Drukuj Powrót do artykułu

Czesław Ryszka: dziś potrzeba kapłanów niezłomnych w dawaniu świadectwa Ewangelii, takich jak abp Antoni Baraniak

15 listopada 2024 | 12:34 | Anna Rasińska, ar | Warszawa Ⓒ Ⓟ

Sample Copyright: Wydawnictwo Esprit

Abp Antoni Baraniak więziony i brutalnie przesłuchiwany przez niemal trzy lata, nie zdradził Kościoła i Polski. Choć żyjemy w czasach pokoju, to takich kapłanów, niezłomnych w dawaniu świadectwa Ewangelii, nam potrzeba – przypomniał Czesław Ryszka. Dziennikarz, publicysta, pisarz i były polityk w rozmowie z KAI opowiedział o swojej najnowszej książce „Misja i krzyż. Abp Antoni Baraniak (1904-1977)” Wydawnictwa ESPRIT i jej tytułowym bohaterze.

Anna Rasińska (KAI): Skąd wziął się pomysł na Pańską książkę pt. „Misja i krzyż. Abp Antoni Baraniak (1904-1977)”?

– Inspiracją było ustanowienie przez Sejm RP Patronem Roku 2024 Arcybiskupa Antoniego Baraniaka. Wydawnictwo ESPRIT zwróciło się do mnie, jako długoletniego parlamentarzysty, o podjęcie tego tematu. Wcześniej wydałem w wydawnictwie św. Jacka w Katowicach książkę o Prymasie Auguście Hlondzie, stąd zapewne ów „namiar” na mnie.

– Ukazało się już kilka publikacji, a także filmów związanych z abp. Antonim Baraniakiem. Co nowego wnosi Pańska publikacja? Jakie nowe informacje w niej znajdziemy?

– To prawda, jest kilka publikacji o  abp. Baraniaku, ale są to głównie pozycje naukowe. Mam głównie na myśli dwie: ks. Jarosława Wąsowicza SDB „Defensor Ecclesiae” oraz ks. abp. Marka Jędraszewskiego 2 tomy „Teczki na Baraniaka”. Tak mówiąc między nami, obydwie pozycje są nie do przejścia dla zwykłego śmiertelnika, zawierają kilka tysięcy przypisów, dlatego moim zamiarem było napisanie książki do przeczytania w ciągu kilku wieczorów, i jak słyszę, to mi się udało.
Są, oczywiście, trzy filmy Jolanty Hajdasz, które poruszyły opinię publiczną, ale, jak uważam, abp Antoni Baraniak zasługuje na powszechną wiedzę o jego życiu, a pamięć o jego dokonaniach powinna być znana bodaj każdemu licealiście.

– Co Pan ma na myśli?

– Przede wszystkim rolę jaką odegrał, będąc sekretarzem najpierw prymasa kard. Augusta Hlonda, a następnie kierownikiem sekretariatu Prymasa Stefana Wyszyńskiego. Po prostu, bez ks. Antoniego Baraniaka nie zostałby prymasem bp Wyszyński, a bez Prymasa Tysiąclecia nie byłoby zapewne i Jana Pawła II.

Przypomnę, że kard. Hlond wydatnie ożywił życie katolickie w Kościele w Polsce w latach międzywojennych, wygłaszał przemówienia i pisał listy pasterskie, które były czytane i komentowane nie tylko w Polsce, ale i poza naszymi granicami. Jako prymas Polski zorganizował Akcję Katolicką, dla której osobiście zredagował statuty i regulaminy. W 1933 r. powołał Radę Społeczną, której zadaniem było omawianie zagadnień społecznych w świetle nauki katolickiej. Na jej sekretarza powołał ks. dr. Stefana Wyszyńskiego z Włocławka, a wskazał na niego właśnie ks. Baraniak. Jako prymasowski sekretarz miał udział w przygotowano i zwołaniu w 1936 r. I Synodu Plenarnego Kościoła w Polsce na Jasnej Górze. W Kancelarii Prymasowskiej utworzono osobny referat, poświęcony emigracji, a następnie powołano Seminarium Zagraniczne w Gnieźnie, a później założono Towarzystwo Chrystusowe dla Wychodźców. Tego także pilnował ks. Baraniak.

