Czy nauczanie kard. Wyszyńskiego jest aktualne? – sympozjum w Warszawie
18 listopada 2013 | 19:19 | jw Ⓒ Ⓟ
O aktualności nauczania prymasa Stefana Wyszyńskiego rozmawiali uczestnicy sympozjum zorganizowanego przez Rodzinę Rodzin 16-17 listopada w Warszawie. Napisane przez prymasa Jasnogórskie Ślubu Narodu to wciąż aktualny program duszpasterski dla Polski; nie potrzebujemy innych – uważa b. przeor jasnogórskiego klasztoru o. Jerzy Tomziński.
O znaczeniu i okolicznościach złożenia Jasnogórskich Ślubów Narodu w 1956 r. opowiadał ówczesny przeor klasztoru paulinów o. Jerzy Tomziński w nagraniu odtworzonym podczas spotkania. Gdy zbliżała się 300. rocznica obrony Jasnej Góry przed Szwedami i lwowskich ślubów króla Jana Kazimierza, paulini uznali, że najlepszym sposobem uczczenia jubileuszu będzie odnowienie ślubowania. Obietnice złożone przez króla nie zostały bowiem wypełnione, a naród w połowie XX w. był, podobnie jak w XVII w., stłamszony i potrzebował obudzenia. O nadchodzącej rocznicy myślał również więziony prymas, który, gdy go więziono z Prudnika do Komańczy, uświadomił sobie, że tą trasą przed 300 laty jechał król Jan Kazimierz z ówczesnym prymasem Polski Wacławem Leszczyńskim w drodze do Lwowa, aby złożyć Śluby Królewskie. Komuniści lansowali wówczas tezę, że obrona Jasnej Góry przed Szwedami to mit. Dlatego paulini zorganizowali wielką wystawę, na której zgromadzili wiele pamiątek z tamtego okresu. O. Tomziński przypomniał, że pierwszą walką o prymasa stoczono właśnie w związku z tamtą wystawą. Wtedy to, przy wejściu zawieszono portret kard. Wyszyńskiego i położono kwiaty. Ludzie zaczęli zatrzymywać się przed portretem i modlić o jego uwolnienie. Komuniści się wściekli, dopatrując się w tym aluzji do tego, że prymas Wyszyński to współczesny o. Kordecki, i kazali zdjąć portret. Paulini jednak odmówili, woleli zamknąć całą wystawę.
O napisanie tekstu nowych ślubów, dostosowanych do współczesnych okoliczności, paulini poprosili prymasa Wyszyńskiego. On jednak nie chciał się zgodzić. Był przekonany, że skoro jest w uwięzieniu, to wolą Bożą nie jest, aby pisał śluby. Dopiero Marii Okońskiej udało się go przekonać. Użyła argumentu, że więzienie nie powinno stanowić przeszkody, gdyż św. Paweł najpiękniejsze listy pisał z więzienia i do dziś się nimi karmimy. „Jasnogórskie Śluby Narodu to aktualny program dla Polski. Nie potrzebujemy żadnych innych programów” – powiedział podczas sympozjum o. Tomziński.
Piotr Kordyasz, biograf kard. Stefana Wyszyńskiego, zwrócił uwagę na to, że wszystkie ważniejsze sprawy w życiu Stefana Wyszyńskiego działy się w dni i miesiące poświęcone Matce Bożej. Znany dziś zwyczaj odprawiania Apelu Jasnogórskiego narodził się podczas uwięzienia prymasa. Ciekawa jest również geneza znanego zawołania Prymasa Tysiąclecia: „Wszystko Postawiłem na Maryję”. Działo się to w 1953 r. Kościół był prześladowany, wielu duchownych siedziało w więzieniach, gdzie często byli torturowani, komuniści zabierali instytucjom kościelnym majątki. Niemalże codziennie przychodzili do prymasa przełożeni zakonni i inni ludzie szukający u niego ratunku, a on nie mógł im pomóc, w dodatku sam był praktycznie odcięty od kontaktu z papieżem, Watykanem i Kościołem w innych krajach. Na pytania „Co to będzie” odpowiadał: „Nie wiem, co będzie, ale wiem, co jest… Jest Bóg, a my w Nim”. „Podczas odprawionej przez prymasa porannej Mszy św. 14 lutego 1953 r. pracownicy sekretariatu Episkopatu zauważyli, że prymas był czymś poruszony, jego twarz nagle się rozpromieniła. Gdy po Mszy św. zapytali, co się stało, odpowiedział: ‘Dziś wszystko postawiłem na Maryję, cały Kościół w Polsce złożyłem w dłonie Maryi’” – opowiadał Kordyasz.
