Dla mamy
29 maja 2013 | 11:57 | Wolontariusze Don Bosco Ⓒ Ⓟ
Nie jestem typem martwiącym się. Świat oferuje nam tyle stresu i problemów, że wydaje mi się bezsensem martwić się o coś, co się jeszcze nie wydarzyło. Tym sposobem nie potrzebuje, żeby ktoś mi pisał czy bezpiecznie gdzieś dotarł. Nie przerażają mnie podróże, ufam nieznajomym. Rzec by można, że jestem nieostrożna. To prawda. W Zambii już dziesiątki razy podchodzili do mnie ludzie, mówiąc żebym zapięła sobie torebkę, bo mnie ktoś okradnie. Nie wiem czy to wynika z mojej naiwności, czy z braku rozsądku, czy z miłości do ludzi. W każdym razie towarzyszy mi przeczucie, że jakby nie było, to będzie dobrze.
Przede wszystkim jest ze mną Bóg. Moja stała modlitwa:
„Panie Boże to Ty mnie tu przyprowadziłeś, to Ty mi dajesz tych ludzi, to teraz mnie weź za rękę i mnie prowadź”. Który rodzic słysząc takie słowa, nie pomógłby swojemu dziecku? A Bóg kocha nas o stokroć bardziej niż nasze mamy, nasi ojcowie, mężowie, rodzeństwo i cała rzesza przyjaciół.
Zdaje sobie sprawę z tego, że moje podejście do życia, może niektórych irytować. No bo skoro ja się nie martwię, to ciężko mi pamiętać, że ktoś inny może się martwić. I tak na przykład moja mama Elżbieta, wiele już razy stała w obliczu moich pomysłów z kosmosu. Wiele razy czekała na jakiś znak życia, na telefon, choćby sms. I nic. Bo nigdy, nijak, nie potrafiłam na to wpaść. Nie starałam się też tego zmienić.
Podobnie wyjazd na misje. Czym tu się stresować? Przecież nie pojechałam na wojnę. Zagrożenia życia nie ma. Mam co jeść, mam gdzie spać, wszędzie są ludzie do kochania, wszędzie są miejsca do podziwiania, wszędzie można być szczęśliwym. Zdecydowanie moje myślenie szlifuje zakres tolerancji i wyrozumiałości mojej mamy.
Najnowszy przykład. Pojechałam na wakacje i od dnia, w którym opuściłam Zambię, nie odezwałam się. Ani gdzie jestem, ani co robię, cisza. Pewnie że jestem już dorosła, ale mimo wszystko rodzic zawsze pozostaje rodzicem z całym zestawem swoich matczynych obaw i niepokoi, więc teoretycznie moja mama mogła chcieć wiedzieć, czy żyję. Mało tego. Moja mama miała urodziny i się biedna nie doczekała życzeń od córki. Pamiętałam. Miałam rozładowany telefon, byłam w podróży – niby to jest jakiś argument, ale specjalnie na rzęsach nie stanęłam, żeby się nią skontaktować. Pomyślałam sobie wtedy, że to tylko życzenia, zdrowaśka lepsza. Taka jestem ja. A moja mama? Moja mama napisała mi maila o treści „ Cieszę się, że jesteś szczęśliwa.” Po prostu. Czysto, bez pretensji, bez pytań, bez żądań, bez wyrzutów.
Matczyna miłość pozbawiona egoizmu. Bez zaznaczania, że JA się martwię, że JA tęsknię, że dlaczego się do MNIE nie odzywasz, że MI jest ciężko. Bo prawdziwa miłość nie stawia siebie w centrum i nie myśli tylko o sobie.
Ile jest matek, które uważają dzieci za swoja własność? Które deklarują się, że kochają swoje dzieci nad życie, ale na studia to musi iść tam, a za męża musi wziąć tego, a prace musi mieć taką. Ile jest matek, które maja gotowy scenariusz życia dla swoich dzieci?
Ile dzieci uczy się żeby zadowolić rodziców? Ile idzie na studia, bo rodzice mu każą? Ile rezygnuje ze swoich marzeń, bo rodzice mają inną wizję? A dla mojej mamy radością jest moja radość.
Mamo! Z okazji Twoich urodzin Ja – Twoja zbuntowana, stawiająca na swoim, często niewyrozumiała i rozkrzyczana córka, dziękuje Ci za to, że mogę być taka, jaka jestem, bo Ty nie wymagasz ode mnie czegoś innego. Po prostu mnie kochasz.
Ilona Kaczmarek
Zambia, Lufubu
23 kwietnia 2013
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Sylwia dostała nawigację, która nie pokazuje radarów. Kasia wyjechała na misję, która nie jest specjalna. Kamila otrzymała moc, która w słabościach się doskonali. Paulina odmienia się przez przypadki. Klaudia drepce z salezjańską radością. Karolina przez rok przygotowań nie nauczyła się mówić w języku bemba. Asia otworzyła się na Dom Księdza Bosco dla Chłopców Ulicy. Justyna i Renata są inne i mają różne talenty i umiejętności. Magda pracuje w mieście, w którym urodził się Zbawiciel. Wszystkie wolontariuszki usłyszały głos, który mówił do nich: Pójdź za Mną! Wyjechały na roczną misję w ramach Międzynarodowego Wolontariatu Don Bosco, aby świadczyć o miłości Jezusa.W 2014 roku na misje wyjechały: Renata Gawarska - pochodzi z Kuklówki Zarzecznej, ma 27 lat, pracuje na Madagaskarze, w Mahajanga. Justyna Kowalska – pochodzi z Ostrołęki, ma 25 lat, pracuje na Madagaskarze, w Mahajanga. Sylwia Młyńska – pochodzi z Łap, ma 22 lata, pracuje w Zambii, w Mansie. Katarzyna Socha – pochodzi z Kamienia koło Rzeszowa, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Mansie. Karolina Gajdzińska – pochodzi z Warszawy, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Chingoli. Paulina Pawłowska – pochodzi z Olsztyna, ma 24 lata, pracuje w Zambii, w Chingoli. Kamila Maśluszczak – pochodzi z Hrubieszowa, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Lufubu. Klaudia Kołodziej – pochodzi z Ropczyc, ma 26 lat, pracuje w Zambii, w Lufubu. Joanna Studzińska – pochodzi z Lęborka, ma 29 lat, pracuje w Peru, w Limie. Magdalena Piórek – pochodzi z Twardogóry, ma 25 lat, pracuje w Palestynie, w Betlejem.