Bp Jagucki: nie działałem na szkodę Kościoła
15 kwietnia 2009 | 10:15 | mp, awo/ ju. Ⓒ Ⓟ
„Złożyłem wniosek do prezesa Synodu, abym po tym sprawozdaniu z prac Komisji Historycznej mógł przedstawić swoje stanowisko gdyż dotąd nie miałem takiej możliwości” – mówi w rozmowie z KAI bp Janusz Jagucki, zwierzchnik Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce.
Czy to prawda – jak podaje prasa – że na najbliższym posiedzeniu Synodu Kościoła miałby Ksiądz Biskup zostać odwołany z urzędu?
Bp Jagucki: Kolegium Komisji Historycznej naszego Kościoła po zbadaniu moich akt w IPN orzekło, że byłem „Tajnym Współpracownikiem” i co gorsza – działałem na szkodę Kościoła. Jeden z członków Kolegium zasugerował we wniosku na Synod (który ma się odbyć za kilka dni, od 17 do 19 kwietnia), o przeniesienie mnie z tego powodu na emeryturę.
Ale Synod jeszcze nie rozpoczął się i to wyłącznie członkowie Synodu zdecydują czy ten wniosek przyjąć czy nie. Zapadnie też decyzja czy wniosek ten ma umocowanie prawne, czy Synod powinien się tym zajmować dopóki nie uzyskam prawa do obrony w tej kwestii. Przecież każdy ma prawo do obrony. Kiedy czytamy Dzieje Apostolskie, widzimy, że apostoła Pawła chciano ukamienować natychmiast, ale on – jako obywatel rzymski, odwołał się do Rzymu.
W programie wiosennej sesji Synodu jest sprawozdanie z prac Komisji Historycznej. Złożyłem wniosek do prezesa Synodu, abym po tym sprawozdaniu mógł przedstawić swoje stanowisko gdyż dotąd nie miałem takiej możliwości. Będę się bronił jak św. Paweł. Podtrzymuję swoje pierwsze oświadczenie, że nie byłem nigdy tajnym współpracownikiem.
Co – odnośnie do osoby Księdza Biskupa – wynika z prac Komisji Historycznej Kościoła ewagelicko-augsburskiego?
– Jako zwierzchnik Kościoła powołałem Komisję Historyczną oraz jej Kolegium, ustanawiając struktury tych dwóch ciał. Komisja Historyczna bada akta w IPN – 3 osoby pracują w Polsce centralnej 3 osoby na Śląsku. Z kolei rolą Kolegium jest dokonanie oceny z punktu widzenia etyczno-prawnego: czy dany TW zaszkodził Kościołowi czy nie?
Komisja Historyczna – składająca się z dwóch prawników, dwóch duchownych i dwóch historyków – raczej zmierzała w kierunku umorzenia mojej sprawy. Przewodniczący złożył uzasadnienie, że zgłasza ją do umorzenia, ale ponieważ nie zostało to przegłosowane większością głosów w Komisji, musiało tę kwestię rozstrzygnąć Kolegium. Tymczasem Kolegium miało inne zdanie. W Kolegium tym zasiada siedem osób. Wynik głosowania był niekorzytny dla mnie w proporcji pięciu do dwóch głosów.
W moim przypadku Komisja Historyczna stwierdziła, że byłem „TW” ale nie wiadomo czy świadomym czy nieświadomym tego faktu. Kolegium otrzymawszy wynik prac komisji powinno było ocenić, czy zaszkodziłem tym Kościołowi, czy nie?
Ja twierdzę do końca, że nie byłem świadomy tego, co bezpieka pisze na mój temat oraz nie byłem świadomy faktu, że założono mi teczkę. Ani jednego oświadczenia czy donosu własnoręcznie nie napisałem i nie podpisałem. Nawet jeśli coś jest w mojej teczce, zostało to z pewnością napisane przez esbeka. W związku z tym uważałem, że nie powinienem mieć „teczki”, skoro niczego nie podpisywałem, z wyjątkiem relacji po podróży zagranicznej.
