Bp Pikus: Relacje polsko-rosyjskie uzdrowić może modlitwa, post i jałmużna (WYWIAD)
24 września 2014 | 19:05 | Macin Przeciszewski Ⓒ Ⓟ
O diecezji drohiczyńskiej jako miejscu pokojowego spotkania katolicyzmu z prawosławiem – mówi KAI bp drohiczyński Tadeusz Pikus. Mówi też o trudnościach w dalszym dialogu pomiędzy Kościołem katolickim w Polsce a Rosyjskim Kościołem Prawosławnym, gdyż ten ostatni nie cieszy się autonomią od państwa. Dodaje, że polsko-rosyjskie relacje może uzdrowić modlitwa, post i jałmużna.
A oto pełen tekst wywiadu z bp. Tadeuszem Pikusem:
KAI: Od 25 maja br. jest Ksiądz Biskup pasterzem diecezji drohiczyńskiej. To teren spotkania różnych kultur, tradycji historycznych i wyznaniowych. Jak to się dziś wyraża? A jak można tę specyfikę scharakteryzować okiem pasterza?
Bp Tadeusz Pikus: Nie jestem w stanie dokonać jakiejś oceny, gdyż jestem tu zbyt krótko. Tereny diecezji drohiczyńskiej są jednymi z najpiękniejszych w Polsce, niezwykłe jest też położenie samego Drohiczyna, na wysokiej skarpie nad Bugiem. Diecezja składa się głównie z małych miast i wsi. Jest to diecezja specyficznie rolnicza. Największym miastem jest Bielsk Podlaski. Diecezja zajmuje 8 tys. km kwadratowych, na których żyje ok. 300 tys. mieszkańców. Problemem jest stopniowe wyludnianie się tych terenów.
Warto też pamiętać, że Drohiczyn – choć dziś jest małych rozmiarów – jest jednym z niewielu miast w Polsce, w którym odbyła się koronacja królewska. W 1253 r. do Drohiczyna przybył legat papieski, abp Opizon, przywożąc dwie korony: jedna była przeznaczona dla księcia halickiego Daniela, a druga dla litewskiego księcia Mendoga. W tym grodzie nadbużańskim, w istniejącej już wtedy świątyni, arcybiskup Opizon koronował księcia Daniela na króla Rusi Halickiej. Uczynił to za pozwoleniem i w imieniu papieża Innocentego IV. Jeszcze przed koronacją książę Daniel złożył wyznanie wiary katolickiej, chociaż niektórzy pisarze przenoszą ten fakt na rok 1247. Dlatego mówi się, że unia drohiczyńska – choć nie była trwała – była próbą budowania zgodnego współistnienia ludzi różnych nacji, kultur i wyznań, wyprzedzając unię florencką czy krewską.
Drohiczyn został bardzo zniszczony podczas potopu szwedzkiego. Dzisiaj liczy 2,5 tys. mieszkańców, jest miastem pełnym uroku, odpoczywa tu wielu warszawiaków.
Na terenie diecezji jest dużo drewnianych kościołów. Są też stare sanktuaria, na ogół z XIV i XV w. Najważniejsze z nich to Miedzna, Ostrożany i Prostyń. Poza tym istnieje wiele znaczących miejsc kultu, noszących miano sanktuariów. Tworzy się szlak Jakubowy, odtwarzany przez powstałą w tym celu fundację Rycerzy Jakubowych. Należą doń bardzo poważni ludzie, np. z samorządu czy oświaty. Oprócz pielgrzymowania prowadzą oni formację duchową i intelektualną. Gdyby więc jakiś pielgrzym chciał wyruszyć do Composteli, mógłby ruszyć stąd.
KAI: Diecezja drohiczyńska leży na terenie tzw. Ściany Wschodniej. Z jakimi problemami społecznymi spotyka się Ksiądz Biskup?
