„Będzie bardzo trudno” – tygodniki katolickie w dobie pandemii
24 kwietnia 2020 | 20:51 | Łukasz Kasper | Warszawa Ⓒ Ⓟ
Trwająca pandemia koronawirusa i wiążące się z nią obostrzenia wprowadzone przez władze, natychmiast wpłynęły na kondycję prasy drukowanej. Dotknęło to także tygodniki katolickie, które zmagają się z problemami w dystrybucji oraz cięciami kosztów. Niektóre z nich czasowo zawiesiły nawet druk i przeniosły się do internetu, ale liczą na powrót do tradycyjnych form kontaktu z czytelnikami. – Będzie bardzo trudno, ale wierzymy, że autentyczność tego, co robimy, ostatecznie zwycięży – deklaruje ks. Mirosław Tykfer, redaktor naczelny „Przewodnika katolickiego”.
W dobie pandemii zmienił się sposób pracy całego środowiska dziennikarskiego. Media katolickie także częściowo przestawiły się na tryb zdalny, respektując wdrożone przez władze państwowe ograniczenia.
Instytut Gość Media wydający „Gościa Niedzielnego” wdrożył wszystkie możliwe procedury bezpieczeństwa – zapewnia szef tygodnika ks. Adam Pawlaszczyk. – Praca w większości odbywa się zdalnie. Osoby, w przypadkach których jest to niemożliwe, pracują na miejscu, z zachowaniem wszelkich środków ostrożności – dodaje.
„Pracujemy zdalnie, ale szybko zauważyliśmy, jak bardzo rozmawianie online różni się od spotkań twarzą w twarz” – przyznaje ks. Mirosław Tykfer, redaktor naczelny „Przewodnika katolickiego”, najstarszego w Polsce tygodnika o tematyce społeczno-religijnej. – Redakcja to zespół, a nie zbiór jednostek. To ma wpływ na spójność treści w tygodniku – dodaje.
Również redakcja „Niedzieli” – informuje redaktor naczelny ks. Jarosław Grabowski – pracuje dostosowując się do bieżących rozporządzeń rządowych. Zdecydowana większość pracowników podjęła pracę zdalną. Część osób wykorzystuje zaległy urlop. Zebrania redakcyjne odbywają się za pomocą komunikatorów internetowych. Kilka osób, zarówno w dziale administracji, jak i w redakcji, pracuje także na miejscu.
– W czasie epidemii zespół pracuje zdalnie – mówi KAI ks. Henryk Zieliński, redaktor naczelny tygodnika „Idziemy”. Dotyczy to zarówno redakcji tygodnika, jak i zespołu obsługującego serwis www.idziemy.pl. Tylko na ostatnie godziny, gdy podpisywane są „szczotki” tygodnika do druku, w redakcji pojawia się ktoś ze składu DTP, korektorka i redaktor naczelny. Kolegia również odbywają się zdalnie: mailowo. Tą drogą zgłaszane są i zatwierdzane pomysły, wydawane zlecenia na konkretne tematy. – Z niektórymi pracownikami nie widziałem się od ponad miesiąca – przyznaje ks. Zieliński.
Trwająca pandemia koronawirusa i wiążące się z nią obostrzenia wprowadzone przez władze niemal natychmiast wpłynęły na kondycję rynku prasy drukowanej. Dotknęło to w znacznej mierze zwłaszcza prasę katolicką, wydawaną nie przez międzynarodowe koncerny, ale instytucje diecezjalne o ograniczonym budżecie.
O wsparcie prasy katolickiej w trudnym dla niej okresie zaapelowała niedawno Akcja Katolicka w Polsce. – Stan ograniczenia liczby wiernych uczestniczących w nabożeństwach odbił się nie tylko na kondycji finansowej parafii, która utrzymywana jest z datków wiernych, ale również na wydawcach prasy katolickiej, która jest dystrybuowana w świątyniach” – zauważyła Urszula Furtak, prezes AK w Polsce.
Załamanie sprzedaży, zredukowana dystrybucja
Od lat liderem sprzedaży tygodników opinii jest „Gość Niedzielny”. Jego średnia sprzedaż ogółem w styczniu br. wyniosła 100 tys. 124 egz. – wprawdzie o 11,59 proc. mniej niż rok wcześniej, ale wciąż więcej niż zajmującej drugie miejsce „Polityki” (90 tys. 093).