Kiedyś przy odbieraniu paszportu powiedziano mi: „Jeśli ksiądz chce jeszcze jeździć za granicę i chce mieć paszport – to my prosimy potem o sprawozdanie.” Ale tylko jedno takie sprawozdanie jest przeze mnie podpisane – z podróży do Szwecji, gdzie pojechałem po farby niezbędne do remontu kościoła w Giżycku, gdzie byłem proboszczem. Prosiłem o paszport, mówiłem po co jadę i o tym bezpiece napisałem. Nie był to donos na kogokolwiek.
A jeśli chodzi o pozostałe kontakty z SB? Mówi się, że raport dotyczący współpracy Księdza Biskupa ma 700 stron.
– Spotkania z SB były naprawdę rzadkie. W sumie było ich kilka, może kilkanaście. Nie rozumiem jak z tego miałoby powstać 700 stron dokumentów? To nieprawdopodobne.
Czego dotyczyły te spotkania? Przez jak długi okres one trwały?
– Głównie wyjazdów za granicę. Pierwsza zgoda na mój wyjazd do Anglii do brata wydana została w 1973 roku. Byłem wtedy bardzo młodym księdzem. SB w rozmowie ze mną sugerowało, żebym wyjechał razem z dzieckiem i żoną. Z sugestii tej wywnioskowałem, że oni chętnie wysłaliby mnie za granicę na stałe.
Po powrocie musiałem napisać sprawozdanie kogo odwiedziłem. Padło wówczas wyraźne pytanie: czy ksiądz jest zainteresowany wyjazdem na stałe? Odpowiedziałem, że nie: tutaj mam rodziców i skierowano mnie do pracy w Polsce. Dodałem, że mój ojciec by mi tego nie wybaczył. On mógł nie wracać do pracy w Polsce, gdyż gdyż koniec wojny zastał go w Austrii, ale wrócił.
Od tego momentu esbecy nachodzili systematycznie Księdza Biskupa?
– Nie. Jednak dwa miesiące później miałem bardzo poważny wypadek samochodowy. Mogłem zginąć i podejrzewam, że sytuacja ta mogła być celowo spowodowana. Dwie ciężarówki wyprzedzały się przed zakrętem. Jechałem z przeciwnego kierunku. Gdy wyjechałem zza zakrętu zobaczyłem przed sobą dwie ciężarówki jadące wprost na mnie. Był listopad, ślisko. Nie miałem gdzie uciekać. Wjechałem pod ciężarówkę. Zderzenie czołowe. Straciłem przytomność, nie wiadomo było czy przeżyję.
Moja żona została powiadomiona, żeby przyjechać na miejsce wypadku. Pojechała tam z kościelnym i widziała przy mnie oficera SB. Natomiast zdjęcia tych ciężarówek, zrobione przez milicję, SB zamieściło w mojej teczce. To o czymś świadczy.
Po latach przeczytałem w swoich papierach z 1981 roku zapis: inwigilować ks. Jaguckiego. Chodziło o to, że zacząłem porozumiewać się z Kościołem greckokatolickim, żeby wydzierżawić im kościół w Węgorzewie. Z perspektywy ówczesnych realiów wydawało się to wręcz niemożliwe, ale dzięki Prymasowi Glempowi, wówczas biskupowi warmińskiemu, potrafiłem to przeprowadzić. Z tego powodu prawdopodobnie miałem być inwigilowany.
Dlaczego więc Kolegium wydało opinię, że Ksiądz Biskup działał na szkodę Kościoła?
– Nie wiem. Chcę o to zapytać na Synodzie.
A jakie zarzuty zostały Księdzu Biskupowi postawione?
– Tylko te esbeckie.
Co konkretnie zawiera teczka Księdza Biskupa? Są tam zapisy rozmów czy jakieś inne dokumenty? Czy Ksiądz Biskup zapoznał się z nimi?
– Czytałem. Podobno są to zapisy rozmów. Jednak większości z nich nie przypominam sobie. A skąd wiadomo, że to ja rzeczywiście powiedziałem? Przecież nie ma ani jednego oświadczenia podpisanego przeze mnie! Ani jednego donosu!