Ks. Antoni Baraniak dzięki biegłej znajomości języków obcych wykonywał prace zlecone mu przez prymasa Polski w Stolicy Apostolskiej, uczestniczył z nim w Międzynarodowych Kongresach Chrystusa Króla, Kongresie Eucharystycznym w Lubljanie, współpracował z powołaną przez prymasa Katolicką Agencją Prasową. Jednym słowem, ks. Antoni Baraniak jako sekretarz prymasa Augusta Hlonda był uczestnikiem najważniejszych wydarzeń polskiego Kościoła w tym czasie. W czasie wojny towarzyszył Prymasowi na wygnaniu we Włoszech i we Francji. To dzięki kontaktom ks. Baraniaka z ojczyzną powstały słynne, wydawane raporty o prześladowaniu Kościoła w Polsce, udzielano pomocy polskim jeńcom wojennym przebywającym w obozach na terenie Francji, uratowano tysiące Żydów, pomagając im zdobyć odpowiednie „chrześcijańskie” papiery.

 – Zatrzymajmy się jeszcze na okresie po wojnie. 

– Po powrocie wraz z prymasem do Polski w lipcu 1945 r. ks. Baraniak utworzył w Poznaniu sekretariat prymasowski, który wkrótce musiał też przejąć najważniejsze zadania sekretariatu nuncjusza, z powodu jednostronnego zerwania przez komunistów 12 września 1945 r. konkordatu ze Stolicą Apostolską. Baraniak przygotowywał korespondencję, a także organizował spotkania z przedstawicielami władz państwowych, osobistościami życia społecznego i dyplomatami. Jak wiadomo, Prymas Polski wrócił do kraju wyposażony przez Stolicę Apostolską w nadzwyczajne uprawnienia. Na ich podstawie utworzył polską organizację kościelną na Ziemiach Zachodnich i Północnych, co należy z całą pewnością zaliczyć do najważniejszych wydarzeń w powojennych dziejach Kościoła katolickiego w Polsce.

– Wspomniał Pan, że bez ks. Baraniaka nie byłoby na prymasowskiej stolicy bp. Wyszyńskiego.

– No właśnie. Kardynał Hlond umierając 22 października 1948 r., zlecił ks. Baraniakowi misję przekazania papieżowi Piusowi XII sugestii, aby nowym arcybiskupem metropolitą warszawskim i gnieźnieńskim, a więc i prymasem Polski, został ordynariusz lubelski, bp Stefan Wyszyński. Prośba umierającego Prymasa została przekazana do Rzymu za pośrednictwem poczty dyplomatycznej, i została przez papieża uwzględniona. Można sobie wyobrazić konsekwencje fiaska tej misji ks. Baraniaka: nie byłoby Prymasa Tysiąclecia, nie byłoby też zapewne Jana Pawła II.

– Po wyborze prymasem bp. Stefana Wyszyńskiego, ks. Antoni Baraniak kierował i jego sekretariatem. 

– Pewną formą docenienia jego zasług dla Kościoła była nominacja na sufragana archidiecezji gnieźnieńskiej 26 kwietnia 1951 r. Święceń biskupich udzielił mu 8 lipca tegoż roku abp Wyszyński. Po otrzymaniu nominacji biskupiej Baraniak pozostał dyrektorem Sekretariatu Prymasa Polski i jednym z jego najbardziej zaufanych współpracowników. W przekonaniu Urzędu ds. Wyznań bp Baraniak należał w tym czasie do współtwórców i realizatorów polityki Episkopatu Polski wobec władz państwowych. W ocenie funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa bp Baraniak miał „ustawiać” prymasa przeciwko Polsce „ludowej” oraz – jako osoba ciesząca się jego pełnym zaufaniem i mająca szerokie kontakty w Watykanie – prowadzić tajną korespondencję ze Stolicą Apostolską.

– W okresie stalinowskim abp Baraniak spędził ponad dwa lata w mokotowskim więzieniu na Rakowieckiej, gdzie był torturowany w okrutny sposób. Czy mógłby Pan przybliżyć jak wyglądał ten czas?

– Pomimo zawartego w 1950 r. „Porozumienia” między Kościołem a państwem, Kościół nadal zmagał się z falą prześladowań, a na porządku dziennym w sekretariacie prymasa były interwencje do rządu w sprawie więzionych i przesłuchiwanych duchownych. Miary goryczy dopełnił Dekret Rady Państwa z 9 lutego 1953 r. o obsadzaniu stanowisk kościelnych, uzależniający obsadę stanowisk biskupów od aprobaty rządu, a nominacje na niższe stanowiska kościelne od wojewódzkich rad narodowych. To po tym dekrecie kard. Wyszyński wypowiedział słynne „Non possumus!” [Nie godzi się cezarowi deptać ołtarzy].