– Niestety, Podlasie, w tym diecezja drohiczyńska, bardzo się wyludnia. Ludzie wyjeżdżają stąd w poszukiwaniu pracy, a może i w celu poznania świata. Udają się do wielkich miast oraz zagranicę. Przykładowo, bardzo wielu naszych wiernych, szczególnie z okolic Siemiatycz, pracuje w Brukseli. Przyjeżdżają tu, ale tylko na wakacje lub święta. Dawniej wyjeżdżał mąż albo żona, a teraz zazwyczaj całe rodziny. Jest to bardzo niekorzystne z punktu widzenia demograficznej przyszłości. Odczuwany coraz większy brak ludzi młodych i aktywnych. Co gorsza, państwo niemal nic nie robi, aby ich tu zatrzymać. Nie ma rządowego planu zagospodarowania tych terenów. Powstaje w ten sposób rodzaj „skansenu”, który, owszem, będzie służyć do celów ekologicznych i wypoczynkowych, ale trzeba go odpowiednio zagospodarować. Wymaga to po pierwsze koncepcji, po drugie solidnych inwestycji.
KAI: A jak ta sytuacja oddziałuje na duszpasterstwo?
– Liczba wiernych zmniejsza się, zaczynają przeważać ludzie w podeszłym wieku. To ma duży wpływ na duszpasterstwo, bo musi być ono inaczej sprofilowane, np. wprowadzając duszpasterstwo rodzin rozłączonych przez emigrację.
KAI: A jakie ruchy młodzieżowe istnieją w diecezji?
– Rozwija się Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży. Budzi ono wśród młodych silne zainteresowania sprawami społecznymi, co łączą z formacją duchową. Przygotowuje ich do aktywnego udziału w życiu publicznym. Należy też wspomnieć o rozwijającym się duszpasterstwie rodzin, Kościele Domowym, Ruchu Światło-Życie – sporo, jak na te warunki, dzieci i młodzieży bierze udział w formacji prowadzonej przez cały rok.
KAI: Wspominał Ksiądz Biskup o zmniejszającej się liczbie młodych, jak to odzwierciedla się w sferze powołań kapłańskich?
– W diecezjalnym seminarium jest obecnie 37 seminarzystów. W tym roku wstąpiło trzech. Mimo tego spadku, księży w diecezji jest dostateczna liczba, przynajmniej na razie. Nawet ok. 40 pracuje poza granicami diecezji, w różnych punktach świata. Jeśli księży będzie brakować, zawsze mogę któregoś poprosić o powrót.
Seminarium drohiczyńskie afiliowane jest do warszawskiego Papieskiego Wydziału Teologicznego św. Jana Chrzciciela. Nie mamy trudności z wykładowcami, gdyż jest tu ponad 30 doktorów, a duża część z nich kształciła się zagranicą. Jest też trzech samodzielnych pracowników naukowych.
Jeśli chodzi o zakony, to dosyć prężnym ośrodkiem są Serpelice nad Bugiem, gdzie posługuje Zakon Braci Mniejszych Kapucynów. Mocne jest Towarzystwo Salezjańskie w Sokołowie Podlaskim, które prowadzi, oprócz parafii, zespół szkół. Są jeszcze tzw. sercanie biali, którzy posługują w parafii Mielnik. Mamy też kilkanaście zgromadzeń żeńskich: albertynki, benedyktynki, dominikanki, felicjanki, karmelitanki, klaryski, loretanki, misjonarki św. Rodziny, ss. Opatrzności Bożej, salezjanki, sercanki, służki, urszulanki.
KAI: Tereny diecezji drohiczyńskiej są terenami spotkania katolicyzmu i prawosławia. Czy współżycie to jest pokojowe, wolne od napięć?
