Bądź uzdrowiony mocą Jezusa
02 kwietnia 2015 | 08:58 | Marketing, ms / br Ⓒ Ⓟ
Masz dom i rodzinę? A może jesteś realizującym się zawodowo singlem? Osiągasz w życiu sukcesy i czujesz się spełniony. Ale czy na pewno jesteś szczęśliwy? Czy nie masz jednak wrażenia, że czegoś ci brakuje? Że jakaś część ciebie potrzebuje uzdrowienia? Bob Schuchts, mimo że miał wszystko, nie czuł się szczęśliwy. Bądź uzdrowiony mocą Jezusa to sprawdzony, oparty na faktach poradnik uzdrowienia duszy i odnalezienia wewnętrznego spokoju. Daje proste rady, pokazuje, jak w świecie, w którym liczą się przede wszystkim wartości materialne, odkryć pełną mocy miłość Jezusa i dać duszy odetchnąć.
Książka dla poszukujących źródła szczęścia. Bóg Cię kocha – być może ten komunikat słyszysz po raz setny. Książka, która trzymasz w ręku, udowadnia, że to nie jest puste hasło.
Jeśli przestałeś dostrzegać sens w swoim życiu…
Bliska osoba właśnie Cię zraniła…
Czujesz pustkę w sercu…
Zagubiłeś się w pogoni za karierą i pieniędzmi…
…zatrzymaj się. Jesteś w dobrym miejscu.
Zbyt często uzdrowienia szukamy po omacku. Na głęboko skrywane zranienia nie wystarczy środek przeciwbólowy. Jezus mówi wprost – to Ja jestem twoim uzdrowieniem!
Bob Schuchts, mimo że miał wszystko, nie czuł się szczęśliwy. „Bądź uzdrowiony mocą Jezusa” to niezwykle szczery, oparty na doświadczeniach, poradnik uzdrowienia duszy i odnalezienia wewnętrznego spokoju. Dając proste rady, pokazuje jak odkryć pełną mocy miłość Jezusa i dać duszy odetchnąć.
Bob Schuchts jest terapeutą małżeńskim i rodzinnym, który od ponad trzydziestu pięciu lat w swojej pracy kieruje się wiarą katolicką, wykorzystuje charyzmat uzdrowienia. Prowadzi sympozja i szkolenia poświęcone uzdrowieniu duszy. Ze swoją żoną Margie tworzą szczęśliwe małżeństwo, mają dwie córki i siedmioro wnucząt.
W Pańskiej książce jest takie sformułowanie, że Jezus jest najlepszym terapeutą w każdym możliwym aspekcie naszego życia, podczas gdy często pomocy szuka się u psychologów, psychiatrów czy doradców. W jaki sposób i do jakiego stopnia ta tendencja powinna ulec zmianie według Pana?
W wielu kulturach terapeuta czy psycholog zastąpił księdza bądź pastora jako osobę, do której można zwrócić się o pomoc w razie potrzeby. I często robimy to, zanim zwrócimy się w modlitwie do samego Jezusa jako naszego uzdrowiciela. To jest stawianie terapii i terapeuty na miejscu Boga. Terapia może być bardzo dobrym rozwiązaniem, kiedy zarówno terapeuta jak i osoba poszukująca terapii zapatrują się na Jezusa jako uzdrowiciela i pozwalają Duchowi Świętemu stać się ich Doradcą.
Czy uważa Pan, że każdy jest gotowy na uzdrowienie mocą Jezusa Chrystusa czy też może potrzebuje najpierw solidnego przygotowania?
Większość z nas nie jest gotowa, by zaufać Jezusowi, że nas uzdrowi i rzeczywiście potrzebuje przygotowania. Bywa, że terapia jest o tyle dobrym przygotowaniem, że zwraca nas ku Jezusowi. Sakramenty, rozważanie Pisma Świętego, czytanie o duchowości oraz modlitwa – wszystko to jest dobrym sposobem na przygotowanie naszych serc. Jedną z przyczyn, dla których napisałem tę książkę była chęć przedstawienia praktycznych wskazówek jak przygotować nasze serca do uzdrawiającego spotkania z Jezusem.
