Aterni Patris
Rok: 1879
Autor: Leon XIII
LEON XIII
ENCYKLIKA ATERNI PATRIS
DO PATRIARCHÓW, PRYMASÓW, ARCYBISKUPÓW I WSZYSTKICH BISKUPÓW KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO, TRWAJĄCYCH W ŁASCE I JEDNOŚCI ZE STOLICĄ APOSTOLSKĄ
Czcigodni Bracia, pozdrowienie i błogosławieństwo papieskie.
Ojca Przedwiecznego Syn Jednorodzony, który objawił się na Ziemi, aby przynieść zbawienie rodzajowi ludzkiemu, przekazał światu wielkie, zaiste, i nadzwyczajne dobrodziejstwo – gdy, mając znowu wstąpić do niebios, przykazał Apostołom, aby „idąc nauczali wszystkie narody” (Mt 28.19). Założony przez siebie Kościół pozostawił jako wspólnego wszystkim i najwyższego przewodnika narodów. Ludzie bowiem, których prawda wyzwoliła, w tej prawdzie powinni być zachowani. Niedługo wszak przetrwałyby owoce nauk niebiańskich, poprzez które dane zostało człowiekowi zbawienie, gdyby Chrystus Pan nie ustanowił wieczystego Urzędu Nauczycielskiego Kościoła dla kształcenia umysłów ku wierze. Wzniesiony obietnicami swojego boskiego Założyciela i Jego miłość wiernie naśladujący Kościół zaś tak właśnie wszelkie prawa stanowił, aby to jedno mieć zawsze na uwadze i tylko tego pragnąć, a mianowicie – pouczać o religii i nieprzerwanie walczyć z błędami. To właśnie temu służą usilne starania poszczególnych Biskupów oraz wydawane przez Sobory prawa i ustawy, a nade wszystko codzienna troska Rzymskich Arcykapłanów, w których ręku – następców w prymacie św. Piotra, Księcia Apostołów – spoczywa prawo i obowiązek nauczania oraz umacniania braci w wierze. Ponieważ – jak słusznie napominał Apostoł – „przez fałszywą filozofię, będącą czczym oszustwem” (Kol.2.8), umysły wiernych bywają zwodzone i niszczona jest czystość wiary, przeto najwyżsi Pasterze Kościoła uznali także za swój obowiązek podnosić nieprzerwanie i ze wszystkich sił prawdziwą wiedzę na coraz to wyższy poziom i podobnie ze szczególną troską starać się o to, aby wszelkie dyscypliny ludzkiej wiedzy, a przede wszystkim filozofia, od której bez wątpienia zależy w dużej mierze poprawność logiczna pozostałych nauk, były poddane zasadom katolickiej wiary. O tym właśnie, między innymi, przypomnieliśmy Wam pokrótce, Czcigodni Bracia, gdy już wcześniej przemawialiśmy do Was za pośrednictwem Listów Encyklik. Ważkość zagadnienia atoli oraz trudna sytuacja naszych czasów zmusza Nas do ponownego rozpatrzenia wraz z Wami sprawy konieczności wprowadzenia nowego programu studiów filozoficznych, który by jak najlepiej odpowiadał zarówno dobru wiary, jak i samej godności ludzkiej nauki.
