APOSTOŁ MIŁOSIERDZIA BOŻEGO: Godzina Miłosierdzia

Rok: 2011
Autor: Media katolickie

Ks. Krzysztof Gajos SAC

Tak wiele napisano już o miłosierdziu, tak wiele już powiedziano i tak wiele z powodu miłosierdzia się czyni i wciąż za mało, za mało, za mało…

W naszym rozważaniu spróbujmy popatrzeć na miłosierdzie w kontekście przypowieści Jezusa o „ miłosiernym Samarytaninie” (Łk 10, 25-37). Zanim Jezus opowiedział tę przypowieść, usłyszał pytanie: kto jest moim bliźnim? To pytanie, to poszukiwanie tych, którym mam wyświadczać dobroć, życzliwość, którym mam poświęcić swój czas i swoje serce. O swego bliźniego trzeba pytać Boga, czyli tego, który jest źródłem miłości i miłosierdzia, tego który jest Miłością i Miłosierdziem. Bliźniego szuka się przez Chrystusa, a nie przez pieniądze, korzyści, wygodę czy cwaniactwo. Więc kto jest moim bliźnim?

W Jezusowej przypowieści, nad pokrzywdzonym człowiekiem, zatrzymuję się tylko Samarytanin, który na widok cudzego nieszczęścia, „wzrusza się głęboko” (Łk 10, 33). Nie sposób tu nie zauważyć podobieństwa do przypowieści o „synu marnotrawnym”, gdzie ojciec na widok powracającego (z pewnością wynędzniałego) syna, również „wzrusza się głęboko”(Łk 15, 20). Jedną z cech miłosierdzia jest wyjście naprzeciw tym, którzy nie potrafią sobie pomóc, a takim z pewnością był napadnięty człowiek. W naszej przypowieści miłosierdzie to umiejętność zatrzymania się przy cudzych problemach lub kłopotach. Miłosierdzie to zdolność zatrzymania swojego, zdążającego swoją drogą, życia przy tych, którzy nas właśnie potrzebują, ale być może nie mają już nawet siły wołać o ratunek. Często prośbą o miłosierdzie jest już sam wygląd lub sytuacja, w której znalazł się człowiek.

Miłosierdzie to poświęcenie swojego cennego czasu tym, którzy pokrzywdzeni przez różne życiowe koleje, zostali zostawieni sobie samym. Prawdziwe miłosierdzie nie omija bezsilnych i bezradnych, ale widząc ich rany, bierze w swoją opiekę nie pytając co z tego będzie mieć, jakie zyski czy straty. Miłosierdziu obca też jest obojętność, którą wykazał się i kapłan i Lewita. Nie wiemy jak ważne sprawy mieli obaj do załatwienia. Wiemy jedno, nawet nie zatrzymali się, by znaleźć kogoś, kto mógłby pomóc pokrzywdzonemu. W przeciwieństwie do Samarytanina, w ich sercach nie było współczucia. Było jednak coś, o czym nawet jakby sam Jezus nie chciał wspominać. Można przejść przez życie, nie zatrzymując się nawet przy tych, którzy są blisko mnie. Miłosierdzie ma jeszcze jedną wspaniałą cechę: pamięta do końca o tych, którym pomaga. Pomoc Samarytanina nie była jednorazowa, to nie był tylko zryw chwili, emocjonalne poruszenie, które każe podnieść pokrzywdzonego. Samarytanin zostawiając pod opieką gospodarza, pobitego człowieka, zapowiedział nie tylko swój powrót, ale i zwrócenie ewentualnych kosztów leczenia (por. Łk 10, 35).

Kto jest moim bliźnim? Jezus zmienia to pytanie. Inaczej patrzy człowiek, inaczej patrzy Bóg. Inaczej pyta człowiek, inaczej pyta Bóg. Jezus przesunął punkt ciężkości pytania, postawił je inaczej: który z tych trzech okazał się bliźnim? (por. Mt 10, 36). To nie ja mam być w centrum, ale bliźni, który pojawia się w moim życiu. Każdy ma prawo do mojego miłosierdzia, współczucia, do mojej pomocy. Każdy ma prawo do mojej miłości. Idź i ty czyń podobnie…

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.