Pierwsze miejsce to w dużej mierze zasługa dystrybucji kościelnej. Do niemal każdej parafii w Polsce trafia określona liczba egzemplarzy „Gościa”, które następnie księża sprzedają wiernym w samych świątyniach, w zakrystiach, biurach parafialnych i przed kościołami po Mszach świętych.
Gdy pandemia koronawirusa zatrzymała wiernych w domach, załamała się też sprzedaż tygodnika. – Ograniczenia w uczestnictwie w niedzielnych Mszach świętych związane z pandemią sprawiły, że odstąpiliśmy w przypadku pojedynczych numerów od kolportażu parafialnego i druku dodatków diecezjalnych. W niektórych diecezjach było to również powodowane prośbami z kurii diecezjalnych. Wymusiło to rzecz jasna poważne ograniczenie nakładu – wyjaśnia w rozmowie z KAI ks. Adam Pawlaszczyk, redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”.
W podobnej sytuacji znalazł się Tygodnik Katolicki „Niedziela”, którego wydawcą jest Kuria Metropolitarna w Częstochowie. Sytuacja pandemii i wynikające z niej znaczne ograniczenia podczas liturgii zdecydowanie ograniczyły możliwość sprzedaży pisma za pośrednictwem parafii. Mamy jednak sygnały, że osoby stale kupujące „Niedzielę” znalazły sposób na jej zakup w parafiach. „Niedziela” jest dostępna także w sieciach kolporterskich i tam poziom sprzedaży utrzymuje się – informuje ks. Jarosław Grabowski.
Po wprowadzeniu ograniczeń dotyczących liczby wiernych w kościołach „Przewodnik katolicki” przestał się ukazywać w druku. Ks. Mirosław Tykfer stawia sprawę jasno: „Uznaliśmy, że brak wiernych w kościele oznacza brak sprzedaży. Tam głównie jesteśmy kupowani. Ponadto chcieliśmy włączyć się w kampanię „Zostań w domu”. Dla naszej redakcji było od początku oczywiste, że nie powinniśmy sugerować ludziom przychodzenia do kościoła, ale zachęcać do solidarności z wszystkimi, którzy z powodu bezpieczeństwa – najpierw innych, potem swojego – nie mogą uczestniczyć w liturgii. Teraz natomiast staramy się przekonywać, że „duchowe sakramenty” to wyjątek, a nie zasada. A argumenty są rzeczywiście przekonywujące”.
„Przewodnik” w czasie zawieszenia druku publikowany był w postaci wydań cyfrowych. Powróci do druku 3 maja, ale na razie ostrożnie – z połową nakładu. W czerwcu mają wrócić edycje diecezjalne pisma.
Skutki pandemii bardzo mocno odbijają na tygodniku „Idziemy” wydawanemu przez Wydawnictwo Diecezji Warszawsko-Praskiej. Jak tłumaczy ks. Henryk Zieliński, przed epidemią około 80 proc. nakładu tygodnika sprzedawane było w parafiach. – Po wprowadzeniu ograniczeń do 50 osób w kościołach wydaliśmy numer podwójny (22-29 marca). Po kolejnych obostrzeniach do 5 osób i zamknięciu części punktów sprzedaży w Empikach, Ruchu i Kolporterze, zdecydowaliśmy o przygotowaniu wydań elektronicznych, udostępnianych gratis i zawieszeniu wydawania czasopisma w wersji drukowanej. Nakład spadł wówczas o prawie połowę: z 17 tys. drukowanych do 9,5 tys. egzemplarzy pobieranych bądź zakupionych w wersji elektronicznej – przyznał ks. Zieliński.
Jeszcze bardziej skurczyły się przychody warszawskiego tygodnika, te z darowizn i z reklam. Cena oraz ilość tych ostatnich też się zmniejszyła. Uaktywnił się natomiast – poinformował ks. Zieliński – nieformalny krąg przyjaciół „Idziemy”. Ofiary na wsparcie czasopisma przekazało kilkaset osób: świeckich, księży, biskupów, a nawet jeden kardynał.
