APOSTOŁ MIŁOSIERDZIA BOŻEGO – O korzeniach miłości
Rok: 2011
Autor: Media katolickie
O KORZENIACH MIŁOŚCI
ks. Jerzy Szymik
Miłość jest cudem, z którego nasze życie wyrasta i w którym jest zanurzone. Ma ona różne twarze, każdego z nas dotyczy tak samo istotnie i intensywnie, a jednocześnie jakże inaczej.
Jedno z najgłębszych zdań, jakie kiedykolwiek wypowiedziano w kręgu myśli chrześcijańskiej na temat miłości, znajdujemy w pismach żyjącego w II wieku św. Justyna, męczennika: „Moja miłość jest ukrzyżowana”. Zdanie to, o głębi przekraczającej możliwości interpretacyjne pobieżnego komentarza, wskazuje głównie na dwie charakterystyczne cechy chrześcijańskiego rozumienia i przeżywania miłości. Po pierwsze: istnieje – na najgłębszym z możliwych poziomów – fundamentalny związek pomiędzy Jezusem Chrystusem i Miłością. Tak mocny, że św. Justyn zdaje się między nimi stawiać znak równości… Po drugie: miłość po chrześcijańsku pojmowana jest zakorzeniona w misterium crucis. W tajemnicy odkupienia znajdujemy bowiem wzorzec, przyczynę i siłę (do) miłowania. A zdaje się jeszcze Justynowe wyznanie mówić i o tym, że w obecnym porządku historii zbawienia miłość nieuchronnie jest związana z cierpieniem.
Tajemnica ludzkiej miłości jest zakorzeniona w tajemnicy Boskiej Miłości. Dlaczego? Taka jest bowiem struktura świata, niosąca w sobie „genetyczną” niejako pamięć swego Twórcy. Na glinie człowieczego bytu odciśnięty został nieutracony ślad palców Stwórcy. „Bóg jest miłością” – powiada najważniejsza z nowotestamentalnych „definicji” Boga (1 J 4, 16) – i z tej prawdy bierze się fakt, że podstawowym naszym pragnieniem jest kochać i być kochanym oraz to, że tylko w Bogu rozumiemy, co znaczy kochać i tylko w Nim potrafimy kochać „skutecznie”, naprawdę. Bóg-Miłość stworzył nas na swój obraz i swoje podobieństwo.
Miłość w rozumieniu chrześcijańskim jest, owszem, tajemnicą (w sensie teologicznym i egzystencjalnym), ale nie jest eteryczną mieszanką mgławicowych, ulotnych uczuć. Jest wcieloną – wydarzenie Jezusa Chrystusa jest wzorem dla wszystkiego, co autentycznie chrześcijańskie – decyzją troski o dobro kochanego. Jest przełożonym na konkret słów, postaw i czynów pragnieniem dobra dla kochanego. A kiedy kochamy, wówczas ten fakt wyzwala uczucia. Miłości towarzyszą więc uczucia (prawie zawsze bardzo silne), ale jednego z drugim mylić nie wolno. Gdyby miłość była uczuciem, nie dałoby się jej ślubować…
To wszystko nas przerasta, ale też stanowi jedynie możliwy horyzont prawdziwie ludzkiego życia. Jak powiada Emily Dickinson (tłum. St. Barańczak):
„Miłość jest wszystkim, co istnieje –
To wszystko, co o niej wiemy;
Wystarczy – ciężar wozu musi
Stosowny być do kolein”.
Taka więc jest chrześcijańska nauka na temat miłości – wolna od naiwności, ale pełna nadziei: jeśli ludzka miłość jest z Boga (wywiedziona z Jego Miłości, przeżywana w prawdzie Jego przykazań), przypomina ona wówczas dom zbudowany na skale. „Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony” (Mt 7, 25). Wówczas też ona „wszystko przetrzyma” i „nigdy nie ustaje” (1 Kor 13, 7. 8). Bóg jest większy i mocniejszy niż wicher przemijania.
To bardzo ważne w chrześcijańskim myśleniu na temat miłości: Bóg jest miłością (1 J 4, 16), ale miłość nie jest bogiem. Tylko Bóg jest Bogiem. Nie jest możliwe kochać za dużo. Ale jest możliwe kochać źle. Tylko miłość wywiedziona z Boga, z „od-Boskiej” prawdy na temat życia będzie służyła człowieczemu dobru i szczęściu.