Drukuj Powrót do artykułu

Człowiek niezależnej myśli – rozmowa o „Pro memoria” kard. Wyszyńskiego

03 czerwca 2016 | 15:13 | Tomasz Królak / br Ⓒ Ⓟ

To materiał fenomenalny, galeria portretów ludzi Kościoła, kultury i polityki, zmieniający paradygmat spojrzenia na PRL – tak o "Pro memoria" kard. Wyszyńskiego mówi KAI dr Paweł Skibiński. Zwraca uwagę, że Prymas sprzyjał oporowi wobec komunizmu, ale sensem jego egzystencji była przede wszystkim służba Boża. Pierwszy tom zapisków zostanie wydany jeszcze w tym roku – zapowiada historyk UW i przewodniczący zespołu redakcyjnego "Pro memoria".

Tomasz Królak (KAI): „Pro memoria” kard. Wyszyńskiego czyli jego zapiski sporządzane niemal codziennie przez kilkadziesiąt lat mają zostać wydane. Jest Pan jednym z nielicznych szczęśliwców znających ów niezwykły dokument epoki. Czym w ogóle są te materiały, nie jedyne przecież notatki kard. Wyszyńskiego o nieoficjalnym charakterze?

Dr Paweł Skibiński: To prawda. Jako zespół redakcyjny przyjęliśmy, że „Pro memoria” to zapiski zebrane w pewnym korpusie zdeponowanym przez Prymasa w archiwum archidiecezji gnieźnieńskiej. Jest to zbiór osobistych notatek prowadzonych przez kard. Wyszyńskiego, nie licząc wcześniejszego epizodu z przełomu 1948 i 1949 r., w nieprzerwany sposób od 1952 r., aż do ostatnich tygodni przed śmiercią w maju 1981 r.

KAI: Czy to są notatki prowadzone na kartach osobistego kalendarza?

– Nie, na luźnych kartkach, datowanych przez Autora. Służyły one prawdopodobnie rekapitulacji różnych wydarzeń, które miały miejsce w ciągu dnia, a które Prymas uważał za ważne. Warto przy tym zwrócić uwagę, że bynajmniej nie o wszystkim pisał. Można natrafić bowiem na zapisy w stylu: przybył do mnie ksiądz zza wschodniej granicy – od tego momentu jestem zmuszony zaprzestać notowania. Natomiast zakres tych refleksji zmienia się w czasie, w każdym roku wygląda to nieco inaczej. Ogólnie jednak są to komentarze do codziennych czynności Prymasa i różne uwagi na temat osób przez niego spotykanych.

Oczywiście, wizja rzeczywistości jaka wyłania się z tych materiałów jest, by tak rzec, eklezjocentryczna, to znaczy patrzymy na rzeczywistość z punktu widzenia osoby realnie odpowiedzialnej za Kościół w Polsce. Pamiętajmy, że Prymas był legatem papieskim na mocy nadzwyczajnych uprawnień udzielonych przez Stolicę Apostolską jeszcze prymasowi Hlondowi, a podtrzymywanych w okresie sprawowania tej funkcji przez kard. Wyszyńskiego.

Jest to więc perspektywa specyficzna: bo ani „zwyczajnego” biskupa diecezji, ani kapłana, ani też wiernego, choć wszystkie te funkcje oczywiście się w nim łączą.

KAI: Nie ma tu zatem wewnętrznych wynurzeń dotyczących życia duchowego, takich jakie znamy z „Zapisków więziennych”?

– W „Pro memoria” Prymas pisze także o swoich doświadczeniach religijnych, ale w sposób dość zdystansowany, bo nie to jest celem tych notatek. Owszem, prowadził także zapisy o charakterze rozważań duchowych, ale o tym mogłyby powiedzieć więcej panie z Instytutu Prymasowskiego, bo ja tego zbioru nie znam. Nie sądzę jednak, by był ilościowo porównywalny z opracowywanymi przez nas materiałami.

KAI: Jak duży jest to zbiór?

– Zapiski „Pro memoria” liczą 28 roczników, przechowywanych w teczkach wypełnionych kartami zawierającymi odręczne notatki. Znikoma część, poniżej 10 proc. to zapiski na maszynie.

KAI: Po co właściwie Prymas te notatki prowadził?