Gdyby zechciał ktoś zwrócić swoją uwagę na nędzę moralną naszych czasów i dokładnie rozważyć bieg rzeczy w sprawach prywatnych i publicznych, ten z pewnością przekona się niezawodnie, że właściwa przyczyna zła, zarówno tego, którym już jesteśmy uciskani, jak i tego, którego bardzo obawiamy, tkwi w tym, że przewrotne ustalenia o rzeczach boskich i ludzkich, już wcześniej wywiedzione z różnych szkół filozoficznych, przeniknęły już teraz niemal za powszechnym przyzwoleniem do wszystkich warstw społeczeństwa.1 A że ludzka natura ma to siebie, że w swym działaniu postępuje za rozumem, przeto jeśli rozum w czymś zbłądzi, to i za nim wola może łatwo w tym upaść. Również i tak się zdarza, że przewrotność mniemań, które mają swoją siedzibę w rozumie, wpływa na poczynania ludzkie i je deprawuje. I przeciwnie – jeśli rozum ludzki będzie zdrowy, mocno osadzony na solidnych i prawdziwych zasadach, wtedy bez wątpienia przysporzy wiele rozlicznych dobrodziejstw ku pożytkowi społeczeństwa i osób prywatnych. Nie uważamy jednak, iżby filozofia była zdolna do odparcia bądź wytępienia wszystkich w ogóle błędów i bynajmniej nie przyznajemy jej aż takich uprawnień i pełnomocnictw.2 Tak bowiem jak na początku – kiedy religia chrześcijańska została ustanowiona mocą przecudownego światła wiary, udzielonego „nie w uwodzących przekonaniem słowach ludzkiej mądrości, lecz w ukazaniu ducha i mocy” (I Kor. II,4), a świat uzyskał to, że został przywrócony do pierwotnej swojej godności – tak też i teraz, w obecnych czasach siły i wspomożenia należy oczekiwać najbardziej od wszechmocnego Boga, aby za Jego pomocą umysły wiernych, po rozproszeniu ciemności błędów, odzyskały zdrowy rozsądek. Niemniej nie należy ani lekceważyć, ani pomniejszać znaczenia naturalnych środków pomocniczych, w które, dzięki dobrodziejstwu bożej mądrości, skutecznie i stosownie wszystkim rozporządzającej, rodzaj ludzki jest dostatnio zaopatrzony. Wśród tych środków najważniejsze miejsce zajmuje odpowiednie wykorzystanie filozofii. Nie na próżno bowiem Bóg wszczepił duszy ludzkiej światło rozumu. Dodane światło wiary bynajmniej nie umniejsza ani nie niszczy sprawności i mocy ludzkiego intelektu, a wprost przeciwnie – raczej go udoskonala, a zwiększając jego siły czyni go zdolnym do pojmowania spraw wyższych.3 Można zatem rzec, iż plan samej bożej Opatrzności domaga się, aby w przywracaniu różnych ludów do wiary i zbawienia szukać pomocy także w ludzkiej wiedzy.4 Jak świadczą starożytne świadectwa, ten mądry i ze wszech miar godny uznania sposób postępowania cechował najsłynniejszych Ojców Kościoła. Oczywiście nie mieli oni w zwyczaju powierzać rozumowi ani zbyt małych, ani zbyt delikatnych ról. Wszystkie je razem ogarnął krótko wielki Augustyn, „powierzając wiedzy ludzkiej to, z czego rodzi się najzdrowsza wiara, czym się karmi, broni i umacnia” (De Trinit. lib.XIV,c.1).
Po pierwsze, filozofia, jeśli tylko jest właściwie wykorzystywana przez uczonych, zdolna jest w jakiś sposób wyrównać i utorować drogę do prawdziwej wiary i jak najstosowniej przysposobić umysły swoich uczniów na przyjęcie Objawienia.5 Z tego to właśnie powodu była nazywana przez starożytnych „nauczaniem prowadzącym do wiary chrześcijańskiej” (Klemens Aleksandryjski, Kobierce, I, 16; ks.VII, 3), bądź „wprowadzeniem do wiary i jej wspomożeniem” (Orygenes, Do Grzegorza Thaum.), lub jeszcze inaczej i nie mniej słusznie, a mianowicie „wychowawcą do Ewangelii” (Klem. Aleks. Kobierce, I,5).
