Drukuj Powrót do artykułu

BOŻONARODZENIOWA REWOLUCJA

18 grudnia 2009 | 13:44 | Ks. Andrzej Kaim SAC Ⓒ Ⓟ

W Boże Narodzenie obchodzimy „urodziny” Pana Jezusa, który jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem.

Narodził się z Maryi Dziewicy i jest do nas podobnym we wszystkim, z wyjątkiem grzechu. Wprawdzie zwracamy uwagę na Jego boskie pochodzenie, ale koncentrujemy się na tajemnicy tej betlejemskiej nocy, w której Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas, w postaci Boskiego Dzieciątka. Przyjście Chrystusa w ludzkiej postaci sprawia, że Boże Narodzenie przeżywamy w sposób bardziej osobisty, intymny i rodzinny. Widząc w narodzinach Chrystusa, jakby w zwierciadle, coś z tajemnicy własnych narodzin, naszego pojawienia się na tym świecie. Słusznie, bo takie idee przyświecały tym, którzy w IV w., w miejsce, przypadającego na dzień przesilenia słonecznego (25 grudnia) i obchodzonego w pogańskim Rzymie święta ku czci narodzin Apollina „Niezwyciężonego Słońca”, wprowadzili obchody tajemnicy wcielenia Chrystusa. Początkowo, uroczystość Bożego Narodzenia przyjęła się w Kościele chrześcijańskiego cesarstwa Rzymu i Konstantynopola, a po Soborze Chalcedońskim (451) w całym Kościele powszechnym.

Coroczne Uroczystości Bożego Narodzenia nie tylko potwierdzają i utwierdzają wiarę Kościoła w Chrystusa – prawdziwego Boga i prawdziwego Człowieka, ale kształtują też poczucie bliskiej więzi człowieka z Bogiem i całą ludzkością. Chrystus – Nowy Adam, zrodzony z Maryi – Nowej Ewy, jest archetypem nowej, odrodzonej i zbawionej całej ludzkości. Niewątpliwie, wiara celebrowana w tajemnicy Bożego Narodzenia wyraża  wartości, które w kręgu grecko-rzymskiej kultury ukształtowały nasze rozumienie jedności i powszechności Kościoła. Ponadto chrześcijański uniwersalizm, obejmujący relacje jednostki z całą ludzkością, którą reprezentuje Chrystus – Nowy Adam, legły u fundamentów chrześcijańskiej Europy i pozostaje jej naczelna wartością do tego stopnia, że kultura europejska stała się kulturą o zasięgu światowym.

Pewnym mankamentem i niebezpieczeństwem jest sytuacja, kiedy słabnie nasza osobista więź z Narodzonym dla nas i naszego zbawienia Chrystusem – Nowym Adamem, a święta Bożego Narodzenia pozostają jednym z tradycyjnie obchodzonych świąt kościelnych, świąt z chrześcijańskiego kalendarza, świąt obchodzonych zwyczajowo i tradycyjnie. Niestety, w chrześcijańskiej Europie trwa proces postępującej dechrystianizacji, której widmem dla nas jest Wspólnota Europejska, bardziej przypominająca znane sprzed narodzin Chrystusa struktury Rzymskie Imperium, gdzie w ideologii ludzkości i człowieczeństwa nie ma już miejsca dla pojedynczego człowieka. Czy w miejsce Bożego Narodzenia powrócą dawne święta ku czci Apollina? Nawet na to są nikłe szanse, bo kultura antyczna była na wskroś religijna. Nie było w niej teologii chrześcijańskiej, ale była teologia Filozofów, dzięki której bez większych przeszkód mogło zakorzenić się chrześcijaństwo, jako dziedzictwo i kontynuacja religijnego fundamentu kultury europejskiej. W obecnej sytuacji Europy laickiej bardziej aktualne pozostaje ewangeliczne pytanie: Czy, kiedy powróci Syn Człowieczy na ziemię, znajdzie jeszcze wiarę wśród ludzi?

Niewiele może uczynić pojedynczy człowiek, choćby bardzo wierzący i poszukujący swojego miejsca w Kościele, w społeczeństwie, w Europie. Wtłoczony w świat blichtru i komercji mimowolnie staje się ofiarą swoiście oferowanej zwyczajowości. U nas, zadomowionej i serwowanej w „chrześcijańskim opakowaniu”, przy wtórze rzewnych kolęd i pobrzękujących dzwoneczkami złotowłosych aniołków, peerelowskiej świeckiej obrzędowości, rodem z ludowego skansenu i obrzędowości post peerelowskiej, przysparzającej jedynie klienteli supermarketom. Podobnie ma się rzecz z tradycją obchodów Wszystkich Świętych, Wielkanocy i innych uroczystości religijnych. Niestety, ten model świętowania Bożego Narodzenia „na ludowo”, na dobre zdominował już nasze życie osobiste, rodzinne, a także, niestety i kościelne. Wieś już dawno przeniosła się do miast. Zmienił się także model, zarówno życia rodzinnego, jak społecznego. Przede wszystkim zaś, zmieniły się oczekiwania ludzi wierzących w sferze życia kościelnego i religijnego.