– Statystyki podają, że mamy ponad 200 tys. katolików i ok. 80 tys. prawosławnych, a więc stanowią oni ok. 30 % ludności. Znajduje się tu klasztor i Góra Krzyży na Grabarce, która jest największym prawosławnym sanktuarium w Polsce. Wyznawcy prawosławia zamieszkują głównie wschodnią część diecezji, działa tu 50 prawosławnych parafii. W niektórych miastach, np. w Hajnówce, liczba prawosławnych sięga nawet 65 proc. Pozostają oni w jurysdykcji warszawsko-bielskiej metropolii prawosławnej, na czele której stoi metropolita Sawa, jak również – w części diecezji – prawosławnego abp. Abla z Lublina.
Wśród prawosławnych są też Białorusini i Ukraińcy. Wierni obu Kościołów żyją pokojowo, nie ma napięć międzywyznaniowych czy narodowościowych.
Na poziomie hierarchów i duchowieństwa mamy wypracowany dobry model „modus vivendi”. Jedna i druga strona ma świadomość, że jesteśmy Kościołami lokalnymi, a więc nie mamy wystarczających kompetencji do rozwiązywania problemów ogólnokościelnych, umożliwiających odbudowanie jedności obu Kościołów. To może nastąpić tylko na skutek dialogu pomiędzy Stolicą Apostolską z jednej strony, a z drugiej z działającymi „w jednym duchu” zwierzchnicy 15 autokefalicznych Kościołów prawosławnych. Kiedy więc spotykam się z prawosławnym metropolitą Sawą bądź z abp. Ablem, jasno mówimy, że naszym zadaniem – tu, na „dole” – jest szukanie pokojowego współistnienia oraz współpracy.
KAI: Na czym konkretnie polega ta współpraca?
– Katolicy i prawosławni spotykają się z okazji ważnych uroczystości religijnych. 21 sierpnia wraz z biskupem seniorem Antonim Dydyczem zostaliśmy zaproszeni na poświęcenie cerkwi w Słochach Annopolskich pod Siemiatyczami. Przybyły tam relikwie św. Marii Magdaleny oraz fragment krzyża Chrystusowego z Góry Athos. Podczas uroczystości dokonano konsekracji nowo wybudowanej świątyni, a za jej patronkę wybrano właśnie św. Marię Magdalenę. Przyjęto nas bardzo życzliwie.
Byłem też w Bielsku Podlaskim na pikniku zorganizowanym przez parafię katolicką, gdzie przybyły zespoły prawosławne oraz wierni i duchowni z tego Kościoła. Wspólnie gotowano potrawy, śpiewano, a później odbywały się zawody sportowe. W przeciąganiu liny zwyciężyli katolicy, ale przegrali w piłkę nożną. Takie festyny – z udziałem katolików i prawosławnych – organizowane są w wielu miejscowościach. Tak więc jest wspólny udział, z zachowaniem własnej tradycji, w spotkaniach modlitewnych, w sprawowaniu sakramentaliów, w wymianie doświadczeń religijnych, w chrześcijańskim świadectwie wobec świata, w działalności charytatywnej, społecznej i kulturalnej oraz we wszelkich innych inicjatywach służących budowaniu lokalnych społeczności.
KAI: Ksiądz Biskup jest znawcą prawosławia i był współautorem Wspólnego Przesłania do Narodów Polski i Rosji podpisanego w sierpniu 2012 r. w Warszawie. Co dalej z kościelnym dialogiem polsko-rosyjskim w obecnej sytuacji, po agresji rosyjskiej na Ukrainę?
– Praca ta i dokument pozostaną jako dobre i wartościowe wydarzenie o znaczeniu historycznym. Przecież było ono wyjątkowe w polsko-rosyjskiej historii. Natomiast trudno powiedzieć, czy coś z tego wyniknie. Powstanie tego przesłania było wynikiem woli działania i nadziei na dialog i porozumienie z naszej strony oraz z pewnego planu duszpastersko-politycznego rosyjskiego prawosławia.
KAI: Jak ten plan można opisać?