Kiedy 22 września 1953 r. zakończył się po niemal 3-letnim bestialskim śledztwie proces bp. Czesława Kaczmarka, ordynariusza diecezji kieleckiej, skazanego m.in. za szpiegostwo na rzecz Watykanu na 12 lat więzienia, prymas Stefan Wyszyński w piśmie z 24 września skierowanym do Rady Ministrów PRL ostro zaprotestował. W odpowiedzi już następnego dnia, późnym wieczorem, funkcjonariusze Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego na polecenie Biura Politycznego PZPR, prezydium rządu PRL i osobiście Bolesława Bieruta, aresztowali Prymasa. Dziś wiemy, że decyzja o uwięzieniu Prymasa zapadła w Moskwie.

Po aresztowaniu w nocy kard. Wyszyńskiego, nad ranem aresztowano bp. Antoniego Baraniaka, przy okazji dokonując rewizji w Sekretariacie Prymasa, rabując kilka worków akt. Aresztując bp. Baraniaka, komuniści uznali, że jako sekretarz zarówno kard. Wyszyńskiego, jak i jego poprzednika, prymasa Augusta Hlonda, jest drugą osobą w Kościele po Prymasie. Musiał wiedzieć wszystko lub prawie wszystko o ich pracy i działalności publicznej, znać wszystkie kontaktujące się z nimi osoby, orientować się w dokumentach. W tym ubeckim scenariuszu bp Baraniak miał pełnić podwójną rolę: zaświadczyć o zdradzie państwa polskiego przez Prymasa, a także wskazać na najważniejsze dokumenty i korespondencję prowadzoną z Watykanem. Aby to uzyskać, należało zmusić biskupa do zdrady Prymasa.

– O ile prymas był tylko internowany, przewożony z jednego miejsca odosobnienia do drugiego, to bp Baraniak znalazł się w ciężkim więzieniu na ul. Rakowieckiej w Warszawie.

– Tamtego „ponurego poranka” 26 września 1953 r. bp Baraniak nie wiedział, że przed nim długie 27 miesięcy pobytu w więzieniu, że przez 825 dni i nocy przyjdzie mu zdawać egzamin z bycia więźniem politycznym PRL. Nie wiedział, że torturowano go w pawilonie X, gdzie ubecy dokonywali egzekucji na polskich bohaterach – Żołnierzach Niezłomnych. To m.in. w tym więzieniu wykonano wyrok śmierci na gen. Auguście Emilu Fieldorfie „Nilu” oraz rtm. Witoldzie Pileckim. Tu katowano m.in. Zygmunta Szendzielarza ps. „Łupaszka” i Łukasza Cieplińskiego.

Biskup Baraniak nie miał żadnej taryfy ulgowej, nie liczono się z jego urzędem i godnością, był bity, głodzony, a nawet podtapiany. Wszystkie tortury miały wymusić na nim zeznania obciążające prymasa Polski. To, co przeszedł w stalinowskim więzieniu, opisał abp Marek Jędraszewski w dwutomowym dziele „Teczki na Baraniaka”. Wynika z nich, że przesłuchania trwały nawet po kilkanaście godzin. Chcąc wymusić na nim zeznania przeciwko prymasowi Wyszyńskiemu, uciekano się do okrutnych tortur, wyrywano mu paznokcie, głodzono, wrzucono go nagiego do karceru, w której były – i kapały mu na głowę – fekalia. Nad jego złamaniem w więzieniu pracowało 31 funkcjonariuszy UB. Mimo wielkiego cierpienia i brutalnych tortur nie poszedł na współpracę. Swoją twardą i nieprzejednaną postawą osłaniał przed procesem prymasa Polski Stefana Wyszyńskiego, który po latach powiedział: „on cierpiał za mnie”.

Wyniszczonego wielomiesięcznym śledztwem, umieszczono biskupa w 1954 r. w szpitalu więziennym, a grudniu 1955 r., prawdopodobnie w celu uniknięcia skandalu związanego z jego możliwą śmiercią w komunistycznym więzieniu, przewieziono go do miejsca odosobnienia w domu salezjańskim w Marszałkach pod Ostrzeszowem. Komuniści byli pewni, że on tam umrze. Pilnowany także tam przez funkcjonariuszy UB, nie mógł spotykać się z ludźmi, a mszę św. odprawiał przy ołtarzu ukrytym w szafie.