Pozostał pewien stereotyp świętowania, który w dużej mierze osadza się na doświadczeniu i obrazie przeszłości. Dziejów Europy targanej wojnami, z widmem strachu i biedy. Wieś kojarzyła się z dostatkiem, naturalną dobrocią ludzi i poczuciem bliskości z naturą. Chrystus przez swe narodzenie wlał ludziom nadzieję na upragniony pokój, na poczucie bezpieczeństwa i wolności od widma głodu, wojny i nędzy. Przyszedł do ubogich, ale dobrych ludzi, którzy żyli w zgodzie z przyrodą. Narodził się w środowisku, gdzie panowała harmonia pomiędzy światem ludzi i przyrody. Betlejemska szopa, z dala od miast doskonale oddawała atmosferę polskiej wsi, gdzie ludzie niejednokrotnie dzielili wspólny dom pospołu ze stworzeniami. Boże dary z pól, wody i lasów, które zapewniały skromną, ale bezpieczną codzienną egzystencję znalazły swoje symboliczne znaczenie podczas wieczerzy wigilijnej. Pełniła ona rolę swego rodzaju święta dziękczynienia, skupiając wszystkie wątki egzystencjalne, rodzinne i religijne zasiadającej do wigilijnego stołu rodziny w szlacheckim dworku czy wiejskiej chacie.
Taki obraz utrwalił się i pozostał głównym elementem wigilijnej tradycji. W niej główną rolę odgrywają wigilijne emocje. Próbuje je wyjaśnić współczesna psychologia religii, która twierdzi, że mapa emocji tworzy się w pierwotnej warstwie ludzkiego mózgu i jest pierwotna wobec intelektu. W niej zapisane są nasze osobiste przeżycia wigilijne i  emocjonalna pamięć. Nie pamiętamy konkretnych faktów i nawet okoliczności, ale rozpoznajemy zapach siana, potraw, tembr głosu matki, ojca, aurę rodzinnej wigilii i rodzinnego świętowania. To pozostaje na całe życie w człowieku, jest źródłem osobistej nostalgii, a także imperatywem mobilizującym do zachowania tradycji we własnej rodzinie i we własnym życiu. Z pewnością te i inne czynniki złożyły się na kultywowaną tradycję bożonarodzeniową we współczesnym Kościele w Polsce. Ma ona swój jedyny i niepowtarzalny charakter. Pozostaje też fundamentem formacji pastoralnej, ukierunkowanej na podtrzymanie społecznego i narodowo-religijnego charakteru święta i skoncentrowanej na przypominaniu elementów z mapy emocjonalnej pokoleń. To sprawia, że główna troska o zachowanie tradycji koncentruje się na zachętach wiernych do zabiegów, mających na celu odtworzenie rodzinnego rytuału i nadanie mu swojskiego, czyli rustykalnego, a zatem archaicznego i nie mającego już pokrycia we współczesnych warunkach życia. Czy istotnie taki model formacji religijnej wyczerpuje głębię polskiej bożonarodzeniowej tradycji? Czy istotą świętowania dla współczesnej rodziny z dwojgiem dzieci w ciasnym „m” ma pozostać troska o sianko, dwanaście potraw, pusty talerz dla przygodnego wędrowca, który nigdy nie przyjdzie i pasterka w zatłoczonym kościele?

Swoją drogą to pusty talerz na wigilii wywodzi się z czasów Powstania Listopadowego, kiedy matki czekały, że może syn-powstaniec zdąży wrócić na rodzinną wieczerzę wigilijną? Ale one czekały tak każdego dnia. To nie był pusty talerz dla anonimowego wędrowca. To był talerz pełen miłości matki do swego dziecka. Matki, która go wychowała na dobrego chrześcijanina, obywatela i wielkiego patriotę. Talerz tulony do serca matki, która potrafiła podzielić się jego miłością do Ojczyzny. Może do takiej tradycji warto nawiązać w pastoralnym przygotowaniu rodzin na święta?