Dystrybucja „Idziemy” przeniosła się w ostatnim miesiącu całkowicie do internetu. – Od tego tygodnia wracamy do dystrybucji parafialnej i kioskowej. Ze względu na zamknięcie części kiosków będzie to dystrybucja trochę ograniczona. Bierzemy także pod uwagę fakt, że nawet przy obecnych „poluzowaniach” frekwencja w kościołach nie będzie tak wysoka, jak przed epidemią – zapowiada ks. Zieliński.
Co oczywiste, dystrybucja przykościelna zostanie przywrócona do pełnej postaci dopiero w przypadku całkowitego odmrożenia zasad gromadzenia się wiernych w świątyniach. Zależy od tego też, jak np. w przypadku „Gościa Niedzielnego”, sytuacja edycji diecezjalnych. – Wiele zależy od decyzji biskupów diecezjalnych w sprawie udziału wiernych w niedzielnych Mszach św. Pozostajemy w kontakcie z kuriami diecezjalnymi – wyjaśnia ks. Adam Pawlaszczyk.
Niemniej już wprowadzenie zasady obecności jednego wiernego na 15 m kwadratowych w kościele sprawiło, że niektóre tygodniki poczuły nadzieję. – Po zwiększeniu liczby uczestników liturgii do 1 osoby na 15 m2 wracamy do drukowania tygodnika. Numer na 26 kwietnia ukazał się już drukiem. Nakład wersji drukowanej uległ jednak zmniejszeniu do 15 300 egz. dalej możliwa jest prenumerata wersji elektronicznej oraz przez jakiś czas chcemy utrzymać możliwość gratisowego pobierania pdf ze strony www.idziemy.pl – poinformował ks. Zieliński z tygodnika „Idziemy”.
Wszystkie tygodniki stworzyły osobne adresy internetowe, pod którymi dostępne są elektroniczne wydania poszczególnych numerów.
„Czytaj Niedzielę na komputerze, tablecie, telefonie” – zachęca „Niedziela” na stronie e.niedziela.pl. W przypadku „Gościa Niedzielnego” trzeba odwiedzić domenę sklep.gosc.pl, gdzie można pobrać e-wydanie w pliku pdf.
„Idziemy” w formie elektronicznej można z kolei pobrać na stronie eprasa.pl/news/idziemy, a „Przewodnik katolicki” w witrynie e.przewodnik-katolicki.pl
Cięcia kosztów
Ograniczona dystrybucja i spadek sprzedaży niechybnie prowadzą do cięć kosztów. Szefowie katolickich tygodników wspominają o nich niechętnie, zaznaczając, że redukcje zarobków lub zwolnienia to ostateczność. W pierwszym rzędzie zmniejszenie kosztów funkcjonowania może dotyczyć redukcji objętości pisma, ale nie jest to regułą.
„Do tej pory nie braliśmy pod uwagę tej ewentualności” – mówi ks. Adam Pawlaszczyk z „Gościa”.
„W związku z ograniczeniami w ilości wiernych w kościołach podjęliśmy decyzję o redukcji stron edycji diecezjalnych z ośmiu do jednej, ale już od 17 maja planujemy stopniowe zwiększanie objętości stron diecezjalnych, by ostatecznie powrócić do stanu sprzed 29 marca” – informuje ks. Jarosław Grabowski.
Zwolnienia? „W tej chwili robimy wszystko, aby nie podejmować tak drastycznych kroków” – dodaje.
Szef „Gościa Niedzielnego”: „Na ten moment trudno podać jakiekolwiek prognozy, wszystko zależy od rozwoju sytuacji. Gdyby takie rozwiązanie stało się absolutną koniecznością, byłoby jednocześnie ogromną tragedią”.
– Sytuacja naszego budżetu jest bardzo zła – przyznaje ks. Mirosław Tykfer. – Straciliśmy prawie cały przychód. Ten z wydań cyfrowych był minimalny. Przy tej okazji zrozumieliśmy, że komunikacja w internecie nie polega na prostym przenoszeniu treści drukowanych na monitory. Stąd brak powodzenia w kampanii wydań cyfrowych. Inaczej tworzy się portal, inaczej strony drukowane, chociażby pod względem długości tekstów. Długie są w internecie po prostu nieczytane. Różnic jest oczywiście znacznie więcej. Ponadto nasi czytelnicy są od lat przyzwyczajeni do odpoczynku przy gazecie drukowanej i nie szukają nas w internecie. Nawet ci, którzy z internetu intensywnie korzystają – wyjaśnia szef „Przewodnika katolickiego”.
