Atak Szatana
29 sierpnia 2013 | 12:25 | Reklama Ⓒ Ⓟ
Już za życia mawiała: „Jeszcze nie przelałam swojej krwi”…
Dziś te słowa brzmią jak przepowiednia… „Atak Szatana” to historia brutalnego morderstwa siostry Marii Laury Mainetti. Ta zbrodnia była wstrząsem dla mieszkańców spokojnej włoskiej miejscowości, w której służyła bliźnim. Jednak jeszcze większym szokiem dla osób znających ofiarę było to, kto się jej dopuścił. Sprawczyniami okazały się trzy nastolatki, które podstępem wywabiły siostrę z klasztoru, by później zadać jej dziewiętnaście pchnięć nożem.
Co kierowało dziewczynami? Dlaczego na swoją ofiarę wybrały zakonnicę? Czy praktyki satanistyczne, z którymi miały do czynienia, miały z tym coś wspólnego? A może to sam Szatan zabił siostrę Mainetti?
Siostra Maria Laura Mainetti urodziła się 20 sierpnia 1939 roku w Lecco. Była zakonnicą należącą do Zgromadzenia Córek Krzyża, w którym pracowała jako nauczycielka. 6 czerwca 2000 roku została brutalnie zamordowana w Chiavennie „z nienawiści do wiary” . Postępowanie informacyjne w sprawie siostry Mainetti na szczeblu diecezjalnym rozpoczęło się 25 października 2005 roku, a w 2008 roku Stolica Apostolska zatwierdziła wniosek o rozpoczęcie jej procesu beatyfikacyjnego.
Ilość stron: 114
Format: 187×124
Oprawa: miękka
Kup książkę na stronie wydawnictwa »
Patroni medialni:
EKAI, INTERNETOWE RADIO nowohuckie.PL, Radio Niepokalanów, Tygodnik Katolicki Niedziela, Miesięcznik Egzorcysta
Fragmenty książki:
Panie Przebacz im” – było jej ostatnią modlitwą…
Została zabita przez trzy nastolatki, działające pod wpływem szatana…
Już za życia mawiała: „Jeszcze nie przelałam swojej krwi”…
Dziś te słowa brzmią jak przepowiednia…
„Każdego roku, na całym świecie, w wyniku rytuałów satanistycznych giną ludzie. Część z nich popełnia samobójstwo, reszta to ofiary złożone w darze szatanowi, podczas obrzędów ku jego czci. Mówiąc o satanizmie, mamy na myśli tych, którzy praktykują kult demona. Mogą być to pojedyncze osoby, ugrupowania czy dobrze zorganizowane grupy, o potężnych strukturach, które spotykają się, by adorować i wzywać złego ducha; satanizm to praktyka otwierająca mu drogę. Ci, którym udało się uciec z niewoli „pana ciemności”, przyznają, że działali pod wpływem „siły zewnętrznej”, że byli prawdziwie „opętani”.
Satanizm skierowany jest przeciw sprawom Bożym, uderza w „sacrum”. Obiektem jego ataków jest Kościół, a ofiarami w większości przypadkach – osoby duchowne.
Tamtego wieczoru, na siostrę Marie Laurę Mainetti ze Zgromadzenia Córek Krzyża, w ciemnej uliczce włoskiego miasteczka Chiavenna także czekał szatan… I to z jego – nie jednej, ale trzech rąk – zginęła włoska siostra. Trzygłowy demon chciał dać znać o sobie, ale czy naprawdę do końca zwyciężył?”
„Wstrząsająca wiadomość
7 czerwiec 2000 r., środa, godz. 6.30. Tego ranka Chiavenna, miasteczko w północnych Włoszech regionu Lombardii, budziło się z nocy. Nad horyzontem rozbłysły pierwsze promieniu słońca. Właściciele barów otwierali je oczekując na swych klientów z cappuccino i gorącymi cornettami. W parafialnym kościele przygotowywano do Mszy Świętej. Rodzice pospiesznie szykowali dzieci do szkoły i sami wychodzili do pracy. Właśnie w tej to chwili, w miasteczku rozniosła się wieść: „Zabito siostrę… jej ciało w kałuży krwi leży przy via Poiatengo”…
Pogłoska okazała się prawdą. W uliczce pomiędzy wyboistymi kamieniami, a wysokim murem, leżało zmasakrowane ciało kobiety, które przez przypadek znalazł przechodzący tamtędy mieszkaniec Chiavenny. Na miejsce przybyła policja i pogotowie. Wiadomość dotarła do mediów, lokalne gazety w wersji on line, jako pierwsze podają fatalną informację, która po kilku godzinach trafia na pierwsze strony gazet i antenę krajowej telewizji włoskiej. Prokuratorzy rozpoczynają śledztwo. Ciało przykryto białym prześcieradłem. Dopiero późnym popołudniem zostanie przeniesione do kostnicy. Uwagę przyciąga pozycja, w jakiej leży zamordowana: nogi ma zgięte w kolanach, jak do modlitwy…
Kto jest sprawcą i dlaczego? Pytanie biegnie przez ulice wstrząśniętej Chiavenny…
Kim jest ofiara?
