„To Bóg jest ostatecznym standardem dobra” – powiedział bp Jan Tyrawa, który przewodniczył 8 grudnia Eucharystii w bydgoskim kościele św. Jadwigi Królowej z okazji 20. rocznicy powstania Radia Maryja.
Oto pełny tekst jego kazania:
Święto Niepokalanego Poczęcia tym razem gromadzi nas w kościele parafialnym pw. św. Jadwigi w Bydgoszczy. Miejsce to szczególne, bo właśnie tu, przed 20 laty w eterze wierni mogli usłyszeć pierwszy program „Radia Maryja”. Od tamtego czasu mija dwadzieścia lat wytężonej pracy nadawczej, przekazu Ewangelii, informacji, myśli, tego wszystkiego, co buduje naszą chrześcijańską tożsamość i świadomość. Od tamtego czasu mija dwadzieścia lat intensywnego rozwoju środków przekazu, gdzie obok radia, działają telewizja „Trwam” i „Nasz Dziennik”.
Dziś, dziękując Bogu za 20 lat „Radia Maryja”, naszą myśl i refleksję chcemy poświęcić chrześcijaństwu. Daje się wyczuwać taką potrzebę, aby chrześcijańskiemu przesłaniu, z jakim Kościół przychodzi do nas, przypatrzeć się bliżej i dostrzec jego nieprzemijające wartości. W krajach o kulturze europejskiej chrześcijaństwo znalazło się w dość szczególnej sytuacji. Pisze o niej Jan Paweł II w adhortacji "Ecclesia in Europa" w następujący sposób: „Wydaje się bowiem, że czasy, w jakich żyjemy (….) to okres zagubienia. Tylu ludzi sprawia wrażenie, że są zdezorientowani, niepewni, pozbawieni nadziei. (…) Wśród wielu aspektów (…) chciałbym przypomnieć utratę pamięci i dziedzictwa chrześcijańskiego. (…) Wielu ludzi nie potrafi już łączyć ewangelicznego przesłania z codziennym doświadczeniem, (…) w którym chrześcijańska koncepcja życia jest stale wystawiana na próbę i zagrożenie; w wielu sferach publicznych łatwiej jest deklarować się jako agnostycy, niż jako wierzący; odnosi się wrażenie, że niewiara jest czymś naturalnym, podczas gdy wiara wymaga uwierzytelnienia społecznego, które nie jest ani oczywiste, ani przewidywalne” (nr 7).
Tu na pierwszy plan wybija się tzw. nowy ateizm. Jego nowość polega na tym, że ukazywany jest on, zwłaszcza młodym ludziom, jako środek do wyzwolenia się z ograniczeń moralnych. Religia i moralność nie ma być w ogóle brana pod uwagę albo w założeniu traktowana jest z pogardą. Czyni się to nie tyle wykazując, że poglądy religijne są błędne lub w polemice z nimi, lecz prowadząc do sytuacji, w której przekonania religijne będą w pogardzie na tyle, że zostaną wypchnięte poza obszar jakiejkolwiek dyskusji.
Nie chcemy dziś polemizować z tak prezentującym się ateizmem, ile skupić się na samym chrześcijaństwie, aby wydobyć oryginalne i uniwersalne jego wartości. Chcemy podążać za intuicją, która pozwala zdobyć się na sąd o zanikającej wiedzy na ten temat pośród chrześcijan. Z tego też powodu wielu chrześcijan pod wpływem antychrześcijańskiej propagandy porzuca swoje środowisko i korzenie udając się na „obczyznę”.
A tymczasem kulturę i cywilizację zachodnią zbudowali chrześcijanie, opierając ją na dwóch filarach: Atenach i Jerozolimie, tzn. judaizmie (Biblia), cywilizacji greckiej (filozofii) oraz rzymskiej (prawo), poprzez ich syntezę. Pierwszymi ośrodkami, które tego dokonywały, byli Ojcowie Kościoła (duchowieństwo), a później klasztory. To pod ich wpływem kształtowała się nowa doktryna, etos rycerstwa, nowe ideały uprzejmości, dobrego wychowania, organizacja życia społecznego.