– Po to, by uporządkować fakty, swoje obserwacje, refleksje. W ten sposób pracował. „Pro memoria” oznacza – dla pamięci. Zapisawszy po prostu lepiej pamiętał. Czasami zapewne do tych notatek wracał, chociaż z relacji osób z najbliższego otoczenia Prymasa wynika, że raczej nie miał tego zwyczaju. Notatki przechowywane były zazwyczaj na wierzchu, a nie w sejfie, pod kluczem, co niejako dowodzi tezy, że nie zapisywał wszystkiego. Ale choć trudno mi jeszcze ocenić, jaki był zakres zastrzeżeń dokonywanych przez Autora, to sądzę, że mimo wszystko niewielki. Nie wyczuwa się, by Prymas czuł jakąś presję reżimu. Przeciwnie, mam wrażenie, że pisząc je nie bał się, przynajmniej nie o siebie.

KAI: Jakie jest historyczne znaczenie tych materiałów?

– Powiedziałbym wręcz, że jest to tekst fenomenalny. Niektórzy historycy już go zresztą znają. Na przykład Peter Raina, który portretując kard. Wyszyńskiego w głównej mierze oparł się właśnie na „Pro memoria”. Cytuje je także Marian Romaniuk w swojej chronologii życia Prymasa. Czym innym jednak są rozmaite cytaty, czym innym zaś lektura tych źródeł w całości.

KAI: Są tam rewelacje?

– Zdecydowanie tak.

KAI: Co do zjawisk, faktów, procesów, osób?

– Na wszystkich tych poziomach. Po pierwsze dlatego, że niektóre fakty, które dla historyków różnych generacji miały drugorzędne znaczenie, nabierają dodatkowego wymiaru. Na przykład cała refleksja „okołosoborowa”. Jakkolwiek akurat ten segment został już opublikowany, ale jest to refleksja przedstawiająca soborowe doświadczenia kard. Wyszyńskiego w zupełnie nowej perspektywie. Po lekturze jest dla mnie na przykład jasne, że Prymas zajmował wobec Soboru stanowisko całkowicie samodzielne. To znaczy, trudno przełożyć ówczesne spory „modernistów” i „tradycjonalistów” na jego sposób myślenia. To jest inne spojrzenie, po prostu. Potwierdza to tezę, że Sobór jest naprawdę wielowymiarowy oraz że wszelkie próby redukcjonistycznego spojrzenia na to wydarzenie, w duchu albo-albo, albo „ciągłości” albo „zerwania”, okazują się absolutnie niewystarczające bez niezbędnego wycieniowania, doprecyzowania itd.

Myślę, że bardzo ciekawe jest też poznanie myśli z czasów po Soborze, bo istotą jest kwestia aplikacji przezeń postanowień Vaticanum II w praktyce. To jest ten czynnik, którym, zdaniem historyków Kościoła na Zachodzie, prymas Wyszyński się wyróżnia na tle światowego episkopatu. Bowiem wprowadzanie, m.in. przez Prymasa, w życie nauczania soborowego w wyjątkowo niekorzystnych warunkach komunizmu w Polsce przyczyniło się – jak to miało miejsce w większości krajów zachodnioeuropejskich – nie do osłabienia Kościoła ale wręcz do jego wzmocnienia. Prymas zdawał sobie sprawę, że sposób aplikacji nauczania Soboru przez Zachód jest po prostu szkodliwy.

KAI: Czy te materiały pozwalają spojrzeć na nowo na jeszcze inne zjawiska?

– Tak, na przykład na okres milenium Chrztu Polski. Znamy co prawda fragmenty „Pro memoria”, wydane jako „Zapiski milenijne” tylko, że dotyczą one jedynie samego roku 1966. Tymczasem dla Prymasa millenium zaczyna się w roku 1957, czyli z początkiem Wielkiej Nowenny. To było 9 lat myślenia i przygotowywania tych obchodów. Nie ma lepszego źródła, żeby spojrzeć na cały ten okres; na wysiłek duchowy, intelektualny, organizacyjny polskiego Kościoła na czele z Prymasem. Można tu znaleźć związki pomiędzy millenium a Soborem, nie przewidywanym przecież w 1957 r. przez Prymasa. Widać też wysiłki Prymasa, żeby mówić na Soborze o millenium.

