Abp Szewczuk: Papież apeluje do świata – nie zapominajcie o „przemilczanej” wojnie na Ukrainie
20 kwietnia 2016 | 15:03 | Krzysztof Tomasik (KAI) / br Ⓒ Ⓟ
Dla wszystkich Ukraińców jest bardzo ważne, że papież apeluje do Europy i świata, aby nie zapominano o tej „przemilczanej” wojnie – powiedział arcybiskup większy kijowsko-halickim Światosław Szewczuk. Zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego przypomniał, że zbiórka pieniędzy 24 kwietnia w Kościołach Europy i akcja pomocy, będąca odpowiedzią na apel Ojca Świętego, będzie przebiegała pod hasłem: „cierpią, możemy im pomóc, musimy to zrobić”. Hierarcha wskazał na wspaniałą inicjatywę partnerstwa parafii Polski i Ukrainy. „Podejmując ideę partnerstwa jeszcze lepiej odpowiadamy na apel papieża” – zaznaczył.
W rozmowie z KAI arcybiskup podkreślił, że na Ukrainie mamy do czynienia z największą katastrofą humanitarną w Europie po zakończeniu II wojny światowej. „Nasz kontynent reprezentujący cywilizację życia i jako wspólnota o chrześcijańskich korzeniach i tożsamości musi wiedzieć nie tylko, jak wygląda sytuacja na Ukrainie, ale jak działać. Równie ważne jest to, że papież Franciszek dobitnie przypomina, że Ukraina jest częścią Europy i Ukraińcy giną za wartości europejskie zbudowane na fundamentach chrześcijańskich” – podkreślił abp Szewczuk.
KAI: Papież ogłosił 24 kwietnia we wszystkich Kościołach Europy zbiórkę na rzecz Ukrainy. Jak Ksiądz Arcybiskup, Kościół greckokatolicki, inne Kościoły i w ogóle Ukraińcy przyjęli tę inicjatywę?
Abp Światosław Szewczuk: Podczas ostatniego zebrania plenarnego Synodu Biskupów naszego Kościoła wystosowałem w naszym imieniu list do Ojca Świętego, w którym wyrażam naszą głęboką wdzięczność za tę inicjatywę. Sądzę, że papieski apel o pomoc dla Ukrainy jest skutkiem dwóch ważnych inicjatyw ze strony samego papieża. Pierwsza – to mianowanie nowego nuncjusza apostolskiego na Ukrainie, abp Claudio Gugerottiego. Otrzymał on tym samym specjalne zadanie, aby być przede wszystkim wśród tych, którzy cierpią oraz informować Stolicę Apostolską i osobiście papieża o tym, co można i trzeba zrobić dla osób dotkniętych wojną na wschodzie Ukrainy.
Ponadto, abp Gugerottii od objęcia swojej misji w listopadzie 2015 r. dwukrotnie zwiedził region Donbasu. Pierwszy raz odwiedził miejsca z dużą liczbą uchodźców na wschodzie i południu kraju, a w okresie Wielkanocy był w samym Doniecku okupowanym przez separatystów i Rosjan, aby osobiście przekonać się o katastrofie humanitarnej, jaka ma tam miejsce.
KAI: A druga inicjatywa?
– Druga inicjatywa łączy się z wizytami naszego Stałego Synodu Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego (UKGK) w instytucjach watykańskich i 5 marca br. u samego Ojca Świętego. Papież nie tylko nas wysłuchał, ale też dowiedział się z naszej relacji o torturach, zbrodniach, prześladowaniach, tysiącach zabitych i prawie 2 mln uchodźców wewnętrznych. Papież Franciszek powiedział nam wtedy: „Będę działać!” To znaczy, że Ojciec Święty nie tylko apeluje i mówi, ale i działa. Dla wszystkich Ukraińców, nie tylko dotkniętych bezpośrednio wojną, jest bardzo ważne, że papież apeluje do Europy i świata, aby nie zapominano o tej „przemilczanej” wojnie. Mało tego, większość mediów nie mówi prawie nic o sytuacji na Ukrainie, ale uspakajają, że nic się tam nie dzieje. Na przykład dopiero po apelu papieża Franciszka Francuzi dowiedzieli się, że wojna się nie skończyła, ale cały czas trwa. Zatem widać, że samo wezwanie Ojca Świętego jest już dużą pomocą dla Ukrainy.