Następnie podjęta została szeroko rozumiana twórczość, która zaowocowała dziełami sztuki, nauką, uniwersytetami, przytułkami i szpitalami. Później nowi twórcy, którzy nawet odrzucali chrześcijaństwo, tworzyli swoje dzieła kształtowane motywami chrześcijańskimi. Goethe, który był panteistą, kreśli postać swojego bohatera, Fausta, alegorią chrześcijańskich wątków cierpienia, przemiany, odkupienia. Wolter nauki pobierał u jezuitów, ojciec Nietzschego był pastorem. Współcześni ateiści nie mają innego horyzontu myślowego jak chrześcijański, z niego czerpią podstawowe wartości.
Pierwszą sferą, w której chrześcijaństwo odegrało pierwszorzędną rolę, było rozdzielenie religii i władzy państwowej. Idąc śladami Chrystusa: „Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga” (Mt 22, 21), chrześcijaństwo przyniosło nie tylko nową religię, ale nową koncepcję religii. Pierwszym wybitnym tego śladem jest dzieło Orygenesa "Contra Celsum", gdzie Celsus oskarżał chrześcijan o ateizm, co było przyczyną ich prześladowań. Chrześcijanie, unieważniając wszelkie bóstwa pogańskie, domagali się uznania jednego Boga nie tylko dla siebie, ale dla całego świata. Wystąpili przeciwko bóstwom greckim, rzymskim, które były bóstwami państwowymi i w ten sposób ściągnęli na siebie prześladowanie ze strony władzy świeckiej, gdzie sam termin „świecki” jest terminem chrześcijańskim.
Religie pogańskie nie znały doktryny religijnej – credo, charakteryzowały się jedynie publicznym kultem. Credo uformowało dopiero chrześcijaństwo. Rozdzielenie religii i władzy państwowej obowiązuje do dzisiejszego dnia. Władzę królów i cesarzy zastąpiła dziś demokracja, ale i dziś istnieje głębokie przekonanie, że władza świecka ma ograniczony charakter, nie wszystko jest do przegłosowania, nad prawem moralnym się nie głosuje, dzięki czemu wszyscy jesteśmy równi, a co w kontekście wolności i tolerancji uzyskuje na nowo swój walor.
Chrześcijaństwo, rozwijając doktrynę, przejęło ze Starego Testamentu ideę Boga jednego i jedynego. W judaistycznym a później chrześcijańskim monoteizmie kryła się radykalna krytyka pogańskiego politeizmu, co ściągnęło na chrześcijan trwające trzy wieki prześladowania. Właśnie prześladowania stanowią zdumiewający fenomen, nie osłabiły, wręcz odwrotnie – wzmocniły chrześcijaństwo. W dniu zesłania Ducha Świętego liczba uczniów Chrystusa, stanowiąca cały ówczesny Kościół, wynosiła 120 osób, na początku IV wieku, kiedy oficjalnie skończyły się prześladowania, było ich 3 miliony.
Drugą sferą, w której chrześcijaństwo dokonało swoistej rewolucji, jest „afirmacja zwyczajnego życia”. Chrześcijaństwo ma świadomość, że ludzie są niedoskonali, ale ci niedoskonali są jednocześnie ważni. Życie nieważne nie istnieje. W chrześcijaństwie cały porządek życia społecznego buduje się na „małym”. „Mała” jest rodzina, „mała” jest władza terytorialna – tak rodziły się miasta, uniwersytety. „Mały” jest cierpiący, chory i stąd przytułki i szpitale. Tym jednym zdaniem: "Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę" (Rz 7, 19) św. Paweł odrzucił całą tradycję grecką, opartą na Platonie, który twierdził, że zło to problem wiedzy, że zło można przezwyciężyć, poznając daną rzeczywistość. Św. Paweł powiedział, że zło to problem woli i to zdeprawowanej przez grzech i dlatego nad każdym grzesznikiem trzeba się pochylić, jak uczynił to Chrystus. To Chrystus, narodzony i złożony w żłobie, dokonał tego przewartościowania; starożytność bowiem hołubiła wysoko urodzonych, a służbę i małe sprawy pozostawiała niewolnikom.