I zaiste, najdobrotliwszy Bóg w tym, co dotyczy spraw bożych, w świetle wiary ujawnił jedynie te prawdy, których rozum ludzki nie jest w stanie pojąć mocą samych tylko swoich naturalnych zdolności poznawczych, ale bynajmniej nie ujawnił żadnych takich prawd, które byłyby dla rozumu ludzkiego w ogóle nie do przebycia, aby – dzięki udzielającemu się autorytetowi Boga – stały się one od razu i bez domieszki jakiegokolwiek błędu dla wszystkich jasne.6 Z tej to właśnie przyczyny pewne prawdy – a mianowicie te, które bywają podawane do wierzenia na ogół mocą boskiego natchnienia, albo też w jakiś inny sposób związane są z doktryną wiary – nawet sami pogańscy mędrcy byli w stanie poznać, posługując się jedynie naturalnym światłem rozumu ludzkiego, a co więcej – potrafili je uzasadnić i obronić odpowiednimi argumentami rozumowymi. „Albowiem od stworzenia świata – jak powiada Paweł Apostoł – niewidzialne Jego przymioty, Jego wiekuista potęga oraz bóstwo, stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła”(Rz.1,20). I dlatego to „poganie, którzy Prawa nie mają,.. pokazują pomimo to, że treść Prawa wypisana jest w ich sercach…” (Rz.2,14-15). Te właśnie prawdy, a zwłaszcza te z nich, które zostały odkryte przez samych mędrców pogańskich, jest rzeczą niezwykle dogodną obrócić na pożytek nauki objawionej, aby w samej rzeczy stało się widoczne, że także ludzka mądrość, a nawet świadectwa jej pogańskich przeciwników wspierają wiarę chrześcijańską.7 Wiadomo skądinąd, że ten sposób postępowania nie jest bynajmniej nowy czy dopiero co wprowadzony, a wprost przeciwnie – bardzo dawny i już przez świętych Ojców Kościoła często stosowany. Bo czyż sami czcigodni świadkowie i strażnicy świętej tradycji nie rozpoznali formy tej metody i jakby jej figury w fakcie, który był udziałem Hebrajczyków, którym tuż przed wyjściem z Egiptu rozkazano zabrać ze sobą złote i srebrne wazy Egipcjan razem z drogocennymi szatami, aby je – te same, które poprzednio służyły haniebnym obrzędom i zabobonom – poświęcić, naturalnie po natychmiastowej zmianie ich zastosowania, kultowi prawdziwego Imienia bożego. Grzegorz z Nowocezarei (Mowa pochwalna na cześć Orygenesa) chwali Orygenesa z tego właśnie tytułu, że wiedzę zaczerpniętą z ogromnym talentem z pogańskich nauk, obrócił z wyjątkową zręcznością, jakby wyrwany wrogowi oręż, na obronę nauki chrześcijańskiej, a zgubę zabobonu. Grzegorz z Nazjanzu (Życie Mojżesza), jak i Grzegorz z Nyssy (Pieśń I, Jamb 3) chwalą i całkowicie popierają podobny zwyczaj stosowany w naukowych dysputach u Bazylego Wielkiego. Hieronim zaś zachwala to niezwykle u Kwadratusa, ucznia Apostołów, a także u Arystydesa, Justyna, Ireneusza i wielu innych (List do Magnusa). Z kolei Augustyn powiada: „Czyż nie widzimy, jak obładowany złotem i srebrem oraz drogocennymi szatami wyszedł z Egiptu Cyprian, doktor najmilszy i błogosławiony męczennik, albo Laktancjusz, Wiktorynus, Optatus, Hilary, jak niezliczeni Grecy, że o żywych zamilczę” (O nauce chrześcijańskiej, ks. II, r.40). Skoro więc ów bogaty zasiew zdołał wzejść zupełnie naturalnym sposobem, zanim rozumu ludzkiego nie użyźniła moc Chrystusowa, to o ileż obfitszy powinien zrodzić się po tym, jak łaska Zbawiciela odnowiła i powiększyła przyrodzone zdolności ludzkiego umysłu. Któż – z drugiej strony – nie byłby w stanie zauważyć, że właśnie dzięki tej metodzie filozofowania otwarta jest łatwa i prosta droga do wiary?