KAI: Przypomnijmy, że akcję pomocy dla Ukrainy będzie koordynowała Papieska Rada Cor Unum.
– Tak jest. Znaczy to, że pieniędzmi ze zbiórki będzie rozporządzał osobiście Ojciec Święty przy pomocy swojej rady. Tego samego dnia pieniądze będą zbierane także na samej Ukrainie. Ponadto Caritas UKGK przygotowała specjalny biuletyn ilustrowany zdjęciami, który został przesłany wszystkim episkopatom Europy, w którym informujemy, gdzie i kto konkretnie najbardziej potrzebuje pomocy w naszym kraju. Bezpośrednim adresatem papieskiej akcji są: uchodźcy, ranni oraz mieszkańcy stref, gdzie trwa wojna. Ci ostatni to osoby, które nie chciały lub nie mogły zostawić swoich domostw. Większość z nich nie ma światła, wody, dostępu do służby zdrowia i innych podstawowych potrzeb. Wolontariusze z wielkim trudem dostarczają im przede wszystkim żywność. Z wieloma z nich dzielą się, czym mogą ukraińscy żołnierze. Ci ludzie żyją codziennie w ciągłym strachu pod spadającymi na nich pociskami.
KAI: Wielu pozostało też na terenach okupowanych.
– Też musimy o nich pamiętać. Większość z nich to ludzie w podeszłym wieku, którzy ze względu na swój stan zdrowia nie mogli wyjechać. Musimy teraz zastanowić się, jak im przekazać pomoc. Akcja będzie przebiegała pod hasłem: „cierpią, możemy im pomóc, musimy to zrobić”. Ponadto po papieskiej akcji przedstawimy wszelkie modele wykorzystania pomocy. W jej ramach oddamy do dyspozycji wszelkie struktury kościelne, tak greckokatolickie, jak i rzymskokatolickie. Włączą się w nią nasze Caritas i wszelkie struktury diecezjalne i parafialne przede wszystkim tam, gdzie są uchodźcy i ludzie przebywający w regionach wojny.
KAI: Jak wygląda obecnie sytuacja na Ukrainie?
– Dysponuję dość dokładnymi danymi z końca grudnia 2015 r. Mamy 2,5 mln uchodźców wewnętrznych, ok. 25 tys. rannych cywilów i wojskowych. Pomocą Kościołów, różnych organizacji pomocy z kraju i zagranicy, ONZ jest objętych ok. 0,5 mln osób. Powstaje pytanie, kto może pomóc pozostałym. Teraz robią to wolontariusze i miejscowi ludzie. Niestety, ani państwo, ani społeczeństwo, nie będzie w stanie pomagać na dłuższą metę. Naprawdę na Ukrainie mamy do czynienia z największą katastrofą humanitarną w Europie po zakończeniu II wojny światowej. Bardzo dobrze, że Ojciec Święty apeluje przede wszystkim do Europy i używa tej samej argumentacji co my. Dlatego nasz kontynent reprezentujący cywilizację życia i jako wspólnota o chrześcijańskich korzeniach i tożsamości musi wiedzieć nie tylko jak wygląda sytuacja na Ukrainie, ale też działać. Równie ważne jest to, że papież Franciszek dobitnie przypomina, że Ukraina jest częścią Europy i Ukraińcy giną za wartości europejskie zbudowane na fundamentach chrześcijańskich.
KAI: Pomoc będzie skierowana do wszystkich Ukraińców bez względu na wyznanie?
– Pomoc będzie, przede wszystkim, skierowana do niekatolików. Przypomnijmy, że niecałe 50 proc. społeczeństwa ukraińskiego przyznaje się do wyznawania jakiejś wiary czy religii. Na przykład w ok. 5-milionowym Donbasie stopień religijności mieszkańców nie jest wysoki. Samych katolików żyje tam ok. 3 proc. Większość nie identyfikuje się z żadnym Kościołem. A ci religijni w większości to prawosławni i protestanci. Papieżowi Franciszkowi, i nam katolikom, nie chodzi o uprawianie propagandy czy prozelityzmu, ale o braterstwo bez względu na osobę i ze względu na wszystkich tych, którzy jej potrzebują. My chrześcijanie w każdym człowieku cierpiącym widzimy cierpiącego Jezusa Chrystusa i to jest nasz naczelny motyw działania.