W rozdziale „Osoba jako całość” poruszył Pan problem traktowania ludzi przez specjalistów, szczególnie lekarzy, w sposób fragmentaryczny. Czy można to nazwać odczłowieczeniem? Czy obserwuje Pan narastającą tendencję współczesnego świata do traktowania ludzi jako sumy pewnych cech czy umiejętności?
Tak, widzę tendencję w naszym świeckim świecie do odczłowieczania i fragmentowania ludzi na cechy i umiejętności. Św. Jan Paweł II nazwał dehumanizację osoby kluczowym elementem kultury śmierci. Wielu jest dobrych lekarzy i terapeutów, którzy widzą ludzi jako całość, jednak gdy tylko tracą z pola widzenia Boga i gdy nauka rozmija się z Prawdą, naturalną koleją rzeczy jest dehumanizacja.
Można by stwierdzić, że sakramenty wraz z ich mocą duchowego uzdrowienia są dobre dla wszystkich. A jak działa terapia uzdrowienia w przypadku fizycznego niedomagania? Czy wszyscy, którzy pragną być uzdrowieni fizycznie korzystają na tym duchowo? Innymi słowy, czy wszyscy, którzy chcą fizycznego uzdrowienia, naprawdę go potrzebują, by osiągnąć całkowite uzdrowienie duchowe?
Na to pytanie trudno dać stuprocentową odpowiedź, ponieważ uzdrowienie pochodzące od Boga jest tajemniczym dziełem łaski. Jeśli jednak posłużymy się Pismem jako przewodnikiem, zobaczymy, że w wielu miejscach wszyscy ci, którzy prosili Jezusa o uzdrowienie, byli uzdrowieni. Niemniej jednak, widzimy jak w Nazarecie Jezus nie dokonuje cudów ani nie uzdrawia z powodu braku wiary u ludzi.
Jednocześnie znamy w naszych dziejach wielu świętych, którzy mieli ogromną wiarę, a mimo to cierpieli na różne dolegliwości. Nie wiemy czy prosili o uzdrowienie, lecz go nie dostali, czy też nigdy o nie nie prosili. A powody mogły być dwa: albo nie uczono o uzdrowieniu, albo widzieli oni w swoim cierpieniu źródło łaski.
Trzeba jednak dodać, że katechizm uznaje fakt, że Jezus przyszedł, by nas uzdrowić i nie każdy, kto modli się o fizyczne uzdrowienie będzie cudownie uleczony.
Można by się spodziewać, że jako terapeuta ma Pan nieustanny kontakt z ludźmi zranionymi, ludźmi, którzy potrzebują uzdrowienia. Ogólnie rzecz ujmując, jakie jest ich podejście do Pańskiej terapii? Czy naprawdę wierzą w to, że mogą być uzdrowieni przez Jezusa czy jest to jedynie intelektualne przekonanie?
Nie wszyscy ludzie przychodzący na terapię wierzą, że Jezus ich uzdrowi. Tak naprawdę, większość z nich z początku nie wierzy w to w głębi serca. Mimo, iż wielu z nas pragnie, by Jezus uzdrowił nas i nawet wierzy w teologiczną tezę, że Jezus uzdrawia, to jednak wątpi w uzdrowienie pewnych zranień, których kiedyś doznaliśmy. Nie mówiąc o reszcie, która nawet nie wie, że potrzebuje uzdrowienia. Dopóki Duch Święty prowadzi nas w terapii i modlitwie, to będziemy wzrastać w ufności do Jezusa i świadomości potrzeby uzdrowienia.