– Wydaje mi się, że zarówno Kremlowi jak i Patriarchatowi Moskiewskiemu chodziło o to, by realizować pewne dobro rozumiane z własnego punktu widzenia. Chciałoby się wierzyć, że w konsekwencji chodzi tutaj o wypełnianie jak najskuteczniej misji powierzonej Kościołowi przez Chrystusa. Patriarchat Moskiewski – z racji swego wielkiego potencjału – jest liczącym się Kościołem w światowym prawosławiu. Mimo, że istnieje równość między zwierzchnikami poszczególnych Kościołów autokefalicznych, to jest świadomość, że ktoś musi przewodzić. I do tego coraz bardziej pretenduje Moskwa.
KAI: Teoretycznie jednak taką rolę spełnia Patriarchat Ekumeniczny w Konstantynopolu?
– To prawda, ale tylko teoretycznie. Moskwie natomiast chodzi nie o teorię, ale o realia. A w sensie wielkości terytorialnej oraz liczby wiernych, najsilniejszym Kościołem prawosławnym na świecie jest Rosyjski Kościół Prawosławny. Z tego mogą wypływać takie roszczenia.
Prawosławnych, szczególnie tych spod znaku Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, charakteryzuje też silne poczucie misji, a towarzyszy temu przekonanie, że odrodzenie i uzdrowienie świata może przyjść ze strony prawosławia. Jest w tym swoisty mesjanizm. Słyszy się pojedyncze głosy duchownych, że jedynie Cerkiew zachowuje zdrowy nurt nauki chrześcijańskiej. Mają oni też poczucie, że wiara Kościoła prawosławnego wyrasta z nauki objawionej, wyrażonej przez Ojców Kościoła, a nieskażonej – jak katolicyzm – różnymi późniejszymi ideologiami, filozofiami itd. Ostatni uznawany przez prawosławie sobór przypada na 787 rok. Są oni przekonani, że wówczas wszystkie prawdy wiary zostały dostatecznie zdefiniowane i niczego nie trzeba do tego dodawać. Kościół katolicki – ich zdaniem – na swych soborach nie jest w stanie i nie tworzy nowych dogmatów wiary, lecz tzw. teologumeny. Pod tym słowem rozumieją pewne prawdy teologiczne, które można przyjmować lub nie, gdyż są niewiarygodne (a nawet błędne) i nie wnoszą nic do zasobów Objawienia.
I właśnie w tym kontekście trzeba spojrzeć na polsko-rosyjskie Wspólne Przesłanie z 2012 r. Zdaniem Patriarchatu Moskiewskiego, Rosyjski Kościół Prawosławny i Kościół katolicki w Polsce są jednymi z silniejszych i bardziej dynamicznych Kościołów w Europie, dlatego podpisane porozumienie może wpłynąć na przemiany społeczne w niektórych krajach. Chodziłoby o zbudowanie wspólnej bazy aksjologicznej opartej na chrześcijaństwie, z możliwością oddziaływania duchowego na innych, przede wszystkim tych, którzy mieszkają w Rosji i w Polsce. Aby stało się to możliwe, pierwszym krokiem – i to jest podkreślone w Przesłaniu – musi być wzajemne poznanie się. Kolejnym winno być tworzenie dzięki Kościołowi prawosławnemu pozytywnej opinii o Polakach i katolicyzmie, a dzięki Kościołowi katolickiemu o Rosjanach i prawosławiu. Obie strony Zespołu uznały, że nie są w stanie podjąć się wyjaśniania trudnej przeszłości. Dlatego postanowiono skoncentrować się głównie na teraźniejszości i przyszłości – historię zostawiając historykom.
Pracy Zespołu przyświecał wspólny cel – danie chrześcijańskiego świadectwa współczesnemu światu. Bo przecież, czy jesteśmy katolikami czy prawosławnymi, łączy nas pewna wspólna baza wartości chrześcijańskich, mianowicie wierność antropologii biblijnej przez uznanie przykazań Bożych i respektowanie prawa naturalnego. Wspólne świadectwo winno wyrażać się także w przeciwstawianiu się relatywizmowi religijnemu i moralnemu w tym rewolucji kulturowej, związanej z aborcją, manipulacją życiem, eksperymentami bioetycznymi, związkami homoseksualnymi, itp.
