Drukuj Powrót do artykułu

Chiny – krytyka siejącego nienawiść rządu po zabójstwie w Pekinie japońskiego chłopca

20 października 2024 | 15:51 | Tokio, o. jj | Pekin Ⓒ Ⓟ

Sample Fot. Kayla Kozlowski / Unsplash

Zasztyletowanie japońskiego10-latka, gdy udawał się do szkoły w Chinach 18 września, wywołało falę krytyki w tym kraju i za granicą. Chłopiec zmarł w szpitalu następnego poranka w dniu, w którym prawie sto lat wcześniej, w 1931 roku, Japonia najechała Chiny. Miejscowa policja uznała to za odosobnione zdarzenie, ale niektórzy Chińczycy uważają, że nastolatek padł ofiarą narastających nastrojów antyjapońskich, podsycanych przez rząd w Pekinie zjadliwym nacjonalizmem, nauczanym w szkołach i znajdującym odbicie w Internecie i mediach państwowych.

Oburzeni na to, co postrzegają jako chińską ksenofobię kierowaną przez państwo, nauczaną w szkołach i powszechną w Internecie, ludzie ci, narażając się na różne kary, podejmują działania w kraju  w którym nawet  podpisanie się pod kondolencyjnym listem może grozić uwiezieniem. Tym symbolicznym incydentem i jego reperkusjami zajęła się m.in. ma ramach „New York Timesa” dziennikarka Li Yuan, która od lat zajmuje się sprawami cenzury chińskiej.

Wieczorem w dniu, w którym zginął chłopiec, ponad 50 Chińczyków wzięło udział w czuwaniu ze świecami w Tokio i wydało oświadczenie, w którym stwierdzili m.in.: „Długotrwały skrajny nacjonalizm i antyjapońskie nauczanie w Chinach wprowadziły w błąd wielu ludzi, powodując niewiedzę i złe uczynki. Chcemy zmiany tej niepokojącej sytuacji”. „Jako obywatele Chin nie chcemy dorastać w kraju nienawiści” – napisali aktywiści w apelu, pod którym podpisało się ponad 200 osób.

W tydzień po śmierci chłopca młodzi aktywiści, głównie w Chinach, ale także poza ich granicami, rozpoczęli kampanię upamiętnienia tego wydarzenia . W myśl wierzeń chińskich dusze zmarłych wracają, aby odwiedzić swoje rodziny po siedmiu dniach przed odlotem do nieba.

Li Yuan pisze, że przeprowadziła wywiady z wieloma Chińczykami, którzy byli oburzeni tym, co – ich zdaniem – było nasilającą się ksenofobiczną indoktrynacją, prowadzoną przez rząd. Do niektórych podobnych wypadków dochodziło w Japonii i Stanach Zjednoczonych, ale większość wydarzyła się w Chinach, gdzie nawet publiczny smutek w takich chwilach mógł być postrzegany jako sprzeciw. Ludzie ci mówili, że nienawiść do Japończyków stała się politycznie poprawnym poglądem wyznawanym w Chinach.

„Niektórzy przyjaciele powiedzieli nam: «Nie piszcie, nie mówcie głośno, bo zostaniecie zaatakowani»” – napisali w mediach społecznościowych dwaj pekińscy profesorowie prawa. Wskazali jednak, że „to dziecko już nie żyje i jeśli będziemy milczeć, wszyscy będziemy współwinni”. Ich zdaniem „milczenie, unikanie i przymykanie oczu są formami pobłażania przemocy i okazywania braku szacunku dla zmarłego„.

Według chińsko-amerykańskiej dziennikarki „złość, jaką ludzie odczuwają w związku z wychowywaniem do nienawiści, jest teraz bardziej namacalna niż kiedykolwiek od czasu, gdy ponad dekadę temu przywódca Chin Xi Jinping zakuł kraj w ideologiczny kaftan bezpieczeństwa, zbudowany z nacjonalizmu”. „24-letnia kobieta, która podpisała oświadczenie, powiedziała, że dwaj funkcjonariusze służb bezpieczeństwa wezwali i przesłuchiwali ją przez dwie godziny. Powiedziano jej, że oświadczenie było «celowym aktem zorganizowanym przez siły antychińskie, mającym na celu wywołanie kłopotów i podważenie stabilności chińskiego społeczeństwa»”– przytoczyła autorka reportażu słowa swej rozmówczyni. Dodała, że „policjanci nie chcieli rozmawiać o chłopcu, Zależało im tylko na tym, aby dowiedzieć się, kto przygotował to oświadczenie i dlaczego ktokolwiek miałby je podpisać. Nie okazali żadnego szacunku dla straconego życia”.