– Wszystko zmienił poznański czerwiec 1956 roku…

– Po czerwcu 1956 r. komuniści z obawy przed robotniczą rewolucją, wypuścili w październiku kard. Wyszyńskiego. Odzyskał wolność także bp Baraniak i nadal kierował sekretariatem Prymasa na Miodowej w Warszawie. 30 maja 1957 r. został mianowany przez papieża Piusa XII arcybiskupem metropolitą w Poznaniu. Komuniści zgodzili się na jego wybór, licząc, że schorowany nie pożyje długo. Tymczasem on, mimo sprzeciwu władz, w 1966 r. zorganizował w Poznaniu obchody tysiąclecia chrztu Polski, przeprowadził Synod w Archidiecezji, powołał do życia Muzeum Archidiecezjalne (1964), zreorganizował Archiwum Archidiecezjalne (1973), doprowadził do utworzenia Papieskiego Wydziału Teologicznego w Poznaniu (1974), zatroszczył się o katechizację i duszpasterstwo dzieci oraz młodzieży, co ostatecznie zaowocowało licznymi powołaniami kapłańskimi i zakonnymi. Dbał o powstanie nowych parafii i budowę świątyń. Otwierał ośrodki duszpasterskie szczególnie tam, gdzie było daleko do kościoła. Do listy zasług położonych dla Kościoła należy zaliczyć również zainicjowanie ośmiu procesów beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych. Uczestniczył w obradach Soboru Watykańskiego II i do momentu kardynalskiej nominacji abp. Wojtyły był formalnie drugą po kard. Wyszyńskim osobą w episkopacie.

Jak był ważny, świadczy fakt, że do końca życia był inwigilowany przez bezpiekę, kontrolowano jego korespondencję i nagrywano wszystkie wystąpienia publiczne. Inną formą szykan były również odmowy wydania paszportu, które milicja motywowała rzekomymi „antypolskimi” wystąpieniami. Kierował archidiecezją poznańską do swojej śmierci.

Udręczony długą i ciężką chorobą nowotworową oraz skutkami brutalnych „przesłuchań” w więzieniu mokotowskim, zmarł 13 sierpnia 1977 r. i został pochowany w podziemiach poznańskiej katedry.

Prymas Tysiąclecia, w przemówieniu na pogrzebie powiedział: „Dzisiaj chowamy męczennika polskiej racji stanu”. Wyjaśniał: „Biskup Baraniak uwięziony (…) był dla mnie niejako osłoną. Na niego bowiem spadły główne oskarżenia i zarzuty, podczas gdy mnie w moim odosobnieniu przez trzy lata oszczędzano. (…) O tym, co wycierpiał, można się było dowiedzieć tylko od współwięźniów. (…) Domyślałem się, że mój względny spokój w więzieniu zawdzięczam jemu, bo on wziął na siebie, jak gdyby ciężar całej odpowiedzialności Prymasa Polski. To stworzyło między nami niezwykle silną więź. Wyraża się ona z mojej strony w głębokim szacunku dla tego człowieka, a zarazem w serdecznej wdzięczności wobec Boga, że dał mu tak wielką moc, iż mogłem się na nim spokojnie oprzeć”.

– Jakie przesłanie niesie postać abp. Antoniego Baraniaka dla współczesnych pokoleń Polaków?

– Dzień 19 października (rocznica porwania i śmierci ks. Jerzego Popiełuszki), został ustanowiony Narodowym Dniem Pamięci Duchownych Niezłomnych. W Polsce bardzo wielu kapłanów zasługuje na tytuł Niezłomnego. Pamiętam, że w tekście uchwalonej ustawy, znajdują się duchowni żyjący w czasach odległych, jak i współczesnych, między innymi: św. abp Zygmunt Szczęsny Feliński, św. Andrzej Bobola, św. Maksymilian Kolbe, bł. ks. Jerzy Popiełuszko, ks. Stanisław Brzóska, ks. Ignacy Skorupka, ks. Zygmunt Kaczyński, kard. Stefan Wyszyński, abp Antoni Baraniak, ks. Wacław Karłowicz, ks. Władysław Gurgacz, ks. Stanisław Suchowolec i ks. Stefan Niedzielak. I choć określenie „żołnierze niezłomni” odnosimy do wyklętych bohaterów po drugiej wojnie światowej, którzy nie złożyli broni i walczyli z ustrojem narzuconym Polsce siłą, to mieliśmy wspomnianych niezłomnych kapłanów, a wśród nich poznańskiego hierarchę – abp Antoniego Baraniaka. Więziony i brutalnie przesłuchiwany przez niemal trzy lata, nie zdradził Kościoła i Polski. Choć żyjemy w czasach pokoju, to takich kapłanów, niezłomnych w dawaniu świadectwa Ewangelii, nam potrzeba.

– Dziękuję za rozmowę.

***
Czesław Ryszka – dziennikarz, publicysta, pisarz i były polityk. Z wykształcenia teolog i polonista po KUL, autor ponad stu książek i kilku tysięcy artykułów. Stały publicysta miesięcznika WPIS. Specjalizuje się w tematyce religijnej, historycznej i eschatologicznej. Był redaktorem w „Gościu Niedzielnym”, „Katoliku” i „Niedzieli”, a także posłem (III kad.) i senatorem (VI-IX kad.)

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.