KAI: Ale Putin przez agresję na Ukrainę skutecznie wyhamował ten dialog?
– Trzeba powiedzieć jasno, że Kościoły mogą prowadzić dialog i współpracę nawet w trudnej sytuacji politycznej czy międzypaństwowej, ale pod warunkiem, że cieszą się autonomią wobec państwa i są samodzielne. Rosyjski Kościół Prawosławny, ze swej potwierdzonej przez historię natury, nie tylko prowadzi lud do Boga, ale i troszczy się o tenże lud w jedności z władzą świecką. Natomiast Kościół katolicki troskę o los państwa dzieli nie z władzą, lecz z narodem. Te silne związki nadprzyrodzonej misji Kościoła z doczesnością sprawiły, że utrwaliły się schematy Rosjanin – prawosławny, Polak – katolik. Dzisiaj wydaje się, że Kościołowi katolickiemu w Polsce łatwiej jest zachować chrześcijański uniwersalizm i swobodniej może on prowadzić dialog międzywyznaniowy i międzynarodowy niż Rosyjski Kościół Prawosławny. Kościół ten jest bowiem przekonany, że wraz z władzą świecką bierze odpowiedzialność za naród rosyjski w wymiarze życia doczesnego i wiecznego.
Warto zauważyć, że – u schyłku trwającej przez 70 lat rewolucji komunistycznej – w Związku Radzieckim pojawiła się szansa na zbudowanie autonomii dla rosyjskiego prawosławia. W październiku 1990 r. – jeszcze za czasów ZSRR – zostało przyjęte liberalne prawo o wolności sumienia i organizacjach religijnych, wedle którego każdy mógł założyć własny Kościół. Ponieważ do tej pory zwalczano wszelką religię, to chcąc od tego uciec, wprowadzono prawo, gdzie wszystkie wyznania i religie są równe, a każdy może wyznawać wiarę, jaką sobie życzy. Odcięto władzę świecką od spraw duchowych, a każde wyznanie zyskało niezależność i autonomię.
Taki stopień wolności okazał się szybko niekorzystny do zachowania 1000-letniego statusu Kościoła prawosławnego w Rosji. Dlatego już po kilku latach w 1993 r. doszło do zmiany prawa, które uznało tylko cztery religie jako tradycyjne. Były to: prawosławie, islam, buddyzm i judaizm. Kościół prawosławny wyraźnie potrzebował wsparcia ze strony państwa, by odbudować swe dominium, zaś władza państwowa potrzebowała prawosławia, jako podstawowego ogniwa spajającego narodową tożsamość Rosjan. W takiej sytuacji szanse na autonomię tego Kościoła zostały znacznie zredukowane. Inne religie i wyznania musiały rejestrować się jako nowo powstające wspólnoty.
KAI: I na skutek tych zmian prawosławie wróciło do swej tradycyjnej roli, także w sensie symbiozy z władzą świecką?
– Tak, gdyż dawna formuła sojuszu ołtarza z tronem wydała się być optymalna, zarówno z punktu widzenia tego Kościoła jak i państwa.
KAI: Ale jak można dziś ocenić postawę rosyjskiego prawosławia w ciągu ostatnich miesięcy, szczególnie w sytuacji agresji Rosji na Ukrainę?
– Obecna sytuacja w Rosji i agresja na Ukrainę stawia rosyjskie prawosławie wobec olbrzymich problemów. Kiedyś zdarzało się, że duchowni chrześcijańscy wszystkich Kościołów, w imię sprawiedliwości, błogosławili – po każdej ze stron frontu – wojska idące na bój. Wydawało się, że jest to słuszne i Boże. Dzisiaj jest już inna świadomość. Kościoły dobrze zdają sobie sprawę, że wojny nie rozwiązują problemów. Tym bardziej trudno jest mówić o inwazyjnej wojnie jako o wojnie sprawiedliwej.
