Drukuj Powrót do artykułu

Ćwierć wieku na falach jeziora

25 czerwca 2010 | 15:09 | aw Ⓒ Ⓟ

– Pierwszy raz od wielu lat biskup katowicki pracuje w spokoju – mówi abp Damian Zimoń. Gdy ćwierć wieku temu obejmował diecezję czasy były bardzo niespokojne – od tragedii w kopalni „Wujek”, gdy władze zamordowały 9 strajkujących górników, minęło zaledwie cztery lata.

Gdy młody diakon Damian Zimoń przyjmował święcenia kapłańskie w 1957 r. z rąk bp Juliusza Bieńka, wyobrażał sobie, że przez lata będzie wikarym, a później proboszczem w jakiejś śląskiej parafii. Rzeczywiście – był wikarym w Tychach i Pszowie, proboszczem w Katowicach, ale także wicerektorem Seminarium Śląskiego w Krakowie. I czego zupełnie się nie spodziewał – 29 czerwca 1985 r. został konsekrowany na biskupa katowickiego. Sam był zaskoczony nominacją, a równie zdziwionej krewnej, która wyznała, że został biskupem, choć przecież niczym się nie wyróżniał, odpowiedział z pokorą, że na tym polega wielka mądrość Kościoła – nie szuka do służby jakichś wyjątkowych postaci.

Dlatego podsumowując ćwierćwiecze swojej biskupiej posługi stale podkreśla, że jego pierwotny lęk, który czasem nadal daje znać o sobie, ustępuje, gdyż wciąż wraca do Boga, Który troszczy się o Swój Kościół – w odpowiednim czasie przysyła odpowiednich ludzi, podsuwa rozwiązania. Swą sytuację przeżywa do dziś jak apostoł na jeziorze – stale tonie – i wciąż chwyta Chrystusa.

To zawierzenie było źródłem jego siły, gdy w czasach PRL musiał prosić partyjnych decydentów o wydanie pozwolenia na budowę nowych świątyń, przydział papieru na książki i prasę katolicką, gdy walczył o normalne warunki ewangelizacji. A także wówczas, gdy musiał upominać się o prześladowanych i poniżonych, o prawa człowieka i prawa pracownicze, pielęgnowanie pamięci o ofiarach represji. I gdy Kościół był jedyną instytucją, stawiającą problem ochrony środowiska na zdewastowanym ekologicznie Śląsku. Był twardym negocjatorem dla władz komunistycznych – jednak bezkonfliktowy charakter pomagał łagodzić wiele napięć – towarzysze partyjni szybko ocenili zalety nowego biskupa, który dla dobra regionu potrafił ponad podziałami inspirować ważne inicjatywy społeczne.

Gdy po 1989 r. ubóstwo, związane z zamykaniem kopalń i innych zakładów pracy, stało się prawdziwą plagą na Śląsku, zorganizował najprężniejszy w kraju Caritas oraz sieć pomocy dla najbiedniejszych. Jest autorem znakomitego listu o bezrobociu, w którym wzywa do solidarności społecznej. W trudnych czasach przełomu za najważniejsze uznał budzenie w ludziach nadziei. Bardzo troszczył się o rozwój kultury na Śląsku. Doprowadził do utworzenia Wydziału Teologicznego na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach, przeniósł także seminarium z Krakowa, ufundował nagrodę „Lux ex Silesia”, która przyznawana jest osobom zasłużonym dla regionu.

Zawsze był i jest blisko ludzi. Jego pasją jest wizytowanie śląskich parafii, wspólna modlitwa i spotkania z ludźmi. W czasie pielgrzymek do Piekar Śląskich mówi mężczyznom o godności pracy i wartości ojcostwa, a kobietom o fundamentalnym znaczeniu rodziny – o tych wartościach, które ukształtowały też jego – syna i wnuka górników. Bierze udział w codzienności wiernych, ale zawsze jest też tam, gdzie dzieją się rzeczy dramatyczne – gdy w kopalniach zdarzają się śmiertelne wypadki, całe wsie i miasteczka zalewa powódź, gdy zawalił się dach w hali Międzynarodowych Targów Katowickich. Wówczas odwiedza rannych w szpitalu, chowa górników, pociesza wdowy i dzieci ofiar, jeździ do powodzian.

Ma świadomość, że nie jest łatwym przełożonym. Czasem wybucha, robi „larmo”, co na Śląsku oznacza postawienie na baczność wszystkich członków wspólnoty. „Czasem wyskoczę na księdza, potem tego żałuję” – wyznaje w jednym z wywiadów. Jest wdzięczny za wyrozumiałość swoich podwładnych, wśród których cieszy się wielkim autorytetem. Ma świadomość, jak niebezpiecznie jest być wysoko w hierarchii – zaszczyty i władza są wielką pokusą. Jedynym krytykiem – surowym i życzliwym – była do śmierci jego matka – mądra i dobra śląska kobieta, która troszczyła się w ten sposób o syna i dobro Kościoła. Ale Pan Bóg nadal się troszczy o swojego sługę, zwłaszcza gdy biskup chce być zbyt perfekcyjny wraz z całą swoją diecezją. „Pan Bóg z pewnością takiemu przyłoży, to pewne” – ostrzega z typowym śląskim humorem, dzięki któremu zostało rozładowanych wiele napięć w minionym ćwierćwieczu.

Swoją posługę rozumie jako bycie ojcem. Jest ojcem dla swoich księży oraz świeckich diecezjan. A być ojcem – to kochać i wymagać. A czasami – robić „larmo”.

Jest gorącym patriotą, który szczególnie kocha swoją małą ojczyznę. Śląsk jest jego wielką miłością i pasją, zna każdy jego skrawek, poznaje tysiące ludzi, czyta wszystko, co się o nim ukaże. Po głębokim „tąpnięciu”, jakim była restrukturyzacja zakładów pracy w regionie po upadku PRL, patrzy ze spokojem w przyszłość. Cieszy się, że Ślązacy i tym razem sobie poradzili, że młodzi postawili na wykształcenie, że poziom życia wzrasta. Z pewnością jest to już inny Śląsk niż w czasach jego młodości, ale nadal jest silny, prawy, szanujący ciężką pracę i autorytety. I wierny Bogu.

W ubiegłym roku papież Benedykt XVI poprosił go, by po osiągnięciu wieku emerytalnego przedłużył swoją posługę o dwa lata. Papieżowi się nie odmawia, i choć zdrowie szwankuje, jest na posterunku. – Modlę się do Chrystusa Ukrzyżowanego i zawsze mnie broni – wyznaje nawiązując do swojego biskupiego wezwania. Cieszy się z odzyskanej wolności i z tego, że wreszcie Kościół w normalnych warunkach może zająć się pracą u podstaw. Żartobliwie mówi też, że nie brak w Katowicach kandydatów na jego następcę. Na przyszłość patrzy z ufnością.

A gdy są dni szczególnej słabości, prosi kierowcę, by zawiózł go do jakiejś parafii. Wiara prostych Ślązaków zawsze dodaje mu sił.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.