Stoczek Klasztorny, w którym był przez rok uwięziony prymas Wyszyński (od października 1953 r. do października 1954 r.), to „małe Betlejem” – powiedział dziennikarz i autor książek o Prymasie Tysiąclecia Paweł Zuchniewicz. W obu tych miejscowościach miały miejsce wydarzenia, które nie zostały zauważone przez współczesnych, a wpłynęły na losy wielu ludzi. W Stoczku prymas uczynił akt oddania się Maryi w macierzyńską niewolę miłości, co zaważyło na jego życiu oraz – jak uważa Zuchniewicz – dziejach narodu i Kościoła. W tym osobistym akcie zawierzenia się Matce Bożej tkwią źródła m.in. późniejszego zawierzenia Maryi całego narodu, ale również papiestwa Jana Pawła II, o czym niejednokrotnie mówił sam Ojciec Święty. Co w praktyce oznaczało dla prymasa uznanie się za niewolnika? „Dziś chyba trochę patrzymy na prymasa jak na ojca ojczyzny z pomnika na Krakowskim Przedmieściu – jak na człowieka, o którego możemy się oprzeć. Ale o kogo on miał się oprzeć?” – mówił Zuchniewicz. „Zabrano mu swobodę poruszania się, decydowania o sobie, a nawet możliwość wypełniania tego, co uważał za swój obowiązek, czyli nauczania ludu. Wtedy postanowił zrobić krok dalej – oddać się we wszystkim Bogu przez Maryję”. Zdaniem dziennikarza, decyzja prymasa sprzed 60 lat to program, który nie stracił na aktualności – wypełniać swoje obowiązki najlepiej, jak się potrafi, ale we wszystkim ufać Bogu, być Mu posłusznym i wszystko oddawać Jemu, również wtedy, kiedy nasze plany zdają się kończyć fiaskiem. Podczas uwięzienia ujawniło się i udoskonaliło kilka cech prymasa, które są szczególnie potrzebne współczesnym Polakom. Pierwsza to posłuszeństwo. „Rządzić może tylko ten, kto potrafi być posłuszny. Dzisiaj boleśnie odczuwamy prawdziwość tej zasady” – mówił Zuchniewicz. Inna cecha prymasa to umiejętność samokontroli i pokonywania ograniczeń fizycznych, tak potrzebne dzisiaj, kiedy nadmiernie akcentuje się potrzeby ciała i rozbudza potrzeby konsumpcyjne.
Prymas był człowiekiem słabego zdrowia, a więzienie to zdrowie jeszcze bardziej zrujnowało. On jednak codziennie walczył ze swoimi ograniczeniami, wytrwale modlił się, czytał i pracował według ustalonego planu i starał się, żeby jego niedomagania nie wpływały na relacje ze współwięźniami i nadzorcami. Inna cecha warta naśladowania to nadzieja. Prymas po roku spędzonym w Stoczku, gdzie przecież miał bardzo ciężkie warunki i gdzie umieszczono go po to, żeby go pognębić, zanotował z zadowoleniem, że sytuacja jest lepsza niż rok temu, bo udało mu się trzymać planu, który sobie stworzył, i dlatego, że podniósł się ludzki i duchowy poziom towarzyszących mu osób: siostry Marii Leonii i ks. Stanisława, a nawet pilnujących go funkcjonariuszy, którzy przestali kląć w jego obecności. „Kiedy nic nam nie wychodzi, kiedy wydaje nam się, że życie nas przerasta, pomyślmy o prymasie w Stoczku” – mówił Zuchniewicz.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.