Drukuj Powrót do artykułu

Bp Hilarion: Czy Europa może oddychać jednym płucem?

24 września 2005 | 21:15 | Ⓒ Ⓟ

Dialog między katolicyzmem a prawosławiem dziś. Referat na VI Zjazd Gnieźnieński „Europa Dialogu. Bycie chrześcijaninem we współczesnej Europie”, 17 września 2005

Chrześcijaństwo musi oddychać obydwoma płucami – wschodnim i zachodnim. Metafora ta, użyta przez poetę rosyjskiego Wiaczesława Iwanowa i wywodząca się z myśli Władimira Sołowiowa, zyskała sporą popularność w kręgach katolickich. Często posługiwał się nią w publicznych wystąpieniach świętej pamięci papież Jan Paweł II. Dzisiaj metaforę Iwanowa odnosimy do Europy i europejskiego chrześcijaństwa, a także wykorzystujemy w kontekście dialogu między Kościołami katolickim a prawosławnym. Zmienne koleje stosunków katolicyzmu z prawosławiem w dzisiejszych czasach czynią pojęcie dwóch płuc europejskiego chrześcijaństwa szczególnie istotnym.

*Stosunki między Kościołem katolickim a prawosławnym u progu nowego pontyfikatu*
W roku 2005 miały miejsce wydarzenia, które mogą mieć znaczący wpływ nie tylko na życie kościoła rzymskokatolickiego, ale także na cały obszar działalności ekumenicznej, a przede wszystkim na dialog katolicyzmu z prawosławiem.
2 kwietnia odszedł papież Jan Paweł II, najbardziej znaczący przywódca religijny naszych czasów, którego wpływ obejmował cały rodzaj ludzki. Rzeczywiście, wpływ Jana Pawła II rozciągał się daleko poza kościół rzymskokatolicki, któremu przewodził przez ponad ćwierć wieku. Jego przesłanie było słyszane i uznawane przez miliony ludzi na całym świecie: oprócz katolików przez prawosławnych, protestantów, anglikanów, żydów, muzułmanów i osoby innych wyznań, a także – co szczególnie niezwykłe – przez niewierzących. Dzięki swojej obecności, słowom, uśmiechowi i nadzwyczajnej otwartości zjednywał Chrystusowi miliony ludzi.
W czasie, kiedy politycy świeccy w większości krajów Zachodu starali się za wszelką cenę wykorzenić religię z życia publicznego i ograniczyć ją do prywatnej pobożności, dążyli do usunięcia religii ze szkół, uniwersytetów i mediów, Jan Paweł II był postacią publiczną o tak ogromnej sile oddziaływania, że każdą jego podróż i każdą wypowiedź opisywały i komentowały media na całym świecie.
Był papieżem ortodoksyjnym, ponieważ starał się zachowywać uświęcone tradycją postawy swojego Kościoła wobec dogmatyki i moralności. Jego stanowisko w kwestiach moralnych  na przykład małżeństwa i rodziny, aborcji, antykoncepcji, eutanazji i wielu innych  nierzadko wywoływało krytykę ze strony tych, którzy chcieli zastąpienia wartości tradycyjnych przez świeckie i próbowali przeciwstawić humanizm religii. Tradycjonalizm papieża, jednak, w żadnym razie nie oznaczał, że stawał się on mniej związany z humanizmem, bo przecież to on właśnie przyczynił się do rozwoju uniwersalnego humanizmu opartego na wartościach duchowych i przeciwstawnego ateistycznej odmianie humanizmu. Przez wiele lat opierał się ateizmowi tu  w swoim kraju ojczystym i odegrał decydującą rolę w obaleniu ateistycznych ustrojów totalitarnych w Europie Wschodniej. Przyczynił się także w znacznym stopniu do odkrywania wiary na nowo przez wielu z tych, którzy utracili ją pod działaniem liberalizmu i relatywizmu  ideologii dominujących w demokratycznych społeczeństwach zachodnich.