Zmasakrowane ciało kobiety trudne jest do zidentyfikowania. Pokrywają je ciosy nożem zadane dosłownie wszędzie, także po twarzy. Jeszcze trudniej jest uwierzyć, że należy ono do siostry Marii Laury, to zakonnica, którą kochała i szanowała cała okolica. To właśnie jej twarz kryje się pod krwawymi ranami, ale jej tożsamość w pierwszej chwili ustalono jedynie na podstawie obrączki na palcu”.
„Istotnie, nigdy przedtem siostra nie oddalała się z domu o wieczornej porze, chyba, że na nabożeństwo, ale wtedy do kościoła udawała się w grupie sióstr. Tym razem jednak było inaczej. Wyszła z domu, bo ktoś potrzebował pomocy… Siostry zeznają, że o godzinie 22.00- 22.15 w klasztorze zadzwonił telefon, na który od kilku dni czekała cała ich wspólnota. Dzwoniła „Erica” zgwałcona dziewczyn, która kontaktowała się z siostrą już kilka dni temu. Dziewczyna była w ciąży… Udzielenie pomocy nieletniej w tym stanie, nie było dla sióstr nowością, wiele razy słyszały: „Chcą bym je usunęła, pomóżcie mi”. Już kilkakrotnie pomogły takim dziewczynom. To właśnie do „Erici” wyszła siostra Mainetti o zmierzchu. Miały spotkać się na głównym placu, Piazza Castello. Przed wyjściem z domu, Przełożona powiadomiła o sprawie ks. Proboszcza. Kapłan miał do niej dojechać na rowerze. I w rzeczywistości wyjechał. To on widział s. Mainetti, jako ostatni. Kiedy rozmawiał z zakonnicą, dostrzegł oddalająca się dziewczynę z telefonem w ręce. Czyżby właśnie ona miała być sprawcą zbrodni? Śledczy uruchamiają wszystkie swoje organy badawcze. Wszystkie szpitale zostają skontrolowane czy nie zgłosiła się do nich nastolatka w ciąży. Podejrzenie pada na nieletnią narkomankę, której sporządzony portret pamięciowy dzięki opisom ks. Proboszcza, trafia do prasy. Po krótkim czasie, teoria jednak zdaje się być omyłką. Zatrzymana ma alibi, tego wieczora nie było jej w Chiavennie.
Sekcja zwłok – nagły zwrot w sprawie
Wg oceny kryminologa Massimo Picozzi, „Maria Laura otrzymała bardzo dużo ciosów nożem, ciekawym jest fakt, że wymierzone były przede wszystkich w szyje i w twarz… Przy najgorszych nawet zabójstwach, morderca zadaje je po ciele, nigdy po twarzy. Twarz jest sacrum, okaleczenie jej, znaczy odczłowieczenie. Przy zabójstwie s. Marii Laury, ciosy zadane ofierze były zadawane z ogromną siłą, złością przeciwko komuś, z determinacją, niekontrolowaną nienawiścią, w sumie było zadanych 19 pchnięć nożem”.
Czy zadała je tajemnicza „Erica”, jedyna podejrzana w śledztwie? Po nieudanej próbie zatrzymania nie tej dziewczyny, prokuratorzy skupiając się na detalu, jaki pojawił się w zeznaniach ks. Proboszcza. Widziana dziewczyna miała w ręce przecież telefon komórkowy! Rozpoczyna się długa i żmudna kontrola zapisów wszystkich rozmów telefonicznych wykonanych przez aktywne numery w tym czasie w całej okolicy. Akcji zostaje nadane imię: „Promień światła”, który ma symbolizować s. Mainetti i jednocześnie wnosić nadzieje w serca mieszkańców zagubionej Chiavenny.
Detektywi natrafią na jeszcze jeden dziwny ślad, który dopiero rzuca się w oczy po kilka dniach badania miejsca zbrodni. Na murze obok miejsca znalezienia zwłok odkryto napis: „Zabijemy was wszystkich”, tuż obok rysunki – symbole satanistyczne. Do śledztwa wkracza jeszcze jeden podejrzany… Siła nadprzyrodzona… Szatan”.