KAI: Kościół w Polsce na pewno odpowie na apel papieża. Jak wygląda dotychczasowa pomoc ze strony Polski?
– Ostatnio skierowałem list do przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, abp. Stanisława Gądeckiego, w którym przypominam o wspaniałej inicjatywie partnerstwa parafii Polski i Ukrainy. Podejmując ideę partnerstwa, jeszcze lepiej odpowiadamy na apel papieża. Współpracujmy jako sąsiedzi i budujmy pokój, idźmy dalej i głębiej na drodze polsko-ukraińskiego pojednania. Nic bardziej nie zbliża ludzi, jak osobiste spotkania i więzi na poziomie parafii. Musimy się spotykać i nie pomagać tylko, kiedy ktoś cierpi i nie tylko, gdy ktoś nam to nakazuje, ale po prostu kierując się imperatywem chrześcijańskiego sumienia. Jako biskupi w ramach Zespołu ds. Kontaktów Konferencji Episkopatu Polski z Przedstawicielami Kościoła Greckokatolickiego na Ukrainie patronujemy tej inicjatywie i ją wspieramy.
KAI: Jakie są szanse na zakończenie agresji rosyjskiej na wschodniej Ukrainie? W ostatnim czasie jej symbolem jest osoba Nadii Sawczenko, skazanej na 22 lat więzienia w Rosji. Ale są też i inni skazani na podstawie absurdalnych zarzutów, o których się nie mówi.
– Los Nadii Sawczenko jest na pewno symbolem naszej sytuacji. Mówi się o niej i na Ukrainie, i na świecie. Jestem niezwykle wdzięczny polskiemu państwu, katolikom i wszystkim ludziom dobrej woli, że pamiętają o Nadii. Tym bardziej, że od kilku tygodni prowadziła głodówkę i była na granicy życia i śmierci. Sawczenko protestuje przede wszystkim przeciwko niesprawiedliwości. Nie można zamykać na to oczu i mówić, że nic się nie dzieje. Dążąc do zakończenia wojny musimy pamiętać, że chodzi o sprawiedliwość i Nadia Sawczenko jest tego symbolem. Obok niej mamy wiele innych osób więzionych w Rosji tylko za to, że mają ukraiński paszport. Do nich dołączają jeńcy wojenni, cywile aresztowani na okupowanych terytoriach i poddawani torturom. Nie wolno nam o nich zapominać. Podkreślmy, że to co dzieje się z nimi teraz, jutro może się dziać z nami. Nie dotyczy to tylko Ukrainy, ale też Polski i innych krajów. Musimy bronić praw człowieka, zasad, wartości oraz poszanowania życia ludzkiego.
KAI: A jak ocenia Ksiądz Arcybiskup szanse zakończenia wojny?
– Myślę, że apel papieża Franciszka obok wezwania do pomocy jest też klarownym przesłaniem o to, by zakończyć tę wojnę. Nie możemy tylko pomagać tym, którzy cierpią, gdyż ich ból jest konsekwencją wojny, ale musimy przede wszystkim zrobić wszystko, by zlikwidować jej przyczyny. Ojciec Święty kieruje swój apel także do tych, którzy prowadzą wojnę, aby ją zakończyli. Chrześcijanie inwestują w życie i pomoc bliźniemu, ale są inni, którzy inwestują w wojnę i śmierć. A przecież wojna na Ukrainie kosztuje olbrzymie pieniądze i ktoś je w nią inwestuje. Bomby, które spadają na głowy Ukraińców, do których ma teraz trafić papieska pomoc, kosztują miliony dolarów. Zobaczmy ten absurd: ktoś zbiera pieniądze, aby pomagać, a ktoś wydaje olbrzymie sumy, aby zabijać. Apel papieża Franciszka jest taką asymetryczną odpowiedzią dla tych, którzy prowadzą, wspierają i inwestują w wojnę. To oni budują cywilizację śmierci.
KAI: Ukraina do niedawna przechodziła poważny kryzys rządowy. Obecnie ma nowy rząd, ale czy długo się on utrzyma? Przed państwem stoją wielkie wyzwania, reformy. Jak Ksiądz Arcybiskup ocenia obecną sytuację społeczną?