W ciągu jego życia nastąpiły olbrzymie zmiany geopolityczne, które na zawsze odmieniły oblicze Europy. Ich konsekwencje, niestety, nie były jednoznaczne: z jednej strony przyniosły wolność religijną tym krajom Europy Wschodniej, w której ją dotychczas łamano, z drugiej – nastąpiło pogorszenie stosunków między wyznaniami w niektórych krajach Europy Wschodniej. Pojawiło się wiele kwestii spornych, przede wszystkim w stosunkach Kościoła prawosławnego i katolickiego w Rosji i na Ukrainie, co uniemożliwiło spotkanie zwierzchników Kościoła prawosławnego w obu krajach z papieżem. Problemy te nadal pozostają nierozwiązane.

Dwa razy miałem okazję spotkać się z Janem Pawłem II, przy okazji wręczania listów od Patriarchy Moskwy Aleksego II. 21 stycznia 2002 r. nastąpiło drugie – i ostatnie – spotkanie. Udałem się wtedy do papieża z delikatną misją polegającą na przekazaniu mu warunków, na których mogłoby dojść do spotkania ze zwierzchnikiem rosyjskiej Cerkwi prawosławnej. Rzecz jasna, papież miał świadomość, jakie to warunki, nie były przecież utrzymywane w tajemnicy. Podstawowym kryterium było pełne wyrzeczenie się wszelkich form prozelityzmu na całym kanonicznym terytorium Patriarchatu Moskiewskiego oraz uznanie za prawdę, że unityzm nie może być traktowany jako metoda dążenia do jedności chrześcijan. Mam nadzieję, że „kiedy dojdzie do ich spotkania” zasady te zostaną włączone do wspólnej deklaracji zwierzchników Kościoła rzymskokatolickiego i prawosławnego. Spotkanie takie mogłoby być zaczątkiem nowej karty w stosunkach tych dwóch wielkich Kościołów tradycyjnych, których wspólne i jednolite świadectwo dane światu byłoby właśnie teraz niezwykle doniosłe.
Nadzieję na takie spotkanie i nowy impuls w stosunkach między Kościołem rzymskokatolickim a rosyjską Cerkwią prawosławną daje wybór kardynała Josepha Ratzingera na 26. biskupa Rzymu. Mimo że było to wewnętrzne wydarzenie w życiu Kościoła rzymskokatolickiego, wielu ludzi na całym świecie, wśród nich związanych z prawosławiem, wiąże z nowym pontyfikatem pewne oczekiwania i nadzieje.
Po pierwsze, wielu prawosławnych ma nadzieję, że Kościół katolicki będzie nadal dochowywał wierności tradycji nauczania w sprawach wiary i moralności, i nie podda się naciskowi z strony tzw. grup postępowych, które domagają się święceń kapłańskich dla kobiet, zgody na małżeństwa osób tej samej płci, dopuszczenia aborcji, antykoncepcji, eutanazji, itp. Nie mamy wątpliwości, że Benedykt XVI – który jasno wypowiadał się o swoich poglądach na te sprawy – będzie przeciwstawiał się grupom nacisku działającym wewnątrz Kościoła katolickiego i poza nim.
Po drugie, istnieje nadzieja, że Kościół katolicki będzie nadal aktywnie sprzeciwiał się liberalizmowi, sekularyzmowi i relatywizmowi w Europie i poza nią. Zaledwie dwa dni przed wyborem na papieża, Benedykt XVI – wtedy jeszcze jako kardynał Ratzinger – wygłosił do kardynałów kazanie, które według wielu dziennikarzy uderzyło z niezwykła siłą. Zmierzamy – mówił kardynał Ratzinger – w stronę dyktatury relatywizmu, (…) który niczego nie uznaje za pewne i za ostateczną miarę ma własne ego i własne pragnienia. Kazanie w przeddzień konklawe było z założenia programowe i staje się dziś jasne, że deklaracja walki z relatywizmem nie odstraszyła kardynałów; więcej nawet – wybór kardynała Ratzingera potwierdził ich gotowość do przyłączenia się do papieża w tej szlachetnej, a jednocześnie bolesnej i niełatwej walce.
