Czaczkowska: pisać o Kościele to przywilej
27 stycznia 2002 | 11:10 | Rozmawiała: Alina Petrowa-Wasilewicz Ⓒ Ⓟ
Pisanie o Kościele to przywilej – mówi w wywiadzie dla KAI Ewa Czaczkowska, laureatka pierwszej edycji nagrody im. bp Jana Chrapka „Ślad”.
Dziennikarka „Rzeczpospolitej” opowiada o tym, jak w medium „świeckim” pisze się o Kościele oraz odpowiada na pytanie, czy ciężko kobiecie zdobywa się informacje dotyczące kościelnej wspólnoty.
*Czy świeckie media interesują się problematyką religijną?*
Tak. A jeżeli porównamy to zainteresowanie z niedaleką przeszłością, można nawet powiedzieć, że jest ono niemałe. Jednak uwzględniając znaczenie religii w życiu Polaków, a szerzej – duchowości w życiu każdego człowieka, niezależnie od wyznawanej wiary, to tej problematyki w mediach świeckich jest zdecydowanie za mało. Znajduje to odzwierciedlenie w strukturze działów ogólnopolskich mediów świeckich. Dziennikarzy pracujących w działach politycznych, gospodarczych i społecznych są dziesiątki, a zajmujących się problematyką religijną – jednostki. Tymczasem z badań wynika, że zaledwie kilkanaście procent Polaków żywo interesuje się polityką, gdy świat wartości dotyczy wszystkich.
*Ile miejsca w Pani gazecie poświęca się na tematykę religijną?*
W porównaniu z innymi dziennikami – niemało.
*Czy zdarzają się, że chce Pani poruszyć temat religijny, jest pewna, że warto o czymś napisać, a spotyka się Pani z odmową, gdyż brakuje miejsca?*
Mam szczęście, że od jedenastu lat moim bezpośrednim szefem jest Krzysztof Gottesman, z którym doskonale się rozumiemy zawodowo, i jeżeli jestem absolutnie o czymś przekonana, wiem, że on to zaakceptuje i odwrotnie. Natomiast problemem rzeczywiście jest kwestia miejsca w gazecie. Mam też świadomość, że media świeckie interesują się Kościołem głównie jako uczestnikiem życia publicznego, jego obecnością w życiu społecznym, a mniej duszpasterskim wymiar jego działalności.
*Może ten „przechył” podyktowany jest popytem – gdyż większości odbiorców prasy świeckiej sprawy religijne po prostu nie obchodzą?*
Zapewne poszczególne media mają swoje rozeznanie i wiedzą, co interesuje ich czytelników czy słuchaczy, a przede wszystkim kto jest ich odbiorcą. Z badań przeprowadzonych przed kilku laty wśród czytelników „Rzeczpospolitej” wynika, że dla dużej grupy ważny jest świat tradycyjnych wartości. Poza tym skoro ponad dziewięćdziesiąt procent Polaków deklaruje się jako chrześcijanie, a połowa z nich regularnie praktykuje, to wśród odbiorców mediów świeckich muszą być zbliżone proporcje.
*Czy nie czuje Pani niedosytu, że Kościół przedstawiany jest albo pod kątem sensacji, albo gdy dzieje się coś dramatycznego, zgodnie z zasadą „jak trwoga to do Boga”?*
Istotnie, tak jest. Ale to, co w Kościele jest najważniejsze, czyli Msza i konfesjonał są niezmienne, a to media mało interesuje. Jednak przesłanie ewangeliczne jest uniwersalne i dotyczy wszystkich ludzi – wierzących i niewierzących – i na tym można budować wspólne dobro. Gdy Jan Paweł II mówi do muzułmanów, buddystów, przedstawicieli innych wyznań o solidarności, pokoju, opcji na rzecz ubogich, szacunku dla najsłabszych – to dla wszystkich są ważne orędzia.