Bardzo często słyszy się, że ludzie cierpiący nie widzą celu przeżywanego bólu, zanurzają się w totalnej beznadziei oraz depresji. Jak to jest modlić się z osobami, które są niechętne przezwyciężyć swoje grzechy i rany, które nie zapraszają Jezusa do swojego cierpienia?
Poczucie beznadziei oraz depresja mogą być podstawowymi przeszkodami w modlitwie. Takie poczucie ogarnia nas gdy tracimy z pola widzenia Jezusa i Ojca, a zwracamy się ku sobie w przekonaniu, że Bóg o nas nie dba, że nasze cierpienie jest bez znaczenia i że jakoś musimy uporać się ze swoim problemem, ale nie jesteśmy w stanie. W modlitwie nad takimi ludźmi należy im pomóc przenieść cierpienie w stronę Jezusa oraz pomóc im odkryć rany podkładające się pod beznadzieję i przekonanie, że Bóg ich ignoruje. Bardzo często początkowo jest to dużym wyzwaniem, aż do momentu gdy sami widzą jak Duch Święty ich prowadzi.
Jaka jest różnica pomiędzy zbawczym cierpieniem a zwykłym cierpieniem? Czy różnica ta leży jedynie w podejściu?
Zbawcze cierpienie jest umotywowane miłością i współuczestniczeniem w cierpieniu Chrystusa. Przezwycięża ono grzech i przynosi radość.
Natomiast zwykłe cierpienie prowadzi nas do coraz większej koncentracji na sobie samym i coraz większym poczuciu beznadziei oraz pomnaża grzech i cierpienie wokół nas.
Nasze nastawienie jest istotne, ale to miłość i współcierpienie z Chrystusem są najważniejsze.
Czasem wystarczy obserwować przez chwilę zachowania przeciętnego katolickiego społeczeństwa, by zauważyć, że wiara ludzi często jest ograniczona do podstawowych rytuałów takich jak niedzielna wizyta w kościele, sakrament pojednania dwa razy do roku itd. podczas gdy cytowane w Pańskiej książce słowa papieża Benedykta mówią, że to uzdrowienie jest kluczowym elementem wiary chrześcijańskiej. W takim razie, dlaczego, według Pana, ludzie są tak obojętni wobec esencji swojej wiary?
Myślę, że tworzymy kulturę nawet w Kościele kiedy robimy to, czego nas nauczono oraz, co ważniejsze, to co obserwujemy u naszych przewodników duchowych. Jeśli nasi przewodnicy duchowi nauczają tylko o zewnętrznych praktykach wiary, a nie dążą do uzdrowienia i przemiany swojego życia, to większość ludzi będzie robić to samo. Jeśli jednak będą oni podążać w głębi serca za Jezusem w kierunku uzdrowienia i wewnętrznej świętości, stworzą oni kulturę wyczekiwanej wiary, która tętni życiem i zaprasza do siebie. Często obserwujemy księży czy zakonników, którzy ożywają w ten sposób i mają ogromny wpływ na społeczność, w której działają. Dokładnie w taki sam sposób, kiedy rodzice rozpoczynają proces swojej przemiany, ich dzieci zostają przyciągnięte do żywej wiary w Chrystusa.
Dzięki sekcjom „Chwila refleksji” , licznym przykładom oraz dającym do myślenia pytaniom, Pańska książka zdaje się być rodzajem przewodnika duchowego. Kto jest głównym odbiorcą książki?
Książka jest dla wszystkich, którzy pragną spotkać Jezusa i wzrastać w świętości. Ale pytanie raczej zdaje się dotyczyć kwestii kogo najbardziej chciałabym mieć za czytelnika. Wierzę, że biskupi, pastorowie, liderzy zgrupowań religijnych, przewodnicy duchowi, doradcy powołaniowi, rodzice, ci w służbie parafialnej, misjonarze, terapeuci, nauczyciele, lekarze itd. – wszyscy oni mają potencjał zmienić kulturę Kościoła, jak również domowego Kościoła.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.