O drastycznych cięciach kosztów wspomina ks. Zieliński. – Oprócz oszczędzania na usługach i towarach konieczne było również wypowiedzenie kilku umów cywilno-prawnych. Nie zwolniliśmy nikogo z pracowników etatowych. Ci ostatni w czasie zawieszenia wydań drukowanych i zatrzymania sprzedaży pracowali za pensję podstawową. Nie przewidujemy dalszej redukcji zespołu. Konieczne jest raczej jego przeorganizowanie, aby ewentualne zarażenie kogoś z zespołu nie oznaczało przerwy w ukazywaniu się „Idziemy” – wyjaśnia.
„Będzie bardzo trudno”
Tygodniki robią zatem wszystko, aby obecna sytuacja miała charakter tymczasowy. „Redukcja objętości czasopisma jest czymś przejściowym – stwierdza ks. Henryk Zieliński. Dotyczy dwóch numerów (na 26 kwietnia i na 3 maja). – Zrezygnowaliśmy z drukowania programu telewizyjnego. Prócz tego zawiesiliśmy opracowanie rubryk newsowych, dając w to miejsce poważną publicystykę – wyjaśnił. „Idziemy” zmoblizowało w tym celu swoich najbardziej znanych autorów (o. Jacek Salij OP, ks. prof. Waldemar Chrostowski czy Krzysztof Ziemiec). Zdaniem ks. Zielińskiego, w ten sposób pod względem treści tygodnik stał się bardziej esencjonalny.
– Będzie bardzo trudno. Może będziemy zmuszeni dokonywać redukcji zatrudnienia, co niewątpliwie wpłynie na jakość proponowanych przez nas treści – mówi ks Tykfer. – Wierzymy jednak, że marka, która przez lata starała się koncentrować na autentycznej komunikacji wartości, nie ulegała naciskom politycznym oraz presji środowisk kościelnych stawiających opór reformom papieża Franciszka, obroni się. Wierzymy, że autentyczność tego, co robimy – co bywa czasem bardzo trudne w realiach Kościoła, który w znacznym stopniu po stronie duchownych papieża Franciszka raczej nie pokochał – ostatecznie zwycięży. Że wytrwałe wspieranie programu „nawrócenia duszpasterskiego” i dążenie do transformacji kościelnych instytucji w kierunku „Kościoła wyjścia”, okaże się zbawcze. Dla samego Kościoła i dla naszej redakcji.
„Przewodnik katolicki” nie zamierza w czasie kryzysu rezygnować ani co do liczby stron, ani co do zawartości merytorycznej. Nie rozwiązał też umowy z żadnym autorem. – Choć zaproponowaliśmy im mniejsze honoraria. Przez wszystkich zostały zaakceptowane z wielką życzliwością. Niektórzy zrezygnowali w ogóle z honorarium na czas epidemii, chcąc nas w ten sposób wspierać i nie pozwolić, aby nasza inicjatywa – związana z przyjęciem oryginalnego profilu jak na rynek tygodników katolickich w Polsce – miała poważne kłopoty finansowe – wyjaśnia ks. Tykfer.
Jak dodaje, ów profil jest bowiem oryginalny, bo „nie poszedł ani drogą większości tygodników katolickich, które żyją naszym zdaniem w większym lub mniejszym aliansie z PiS, ale nie poszedł też drogą wspierania politycznej opozycji, co niestety czasami nam się zarzuca z racji dystansu politycznego: nie jesteś z nami, to znaczy, że stanąłeś po drugiej stronie”. – Albo inaczej mówiąc: jesteśmy przez niektórych kwalifikowani jako zwolennicy ukrytej opcji z powodu naszego krytycznego – mam nadzieję, że nie krytykanckiego – myślenia wobec wszystkich środowisk politycznych. Konsekwentnie przyjmujemy perspektywę, jaką myśleniu katolików podpowiada społeczna nauka Kościoła. Jesteśmy przekonani, że dokładnie żadna partia polityczna w Polsce kryteriów tej nauki nie spełnia – wyjaśnia szef „Przewodnika katolickiego”.
