Drukuj Powrót do artykułu

Czy istnieją granice wolności mediów?

20 maja 2004 | 18:03 | rl //per Ⓒ Ⓟ

Muszą istnieć mechanizmy kontroli, by wymusić na mediach rzetelność – podkreślali uczestnicy dyskusji „Czego mediom czynić nie wolno?”, zorganizowanej w siedzibie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

Spotkanie, zorganizowane z inicjatywy Centrum Monitoringu Wolności Prasy, odbyło się w związku z opublikowaniem przez „Super Express” zdjęcia zabitego w Iraku dziennikarza TVP Waldemara Milewicza.

W dyskusji wzięli udział przedstawiciele Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (SDP), fotoreporterzy z Klubu Fotografii Prasowej SDP, jak również pracownicy różnych mediów, m.in. Rzeczpospolitej i Polskiej Agencji Prasowej. Na spotkanie zaproszono Grzegorza Lindenberga, twórcę „Super Expressu” i autora listu otwartego do obecnego redaktora naczelnego tabloidu Mariusza Ziomeckiego, który jednak odmówił wzięcia udziału w dyskusji.

Zdaniem *Grzegorza Lindenberga* o wiele groźniejsza, niż publikacja szokujących zdjęć, jak choćby zabitego red. Milewicza, jest tendencja nierzetelności w mediach. – Wydawcy i dziennikarze są pewni, że można podawać rzeczy nieprawdziwe, ponieważ nie poniesie się za to odpowiedzialności – stwierdził Lindenberg.

Twórca „Super Expressu” uznał, że skoro, co jest naturalne, media nie są wybierane w wyborach, muszą zatem istnieć jakieś inne mechanizmy kontroli. – To musi być sposób, by wymusić na mediach rzetelność, jeśli presja koleżeńska, np. Rady Etyki Mediów, jest nieskuteczna – podkreślił dziennikarz. Lindenberg podkreślił, że publikacja stawiała czytelnika w pozycji gapia, a nie uczestnika tamtych wydarzeń.

Zdaniem *Agnieszki Romaszewskiej* ze Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, fotografia ta stanowiła „najbardziej dosłowny przekaz, ukazany bez użycia słów”. Nie uważa jej za drastyczną. – Na zdjęciu prezentującym Waldemara Milewicza zobaczyłam informację o tym, co się stało. Ukazywała raczej człowieka, który zginął w pracy. Nic nie mogło lepiej uzmysłowić tego, co dzieje się w Iraku – powiedziała.

Jej zdaniem, choć takie zdjęcie dotyka rodzinę zmarłego, to nie można mylić przyczyny ze skutkiem. – To śmierć jest najstraszniejsza. A środowisko dziennikarskie chcąc wyrazić swoje oburzenie z powodu śmierci wybitnego kolegi, zwróciło swoją złość w kierunku gazety, ponieważ w ogóle coś należało zrobić – stwierdziła Romaszewska.

*Paweł Lisicki* z „Rzeczpospolitej” uznał, że opublikowane fotografii było przekroczeniem „dobrego smaku”, choć przyznał, że trudno określić racjonalne kryteria takiej granicy. – Każdy jednak ją czuje – powiedział dziennikarz. Lisicki zastanawiając się czy można stworzyć jakiś „organizm kontrolny mediów” powiedział, że jest nim „mechanizm wolnego rynku”. Jeśli gazeta opublikuje fałszywe informacje, to prędzej czy później zainteresowanie tym tytułem spadnie.

Na zakończenie spotkania dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy *Andrzej Krajewski* poinformował, że rośnie liczba doniesień o nierzetelności dziennikarzy. – Udowadnia to karygodną mentalność mediów, że wszystko wolno – stwierdził. Krajewski podkreślił, iż różne organizacje dziennikarskie pracują obecnie nad pomysłem powołania Obserwatorium Rzetelności Mediów, które mogło by monitorować sytuację i w razie potrzeby reagować. – Choć wciąż będzie to reakcja bardziej symboliczna – przyznał dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.