Drukuj Powrót do artykułu

Artur Żmijewski: w filmie „Katyń” jest ważny kawałek historii Polski

18 września 2007 | 11:51 | im, tk, rb//mam Ⓒ Ⓟ

O swojej pracy z Andrzejem Wajdą na planie filmowym, znaczeniu filmu „Katyń” dla polskiego i zagranicznego widza oraz o nauce, jaka płynie z opowiedzianej historii mówi w rozmowie z KAI Artur Żmijewski, odtwórca roli rotmistrza Andrzeja.

KAI: „Katyń” wejdzie do polskich kin 21 września. Czy to będzie „wielkie kino”?

Artur Żmijewski: Ten film to ważne świadectwo o prawdzie i w tym sensie będzie to „wielkie kino”. Istotne jest to, że zrobił go człowiek, którego dotknęła zbrodnia katyńska. Gdyby film o Katyniu powstał za 20 lat, byłby zupełnie inny. Dla mnie propozycja zagrania u Andrzeja Wajdy była ogromnym wyróżnieniem.

KAI: Andrzej Wajda kilkakrotnie wspominał o swojej obawie przed powierzeniem młodemu pokoleniu aktorów tematu Katynia. Czy na planie filmowym odczuwało się jego obawę?

– Nie, takiej obawy nie odczuwaliśmy. Raczej czuliśmy cały czas nad sobą ochronę pana Andrzeja, taki parasol, który nad nami roztaczał. On ma niesamowitą właściwość, dzięki której pracuje się z nim bardzo łatwo – gdy widzi, że coś nie idzie, to udziela bardzo trafnych i krótkich uwag.

Pan Andrzej dał nam bardzo dużo wskazówek zanim jeszcze przystąpiliśmy do realizacji poszczególnych scen. Odbyliśmy wiele rozmów, oglądaliśmy materiały archiwalne, opowiadał nam, aktorom, wiele osobistych historii. To wszystko miało ogromne znaczenie.

Wiedzieliśmy, że jest to dla niego bardzo osobisty temat. Tym bardziej byłem przekonany, że nie można zrobić czysto technicznego filmu, że to musi być film o emocjach.

Dawało się odczuć podczas realizacji filmu – u całej ekipy, u aktorów, charakteryzatorów, techników – swego rodzaju napięcie, żeby wszystko poszło jak najlepiej, żeby pan Andrzej nie narzekał.

Trzeba było ubrać i ucharakteryzować 600 statystów do sceny, do której zdjęcia zaczynały się o godz. 9-tej rano. Kostiumolodzy zaczynali pracę o trzeciej nad ranem, po 18-tej musieli przyjąć wszystkie kostiumy, uporządkować, co trwało do północy, a po trzech godzinach wstawali do kolejnego dnia pracy. I nikt nie narzekał. Mieliśmy poczucie, że opowiadamy ważna historię, a to musi kosztować.

KAI: Czy młodzi ludzie – często zmęczeni martyrologią w szkole – odnajdą w tym filmie „swoje” emocje?

– Myślę, że tak – ci, którzy są rozsądnie ukształtowani, mają wrażliwość na ludzkie nieszczęście. Opowiadamy w tym filmie o młodych ludziach – o oficerach i ich żonach.

To nie jest typ filmu komercyjnego, który opowiada miłosną historię na tle wydarzeń historycznych. To zupełnie inna opowieść – opowiadany przez kobiety kawałek historii Polski. Ważnej historii, bo skutki zbrodni katyńskiej odczuwane są aż do dzisiaj. Zamordowano kilkadziesiąt tysięcy ludzi z elity intelektualnej i przez dziesiątki lat nie było komu kształtować społeczeństwa.

KAI: Czy po zagraniu w tym filmie, słowo Katyń nabrało dla Pana innego znaczenia?

– Nie innego, ale głębszego. Już w liceum znałem prawdę katyńską, dowiadując się o niej z książek drugiego obiegu, z przekazów rodzinnych. Nie chwalę się tym, ale i nie ukrywam, że interesuję się historią, czytam książki o II wojnie światowej, o Katyniu, Auschwitz, bo wydaje mi się, że każdy człowiek powinien znać historię swojego kraju. W dobie globalizacji, integracji europejskiej musimy wiedzieć o sobie na tyle dużo, żeby zachować swoją tożsamość. I na tyle oczyścić nasze relacje z innymi narodami – poprzez pokazywanie prawdy o nas i prawdy o nich – by móc zasiąść do wspólnego stołu. Im bardziej będziemy te historie odkłamywać, im częściej opowiadać o nich w sposób naturalny i uczciwy, tym więcej się o sobie dowiemy, łatwiej nam będzie przyznać rację drugiej stronie, wyciągnąć rękę do zgody. Tak było w latach sześćdziesiątych z listem polskich biskupów do biskupów niemieckich, w którym znalazły się słowa „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Ten list doprowadził władze komunistyczne do wściekłości, ale przyczynił się także do oczyszczenia sytuacji.

KAI: Jakie przesłanie ma według Pana ten film?

– Nie pokusiłbym się o konstruowanie jakiegokolwiek przesłania. Tego typu filmy – o bardzo osobistym charakterze – należy oglądać wyciągając wnioski tylko dla siebie.

KAI: Która scena filmu jest dla Pana najważniejsza?

– Każda jest ważna. W tym filmie historia opowiadana jest poprzez kobiety. Postaci oficerów są niejako „poboczne”. My, odtwórcy ról pomordowanych żołnierzy, pojawiamy się na ekranie, by pokazać jak mogło wyglądać ich życie w obozie, jak np. przeżywali Boże Narodzenie. Nie potrafię wskazać sceny, która jest dla mnie najważniejsza, czy najbardziej poruszającą, bo każda scena niosła ze sobą ważne treści.

KAI: Czy Pana zdaniem ten film może pomóc w zrozumieniu historii Polski przez zagraniczną widownię?

– Jeśli ten film trafi na europejskie czy światowe ekrany, to będzie to miało wielkie znaczenie. Opowie o nas dużo więcej, niż my sami chcielibyśmy pokazać przez takie wydarzenia, jak np. Euro 2012. Ten film pokaże dlaczego jesteśmy tak a nie inaczej ukształtowani.

My sami powinniśmy się czuć dumni z bycia Polakami – mając jednocześnie poczucie swoich wad. Z Katynia płynie dla nas bardzo ważna nauka: lepiej się ze sobą dogadywać, niż kłócić. Lepiej wyjaśniać pewne sprawy niż je zaciemniać. A jeśli dojdzie do takiej tragedii, jak ta w Katyniu, to lepiej wszystko wyjaśnić, rozliczyć się z przeszłością.

rozmawiali: Izabela Matjasik, Tomasz Królak

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.