Pozostaje jeszcze jedna myśl, która wykracza szeroko poza sferę obrzędową i zwyczajową. W wigilię Bożego Narodzenia uświadamiamy sobie, że przyjście Chrystusa na świat było prawdziwą i jedyną światową rewolucją w pełnym tego słowa znaczeniu. My tak naprawdę obchodzimy dzień rewolucji, którą wywołał sam Pan Bóg na ziemi. Była ona zburzeniem całego światowego porządku, który istniał od czasu Adama i Ewy, naszych świętych prarodziców. Ich wspomnienie, jako świętych uznanych i czczonych w Kościele, obchodzimy właśnie w dniu wigilii Bożego Narodzenia. Boże Narodzenie to początek tej boskiej rewolucji, walki o Królestwo Boże na ziemi. Coś z walki Boga o raj utracony przez człowieka, a stworzony dla człowieka. Także coś z tajemniczej i osobistej walki Boga o człowieka i jego miejsce na ziemi. Bóg osobiście wkroczył w historię ludzi, aby odzyskać dla nich utracony raj – ogłosić „jeńcom wolność”.

Ta walka Boga o ludzkość i każdego człowieka zaczęła się wraz z przyjściem na świat Syna Bożego. Dlatego nie jest przypadkiem, ale starożytną mądrością Kościoła, że dzień wigilii Bożego Narodzenia zakorzeniony jest we wspomnieniu tajemnicy raju. Wprawdzie raju utraconego przez prarodziców ludzkości, ale w świetle tajemnicy Bożego Narodzenia raju odzyskanego. Jego znakiem jest przywrócenie stanu ich pierwotnej doskonałości przez zmazanie starożytnej winy Adama i Ewy. W tym świetle wspominany ich jako świętych prarodziców. Chrystus wprowadza ich i całą ludzkość, a w tym i nas do raju odzyskanego.

Taki jest sens świętowania wigilii Bożego Narodzenia. Wieczoru, w którym łączy się niebo z ziemią, sprawy boskie, ze sprawami ludzkimi. Wymowa ideowa tej tajemnicy szeroko wykracza poza granice zwyczajnego świętowania i może przyprawić człowieka o prawdziwy zawrót głowy. Dlatego ze zdziwieniem woła św. Grzegorz Teolog: „Oto Syn Boży, przedwieczny, niewidzialny, nieuchwytny, bezcielesny, początek i koniec, światłość ze światłości, źródło życia i nieśmiertelności, odbicie pierwowzoru, pieczęć nienaruszalna, obraz najwierniejszy, ostateczny wyraz i myśl Ojca, przychodzi do tego, który jest Jego obrazem, przyjmuje ciało z powodu człowieka będącego ciałem”. Następnie pyta: „Czemuż tak wielki nadmiar dobroci? Czemuż tajemne względem mnie zamiary? Zostałem niegdyś stworzony na obraz Boga, ale tego obrazu nie ustrzegłem. On przyjmuje ciało takie jak moje, aby obrazowi przynieść zbawienie, a ciału nieśmiertelność. Nawiązuje z nami wspólnotę nową, o ileż bardziej godną podziwu od pierwszej. Taki był plan zbawienia, że człowiek miał być uświęcony przez wejście Boga w rzeczywistość ludzką, by On sam nas wybawił, mocą swoją pokonując tego, który nami władał i za pośrednictwem Syna znowu nas przyprowadził do Siebie” (św. Grzegorz z Nazjanzu, Kazanie 45: O godna podziwu zamiano).

Pozostając na etapie świętowania łatwo można popaść w tani, świąteczny sentymentalizm, któremu towarzyszyć może poświąteczna depresja. Rodzaj religijnej schizofrenii i niepewności oczekując, która jaźń przeważy w naszym życiu: Euforia, czy depresja? Egzaltacja religijna, czy religijny pesymizm? Grzech człowieczy czy łaska Boża?