Po trzecie, istnieje nadzieja, że nowy pontyfikat będzie stanowił przełom w stosunkach między Kościołem rzymskokatolickim i rosyjską Cerkwią prawosławną, a któregoś dnia dojdzie wreszcie do spotkania papieża z Patriarchą Moskwy. Spotkanie takie muszą jednak poprzedzić konkretne działania na rzecz wzajemnego zrozumienia oraz opracowanie wspólnego stanowiska w wielu dzielących nas kwestiach.
Mamy ponadto nadzieję, że dojdzie do ogólnego polepszenia stosunków między Kościołem katolickim i prawosławiem na świecie. W roku 2000 reprezentowałem Patriarchat Moskiewski na sesji Katolicko-Prawosławnej Komisji Mieszanej ds. Teologii, która odbyła się w Baltimore w Stanach Zjednoczonych. Jej głównym tematem był unityzm. Nie osiągnięto żadnego porozumienia, a dyskusja – po obu stronach pełna rozgoryczenia i rozczarowania – zakończyła się brakiem decyzji o ewentualnej kontynuacji prac komisji.
Zaledwie kilka dni temu, jednak, nowa delegacja prawosławia do Komisji Mieszanej spotkała się po pięcioletniej przerwie. Miało to miejsce w Stambule, na zaproszenie Jego Świątobliwości Patriarchy Konstantynopola Bartłomieja. Delegacja zgodziła się z propozycją przedłożoną przez Kościół rzymskokatolicki, aby rozpocząć dyskusję o prymacie Kościoła powszechnego. Jednocześnie, delegacja podkreśliła konieczność kontynuacji – na gruncie eklezjologii – dyskusji o unityzmie, którą przerwano na spotkaniu w Baltimore.

*Czy możliwe jest utworzenie Europejskiego Przymierza Katolicko-Prawosławnego?*
Niewątpliwie, prace Komisji Mieszanej nie będą łatwe i potrwają zapewne wiele lat. Obawiam się, jednak, że poświęcając się wyłącznie sprawom nas dzielącym możemy zaprzepaścić pojawiającą się dzisiaj szansę dania wspólnego świadectwa zsekularyzowanemu światu. Szczególnie szybko przebiega dechrystianizacja Europy. Dlatego też musimy natychmiast podjąć działania, aby przeciwdziałać utracie wielowiekowej, chrześcijańskiej tożsamości Europy. Wierzę głęboko, że dla katolików i prawosławnych nadszedł czas zjednoczenia wysiłków na rzecz obrony tradycji chrześcijaństwa, która podlega atakom ze wszystkich stron.
Dlatego kilka miesięcy temu zaproponowałem utworzenie Europejskiego Przymierza Katolicko-Prawosławnego. W jego ramach oficjalni przedstawiciele obu Kościołów mieliby wypracować wspólne stanowisko we wszystkich podstawowych kwestiach społecznych i etycznych, co pozwoliłoby nam przemówić jednym głosem. Istnieje już Konferencja Kościołów Europejskich, w której uczestniczą obok prawosławnych protestanci, anglikanie i starokatolicy, oraz COMECE służąca katolikom do dyskusji o sprawach o znaczeniu ogólnoeuropejskim. Nie ma jednak wspólnego forum katolicko-prawosławnego.
Proponowane przymierze umożliwiłoby europejskim katolikom i prawosławnym wspólną walkę z sekularyzmem, liberalizmem i relatywizmem panoszącymi się we współczesnej Europie, pomogłoby przemówić jednym głosem do społeczeństwa świeckiego i stanowiłoby doskonałe miejsce do dyskusji o sprawach współczesności i osiągania wspólnego stanowiska. Nauczanie Kościoła katolickiego i prawosławnego w sprawach społecznych i etycznych są sobie bardzo bliskie, a w wielu przypadkach właściwie identyczne. Miałem sposobność porównania Kompendium Nauki Społecznej Kościoła wydanego w roku 2004 przez Papieską Radę Sprawiedliwości i Pokoju z Podstawą Doktryny Społecznej Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej przyjętej przez Synod Biskupów Patriarchatu Moskiewskiego w 2000 r. Istnieje w nich tak wiele uderzających podobieństw i tak mało różnic.