Postawa oficerów nie była zaskakująca. Treści antyjapońskie pojawiają się we wszystkich rodzajach mediów w Chinach. Były ambasador Japonii (Hideo Tarumi)  powiedział japońskiej gazecie „Yomiuri Shimbun” 20 września br., że poprosił władze w Pekinie o usunięcie tego rodzaju dezinformacji w Internecie, ale nie odniosło to skutku. Filmy, które go niepokoiły, przedstawiały japońskie szkoły w Chinach jako poligon szkoleniowy dla przyszłych szpiegów lub pokazywały fikcyjne dramaty zwykłych Chińczyków bijących Japończyków.

Obywatelom Państwa Środka wielokrotnie wmawia się, że powinni nienawidzić Japończyków, Amerykanów, protestujących przeciwko obecnym władzom mieszkańców Hongkongu, chcących zachować niepodległość Tajwańczyków i wszelkich krytyków władz chińskich. To jedyna słuszna rzecz, jaką można zrobić – uważa Pekin.

Li Yuan napisała ponadto, iż „pewna Chinka, która od lat mieszka w Europie, napisała do mnie, że nie odważyła się rozmawiać ze swoim ojcem o śmierci japońskiego chłopca. «Przeraża mnie, gdy słyszę, jak mój ojciec mówi, że nastolatek zasłużył na to. Jeśli to zrobi, mogę mieć załamanie nerwowe»”. Wydaje się to jednak prawie nieuniknione, jeśli nastroje nacjonalistyczne będą nadal podsycane – stwierdziła autorka artykułu.

W czerwcu jakiś Chińczyk w średnim wieku zaatakował nożem japońską matkę i jej syna na przystanku autobusu szkolnego w mieście Suzhou  na wschodzie kraju. Zostali ranni, ale zginęła pracująca w autobusie Chinka,  próbując zatrzymać mężczyznę. Wiele osób wiwatowało na cześć ataku w mediach społecznościowych: „[Japończcy] zasługują na to” i „Dobra robota!”, jednocześnie nazywając Chinkę „zdrajczynią!”.

Problemem w Chinach jest to, jak ściśle rząd kontroluje wolność słowa, uważa cytowana w „New York Times” 14 bm. prof. Tomoko Ako, socjolożka z Uniwersytetu Tokijskiego. Stwierdziła, iż „rząd chiński powinien dopuszczać wiele rodzajów opinii, w tym te krytyczne wobec mowy nienawiści”. Skrytykowała jednocześnie wypowiedzi online w Japonii, które zawierają ogólnikowe stwierdzenia na temat Chińczyków.

Po ukazaniu się w jednej z głównych japońskich gazet wiadomości o czuwaniu przy świecach w Tokio, niektórzy Japończycy zostawili ostre komentarze na Yahoo Japan. „Jeśli naprawdę chcesz pogrążyć się w żałobie, potęp chiński rząd i Komunistyczną Partię Chin. Jeśli nie możesz tego zrobić, będzie to tylko pusty gest” – napisał jeden z autorów. Według prof. Ako „jest to dylemat, przed którym stoją niezależnie myślący Chińczycy. Potężne autorytarne państwo sprawia, że ich wysiłki na rzecz odparcia skrajnego nacjonalizmu wydają się znikome. Przypomina to «modliszkę próbującą zatrzymać rydwan», jak to ujmuje trafnie chińskie przysłowie”.

Nazajutrz po śmierci japońskiego chłopca w chińskim internecie krążył list, którego autorem był być może jego ojciec. Napisał w nim, że on i jego żona, która jest Chinką, „czują, iż oni oboje i ich syn należą do obu krajów. Nie będziemy nienawidzić Chin i nie będziemy żywić nienawiści do Japonii. Moim jedynym życzeniem jest, aby takie tragedie nigdy więcej się nie powtórzyły”. Wiele osób udostępniło ten list w mediach społecznościowych jakby ramach protestu. „Ale wkrótce potem zniknął on całkowicie, co mógł nakazać tylko główny urząd cenzury” – napisała na zakończenie swoich rozważań chińsko-amerykańska dziennikarka.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.