystkim wolę prostych ludzi, którzy powierzyli swoje życie, a nawet śmierć, naszemu Kościołowi” – mówi w rozmowie z KAI arcybiskup większy kijowsko-halicki Światosław Szewczuk. Zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego w rozmowie z KAI mówi m. in. o rozpoczynjącym się 3 września Synodzie Biskupów w Rzymie i dramatycznej sytuacji w Ukrainie.
Krzysztof Tomasik (KAI): Rozpoczyna się Synod Biskupów Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, który potrwa do 13 września. Dlaczego w Rzymie? Jakie Ksiądz Arcybiskup ma oczekiwania od tego spotkania?
Abp Światosław Szewczuk: Przede wszystkim przybywamy do Rzymu z nadzieją i to z różnych powodów. Synod Biskupów naszego Kościoła jest największym wydarzeniem roku, ponieważ spotykają się wszyscy nasi hierarchowie z całego świata: Ukrainy, Polski, Europy Zachodniej, Kanady, USA, Brazylii, Argentyny i Australii. Przybyli też nasi duszpasterze z Kazachstanu, Hiszpanii, Rumunii i innych krajów. Spotykamy się, aby w modlitwach i refleksjach zrozumieć wolę Boga wobec naszego Kościoła i ukraińskiego narodu. Zawsze kiedy człowiek staje przed obliczem Boga w modlitwie, prosząc o obecność Ducha Świętego, jest to wyraz wielkiej nadziei.
KAI: Szczególnie teraz, gdy w Ukrainie trwa wojna…
– Tak. W Ukrainie naszej nadziei nie możemy złożyć w niczyje ręce, jak tylko w ręce Boga. Kolejnym wyrazem naszej nadziei jest to, że papież, Stolica Apostolska i Rzym, są sercem nie tylko Kościoła katolickiego, ale sercem chrześcijaństwa w wymiarze całego świata. Wszystko, co się dzieje w Rzymie, ma wymiar globalny. Już teraz wobec naszego Synodu Biskupów daje się odczuć wielkie zainteresowanie nie tylko ze strony Kurii Rzymskiej, ludzi mediów, ale także wszystkich ludzi dobrej woli, którzy odczuwają bóle Ukrainy i z empatią wraz z nami przeżywają wojnę w Ukrainie. W obecnym czasie nasz Kościół nie tylko stara się reprezentować fundamentalne interesy naszego narodu i państwa, ale przede wszystkim wolę prostych ludzi, którzy powierzyli swoje życie, a nawet śmierć, naszemu Kościołowi.
Jednym z głównych tematów będzie sprawa duszpasterskiej troski nad naszymi uchodźcami, emigrantami. Zaprezentowane zostanie socjologiczne badanie na tematy: gdzie są nasi uchodźcy, jaka jest ich sytuacja, czego oczekują, jakie mają plany na przyszłość, jak się przemieszczają z kraju do kraju w ramach Unii Europejskiej, kto z nich ma zamiar powrócić na Ukrainę, a kto pozostać w miejscu obecnego osiedlenia. W tych wszystkich obszarach nasz Kościół musi im towarzyszyć. Na przykład osoba, która po dwóch latach zdecydowała się na powrót na Ukrainę, odnajdzie kraj różny od tego, który wcześniej zapamiętała. Takie osoby potrzebują procesu reintegracji z krajem znajdującym się w stanie wojny.
Ponadto jeszcze bardziej skutecznie musimy się zająć wszystkimi tymi uchodźcami i migrantami, którzy znajdują się w różnych częściach świata. Na szczęście nie ma już potężnych fal emigracyjnych, ale ci, którzy są w Europie, USA, Kanadzie, potrzebują opieki. Czasem nasz Kościół musi bronić praw, jakie im przysługują w danym kraju. Nie można traktować Ukraińców jako tylko siły roboczej, ale respektować ich fundamentalne prawa człowieka. Ludzie ci mają prawo do zachowania swojej tożsamości narodowej, kulturowej i chrześcijańskiej. Wszędzie tam, gdzie się znajdują wspólnoty naszych wiernych, mamy obowiązek opieki nad nimi. Dlatego chcemy z Rzymu wystosować przesłanie do całego świata płynące z serca naszego Synodu, co powinno znaleźć oddźwięk w każdym miejscu świata, gdzie jesteśmy obecni.
KAI: Chyba najważniejsze będzie 6 września spotkanie z papieżem Franciszkiem…
– Oczywiście spotkanie z Ojcem Świętym będzie dla nas niezwykle ważne. Przypomnijmy, że nasz Kościół jest naznaczony męczeństwem za jedność z papieżem. Dla nas następca św. Piotra jest nie tylko symbolem, ale częścią naszej tożsamości. Jesteśmy Kościołem wschodnim, który różni się od braci prawosławnych tym, że jest w pełnej, widzialnej komunii z następcą św. Piotra. W prawie każdym wywiadzie muszę tłumaczyć to ukraińskim dziennikarzom. Nie raz jestem pytany, dlaczego nadal uznajemy papieski prymat, a nie połączymy się z Kościołem prawosławnym. Gdy tłumacząc odpowiadam dlaczego, to tym samym, daję świadectwo więzi z papieżem, naszej katolickiej wiary i tym samym tłumaczę, dlaczego jesteśmy katolikami. Osobiste spotkanie z Ojcem Świętym jest dla nas bardzo ważne. Tym bardziej ważne, że nie tylko ja jako zwierzchnik naszego Kościoła spotkam się z Ojcem Świętym, ale wszyscy biskupi. Osobiście spotykam się z papieżem stosunkowo często, nawet parę razy do roku. Teraz ma to wielką wagę, że spotka się on z całym synodem. Papież Franciszek mocno wyraził gotowość i potrzebę, aby wysłuchać ukraińskich biskupów. Kiedy staraliśmy się o audiencję, to sam poprosił, abyśmy przyszli dużo wcześniej przed już wyznaczonym terminem, aby mieć więcej czasu dla nas. Spotkanie z Ojcem Świętym będzie czasem wzajemnego słuchania. Wiemy, że jest on mistrzem słuchania i gestów. Wiążemy z tym wielkie nadzieje.