Dzień wigilii Bożego Narodzenia przypomina nam, że życie chrześcijańskie nie składa się, jak kartki kalendarza, z kart czarnych i czerwonych, dni świątecznych i dni roboczych, dni radosnych i pełnych przygnębienia. Życie ludzkie i życie religijne zaplanował Bóg dla każdego, kto na ten świat przychodzi, dla wszystkich dzieci świętych prarodziców, dla całej ludzkości, dla wszystkich ludzi z krwi i kości: od Adama i Ewy po ostatniego człowieka na ziemi. Wszyscy ludzie, podobni do swych prarodziców, niezależnie od stanu doskonałości (przed grzechem, czy po grzechu), są przedmiotem największej miłości Stwórcy. Bóg tak umiłował świat, że nawet Swojego Jednorodzonego Syna nie oszczędził, ale posłał Go na ziemię, aby Ten naprawił starodawny grzech Adama, aby dał nadzieję pogrążonej w grzechu ludzkość, aby otworzył jej zatrzaśnięte bramy raju i zamknięte bramy nieba. Dlatego świąteczne drzewko promieniuje radością i mieni się mnogością świateł, barw i zapachów. Ono symbolizuje prawdę, że marzenia o raju na ziemi ludzi bezbożnych są tylko czczą utopią, ale dla wierzących spełniają się w Chrystusie, bo o to zadbał sam Stwórca. Zachowanie systemu wartości w oparciu o Jego prawa są jedyną gwarancją dla świata, który powinien być rajem dla ludzi.
Świat posiadł już pierwociny nieba, tę najlepszą cząstkę. Przed 2009 laty Bóg przekazał temu światu największy dar – Swego Syna. Od tej pory trwa nieustanna Boża rewolucja o ten lepszy świat dla odnowionej ludzkości. Trwa również, z różnym skutkiem, ludzki bój o ludzki raj na ziemi. Wprawdzie drogi i myśli Boże nie są drogami i myślami ludzkimi, ale jedno jest pewne: w swoich wysiłkach nie jesteśmy sami. Myślimy i marzymy o lepszym świecie, martwimy się o swoją przyszłość, zabiegamy o lepsze życie dla siebie i swoich bliskich, to prawda, ale myśli o tym samym, martwi się z nami i zabiega o to samo, co my także nasz Stwórca.

W świecie nagłych przemian, dawna kultura agrarna, na której kształtowała się tradycja religijna Bożego Narodzenia, jest już przeszłością. Jesteśmy świadkami nagłego sprzężenia tradycyjnej kultury religijnej i nowożytnych praw wolnościowych człowieka. Wymaga to pewnego przewartościowania naszej tradycyjnej mentalności. Zmiany akcentów z „mieć” na „być”. Bowiem wszystko w życiu się zmienia, my również. Muszą także ulegać zmianom nasze przyzwyczajenia i stereotypy zachowań. Czasami muszą ulegać zmianie nasze wyobrażenia o Bogu i o człowieku. Jedynym, co się nie zmienia jest Dobra Nowina o Bogu, który tak pokochał człowieka, że ofiarował mu Swojego Syna, który stał się Człowiekiem i zamieszkał na ziemi wśród ludzi. Jak przypomina nam św. Ireneusz: Nasz Pan Jezus Chrystus „nazywa siebie Synem Człowieczym, bo w sobie zawarł owego pierwszego człowieka, z którego przez niewiastę wywodzi się jego potomstwo. I tak, jak przez upadek człowieka cały ród ludzki pogrążył się w śmierci, tak przez zwycięstwo Człowieka wynurzamy się ku życiu” (Przeciw herezjom, V, 21). Czy istnieje poza naszym Bogiem bardziej ludzka, bardziej humanistyczna Ewangelia? Czy poza osobistym pochyleniem się nad głębią Miłości Boga do nas samych można mówić tylko o zwyczajowym i kulturowym sposobie podejścia do świętowania Bożego Narodzenia?
W Uroczystość Bożego Narodzenia uświadamiamy sobie, że wszystko to dokonało się, w jakże ludzki i bliski nam sposób. Urodził się Boży Syn! O tym mówią wszystkie znane nam kolędy, pastorałki i cała świąteczna oprawa. Opuścił „śliczne niebo”, by urodzić się Człowiekiem. W tym świetle „być człowiekiem”, rzeczywiście brzmi dumnie. W Boże Narodzenie można poczuć dumę i nawet tak trzeba, bo Chrystus przyszedł po to, by uzdrowić w człowieku poczucie wartości i wskazać jego źródło. Chrystus jest drogą Ojca ku człowiekowi i drogą człowieka do Boga. Jest dla nas Drogą, Prawdą i Życiem. Jest Bogiem o ludzkim obliczu, ale przede wszystkim jest Emanuelem, „Bogiem z nami”. Dlatego doroczna uroczystość ku czci Jego narodzin jest de facto uroczystością naszych narodzin w tym lepszym, już naprawionym przez Boga świecie. Świecie, nad którym Bóg rozpiął swój ochronny parasol. Pośrodku świata, wśród ludzi Bóg rozbił namiot i w nim pozostawił swojego Syna – „Słowo Ciałem się stało i zamieszkało między nami”. Niech na ten czas świątecznej zadumy i przez cały Nowy Rok otacza nas zawsze Swoją miłością dobry, święty i nade wszystko zawsze miłujący nas Bóg.

Ks. Andrzej Kaim SAC
Przewodniczący Rady Fundacji Anny Walczyk

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.