Podkreślanie ważności życia nawet najmniejszego zrewolucjonizowało rozumienie rodziny przez to, że podkreśliło ważność kobiety. Platon domagał się zniesienia rodziny, Arystoteles uważał, że życie rodzinne nie jest ani pełne, ani szlachetne, nie uważał bowiem, aby kobieta zdolna była do przyjaźni i aby mąż i żona mogli tworzyć relacje jak równy z równym. W zachowanych do dzisiejszego dnia trzydziestu kilku tragediach greckich miłość mężczyzny i kobiety nie jest tematem w żadnej z nich. Swoistym śladem miejsca i roli kobiety w rozumieniu chrześcijańskim mogą być opisy relacji objawień zmartwychwstałego Chrystusa. To, że Chrystus objawił się najpierw kobietom, jest dowodem historyczności tych opisów, bowiem żaden mężczyzna, gdyby miał te opisy wymyślić, nigdy nie potrafiłby wpaść na myśl, aby pierwszymi świadkami uczynić kobiety.
W tym miejscu pojawia się bardzo ważny w starożytności problem, który i dziś przybiera na znaczeniu. W starożytnej Grecji eros stanowił potężną siłę i wyrażał się głównie w homoseksualizmie, a także w pedofilii. Zbudowano wówczas całą filozofię wychowania, opartą na pedofilii. Radykalnie tym tendencjom przeciwstawił się najpierw judaizm w oparciu o Stary Testament, a później chrześcijaństwo. Stąd chrześcijaństwo nadało życiu rodzinnemu wagę, której wcześniej nie posiadało. Rozwinęło nowe pojęcie miłości; miłości romantycznej, etosu rycerskiego, miłości jako podstawy małżeństwa. Chrześcijaństwo określiło zgodę małżeńską jako warunek wstępny małżeństwa, ale jednocześnie określiło wolny wybór jako wiążący.
Podkreślenie ważności każdego, nawet najmniejszego, człowieka, przewartościowało także rozumienie władzy i przywództwa jako służby. Tą cechą opisano także posiadanie własności prywatnej. Dla św. Tomasza z Akwinu własność prywatna ma służyć temu, aby można było się czym dzielić z potrzebującym. Chrześcijaństwo, potępiając nie tyle samo bogactwo, co żądzę posiadania, przeobrażało stosunki społeczne, m.in. opisując pracę w kategorii „powołania” czy – szerzej – „współczucia”. Tym samym chrześcijaństwo stworzyło przestrzeń, w której wyrosło i wychowało się wielu świętych i w ten sposób czyniło dużo dla poprawy ludzkiej egzystencji. Roli świętym w historii religii i świata nie sposób przecenić.
Zwieńczeniem tych nurtów przeobrażeń dokonanych przez chrześcijaństwo, na którym zbudowana została kultura europejska w jej oryginalności i niepowtarzalności, jest pojęcie godności osoby ludzkiej. Pojęcie równości dusz przed Bogiem Nietzsche nazwał szalonym, ale to dzięki niemu zniesione zostało niewolnictwo, kobieta odnalazła swoje miejsce w życiu społecznym. Pojęcie godności osoby ludzkiej jest najbardziej oryginalnym wkładem chrześcijaństwa w budowaniu europejskiej kultury. Jego ostateczne źródło jest religijne, podobnie jak dla pojęcia wolności.
Odrębną sferą, w której chrześcijaństwo odegrało pierwszoplanową rolę, jest nauka. Stwierdzenie to może dziwić, gdyż dziś między nauką a religią widzi się antagonizm, wykluczanie się wzajemne. Otóż nauka jako zorganizowane i trwałe przedsięwzięcie pojawiła się w dziejach ludzkości tylko raz, właśnie w chrześcijańskiej Europie, jako dzieło chrześcijańskiego średniowiecza.