KAI: Będzie ono także ważne po „burzy” jaką wywołały słowa Ojca Świętego wypowiedziane podczas wideospotkania z rosyjską młodzieżą katolicką.
– Oczywiście będziemy mieli okazję zaprezentować nasze stanowisko. Ale przede wszystkim Ojciec Święty wysłucha zaprezentowanego przez nas bólu naszego narodu, narodu, który w znacznej części jest narodem katolickim i traktuje go jako swojego ojca, duszpasterza. Oczekujemy, że papież, jako mistrz gestu, uczyni go wobec naszego narodu i naszego Kościoła. Taki gest może być bardziej wymowny niż elokwentne słowa wypisane na kartce papieru. To są trzy nasze wielkie nadzieje, z którymi przybywamy do Rzymu.
KAI: W Rzymie będziecie mówili o bólu Ukrainy. Jak ocenia Ksiądz Arcybiskup obecną sytuację kraju?
– Sytuacja jest naprawdę dramatyczna, choćby mówiąc o liczbie ofiar wojny. Każdego dnia moloch wojny pożera nowe ofiary tak cywilów jak i wojskowych. Nie wiemy, ilu ukraińskich żołnierzy zostało zabitych. Mówi się, że jest ok. 500 tys. żołnierzy zabitych i rannych po stronie rosyjskiej, więc można szacować, że po obu stronach jest ich ok. 1 mln. Całe miasta zostały zniszczone i zamieniły się w miasta widma. Wioski, które wyzwala ukraińska armia na południu kraju, są zrównane z ziemią. Tego nie da się opisać. Rosjanie przyszli na ukraińską ziemię, aby ją zniszczyć. Jak na razie nie ma żadnych przesłanek, aby podjąć jakieś kroki dyplomatyczne zmierzające do zakończenia wojny. Na arenie wojny słychać tylko szczęk broni. Ukraina nie ma innego wyjścia, jak tylko się bronić i wyzwalać okupowane terytoria.
KAI: Równocześnie w społeczeństwie wzrasta wojenna trauma…
– Oczywiście wzrasta w społeczeństwie wojenna trauma i ból. Ale z drugiej strony w żadnym środowisku ukraińskiego społeczeństwa nie słyszymy głosów, aby zaprzestać się bronić, a wręcz przeciwnie, wszyscy boją się zamrożenia konfliktu. O tym są przekonane nie tylko władze, czy politycy, ale zwyczajni ludzie, ponieważ wiedzą, że gdyby do tego doszło to Rosja zgromadzi jeszcze większą liczbę żołnierzy i broni, aby po jakimś czasie uderzyć z jeszcze większym impetem.
KAI: Czy nie osłabła solidarność międzynarodowa wobec Ukrainy?
– Bogu dzięki nadal cieszymy się wielką solidarnością ze strony wspólnoty międzynarodowej. Przede wszystkim odnieśliśmy wielkie zwycięstwo na polu pomocy humanitarnej. Po II wojnie światowej nie było chyba na świecie konfliktu o takich rozmiarach. Każda wojna powoduje kryzys humanitarny. Ma on taką skalę jak sama wojna. Zatem jesteśmy świadkami największego kryzysu humanitarnego po II wojnie światowej. Na szczęście ten kryzys nie doprowadził do katastrofy humanitarnej. Gdy wybuchła wojna, międzynarodowe organizacje humanitarne nie wiedziały, jak sobie poradzić z ukraińskim kryzysem, ale sami Ukraińcy sobie z tym dobrze poradzili m. in. z pomocą braci Polaków i Kościoła katolickiego. Na tym polu zwyciężyliśmy, kryzys nie spowodował katastrofy. Od ponad półtora roku nikt w Ukrainie nie zmarł z powodu głodu, chłodu, braku energii elektrycznej i innych przyczyn.
KAI: Zatem pomoc humanitarna nie osłabła?
– Wiedzieliśmy od samego początku, że i pomoc humanitarna ma swoje „fale” wzrostu i osłabienia. Dlatego od początku wojny tak budowaliśmy logistykę pomocy humanitarnej, aby nie była ona uzależniona od natężenia empatii, uczuć euforii oraz zmęczenia, wielkich emocji, a potem obojętności. Stworzyliśmy system odporny na te „fale”. Dzięki profesjonalnej służbie socjalnej panujemy nad sytuacją. Oczywiście stale potrzebujemy pomocy. Cały czas planujemy, uwzględniając różne sytuacje na przyszłość, tym bardziej, że prognozy na zbliżającą się zimę są bardzo niepokojące. O czym już mówiliśmy, system energetyczny Ukrainy został zniszczony w 50 proc. Rosjanie będą chcieli zniszczyć tę drugą połowę. Stąd pilnie musimy się zabezpieczyć przed nadchodzącą zimą.
KAI: Wielkim problemem znowu będą przed wszystkim dostawy energii elektrycznej.
– Rosjanie systematycznie niszczą nasz system energetyczny. I nie tylko. Niszczą całą infrastrukturę, która ludziom pozwala normalnie funkcjonować. W tym obszarze też żyjemy nadzieją, że i to przetrwamy.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.