*Czy właśnie w takich wypadkach – gdy ukazuje Pani nauczanie Kościoła, dotyczące uniwersalnych problemów każdej istoty ludzkiej, czuje się Pani budowniczym mostów?*
Zawsze pamiętam, że wśród moich czytelników są osoby wierzące i niewierzące, o bardzo różnym światopoglądzie, ale zapewne o tych samych najgłębszych tęsknotach duchowych. Jeżeli więc piszę o wartościach chrześcijańskich, czy szerzej ogólnoludzkich, to w jakiś sposób przybliżam je wszystkim, a szczególnie tym, którzy czytają tylko prasę świecką. Czytając o ekonomii albo o problemach prawnych, mogą trafić na informacje religijne. Mam nadzieję, że na tym polega to moje maleńkie dobro.
Pamiętam także, że pisząc dla bardzo zróżnicowanego kręgu czytelników, muszę pisać językiem zrozumiałym dla odbiorcy nie wprowadzonego w tematykę religijną. Dlatego musiałam nauczyć się przekładać czasami hermetyczny język dokumentów kościelnych na bardziej czytelne pojęcia. Szukanie odpowiedniego, żywszego języka, bywa trudne. Tłumacząc można zubożyć treści, uprościć problemy, zdeformować.
*Wielu zachodnich intelektualistów orzekło, że żyjemy w świecie postchrześcijańskim. Czy nie ma Pani czasami wrażenia, ze jest paleontologiem, opisującym wymierający świat, schyłkowy okres pewnej epoki?*
Sama nieraz zadaję moim rozmówcom podobne pytania. Ale chociaż studiowałam historię, nigdy nie chciałam być archeologiem i wierzę, że nim nie jestem. Człowiek jest istotą głębszą i dlatego zawsze będzie szukał odpowiedzi na pytania o sens życia, miłości cierpienia i śmierci – niezależnie od tego, czy jest osobą wierzącą czy niewierzącą, czy zachłystuje się papką kultury masowej. Tęsknota duchowa zawsze będzie towarzyszyć człowiekowi. Widzę tę tęsknotę w moim środowisku zawodowym i towarzyskim, a media donoszą, że po 11 września w Stanach Zjednoczonych, w Wielkiej Brytanii odnotowano wzrost zainteresowania duchowością. Ludzie chcą poświęcać więcej czasu rodzinie, a mniej pracować. Najbardziej kupowaną obecnie książką w USA jest Pismo Święte. Sądzę, że w Polsce wciąż przechodzimy czas fascynacji nowymi możliwościami, które się przed nami otworzyły, dobrami materialnymi, ale kiedyś tendencja się odmieni, nastąpi przypływ. Spotykam wielu młodych ludzi, którzy są bardzo wrażliwi religijnie, choć jest także bardzo wiele zła. Ale nie tracę nadziei i nie czuję się archeologiem, gdyż wiem, że piszę o sprawach o fundamentalnym znaczeniu dla każdego człowieka, które nigdy się nie dezaktualizują.
*Czy łatwo dziennikarzowi zdobyć informacje o Kościele?*
Nie jest łatwo, choć na pewno o wiele łatwiej niż na początku lat 90. Nie chcę jednak generalizować, dlatego, że mogę mówić tylko o moim osobistym doświadczeniu, które jest wycinkowe. Wydaje mi się, że w polityce informacyjnej Kościoła nastąpiło rozwarstwienie. Na płaszczyźnie ogólnopolskiej przed kilkoma laty było większe otwarcie na media, łatwiej było uzyskać informacje, a w związku z tym także media chętniej je prezentowały. Ten kapitał został zaprzepaszczony, nie wiem czy celowo, czy nie, ale na pewno niepotrzebnie. Łatwiej natomiast o informacje w różnych środowiskach w Kościele, także w niektórych diecezjach.
Po kilku latach pracy wiem, że jest duża różnica między diecezjami i że bardzo wiele zależy od klimatu, jaki wokół jawności i kontaktów z mediami tworzy ordynariusz. Jeżeli biskup jest otwarty, także na media, przekonany, że również poprzez świeckie środki przekazu Kościół może szerzyć swoje przesłanie, ma on także gotowego do kontaktów z dziennikarzami rzecznika prasowego. Do niektórych biskupów można dzwonić na telefon komórkowy o każdej porze dnia, ale są też tacy rzecznicy, do których trzeba dzwonić kilkakrotnie, by uzyskać potwierdzenie najbardziej banalnego faktu. Podobnie jest z różnymi środowiskami świeckich katolików – są bardzo zamknięte na media świeckie, jakby żyjące we własnej twierdzy z własnymi obsługującymi je mediami i takie, które media świeckie tworzą.