Początku można upatrywać w biblijnej nauce o stworzeniu. Wszystkie przedchrześcijańskie religie pierwotne miały charakter animistyczny, którego podstawą była wizja świata zaczarowanego. Każda rzecz miała swojego ducha, świat pozostawał tajemniczy, kapryśny, nieprzewidywalny. Jego początek opisywano wizjami kosmogonicznymi. Później przyszły religie politeistyczne, jak wielkie religie Wschodu, gdzie każde bóstwo za coś było odpowiedzialne. W ich kontekście następnie pojawiły się wielkie religie monoteistyczne: judaizm, chrześcijaństwo i islam. Ale nawet i tu możemy dokonać pewnego rozróżnienia, bowiem judaizm i islam to przede wszystkim religie prawa, gdzie najbardziej cenioną dyscypliną jest jurysprudencja. W chrześcijaństwie najbardziej cenioną dyscypliną okazała się być teologia jako refleksja nad chrześcijańskim credo, co dało początek wszelkiej nowożytnej nauce.
Tym początkiem była właśnie biblijna nauka o stworzeniu. Wszelka rzeczywistość, jaka istnieje, bierze swój początek w Bogu, jako przez Niego stworzona w sposób wolny i z miłości. Wraz z tą tezą pojawiło się najważniejsze pytanie: po co stworzenie? Religie pogańskie, jak i ówcześni filozofie takiego pytania nie stawiały. Po raz pierwszy to pytanie postawiło chrześcijaństwo, pytanie o sens stworzenia. Wraz z tym pytaniem pojawił się wielki problem teodycei, tzn. usprawiedliwienia Boga. Skoro Bóg jest wszechpotężny, dobry, miłujący i wszystko, co stworzył, było dobre, to skąd zło?
Do tych pytań św. Augustyn dorzucił swoje pytanie o czas. Jak to się dzieje, że jest dzisiaj, wczoraj, przedwczoraj, jutro, pojutrze, przyszłość, wieczność? Jak Bóg stworzył świat: czy w czasie, czy odwiecznie? Odpowiedź Augustyna brzmiała, że czas został stworzony wraz ze światem, co potwierdza dziś astrofizyka, a Bóg jest poza tym wszystkim i stąd możemy powiedzieć, że jest wieczny, poza czasem. Aby można było na te pytania odpowiadać, trzeba było włączyć w to rozum, wypracować reguły racjonalnego myślenia i tak się zrodziła najpierw teologia, a później poszczególne dyscypliny nauki. Refleksja św. Augustyna o naturze czasu, w całości wyprowadzona na drodze rozumowania teologicznego, jest jednym z najbardziej wnikliwych spostrzeżeń w dziejach myśli ludzkiej.
Na tej drodze od teologii do nauki w dzisiejszym tego słowa znaczeniu, nie sposób pominąć św. Tomasza z Akwinu. Jego zasługą było to, że wszystko, co istnieje we wszechświecie, musi mieć swoją przyczynę poza sobą, a nie w sobie. Do takiego wniosku doprowadziła go refleksja nad ruchem i przypadkowością, a ostateczna odpowiedź brzmiała, że wszystko ma swoją przyczynę w Bogu. Oryginalność chrześcijaństwa objawiła się zatem w tym, że dociekania św. Augustyna, św. Tomasza z Akwinu czy innych filozofów, jak Anzelma z Canterbury, okazały się dla chrześcijaństwa typowe, a we wszystkich innych religiach prawie w ogóle nieobecne i z takiego właśnie myślenia narodziła się nowożytna nauka.
Biblijna prawda o stworzeniu odsłania przed nami jeszcze inny wymiar. Odsłania go św. Jan Ewangelista pierwszymi słowami swojej Ewangelii: Na początku było Słowo (J 1, 1), równolegle do Księgi Rodzaju: Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię (Rdz 1, 1). Słowo – logos. Dla wierzącego oznacza ono Słowo Boga, którym jest Jego Syn – Jezus Chrystus. Ale miało ono też swoje znaczenie w filozofii starożytnej jako zasada całego stworzenia, wokół czego całe stworzenie jest organizowane, co określone zostało pojęciem racjonalności wszechświata. Byli o tym przekonani już presokratycy. Znaczyło to, że wszechświat działa na zasadach przyczyny i skutku, rządzą w nim prawa wbudowane bardzo głęboko w logiczną strukturę, odzwierciedlające prostotę, piękno, harmonię.