Dlaczego więc nie mielibyśmy pokazać miastu i światu jedności w tych podstawowych kwestiach?
Racjonalna podstawa propozycji jest następująca: oba nasze Kościoły znajdują się na drodze do jedności, jednak należy patrzeć realistycznie i wiedzieć, że jedność będziemy zdolni osiągnąć dopiero w perspektywie dziesięcioleci, jeśli nie stuleci. A z drugiej strony czujemy ogromną potrzebę mówienia do światowej społeczności jednym głosem. Czy nie będąc jednym Kościołem możemy działać jak jeden Kościół? Czy możemy dla całego świata stanowić jednolitą strukturę i stać się przymierzem? Żywię głębokie przekonanie, że jest to możliwe, a decydując się na ten krok staniemy się dużo silniejsi.
Przymierze Katolicko-Prawosławne ma być organizmem całkowicie odmiennym od Katolicko-Prawosławnej Komisji Mieszanej ds. Teologii. Komisja bowiem skupia się na tym, co dzieli, zaś przymierze powinno zgłębiać, wyjaśniać i publicznie głosić to, co nas łączy. Komisja skoncentruje się na sprawach doktryny i eklezjologii, zaś przymierze zajmie się sprawami społecznymi i moralnymi. Komisja będzie nadal prowadzić wewnętrzną dyskusję między katolicyzmem i prawosławiem, która przecież toczy się od stuleci, zaś przymierze – choć niekoniecznie doprowadzi do przezwyciężenia problemów wewnętrznych – ma nam umożliwić utworzenie wspólnego frontu na rzecz obrony istoty chrześcijaństwa przed wszystkimi zagrożeniami, które pojawiają się obecnie lub mogą wystąpić w przyszłości.
Dlaczego więc mówimy o przymierzu europejskim, a nie światowym? Po pierwsze, uważam, że właśnie w Europie będzie się w najbliższej przyszłości rozgrywała najbardziej zacięta walka między chrześcijaństwem a relatywizmem. To w Europie ataki wojującego sekularyzmu na religię przybierają najbardziej drastyczne formy. To Europa chorobliwie wyrzeka się chrześcijańskiego dziedzictwa. To w Europie usuwa się krzyże ze szkół, zakazuje umieszczania symboli religijnych w miejscach publicznych, a z chrześcijaństwa czyni obiekt krytyki, zniewag i kpin. To wreszcie w Europie chrześcijan dotknął głęboki kryzys demograficzny, który zagraża ich przetrwaniu. Nie oznacza to, że zjawiska takie nie mają miejsca w innych rejonach świata, jednak w Europie właśnie są bardziej widoczne niż gdziekolwiek indziej.
Po drugie, w Europie istnieje stosunkowo niewielka nierównowaga liczby katolików i prawosławnych – 280 milionów pierwszych wobec 210 milionów drugich. W innych częściach świata, na przykład w Ameryce Południowej, katolicy przewyższają liczebnie prawosławnych tak bardzo, że niemożliwy jest dialog na równych zasadach.
Jeśli chodzi o strukturę proponowanego przymierza, może ona zostać wypracowana przez same Kościoły. Stronę katolicką mogą, dla przykładu, reprezentować przedstawiciele europejskich konferencji biskupów, zaś prawosławną – przedstawiciele lokalnych Kościołów autokefalicznych działających w Europie. Najbardziej oczywistym partnerem Kościoła prawosławnego wydaje się COMECE, jeśli zostanie uznana za strukturę podstawową. Musimy także określić, czy bierzemy pod uwagę wyłącznie Unię Europejską, czy też Europę jako całość. Osobiście opowiadałbym się za drugą możliwością, co oznaczałoby, że COMECE zostałaby uzupełniona o przedstawicieli konferencji biskupów państw nienależących do Unii Europejskiej.