Nowe sposoby na przetrwanie
Katolickie tygodniki nie zniechęcają się obecną sytuacją i nie czekając na powrót do stanu sprzed epidemii, starają się wymyślać nowe pomysły na przetrwanie. Niektóre z nich były rozwijane wcześniej, tak samo jak w przypadku tygodników świeckich, jak choćby prenumerata elektroniczna, aplikacje mobilne czy serwisy online, czyli budowanie większej więzi z czytelnikami w sieci.
Dlatego „Przewodnik katolicki” prowadzi na Facebooku transmisje live i dodatkowo publikuje krótkie filmy na Youtube. – Drugi sposób to prośba skierowana do naszych czytelników, aby nas w tym czasie wspierali, na różne sposoby. Głównie przez kupowanie e-wydań lub drukowanych wersji w kościele, ale też przez zamawianie prenumeraty i wpłacanie pieniędzy na platformie Patronite – wylicza ks. Tykfer.
– Jeszcze więcej uwagi poświęcamy elektronicznym środkom przekazu, w tym portalom gosc.pl i wiara.pl – informuje ks. Adam Pawlaszczyk. – Zachęcamy czytelników do korzystania z tradycyjnych punktów sprzedaży prasy i do korzystania z elektronicznych wydań tygodnika. Jednak mimo kilkukrotnych wzrostów sprzedaży wersja elektroniczna nie zastąpi papierowej.
Ks. Jarosław Grabowski wspomina o intensywnej promocji sprzedaży „Niedzieli” w wersji elektronicznej i ograniczeniu liczby stron edycji diecezjalnych, ale przy swoistym eksperymencie wydawniczym: „W tej chwili ukazuje się w ramach głównego grzbietu pisma po jednej stronie każdej edycji. Jest to ciekawy eksperyment, wielu czytelników z różnych regionów kraju może zobaczyć, co się dzieje w innych diecezjach”.
„Niedziela”, stwierdza jej redaktor naczelny, zanotowała wielokrotny wzrost sprzedaży elektronicznej. – Wzrasta również prenumerata pisma na okres pół roku i dłużej. Oczywiście to nie są takie ilości, które zastąpią zupełnie sprzedaż tradycyjną – precyzuje ks. Grabowski.
Wspólna linia działania?
W ubiegłym tygodniu ks. Artur Stopka, b. publicysta „Gościa Niedzielnego”, związany wcześniej także z KAI, napisał na portalu Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, że katoliccy wydawcy nie wypracowali na wypadek załamania się kościelnej dystrybucji ich pism żadnej wspólnej linii działania.
Ocenił, że poszczególni wydawcy realizują różne strategie w celu przetrwania ograniczeń związanych ze stanem epidemii: od najbardziej radykalnego, polegającego na całkowitej rezygnacji z druku i skupieniu się na przygotowywaniu e-wydania, przez czasową rezygnację z kolportażu parafialnego wydania papierowego, aż po eksperymenty z zawartością wersji drukowanej, polegające na publikowaniu łączonych numerów oraz m.in. na zmianie układu treści, całkowitym lub częściowym wycofaniu edycji diecezjalnych.
– Jeśli wydawcy katolickich tygodników będą nastawieni tylko na przetrwanie okresu pandemii, a nie wykorzystają tego czasu na przygotowanie poważnych przekształceń i zmian w swoim działaniu, może się okazać, że nastąpi stopniowa dezintegracja funkcjonującego przez dziesięciolecia „systemu”. A nowego nie będzie – przestrzegł ks. Stopka.
Być może stan epidemii jest właśnie takim momentem, gdy współpraca byłaby potrzebna. Czy nastąpi?