Współcześnie owa racjonalność wszechświata określana jest niekiedy matematycznością przyrody, co wielu autorów określa jako tajemnicę, kryjącą się we wszechświecie. Niemały wkład w podobną refleksję, moglibyśmy powiedzieć – nad śladami Boga w stworzeniu, ma nasz wielki uczony, ks. prof. Michał Heller. Jedna z jego prac dotyczy wprost matematyczności przyrody. Chrześcijaństwo bowiem rozszyfrowało wszechświat, ukazując go jako twór poddany prawom, które są ucieleśnieniem racjonalności Stwórcy. Jednocześnie nie uważa wszechświata za świętego, a przypisuje mu jedynie autonomię. Od średniowiecza po oświecenie Kościół uczynił dla rozwoju nauki za Zachodzie więcej niż jakakolwiek inna instytucja. Dokonało się to m.in. w klasztorach, czy na uniwersytetach.
Klasztory odegrały tu istotną rolę nie tylko dla nauki, ale kultury w ogóle. Podnoszenie kultury agrarnej (cystersi), wychowanie (dominikanie, franciszkanie), obrona Kościoła w czasie reformacji (jezuici), działalność charytatywna pośród proletariatu w XIX wieku – zakony żeńskie. Rola klasztorów jest nie do przecenienia.
Dotykamy tutaj czasów, o których się twierdzi, że dały początek ateizmowi. Trudno jest zająć się tymi sprawami w tej chwili, aby rozstrzygać o takich kwestiach jak sprawa Galileusza, Giordano Bruno. Dzisiaj sprawy te są na nowo wyjaśniane. Jedno jest pewne, że nowożytny ateizm europejski, a innego praktycznie nie ma, jest zjawiskiem postchrześcijańskim. Przyczyniały się do jego powstania: chrześcijańska wizja autonomii stworzenie, jego odsakralizowanie, transcendencja Boga, swoiste ukrywanie się Boga, gdzie na pierwszy plan wybijał się eksperyment; wszystko to przyczyniało się do narodzin ateizmu. W tym czasie także daje o sobie znać zmiana perspektywy działania naukowego. Podstawowym pytaniem nie jest już, czym dana rzeczywistość jest sama w sobie, lecz jak się to robi? Rodzi się technika oderwana od filozofii i moralności.
Współcześnie stajemy się świadkami nowych trendów, które z jednej strony zdają się pogłębiać przepaść między nauką a wiarą przez to, że same nauki o naturze scjentystycznej oderwały się od filozofii i moralności w ogóle, a z drugiej niektóre teorie naukowe przeradzają się w ideologie ateistyczne, np. naukowa teoria Darwina w ideologię darwinizmu, która dziś ma być rzekomym naukowym dowodem poglądów ateistycznych. Jednocześnie również dziś same nauki kryją w sobie podobne pytanie, jak w starożytności, które odsłaniają na nowo ślady Boga w przyrodzie.
Takim śladem rodzącym pytanie o Boga jest prawo entropii, które mówi, że energia kosmosu się wyczerpuje, czy prawo, które mówi, że wszechświat się rozszerza, od jakiegoś wybuchu; w tym roku autorzy tej teorii otrzymali nagrodę Nobla. Rodzi to pytanie o początek, od kiedy rozpoczął się ów proces, kiedy wszystko było skupione i moment, kiedy wszystko się rozprysło pod wpływem jakiejś eksplozji? Podobne pytania rodzi odkryte w latach sześćdziesiątych XX wieku tzw. promieniowanie tła, które miałoby raz jeszcze potwierdzać ów początek. Pytania te wprawiają w zakłopotanie także ateistów, którzy w ich kontekście na pytanie, skąd się wzięła całość, skąd się wziął kosmos, odpowiadają jak Bertrand Russell: „Wszechświat po prostu istnieje, i tyle”. Odpowiedź ta ma być miarą intelektualnej dociekliwości ateistów XX wieku.