„S. Maria Laura – dobra dusza
Była zwykłą osobą, zwykłą zakonnicą. Kiedy po jej śmierci poproszono współsiostry o napisanie jej biografii, żadna nie chciała się podjąć wezwania, powód był bardzo prosty: nie widziały, co o niej napisać…
Siostra Mainetti nie miała nic w sobie nadzwyczajnego prócz tego, że przeżywała swoją codzienność w imię miłości i to miłość robiła z niej „wyjątkową”. Była zawsze chętna, otwarta, uśmiechnięta. W jej zgromadzeniu siostry nie noszą welonów i habitów. To zwykła bluzka i spódnica, na górę sweterek w granacie i krzyż. To jest ich ubiór, nazywany przez siostry: „mundurem”, on jej wystarczał. Jej główną charakterystyką była prostota. Była osobą cichą i niezwykle dyskretną, rozmawiało się z nią miło, nie podnosiła głosu. Pogodna, nigdy nie przechwalała się, sumienna, nie widziano, by na kogoś krzywo spojrzała, ale mimo swojego pogodnego usposobienia, była zdecydowana, zdeterminowana, dlatego w zgromadzeniu pełniła prawie zawsze odpowiedzialne funkcje. Nie tylko w swoich wychowankach, ale w każdym napotkanym człowieku za wszelką cenę chciała zobaczyć dobro i broniła tych słabszych, nie tolerowała, kiedy ktoś ich krytykował. Nie było w niej uprzedzeń. Kiedy schylała się nad potrzebującym zapominała o sobie, kiedy ktoś ją wzywał, mówiła: „idę do mojego Jezusa”. Siostry opowiadają, że, kiedy szły wraz z nią do kościoła, do tego kościoła dość nie mogły, bo s. Maria Laura przystawała przed każdym na ulicy. Miała słabość do ubogich, rodzin w trudności, co dziennie odwiedzała chorych w szpitalu, uwagę zwracając na niepełnosprawnych. Nie pomijała zagubionych, narkomanów, uzależnionych, tych z marginesu, ostatnich z ostatnich. Była gościnna.
Przechodziła pomiędzy ludźmi, rozdając im swój uśmiech. Nic nie było dla niego banalne, bo wszystko nosiło imię: „miłość”. Była dobrą duszą, pokojowo nastawioną do świata. Była konsekwentna. Nie przeciwstawiała się niczemu i już w pierwszych dniach jej formacji zakonnej, nazywano ją „świętą Teresiną”, a ona na te słowa tylko się uśmiechała… Bogobojna zakonnica, wychowawca pracujący z pasją, przełożona klasztoru, gotowa zawsze i każdemu podać pomocną dłoń, była zakochana w Chrystusie i poprzez niego w ludziach”.
„Morderca schwytany
Podejrzane przez policje numery telefoniczne przez cały ten czas były na podsłuchu. Wreszcie rozmowy wchodzące z jednego z nich, zaprowadzają ich do celu… Ale tak jak sama zbrodnia była wstrząsem dla mieszkańców Chiavenny, tak jeszcze większym szokiem okazuje się być jej sprawca. Zwłaszcza, że ma on nie jedną, ale aż trzy twarze…
29 czerwca 2000 z podejrzeniem o „zabójstwo z premedytacją”, zostały zatrzymane trzy nieletnie mieszkanki z Valchiavenny. Prokuratorzy muszą jeszcze ustalić powód tej haniebnej zbrodni, ale zatrzymane z całą świadomością przyznają się do popełnionego czynu, chociaż każda daje swoją osobistą wersję faktów. Jedno jest pewne: zabójstwo było zaplanowane”.
„Prawdziwy powód zabójstwa
Nuda, która miała być powodem zabójstwa s. Mainetti, jak zeznawały przesłuchiwane, nie przekonywała prokuratorów. Okazało się, że kluczem do zabójstwa siostry jest… satanizm. Dziewczyny, przyznały, że chciały spotkać demona i tym sposobem mieć świadectwo na jego istnienie i siłę. To prawda, że na początku tylko dla zabicia czasu czytały czasopisma związane z sektą, słuchały muzyki satanistycznego zespołu Marilyn Manson, przybliżając się, mniej czy bardziej świadomie, od okultyzmu do satanizmu.