Ani oświadczenia o zgodzie na współpracę?
– Absolutnie nie! To podobno nie było wymagane do nadania statutu „TW”, tylko skąd ja to miałem wiedzieć?
Ale jakie konkretnie materiały są teczce Księdza Biskupa? Zapiski, że Ksiądz Biskup informował o swoich przełożonych, współpracownikach, parafianach…?
– Tak. Podobno informowałem o parafianach: że ktoś pił, a inny bił żonę, że ktoś powinien wyjechać za granicę, a inny zaś nie. Bzdury takie. Nie przypominam sobie, abym mógł cokolwiek takiego powiedzieć.
Czy o kontaktach z oficerem SB, który nachodził Księdza Biskupa informował Ksiądz Biskup swoich przełożonych?
– Naturalnie. Przełożeni nie tylko wiedzieli, ale sami mieli swoich „aniołów stróżów”. Moje pierwsze starcie z SB miało miejsce na studiach. Wezwano mnie po powrocie z NRD. Teraz wiem, że NRD miało Stasi, teraz mogę się domyślać, że natychmiast zauważono, że z Warszawy przyjechał student teologii. Prawdopodobnie wtedy poszło zalecenie od Stasi do „naszej” SB: zainteresować się tym człowiekiem, który ma kontakt z NRD. A ja tylko prywatnie odwiedzałem wujka. Pytali też, niby przy okazji, gdzie mieszkają studenci z Holandii. Przestraszyłem się i poszedłem z tym do rektora ChAT. Byłem przekonany, że pomoże mi zerwać z tym esbekiem. Byłem mocno zdziwiony, gdy powiedział: synu ja chciałbym ci pomóc, ale nie wiem jak. Masz duży problem, jeśli się do ciebie przyczepili.
Od kiedy esbecy nachodzili Księdza Biskupa?
– Od czasu tego wypadku samochodowego – bo przecież miałem zginąć w 1973 roku – przeważyła się szala: „Skoro nie chce wyjechać, skoro nie zginął a chce zostać w Polsce i tutaj pracować to założymy mu teczkę”. Teraz tak to widzę. Nie było dla nich innego wyjścia: albo mnie uśmiercić, albo zmusić do wyjazdu za granicę, albo założyć mi teczkę.
Tylko pod tym warunkiem mogłem zostać i działać. Ale nie wiedziałem o tym! To była rozgrywka bezpieki i prawdopodobnie również wywiadu. Spotykałem się z oficerem SB Kazimierzem Skrzekutem z Giżycka. Gdy go poznałem był w stopniu majora, potem awansował. Gdy wyjechał na Bliski Wschód pod koniec lat 80. przekazał moją sprawę innemu oficerowi, a ten już nie kontaktował się ze mną. Ale teczka wciąż rosła. Na pewno nie z rozmów ze mną tylko z podsłuchów.
Byłem tylko zwykłym proboszczem i gdybym nie był biskupem to nikt by mojej teczki nie wyciągał i nikt by się nią nie interesował, bo takich proboszczów było tysiące.
Czyli Ksiądz Biskup jest absolutnie przekonany, że to, co w tych rozmowach ujawniał, nie szkodziło Kościołowi?
– Nie. Absolutnie. Nigdy.
Jakie więc zachowania – zdaniem Księdza Biskupa – można uznać za szkodzenie Kościołowi?
– Jeżeli z podpuszczenia SB dany ksiądz zamiast ratować kościół przed ruiną, nic by nie robił i ten kościół zamieniłby się w ruinę – to działałby na szkodę Kościoła. Jeżeli dany ksiądz, a mam na to przykłady, zamiast pertraktować z parafią katolicką, żeby przejęła naszą świątynię, sprzedaje ją władzom państwowym, które miały prawo pierwokupu a one niszczą ją do fundamentów – to działa na szkodę Kościoła. Jeżeli dany ksiądz zgodził się, żeby w jego kościele, którego nie potrzebował, zrobić salę kinową, muzeum etnograficzne – to działał na szkodę Kościoła. A już najgorsze było wydanie zgody na sprzedaż kościoła pod knajpę, jak to się zdarzyło na Mazurach w Opaleńcu. Wtedy, kiedy była walka z SB, trzeba było robić wszystko, aby te kościoły nie zginęły.