Właśnie pytanie o całość odsłania jeszcze jedno. Współczesna fizyka, patrząc na całość, odkrywa zdumiewającą prawdę. Okazuje się, że ani wielkość wszechświata, jak ją dzisiaj znamy, ani jego wiek nie są dziełem przypadku. Są koniecznymi warunkami na to, aby na ziemi mogło zaistnieć życie. Wszystkie prawa, parametry, którym jesteśmy poddani, są tak „dobrane”, aby na ziemi mogło powstać życie człowieka. Fizycy nazywają to niewiarygodne odkrycie zasadą antropii (od słowa anthropos – człowiek). Mówi ona, że świat musi mieć taką właśnie naturę, jaką ma ze względu na życie.
Dotychczas, można powiedzieć, pokazując historię chrześcijaństwa, ukazaliśmy jego oryginalny wkład, który całkowicie przeobraził ludzką świadomość i oblicze ziemi. Jednakże dziś można spotkać się z twierdzeniem, że era chrześcijaństwa się skończyła, chrześcijaństwo się wypaliło, a jedyne, co potrafi, to podkreślać swoje kombatanckie zasługi. Jak zatem ma się rzecz z chrześcijaństwem dziś? Chrześcijaństwo nie tylko nie straciło dziś na aktualności, ale nie ma dla niego alternatywy, nie da się go niczym zastąpić.
Chrześcijaństwo wykazuje swoją aktualność przez powiązanie z moralnością, której ostateczne źródła odsłaniają jej boski charakter. Człowiek jest istotą moralną, która kieruje się absolutnymi kryteriami dobra i zła. Ateizm sprzeciwia się nie tyle moralności w ogóle, co właśnie moralności absolutnej. Moralność ma charakter powszechny i obiektywny, nie człowiek ustanawia kryteria dobra i zła. Stąd, ze względu na wolność, rodzi się nowy sposób zachowania o charakterze powinnościowym: coś moralnie powinno zaistnieć, coś zaistnieć nie powinno. Na straży tej powinności stoi sumienie. Jego źródło jest podobne, co samego prawa moralnego: prawodawca prawa moralnego, którym jest Bóg. To On jest ostatecznym standardem dobra, do którego chrześcijaństwo prowadzi. Ta rola chrześcijaństwa nigdy się nie wyczerpie.
W sposób szczególny aktualność chrześcijaństwa weryfikuje się w spotkaniu ze złem. Zło jest tą rzeczywistością, o którą rozbijają się wszelkie próby zorganizowania sobie życia. Zło pozostaje racjonalnie niewytłumaczalne w żaden ludzki sposób. Stąd także ateizm nie ma nic do powiedzenia na jego temat. Jedyna odpowiedź, jaka pozostaje, to odpowiedź chrześcijaństwa. I trzeba to bardzo mocno podkreślić, że tej odpowiedzi człowiek nigdy nie byłby zdolny wymyślić. Nie byłby zdolny wymyślić Boga, który bierze krzyż na swoje ramiona, na którym człowiek zdolny jest Go powiesić. Zło zostało przezwyciężone w momencie, kiedy Chrystus wziął krzyż na swoje ramiona i poniósł go do końca. I właśnie dlatego, że doniósł go do końca, zmartwychwstał. Zmartwychwstanie jest ostateczną odpowiedzią na zło.
Jezus Chrystus, fascynacja Jego osobą, którą chrześcijaństwo stawia w centrum świata, czyni chrześcijaństwo nieustannie aktualnym. To fascynacja osobą Jezusa Chrystusa wyzwala w wiernych świętość, a bardzo często heroizm męczeństwa. Historia ludzkości pisana jest projektami rozwiązania problemów nękających ludzkość i marzeniami o lepszej przyszłości i do dzisiejszego dnia żadnego z tych problemów nie udało się rozwiązać. Dlaczego? Dlatego, że człowiek jest tajemnicą, to znaczy, że są takie sprawy w życiu człowieka, których nie rozwiązuje się przy pomocy techniki czy nauki, a miarą najwyższej ignorancji jest redukowanie mądrości do techniki czy nauki, ludzkie sprawy rozwiązuje się przez poświęcenie się, ofiarowanie, przez miłość, a miłość to spotkanie, to fascynacja.
Historia pokazuje, że spotkanie z Chrystusem, fascynacja Jego osobą staje się największą mocą wierności, świętości i heroizmu męczeństwa. Już Pascal zauważył, że człowiek jest równocześnie heroiczny i żałosny, który egzystuje między heroizmem a bestialstwem; jak pisał o tym ks. Konstanty Michalski – ma wysokie standardy i nigdy nie potrafi im sprostać. Jedyną dla niego pomocą jest to, że Bóg w Jezusie Chrystusie stał się człowiekiem.