– W czasach prezydenta Wiktora Janukowycza Ukraina była rządzona po dyktatorsku. Teraz wahadło wychyliło się w przeciwną stronę. Ukraińcy udowodnili, że umieją walczyć o swoje państwo i niepodległość, nie bacząc na to, jak się zachowują tzw. elity polityczne. Tak na prawdę to tych elit jeszcze na Ukrainie nie mamy. Niestety, mamy ludzi, którzy polityczną pozycję wykorzystują dla własnych interesów. Chodzi o polityczną korupcję. Nasz synod wystosował niedawno list, w którym mocno piętnuje tę sytuację. Ja natomiast wystosowałem list do księży mówiący o tym, jak należy traktować grzech korupcji w sakramencie pokuty i pojednania oraz jak penitent powinien za niego zadośćuczynić. Mam nadzieję, że Ukraina już nie powróci do dyktatury, a pod naciskiem społeczeństwa zostaną uregulowane wszelkie kryzysy. Dzięki Bogu, wszystkie działania władz są obecnie jawne. Wcześniej niewielu ludzi wiedziało, co się dzieje na szczytach władzy. Cieszę się, że po raz kolejny mogę zaapelować do ukraińskich polityków z Warszawy: „Panowie, nie możecie dbać o swoje prywatne interesy, ale o dobro wspólne, dobro narodu i państwa, które znajduje się w stanie wojny!” Musimy apelować i poruszać sumienia tych ludzi.
KAI: Nie obawia się Ksiądz Arcybiskup kolejnych niepokojów społecznych? Uczestnicy „rewolucji godności” mogą stracić cierpliwość?
– Raczej się nie obawiam. Ludzie rozumieją, że musimy zrealizować idee „drugiego Majdanu” – „rewolucji godności”. Nie doszło jeszcze do rzeczywistej transformacji państwa. Ona cały czas trwa, a cele społeczeństwa są bardzo klarowne. Tworzące się dynamicznie społeczeństwo obywatelskie jest daleko do przodu od sprawujących teraz władzę. Jestem optymistą co do przyszłości mojego kraju.
KAI: Negatywny wynik referendum w Holandii 6 kwietnia o ratyfikowaniu umowy stowarzyszeniowej Unii Europejskiej z Ukrainą nie osłabił „prounijnych” ambicji społeczeństwa?
– Na dwa tygodnie przed referendum byłem z delegacją Wszechukraińskiej Rady Kościołów i Organizacji Religijnych w Holandii. Mieliśmy spotkania we wszystkich najwyższych urzędach holenderskiego państwa. Osobiście dałem kilka wywiadów dla mediów. Z tej podróży wyniosłem przekonanie, że przeciętny Holender nie wiedział, czego dotyczy referendum. Niestety, inicjatorzy referendum manipulowali opinią publiczną. Większość Holendrów myślała, że chodzi o wstąpienie Ukrainy do Unii Europejskiej, a nie o układ stowarzyszeniowy. Na to nałożyły się ataki terrorystyczne w Paryżu i Brukseli. Dlatego obywatele nie byli przygotowani, aby głosować na „tak” za umową z krajem, w którym trwa wojna. To, że 61 proc. z ponad 32 proc. biorących udział w referendum zagłosowało na „nie” było głównie skutkiem dezinformacji. Jeden z dziennikarzy był bardzo zaskoczony, że reprezentacja Kościołów i wspólnot religijnych przyjechała do zsekularyzowanego kraju, by rozmawiać o stowarzyszeniu Ukrainy z UE. Pytał, czy nie jest to wtrącanie się instytucji religijnych w sprawy polityczne i łamanie zasady rozdziału Kościoła i państwa. Musiałem tłumaczyć, że przyjechaliśmy, by przede wszystkim zachęcić ludzi do głosowania i poinformować, co rzeczywiście dzieje się na Ukrainie. Podkreślałem, że bez rzetelnej informacji nie ma prawdziwej wolności. Szanujemy wynik holenderskiego referendum, które pokazało również jak wiele jeszcze musimy zrobić, aby prawdziwe informacje na temat polityki, ekonomii, kultury Ukrainy trafiły do świadomości Europejczyków.
Rozmawiał Krzysztof Tomasik
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.