Właściwe byłoby ponadto, aby Kościoły orientalne od początku przyłączyły się do przymierza jako część rodziny Kościołów prawosławnych. Mimo że nie istnieje wspólnota eucharystyczna między Kościołami orientalnymi a prawosławnymi, ich duchowość i tradycje oraz nauczanie w sprawach społecznych i moralnych są właściwie jednakowe. Co więcej, w kontekście ekumenicznym Kościoły orientalne i prawosławne już wcześniej dowiodły zdolności do działania jako jedna rodzina Kościołów prawosławnych.
Jeśli chodzi o zadania Przymierza Katolicko-Prawosławnego, powinno ono skupiać się na szeregu aspektów związanych z rodziną i etyką seksualną oraz sprawach bioetyki, a także kwestiach wojującego sekularyzmu, liberalizmu i relatywizmu, które podnosiłem już wcześniej. Kościół katolicki zajął wcześniej oficjalne stanowisko w sprawach rodziny, małżeństwa, aborcji, antykoncepcji, eutanazji, klonowania i innych, i przekazał je światowej opinii publicznej. Podobnie uczyniły niektóre Kościoły prawosławne, w szczególności rosyjska Cerkiew prawosławna w dokumencie Podstawy Koncepcji Społecznej. Gdzie jest jednak stanowisko wspólne?
We wszystkich kwestiach społecznych i etycznych Przymierze Katolicko-Prawosławne mogłoby stać się wiarygodnym partnerem w dialogu z europejskimi instytucjami i organizacjami międzynarodowymi: Komisją Europejską, Parlamentem Europejskim i Radą Europy. Przymierze miałoby szansę reprezentowania tradycyjnego chrześcijaństwa w dialogu z judaizmem, islamem i innymi religiami na świecie. Dialog taki ma dziś zasadnicze znaczenie, tym większe, że w wielu kwestiach etycznych judaizm i islam są bardziej zbliżone do tradycyjnego chrześcijaństwa niż współczesny liberalny protestantyzm.
W ramach prac przymierza moglibyśmy sformułować swoisty kodeks zachowania dla katolików w krajach w przeważającej mierze prawosławnych i prawosławnych w krajach katolickich, co stanowiłoby konieczny krok na drodze do rozwiązania problemu prozelityzmu. W tym względzie przymierze byłoby pewnego rodzaju konferencją biskupów katolickich i prawosławnych na szczeblu europejskim. Należy dodać, że podczas kongresu eucharystycznego w Bari w maju tego roku kardynał Kasper, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Jedności Chrześcijan, wysunął koncepcję synodu katolików i prawosławnych. Środowiska prawosławne odniosły się do propozycji z pewną rezerwą, ponieważ słowo „synod” akurat dla prawosławnych ma szczególne znaczenie: przypomina im o synodach w Ferrarze i Florencji, Brześciu i innych miastach, których wynikiem było przymusowe przechodzenie prawosławnych do Kościołów unickich. Wydaje mi się, że na obecnym etapie stosunków jest dużo za wcześnie na dyskusję o synodzie katolicko-prawosławnym, który miałby zaowocować dogmatyczną lub eklezjologiczną jednością. Dużo bardziej realistyczne wydaje się jednak mówienie o strategicznym przymierzu, dzięki któremu katolicy i prawosławni w Europie mogliby nie tylko bronić spraw swojej wiary, ale także całego tradycyjnego chrześcijaństwa.