Ks. Zieliński nie ma złudzeń. – Propozycje omówienia wspólnej strategii redakcji katolickich na czas pandemii zgłosiłem podczas ostatniego spotkania Rady KEP ds. Mediów 11 marca w Warszawie. Uważam ją dalej za potrzebną, ale nie wierzę, że się ziści – mówi. Jego zdaniem, problemem jest „obowiązujący w większości diecezji monopol jednego z dwóch największych tygodników”. – Dopóki mają zagwarantowaną umowami sprzedaż i wyłączność w diecezji, [dopóty] nie są zainteresowane współpracą. Ten monopol sprawia, że czasopisma katolickie w Polsce są do siebie zbyt podobne. Nie muszą się dywersyfikować w poszukiwaniu swojego specyficznego targetu – uważa szef „Idziemy”.
– Moje obawy dotyczą również niebezpieczeństwa „upaństwowienia” albo wręcz „upartyjnienia” czasopism katolickich. Kiedy bowiem na rynku brakować będzie pieniędzy – poza państwowymi – do głosu dojdzie konformizm i pokusa zajmowania takiego stanowiska, żeby na te pieniądze „zasłużyć” – dodaje.
Co na to szefowie pozostałych tytułów? – „Niedziela” od 94 lat jest otwarta na współpracę – konkluduje lakonicznie jej naczelny.
Sytuacja „Gościa Niedzielnego” – podkreśla z kolei ks. Pawlaszczyk – jest odmienna od prawie wszystkich innych tygodników katolickich. Podlega on (obok „Tygodnika Powszechnego”) Związkowi Kontroli Dystrybucji Prasy. Dane na temat nakładu i sprzedaży są więc publicznie dostępne, w przeciwieństwie do innych tytułów. W związku z tym sposób raportowania i rozliczania sprzedaży wyklucza np. wspólny kolportaż – informuje ks. Pawlaszczyk.
Jak twierdzi, trudno mu odnieść się do opinii ks. Stopki. – Nie wiem, czy istniała kiedykolwiek „integracja”, jak również czym miałaby być „wspólna linia działania” katolickich pism. Sytuacja każdego z nich jest odmienna, mają różnych właścicieli i wydawców, różny jest też sposób dystrybuowania. Na pewno nie do przyjęcia byłoby dla naszej redakcji tworzenie jakichkolwiek odgórnych regulacji np. o dystrybucji obowiązkowej w parafiach. Niech każdy tytuł broni się tym, co ma do powiedzenia, a nie tym, że istnieje i istnieć musi – podsumowuje szef „GN”.
Zdaniem ks. Mirosława Tykfera, szukanie wspólnej drogi dla wszystkich czasopism katolickich jest dzisiaj rzeczywiście potrzebne. – Nasza redakcja myśli już o jakichś propozycjach od lat, np. o wspólnej dystrybucji i całkowitym uwolnieniu „rynku” od nadziałów w parafiach. To byłoby tym bardziej konieczne teraz, gdy parafie mają swoje kłopoty finansowe – uważa szef „Przewodnika katolickiego”.
„Może chodzi też o to, żebyśmy uwierzyli, że współpraca z konkurencją jest możliwa i również ekonomicznie korzystna. Nie snułbym wizji zupełnego braku konkurencji, bo to może zaszkodzić jakości publikowanych przez nas treści. Co innego jednak zdrowa konkurencja, a co innego stworzenie układów na rynku, które tę konkurencję blokują” – dodaje.
Młody target
Obecna sytuacja jest też testem atrakcyjności katolickiej prasy dla młodszego czytelnika, który niemalże już nie zagląda do wersji drukowanej, ale można go przyciągnąć i zatrzymać przy e-wydaniach.
„Czas pandemii, kiedy poprzestaliśmy tylko na wydaniach elektronicznych, uzmysłowił nam konieczność podejmowania prób dotarcia do młodszego niż dotąd czytelnika. Z zasady bowiem ludzie starsi nie korzystają tak często z wydań elektronicznych, jak młodzi. Dotarcie do młodych wymaga jednak innych form, tematów i innych autorytetów. Dlatego sięgamy coraz częściej również po takie autorytety jak o. Michał Legan OSPPE, o. Wojciech Surówka OP, ks. prof. Jacek Grzybowski, które bardziej przemawiają do młodego pokolenia” – przyznaje ks. Henryk Zieliński z „Idziemy”.
Na pytania KAI nie odpowiedział „Tygodnik Powszechny”, katolickie pismo społeczno-kulturalne.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.