Notatki prymasowskie pokazują też słynne orędzie biskupów polskich do niemieckich „jako” tekst soborowy: skierowany podczas tego wydarzenia do współbraci z Niemiec z zaproszeniem na uroczystości milenijne.

KAI: Zapewnił Pan, że zapiski zawierają bardzo cenne przemyślenia dotyczące ludzi, zjawisk, procesów. Ale czy rzucają jakieś nowe światło na całą historię Polski w XX?

– Prezes IPN powiedział mi w rozmowie na temat „Pro memoria” tak: to jest tekst, który zmienia paradygmat spojrzenia na PRL. I ja się z tym zgadzam.

KAI: W jakim sensie zmienia?

– Do tej pory mieliśmy do czynienia z dwoma wizjami historii powojennej Polski: albo z wizją samych komunistów albo też tych, dla których sensem życia był opór wobec systemu. A tutaj mamy człowieka, który żyje obok tego, ponad tym. Oczywiście, sprzyja oporowi, ale sensem jego egzystencji nie jest opór wobec totalitaryzmu. Tym sensem jest służba Boża. To inna perspektywa myślenia.

Kard. Wyszyński był człowiekiem, który patrzy na zjawiska w perspektywie długiego trwania, to znaczy wielu pokoleń. Widać wyraźnie, że dla niego naród polski to nie jest wyłącznie społeczeństwo uwikłane w totalitaryzm. Naród polski jest pewną wspólnotą dziejową; wspólnotą, która wyrasta z kultury, z ducha, ma oczywiście integralny związek z religią. Prymas patrzy w perspektywie tysiąclecia. Dlaczego przeprowadził obchody millenium? Przecież sposób jaki to robi nie jest standardowym uczczeniem jakiegoś wydarzenia w stylu akademii patriotycznej. On proponuje tysiącletni rachunek sumienia i złożenie aktu zawierzenia narodu Najświętszej Maryi Pannie w perspektywie następnego tysiąca lat. Według mnie tylko dwóch ludzi w Polsce myślało w XX wieku w tej perspektywie: Stefan Wyszyński i Karol Wojtyła.

KAI: Czy Prymas liczył się z tak rychłym – osiem lat po jego śmierci – upadkiem komunizmu?

– Całe jego życie pokazuje, że był człowiekiem niezależnej myśli i dużego zdrowego rozsądku. Zaraz po wojnie uważał, że komuna w naszym kraju potrwa. Ale już w okresie uwięzienia notował następującą uwagę skierowaną do komunistów: „nie było was, był las, nie będzie was, będzie las”. Miał świadomość, że to jest doświadczenie może jeszcze kilku pokoleń Polaków ale nie perspektywa wieków. Istnieją, choć co prawda nie w „Pro memoria”, wypowiedzi, w których Prymas dzieli się refleksją, że może nie za jego życia ale w następnym pokoleniu komunizmu już nie będzie.

W artykule na temat stosunku Prymasa do ewentualnego potępienia komunizmu podczas Soboru, Ewa Czaczkowska przypomniała, że był on przeciwnikiem takiego dokumentu. Uważał, że coś takiego mogłoby narazić na kłopoty Kościół za żelazną kurtyną dając komunistom pretekst do represji. Ale trzeba pamiętać o jednym: owszem, był przeciwnikiem dokumentu, ale bardzo mu się nie podobał stosunek do komunizmu znacznej części zachodnich ojców soborowych. I niedwuznacznie daje do zrozumienia, że być może ostry tekst nie jest konieczny, ale jednak trzeba dać wyraźny sygnał, mocniejszy aniżeli ostatecznie to się stało… Z uwagi na to, że sam wszedł w kolejną, tym razem dość radykalną fazę sporu z komunistami, był przekonany, że dialog z nimi nie jest drogą dla Kościoła właściwą. Co nie znaczy, że trzeba, jak to nazywał, otwarcie drażnić bestię.

KAI: Czy lektura „Pro memoria” dostarcza charakterystyk czy „szkiców do portretu” jakichś postaci z życia Kościoła, polityki, kultury?

– To jest nieprzerwany ciąg portretów.