Złożoność sytuacji Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego pogłębia fakt, że Kościół ten jest masowo obecny na Ukrainie, bardziej może nawet niż w Federacji Rosyjskiej, pamiętając przy tym, że chrzest Rusi miał miejsce w Kijowie. A więc przy tej symbiozie Kreml – Patriarchat, pozycja Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego na Ukrainie jest bardzo problematyczna.
KAI: Patriarcha Cyryl stałby się kimś wiarygodnym dla Ukraińców, gdyby otwarcie skrytykował rosyjską agresję na ten kraj. Tymczasem głosi on koncepcję „Ruskiego świata”, która służyć może jako uzasadnienie podporządkowania Rosji obcych terytoriów zamieszkiwanych przez prawosławnych.
– Jest w tym jakaś mesjańska myśl, która pobrzmiewa w wypowiedziach niektórych prawosławnych duchownych postrzegających prawosławie jako swego rodzaju arkę Noego, która uratuje świat, przed bałwochwalstwem i zdziczeniem moralnym. Nie jest to, oczywiście, nauka oficjalna, ale myśl o „zgniłym Zachodzie” nie jest obca wiernym prawosławnym. Dlatego Cerkiew głosi wciąż wspomnianą koncepcje „Ruskiego świata”, „świętej Rusi” jako rzekomej szansy na duchowe zjednoczenie wszystkich prawosławnych w obrębie świata słowiańskiego.
KAI: Powróćmy do dialogu z Kościoła katolickiego w Polsce z Rosyjskim Kościołem Prawosławnym. Czy w tej sytuacji ma on sens, a jeśli tak, to w jaki sposób z naszej strony winien być prowadzony?
– Dla dialogu ekumenicznego nie ma alternatywy. Dążenie do jedności wpisuje się w nauczanie Chrystusa, który mówi uczniom swoim: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie” (J 13,34). Tak więc jako chrześcijanie mamy być dziećmi światłości, i nie powinniśmy nikomu być nic dłużni – mówi Paweł apostoł – poza wzajemną miłością (por. Rz 13,8). Zatem sens prowadzenia dialogu istnieje zawsze, chociaż nie zawsze jest możliwy. Ze strony Kościoła katolickiego istnieje wciąż gotowość do dialogu i współpracy, niezależnie od sytuacji politycznej. My możemy sobie na to pozwolić, gdyż Kościół katolicki wydaje się bardziej samodzielny w myśleniu i w działaniu. Kiedy pracowaliśmy nad Wspólnym Przesłaniem, to abp Hilarion, zanim rozpoczęliśmy rozmowy, pytał nas, czy w tym zakresie współpracujemy bezpośrednio z rządem. Zdziwił się gdy odpowiedzieliśmy, że nie. Natomiast w ich sytuacji okazało się to konieczne. Podejrzewam więc, że dziś ze strony Patriarchatu Moskiewskiego nie ma takiej możliwości kontynuacji dialogu z Polską, gdyż, być może, trudno byłoby uzyskać poparcie wiernych prawosławnych, rosyjskiego państwa i jego prezydenta.
Natomiast jeśli chodzi o Kościół katolicki w Polsce, to uważam, że takie próby powinniśmy kontynuować w ramach autentycznego dialogu, bez domieszek polityki czy też pozorowanych działań. W obecnej dramatycznej sytuacji wojny na Ukrainie Kościoły chrześcijańskie powinny być zwiastunami Dobrej Nowiny i stróżami pokoju. Kościołom w Polsce i Kościołom w Rosji potrzebne są zatem: post, modlitwa i jałmużna w intencji pokoju, wzajemnego poszanowania oraz pojednania narodów. Tylko to może uzdrowić relacje polsko-rosyjskie i w tym duchu możemy się spotkać i budować dalsze relacje.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.