A czy Komisja Historyczna badała również dokumenty z tego okresu w archiwach wewnątrzkościelnych?
– Życzyłbym sobie tego bardzo, bo znam swoją przeszłość.
Na ile silne było zainteresowanie Służby Bezpieczeństwa Kościołem Ewangelicko-Augsburskim? Jak duży procent duchowieństwa zdecydował się na taką czy inną formę kontaktów z SB?
– Po to powołaliśmy Komisję Historyczną, żeby zbadała akta IPN. Księży, którzy mieli to nieszczęsne „TW” jest bardzo wielu. Trudno stwierdzić,jaki to odsetek. Zaskakujące jest według mnie to, że „Tajnymi Współpracownikami” byli najbardziej aktywni księża, ci którzy coś znaczyli, piastowali różne stanowiska. Duchowni ci nigdy w życiu, pod przysięgą na Boga to stwierdzę – nie zaszkodzili Kościołowi. Zakładano teczki tym wszystkim, którzy byli aktywni w Kościele. Będę ich bronił, bo na to zasłużyli – choć niektórzy mają do mnie o to pretensję.
Jest jeszcze jeden drobny niuans – jeśli ktoś współpracował i przyznaje się, że był współpracownikiem to brał wynagrodzenie – ja nie brałem.
Ale w teczce Księdza Biskupa znaleziono rachunki…
– Tak. Dwa rachunki, oba po 2 tysiące złotych. Podeszli mnie w ten sposób, że mogą mi zwrócić koszty przejazdu. Raz to było wtedy, gdy jechałem po farbę do Szwecji. W sprawozdaniu z podróży napisałem, że zabrakło mi pieniędzy – i tu perfidia – usłyszałem: „to my możemy zwrócić”, „jesteśmy zainteresowani tym, żeby kościół pięknie wyglądał”, „chcemy księdzu pomóc”.
To Ksiądz Biskup popełnił poważny błąd…
– Popełniłem. Dzisiaj to wiem. Te 2 tysiące policzyli mi jako koszt podróży do Szwecji. Natomiast w innym przypadku, gdy ciągano mnie do Suwałk na spotkania w biurze paszportowym, dostałem 2 tysiące na benzynę. To są te dwa rachunki, które musiałem osobiście podpisać. Nieostrożność, którą oni wykorzystali, traktując to jako wzięcie wynagrodzenia, aby ich przełożeni uwierzyli, że ja rzeczywiście jestem tajnym współpracownikiem.
Jakie nadzieje Ksiądz Biskup wiąże z Synodem? Jakiej decyzji się spodziewa?
– Wedle obecnego wniosku biskupa wojskowego, powinienem być przeniesiony na emeryturę. Jesienią to był wniosek o odwołanie albo rezygnację. W tej chwili nie ma już wniosku o odwołanie tylko o przeniesienie na wcześniejszą emeryturę. Ale ja nie widzę takiej możliwości bez prawa do obrony. O rezygnacji z mojej strony nie ma mowy.
Sądzi Ksiądz Biskup, że taka decyzja jest możliwa?
– Odwołam się.
Do kogo?
– Do Synodu, który rozpatrzy moją obronę. Powołam świadków, że nie działałem na szkodę Kościoła. Niech strona przeciwna też przyprowadzi świadków. Synod musi taką rozprawę przewidzieć. Inaczej ja na żadną emeryturę nie idę. Jeśli to nie wystarczy, mogę odwołać się do Światowej Federacji Kościołów Luterańskich w Genewie
A co z publikacją raportu Komisji?
– Konsystorz nie zgodził się na opublikowanie raportu z prac Kolegium na oficjalnej stronie internetowej Kościoła. Natomiast znajdą się tam komunikaty z obrad Synodu.
Rozmawiali Marcin Przeciszewski i Anna Wojtas
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.