Osoba Jezusa Chrystusa fascynuje, bowiem nikt nie potrafiłby jej wymyślić. Ale też jest i wymagająca, można ją przyjąć, można też odrzucić, ale nie można pozostać obojętnym. Podobne także pozostaje chrześcijaństwo. Historia pokazuje, że w relacji do chrześcijaństwa nie można pozostać obojętnym, to wokół niego został zbudowany nowożytny ateizm. Dzisiejsi ateiści nie walczą z pogańskimi bóstwami Greków czy Rzymian, ale walczą z Chrystusem i chrześcijaństwem, chrześcijanie do dzisiejszego dnia są prześladowani, bo nie mogą uznać innych bogów, jak tylko Jezusa Chrystusa.
W ostateczności trzeba zatem powiedzieć, że swoją aktualność chrześcijaństwo ukazuje przez głoszenie prawdy o zmartwychwstaniu. Dopiero w świetle zmartwychwstania można w pełni zrozumieć, kim jest człowiek i czym jest otaczająca go rzeczywistość. Chrześcijaństwo, odsłaniając ostateczny sens i cel człowieka, kreśli horyzont całości, w którego świetle wszystkie rzeczy, które w swoim życiu człowiek spotyka, do siebie pasują. Już Sokrates twierdził, że lepiej jest zło cierpieć niż zło popełniać, a chrześcijanin wie, dlaczego. Chrześcijanin widzi wszystko sub specie aeternitatis, „pod postaciami wieczności”. Agresywny biznesmen, polityk, sędzia, każdy, kto oszukuje ludzi, porzuca żonę, może uchodzić za człowieka sukcesu, ale patrząc na niego sub specie aeternitatis jest godny pożałowania. Chrześcijaństwo tchnie mocą nadziei, kiedy głosi, że ostatnie słowo należy nie do śmierci, ale do życia, że ostatnie słowo należy nie do mordercy, ale do niewinnej jego ofiary, że ostatnie słowo należy nie do niesprawiedliwości, ale do sprawiedliwości i dlatego warto żyć, warto żyć w świecie, w którym sprawiedliwości nie było, nie ma i nigdy nie będzie.
W tym miejscu chciałbym przytoczyć spostrzeżenie Heinricha Bölla: „Nawet najgorszy świat chrześcijański wysunąłbym przed najlepszy pogański, ponieważ w chrześcijańskim świecie istnieje przestrzeń dla tych, którym żaden świat pogański nigdy nie przyznał przestrzeni: dla kalekich i chorych, starych i słabych; i więcej jeszcze – jako przestrzeń dał im miłość, tym, którzy dla pogańskiego, jak i bezbożnego świata wydawali się i wydają się bezużyteczni. Wierzę w Chrystusa i wierzę, że osiemset milionów chrześcijan na tej ziemi mogło odmienić oblicze tej ziemi i polecam to do przemyślenia i mocy wyobraźni współczesnym, aby wyobrazili sobie świat, w którym nie byłoby Chrystusa”.
W ostateczności chrześcijaństwo ukazuje Chrystusa jako sędziego, co bardzo często budzi lęk i trwogę. Sprawiedliwi nie muszą się Go lękać. Sąd jest potrzebny nie po to, aby karać złych, oni samych siebie skazali już na śmietnik historii. Sąd jest potrzebny, aby wynagrodzić cierpienie, zło, jakiego doświadczyli niewinni. Sąd jest potrzebny, aby spełniło się Osiem Błogosławieństw jako konstytucja Królestwa Bożego.
Dzisiaj, przeżywając uroczystość Niepokalanego Poczęcia, wsłuchując się w słowo Boże, sprawując tę Przenajświętszą Ofiarę, prosimy Niepokalaną Dziewicę, która już posiadła Królestwo Swojego Syna i w nim króluje, aby pomogła również nam znaleźć w nim nasze miejsce.
Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o
wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite. Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz
tutaj.