*Unityzm jako przeszkoda na drodze do jedności*
Jedną z podstawowych trudności w dialogu Kościoła katolickiego i prawosławnego jest kwestia unityzmu. Na posiedzeniu w niemieckim Freising w roku 1990 Komisja Mieszana ds. Dialogu Katolicko-Prawosławnego uzgodniła następujące sformułowanie dotyczące unityzmu: „Odrzucamy unityzm jako sposób osiągnięcia jedności, ponieważ staje on w sprzeczności ze wspólną tradycją obu Kościołów”. W 1993 r., podczas siódmej sesji plenarnej Komisji Wspólnej w Balamand w Libanie, przedstawiciele obu Kościołów potwierdzili, że unityzm „nie może być uznany za metodę godną naśladowania lub model jedności, do którego nasze Kościoły dążą”. Opracowano szereg praktycznych wskazówek służących zmniejszeniu napięć między prawosławnymi a katolikami w wielu miejscach świata, gdzie oba wyznania współistnieją. Powstały dokument stwierdza ponadto: „Celem posługi duszpasterskiej Kościoła katolickiego, zarówno rzymskiego, jak i wschodniego, nie będzie odbieranie wyznawców Kościołowi prawosławnemu, nie będzie więc podejmował prozelityzmu wobec prawosławnych. Celem Kościoła katolickiego jest zaspokojenie potrzeb duchowych swoich wiernych, a nie chęć ekspansji ze szkodą dla Kościoła prawosławnego”.
Z pozoru powyższe stwierdzenia stanowią rozwiązanie problemu. Niestety, jednak, zalecenia, które wspólnie sformułowaliśmy, pozostają w sferze teorii, a grekokatolicy nie zamierzają się do nich zastosować. Więcej nawet – czynna ekspansja unityzmu ma miejsce na Ukrainie. Unityzm próbuje także działać poza Zachodnią Ukrainą, która od kilku stuleci stanowiła jego kolebkę, i rozszerzać swą działalność na wschód, gdzie nigdy stanowił znaczącej siły. Niedawne przeniesienie siedziby biskupa grecko-katolickiego ze Lwowa do Kijowa jest tego wymownym świadectwem. Z punktu widzenia prawosławnych, jedynym wytłumaczeniem takiego posunięcia jest dążenie grekokatolików do zwiększenia liczby wiernych przez odebranie ich prawosławiu.
Musimy w tym miejscu jasno powiedzieć, że polityka podwójnych norm jest nie do zaakceptowania w stosunkach między kościołami. Niedopuszczalne jest, aby ekspansjonizm unityzmu był potępiony w dokumentach, ale wspierany w praktyce. Unia była nie tylko godnym ubolewania zdarzeniem z przeszłości, które pogłębiło rozłam między chrześcijaństwem wschodnim i zachodnim, ale także współcześnie jest poważną przeszkodą na drodze do jedności. Jedynie w przypadku, gdy grekokatolicy świadomie powstrzymają się od prozelityzmu i podporządkują praktycznym zaleceniom dokumentu z Balamand, możliwe będzie zmniejszenie napięć między grekokatolikami a prawosławiem. Tym samym znacząca poprawa we wszystkich obszarach stosunków katolicko-prawosławnych stanie się realna.
Dzisiaj – jak nigdy dotąd – konieczne jest, aby chrześcijanie przemawiali jednym głosem w Europie, która szybko poddaje się sekularyzacji i dechrystianizacji. Nie potrzebujemy kolejnej unii, ani drugiego synodu w Ferrarze i Florencji. Potrzebujemy strategicznego przymierza, tu i teraz. Za dwadzieścia, trzydzieści czy czterdzieści lat bowiem może być po prostu za późno. Ostateczny cel całkowitej jedności nie może zniknąć z pola widzenia, ale nie powinniśmy sądzić, że da się go osiągnąć w najbliższej przyszłości. Z drugiej jednak strony, nic nie powinno nas powstrzymać przed podejmowaniem wysiłków na rzecz obrony chrześcijańskiej tradycji, zanim jeszcze dojdzie do przywrócenia pełnej jedności między dwoma płucami europejskiego chrześcijaństwa.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.