Szatańskie rytuały
Nastolatki praktykowały szatańskie rytuały. Wzywały, złego ducha recytując Ojcze nasz i Zdrowaś Mario od tylu. O północy stawały przed lustrem, na którym rysowały kółko otoczone szóstkami. W lustrze miały ukazać się oczy z ognia, oczy szatana. Śledztwo dowiodło, że szatańska szóstka pojawiła się wszędzie, począwszy od pamiętników dziewcząt, w których prócz nich znalezione rysunki krzyży w dół odwróconych oraz teksty wezwań i hymnów do szatana. Na wspomnianym murze, tuż przy miejscu zabójstwa, odkryto rysunek szatańskiej gwiazdy, jego numer i napis: „Zabijemy was wszystkich”. Ponadto zabójstwo rozegrało się 6 dnia, w czerwcu, czyli szóstego miesiąca roku, w 2000 roku – Roku Świętym.
Liczne kradzieże dewocjonaliów z prywatnych domów Chiavenny, już wcześniej sygnalizowały policji na istnienie satanistycznej subkultury. To właśnie te dziewczyny wykradły z parafialnego kościoła San Lorenzo Biblię i spaliły na dziedzińcu. Jej nadpaloną okładkę jedna z nich przechowywała w swoim pamiętniku. W rytuale, jak się okazało, uczestniczyły także inne osoby. Ukradziony ze szkolnej auli krzyż, też okazał się ich działaniem. Dziewczyny brały pod uwagę także wstąpienie do profesjonalnej sekty, ale obawiały się, że będą musiały odbywać ryty związane z odbywaniem stosunków seksualnych. W ten sposób, bez przynależności do prawdziwej struktury, zapragnęły demonowi złożyć ofiarę, poprzez zniszczenie grobu, poświęcając dziecko, kobietę w ciąży, księdza albo zakonnicę. W każdym bądź razie miała to być niewinna ofiara.
Diabelski plan
Koncepcji uczczenia szatana było wiele, ale wszystkie trudne do wykonania. Przed dłuższy okres nastolatki ograniczały się do ruchów antyreligijnych prowadzących do eskalacji. Okaleczały się; na ciele Veroniki i Mileny widniały cięte rany o formach szatańskich symboli. Ich akt miał „obudzić” Chiavennę, miał być wykonany wyłącznie przeciw Kościołowi, środowisku religijnemu. Dlatego na koniec padł wybór na zabicie osoby duchownej. Zabójstwo Bożego człowieka, miało być ofiarą złożoną szatanowi i finałową z nim komunią.
Miesiąc przed zabójstwem wykonały między sobą akt przymierza, pakt krwi. Przecinając sobie rękę, jedna po drugiej, swoją krew kapiąca z naciętych ran, przelały do jednego naczynia ze świeconą wodą i razem zmieszaną, kolejno wypiły. Miało być to znakiem jedności dziewcząt i wzajemnej wierności. „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Tym sposobem stały się jednością – trzy o jednej głowie. Zostało powołane: „Bractwo”.
Kiedy dziewczyny wraz z siostrą Mainetti docierają do via Poiatengo, jak to określiła w swojej publikacji s. Beniamina: „w serca dziewcząt wstępuje szatan.” Dziewczyna, która rozpoczęła atak zezna później, że po pierwszym uderzeniu siostry cegłą, zawahała się, wiedząc jednak, że zawarła z dziewczynami przymierze nie mogła ich zawieść. Dziewczyny działają razem od samego początku. Milena do siostry telefonuje, Weronika odgrywa rolę dziewczyny w ciąży. Ambra pierwsza uderza. Każda z nich ma zadać sześć uderzeń nożem, by ułożone w całość stały się podpisem szatana, jednak uwaga wymyka się spod ich kontroli…
6 + 6 + 6 =18
W czasie masakry oprawczynie, zakłopotane zachowaniem siostry, która zaczyna modlitwę, pomyliły się w liczeniu, zadając o jeden cios więcej. Tym samym zepsuły cały rytuał. Szatanowi wystarczyłoby 18 ciosów. Poprzez pomyłkę, „pan ciemności” nie został uczczony. Zachowanie s. Marii Laury zaskoczyło same morderczynię, jej gest, który wydałby się nie rozsądny, prowokuje w niech nieoczekiwana reakcje. Dokonanie mordu miało im sprawić radość, tymczasem dziewczyny, jak same przyznały, odczuły strach, rozczarowanie, poczuły się bardzo źle… A przecież podczas długich wieczorów, upijając się wódką, przedstawiały swoje koncepcje działania. W ich głowach rysował się plan, wydający się, łatwy do zrealizowania: uderzają siostrę cegłą, ona upada, sztyletują ją nożem… Jednak okazało się, że trudno zabić człowieka…”
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.