Dla Ciebie warto iść pod prąd
11 października 2011 | 12:22 | Wolontariusze Don Bosco Ⓒ Ⓟ
„Wciąż chcę wierzyć w te ideały,
wciąż wierzyć, że jest sens tej naszej pracy,
że tak naprawdę ziemia jest tylko przelotnym momentem,
krótkim przystankiem do stacji wieczne szczęście”.
(Eldo, List z ziemi)
Czasem jest to bardzo trudne. Wierzyć w ideały. Wierzyć w sens tej naszej pracy. Trudno jest pogodzić się z faktem, że nie możemy zrobić nic wielkiego, a jedynie małe rzeczy z wielką miłością. Czasem nawet o tę wielka miłość trudno. Szczególnie w te gorsze dni, kiedy niektóre dzieci wcale nie okazują wdzięczności, wręcz przeciwnie. Kiedy oratorium staje się jednym wielkim chaosem, którego nikt zdaje się nie kontrolować. Kiedy nic nie wychodzi tak, jak powinno, a peruwiańska mentalność doprowadza do szału. Kiedy chciałybyśmy strzelić 20-minutowy monolog po hiszpańsku, a słowa utkną gdzieś pomiędzy krtanią a językiem. W takich chwilach człowiek zastanawia się, co on tu właściwie robi, czy to wszystko ma jakiś sens. Czy nasz pobyt tutaj coś zmieni. Czy inni nie zrobiliby tego lepiej. Zwłaszcza, gdy ma się świadomość, że zostawiło się w Polsce osobę, która odgrywa w naszym życiu wielka rolę. Osobę, bez której świat byłby ponury, nawet gdyby codziennie świeciło słońce, a ludzie tańczyli na ulicy. Kogoś, kto jest naszym drugim skrzydłem…
Ale są takie małe rzeczy, które sprawiają, że naprawdę chce się tu być dla tych ludzi. I wiem, że pisząc to, nie oddam znaczenia tych wszystkich momentów, w których chciało mi się płakać ze wzruszenia albo uśmiech nie schodził mi z twarzy przez 15 minut. Bo może ktoś inny wcale nie wzruszyłby się chłopczykiem, który przyszedł się przytulić po tym, jak naprawiłam mu suwak w kamizelce. Albo żółtą kopertą obklejoną naklejkami „Gracias por tu amor”, którą dostałam od dziewczynki z oratorium. Pewnie kogoś innego nie ruszyłby też widok nastolatka z niedzielnej scholi, śpiewającego do mikrofonu z wczuciem, jakiego pozazdrościłby mu Enrique Iglesias. Ani nie zdziwiłby widok Padre Piotra błogosławiącego dzieci po Mszy Świętej w taki sposób, jakby był kolejnym wcieleniem Jana Pawła II. Może nikt nie przejąłby się staruszką sprzedającą dziwaczne pomarańczowe wafelki i prażone cocoriche przed bramą oratorium. I nie miałby łez w oczach podczas zbierania pieniędzy do puszki, gdy pewna babuleńka podeszła i zapytała, czy może rozmienić jednego sola na pół, bo nie stać ją na tak dużą ofiarę, czyli całego sola. A gdy nie miałam rozmienić, to powiedziała, że daje cały pieniążek i ta ofiara będzie też od jej męża.
I chociaż czasem jest trudno, to gdy pomyślę sobie o twarzach tych ludzi, których mijamy przejeżdżając przez slumsy, o twarzach dzieci bawiących się gdzieś pomiędzy stertą śmieci a zepsutym pordzewiałym samochodem, o twarzach pomarszczonych starych Indianek skupionych na Mszy Świętej i gładkich uśmiechniętych twarzyczkach naszych dzieci z oratorium, to znów chce mi się chcieć. I wtedy znów wierzę, że „dla Niego warto iść pod prąd”.
24 września 2011
Dorota Rudzińska
Peru, Piura
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Sylwia dostała nawigację, która nie pokazuje radarów. Kasia wyjechała na misję, która nie jest specjalna. Kamila otrzymała moc, która w słabościach się doskonali. Paulina odmienia się przez przypadki. Klaudia drepce z salezjańską radością. Karolina przez rok przygotowań nie nauczyła się mówić w języku bemba. Asia otworzyła się na Dom Księdza Bosco dla Chłopców Ulicy. Justyna i Renata są inne i mają różne talenty i umiejętności. Magda pracuje w mieście, w którym urodził się Zbawiciel. Wszystkie wolontariuszki usłyszały głos, który mówił do nich: Pójdź za Mną! Wyjechały na roczną misję w ramach Międzynarodowego Wolontariatu Don Bosco, aby świadczyć o miłości Jezusa.W 2014 roku na misje wyjechały: Renata Gawarska - pochodzi z Kuklówki Zarzecznej, ma 27 lat, pracuje na Madagaskarze, w Mahajanga. Justyna Kowalska – pochodzi z Ostrołęki, ma 25 lat, pracuje na Madagaskarze, w Mahajanga. Sylwia Młyńska – pochodzi z Łap, ma 22 lata, pracuje w Zambii, w Mansie. Katarzyna Socha – pochodzi z Kamienia koło Rzeszowa, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Mansie. Karolina Gajdzińska – pochodzi z Warszawy, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Chingoli. Paulina Pawłowska – pochodzi z Olsztyna, ma 24 lata, pracuje w Zambii, w Chingoli. Kamila Maśluszczak – pochodzi z Hrubieszowa, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Lufubu. Klaudia Kołodziej – pochodzi z Ropczyc, ma 26 lat, pracuje w Zambii, w Lufubu. Joanna Studzińska – pochodzi z Lęborka, ma 29 lat, pracuje w Peru, w Limie. Magdalena Piórek – pochodzi z Twardogóry, ma 25 lat, pracuje w Palestynie, w Betlejem.