*Dlaczego ludzie Kościoła unikają kontaktów z prasą?*
Przypuszczam, że wielu ludzi z nich ma wciąż kompleks atakowanego, chociaż tłumaczenie tego złymi doświadczeniami z okresu PRL, nie tłumaczy w pełni zjawiska. Są starsi stażem duchowni, którzy dobrze wiedzą, co to totalitaryzm, o wiele bardziej otwarci na media niż ich dużo młodsi koledzy. To naprawdę zależy od osobowości i rozumienia roli mediów we współczesnym świecie. Myślę, że trzeba też mieć w sobie dużo pokory, by tak jak jeden z szacownych metropolitów mówić do swoich kilkudziesięciu dziekanów – w obecności dziennikarki poproszonej o ocenę relacji Kościół-media świeckie – iż „my wszyscy musimy uczyć się mediów”.
Prawdopodobnie też hierarchiczna struktura Kościoła sprawia, że ludziom Kościoła trudno się czasem pogodzić, że istnieje prawo do krytyki. Dlatego jeżeli coś nie jest opisywane absolutnie pozytywnie, czy nie pokrywa się z wizją rozmówcy – dziennikarz jest oskarżany o złą wolę. Istnieje też czasami jakaś irracjonalna obawa, że zainteresowanie Kościołem podszyte jest z gruntu nieczystymi intencjami.
*Jak układa się Pani współpraca z rzecznikiem Episkopatu?*
Tak czy inaczej – potrafię zdobyć informacje, które mnie interesują.
*Jak Pani ocenia strategię informacyjną Kościoła?*
Wydaje mi się, że Kościołowi generalnie brakuje spójnej strategii informacyjnej i polityki medialnej. Oczywiście istnieje Katolicka Agencja Informacyjna, bez której serwisów ani ja, ani chyba inni dziennikarze zajmujący się problematyką religijną, nie wyobrażają już sobie pracy. Kościół obecny jest w internecie, profesjonalnie informuje Caritas, ale wciąż wydaje mi się to działaniem grup, które mają dużą wrażliwość medialną, ale nie koordynując swoich działań z innymi środowiskami.
Generalnie brakuje wizji, perspektywicznego spojrzenia, w jakim kierunku rozwija się świat mediów i co z tego wynika dla Kościoła. Naturalnie, każda diecezja powinna mieć własne środków masowego przekazu, ale w świecie coraz większej koncentracji mediów, powinna być także opracowana wspólna strategia medialna. We współczesnym świecie nie można pozwolić sobie na luksus nie informowania. Jest to nie tylko ze szkodą dla Kościoła jako instytucji, ale także dla jego misji ewangelizacyjnej. Powinna być też jawność życia różnych wspólnot wiernych, gdyż właśnie przemilczanie pewnych informacji najłatwiej prowadzi do przekłamań i powstawania mitów.
*Marszałek Piłsudski mawiał: piszcie o sobie, bo jak inni was opiszą… Kto powinien opracować strategię informacyjną Kościoła?*
Z pewnością fachowcy, osoby, które zajmują się profesjonalnie tą dziedziną, niezależnie od tego, czy są to księża, czy świeccy.
*Kto jest najbardziej medialny spośród ludzi Kościoła?*
Jest więcej niż jedna taka osoba, ale zdecydowanie jest ich za mało.
*Czy kobiety – dziennikarki mają większe trudności z uzyskaniem informacji od księży i biskupów?*
Nigdy nie czułam się dyskryminowana dlatego, że jestem kobietą. Dopiero po kilku latach pracy, gdy wyszedł zbiór moich wywiadów i ktoś wyraził uznanie, że mnie, kobiecie, udało się przeprowadzić także rozmowy z biskupami, dotarło do mnie, że płeć może być przeszkodą w kontaktach z duchownymi. Ja nigdy nie spotkałam się z antyfeminizmem wśród duchownych.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.