KAI: Ci spośród nich, którzy jeszcze żyją – albo ich rodziny – mają się czego bać?

– Prymas był człowiekiem twardych zasad i surowych ocen. Zakładamy, że te notatki zostaną opublikowane in extenso. A jeśli tak, to pojawią się tam i duchowni, którzy zbyt dużo piją i literaci, którzy zostają oceniani jako osoby, powiedzmy, niedorosłe do swojej roli. Ale nie ma tam „donosów” obyczajowych, PRL-owskiego bagna czy opowieści w stylu „Życia towarzyskiego i uczuciowego” Tyrmanda. Nic takiego tam nie ma, choć Prymas musiał sobie zdawać sprawę z różnych ludzkich słabości.

Tak, są surowe oceny, ale proszę pamiętać, że są to jednak refleksje pisane na bieżąco. Jest tam sporo wyrozumiałości wobec ludzkich przywar, ale nie zawsze i nie w każdej sytuacji. Poza tym Prymas czasami potrafił zmienić zdanie.

Nie dziwię się tym, którzy uważali, że miał twardą rękę. Tak, ale czego oczekiwali od człowieka, który był odpowiedzialny za 30-milionowy Kościół? Że miał być „nadwybaczliwy” wobec różnych ludzkich słabości, które mogły kosztować Kościół i naród znacznie więcej niż wyobrażali sobie ci, którzy tym słabościom ulegali?

KAI: Jaka więc twarz Prymasa wyłania się z jego „Pro memoria”, patrząc od strony duchowej.

– Sam fakt prowadzenia tych zapisków jest dla mnie jednoznacznym świadectwem tego, że mieliśmy do czynienia z człowiekiem świętym. Jeśli ktoś pełni tak odpowiedzialną funkcję, związaną z tak licznymi obowiązkami i jednocześnie niemal codziennie zapisuje swoje wrażenia i przemyślenia – musi być człowiekiem, który jest ożywiony czymś więcej, niż własne ambicje czy jakiś zamysł intelektualny. To musi być człowiek, mający świadomość służby w wymiarze nadprzyrodzonym.

Kiedy zobaczyłem te materiały rozłożone na stole, to pomyślałem, że po ludzku rzecz biorąc jest to po prostu niemożliwe. To zdumiewające, że robił to z taką regularnością przez tyle lat, starzejąc się i będąc coraz bardziej chorym. A jednak wciąż te zapiski prowadził, i to bardzo regularnie. Właśnie przez tę regularność oddawał w jakimś sensie cześć Bogu.

KAI: A jaki obraz Kardynała znajdą w tych notatkach historycy?

– Myślę, że dzięki tej publikacji, jak i innym obecnie przygotowywanym, będziemy mogli spojrzeć na Prymasa od nowa, w wymiarze, który mu się należy, a więc jako na jednego z najwybitniejszych ludzi XX wieku. I nie mam tu absolutnie na uwadze wymiaru politycznego.

KAI: Bo nad nim trochę ciąży wizerunek niezłomnego człowieka walki, duchowego herosa, który przeciwstawił się komunie. Nieco umyka nam jego znaczenie jako wielkiego chrześcijanina, osoby, która może być duchowym przewodnikiem w każdych czasach.

– Prymas nie podobał się wielu osobom. Z jego samodzielności wynikało to, że nie pasował do żadnego schematu. Jednocześnie te schematy przerastał. Tymczasem, mam wrażenie, że cały czas patrzymy na niego głównie oczami komunistów. Jeśli dzieje się tak po trzydziestu kilku latach od jego śmierci, i ponad ćwierć wieku po upadku komunizmu, to musimy się poważnie nad sobą zastanowić.

Rozmawiał Tomasz Królak

***

Zapiski „Pro memoria” kard. Stefana Wyszyńskiego obejmują okres 1952-1981. Materiały będą ukazywały się w kolejności chronologicznej. Pierwszy tom zostanie wydany jeszcze w tym roku, a cała edycja będzie ukończona w ciągu około 10 lat. Wydanie tych materiałów jest wspólnym przedsięwzięciem pięciu podmiotów: Archidiecezji Warszawskiej, Archidiecezji Gnieźnieńskiej, Instytutu Prymasowskiego, UKSW i IPN.

 

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.