Jednakowoż nie tylko te granice zakreślają krąg korzyści, jakie wypływają z tak uprawianej filozofii. I rzeczywiście nawet słowami bożej mądrości ciężko karcona jest głupota tych ludzi, którzy „z dóbr widzialnych nie zdołali poznać Tego, który jest; patrząc na dzieła nie poznali ich twórcy” (Ks. Mądr.13,1). W pierwszym rzędzie zatem wielkim i bezsprzecznie znamienitym owocem ludzkiego rozumu jest to, iż udowadnia on istnienie Boga: „z wielkości i piękna stworzeń poznaje się ich Stwórcę” (Ks. Mądr.13,5). Następnie wykazuje, że Bóg odznacza się szczególnie tym, iż wszelkie znamionujące Go doskonałości osiągnęły w Nim swoją najwyższą miarę, a przede wszystkim nieograniczoną mądrością, przed którą nic nie może się ukryć, oraz najwyższą sprawiedliwością, której nie może pokonać nieprawą skłonność. Dlatego też Bóg jest nie tylko prawdomówny, lecz wręcz jest samą Prawdą – w tej kwestii nie mógłbym ani samemu dać się zwieść, ani zwodzić innych. Z tego wynika, jakże słuszne i oczywiste jest to, że rozum ludzki odnosi się do Słowa Bożego z najwyższą wiarą i poważaniem. W podobny sposób rozum wyjaśnia, że nauka ewangeliczna została objawiona w pewnych nadzwyczajnych znakach, zwłaszcza u swoich narodzin, które pełniły rolę jakby niezbijalnych argumentów przemawiających za niezawodną prawdą. Dlatego wszyscy ci, którzy pokładają ufność w Ewangelii, niech nie obawiają się wiązać z nią swej wiary, tak jak gdyby postępowali za jakimiś wymyślonymi mitami (II Piotr, 1,16.), lecz zgoła niech poddadzą z rozumnym posłuszeństwem swoje naturalne zdolności poznawcze i swój sąd autorytetowi boskiemu. Ten sąd zaś niech nie będzie uważany przez to za mniej wartościowy. Wprost przeciwnie – skoro sam rozum stawia w oczywistym świetle to, że założony przez Chrystusa Kościół (jak ustanowił Sobór Watykański)8 „przez swoje godne podziwu rozprzestrzenienie się, nadzwyczajną świętość i niewyczerpaną nigdzie, gdziekolwiek dotarł, żywotność, a także przez powszechną jedność i nienaruszalną stabilność sam jest jakimś jakże wielkim i nieustającym motywem swojej własnej wiarygodności i niezłomnym świadectwem swego boskiego pochodzenia” (Konstytucja dogmatyczna o wierze katolickiej, rozdz.3.).
Choć święta Teologia jest położona na tak solidnych fundamentach, to przecież wymaga jednak nieustannego i wielostronnego wykorzystania filozofii – tak dalece, aby, na niej się wspierając, nabyła dzięki temu wsparciu charakteru i twórczego ducha prawdziwej wiedzy naukowej. Konieczne jest szczególnie to, żeby w tej – najszlachetniejszej wszak ze wszystkich dyscyplin – wiedzy zostały spojone jakby w jedno ciało rozliczne i różnorodne części nauk niebiańskich tak, aby – odpowiednio uporządkowane, stosownie do odpowiadających im miejsc, i wyprowadzone z właściwych im zasad – dokładnie do siebie przystawały, pozostając między sobą w ścisłym związku; wreszcie aby wszystkie razem i każda z nich osobno umacniały się wzajemnie za pomocą własnych oraz wspólnych im wszystkim argumentów.9 Nie może być również pominięta milczeniem, ani też uznana za mniej ważną, konieczność dokładniejszego, pełniejszego i owocniejszego poznania rzeczy, które są przedmiotem wiary, a także lepsze, na ile jest to możliwe, zrozumienie samych tajemnic wiary, co pochwalał, a także pragną osiągnąć święty Augustyn, a także inni Ojcowie Kościoła, a sam Sobór Watykański nazwał (w cytowanej Konstytucji, rozdz. 4) najowocniejszym.10 To poznanie i zrozumienie boskich tajemnic wiary, o którym mowa, pełniej i łatwiej osiągną ci, z całą pewnością, którzy wrodzone zdolności wyostrzone przez studiowanie filozofii połączą z czystością życia i gorliwością wiary, tym bardziej że ten Sobór Watykański poucza, iż tego rodzaju zrozumienie świętych dogmatów godzi się osiągać „już to przez analogię do tych prawd, które mogą być poznane w sposób naturalny, już to z wzajemnych związków między nimi a ostatecznym celem człowieka”. (Konst. dogm. o wierze, rozdz. 4.). W końcu do dyscyplin filozoficznych należy także to, by strzegły one sumiennie prawd przekazanych do wierzenia z natchnienia bożego i dawały odpór tym, którzy ośmieliliby się je zwalczać. Wielkiej chwały przysparza filozofii właśnie to, iż jest ona uważana za przedmurze wiary i jakby mocną podporę religii. „Nauka Zbawiciela – jak świadczy Klemens z Aleksandrii – jest sama w sobie doskonała i nie zawiera w sobie żadnego braku, ponieważ jest mocą i mądrością samego Boga. Filozofia grecka zaś, zbliżając się do prawdy, nie czyni jej wprawdzie silniejszą, niemniej, z tej racji że osłabia wymierzone przeciw niej argumenty sofistów i niweczy podstępne zasadzki zastawione przeciwko prawdzie, zasłużyła sobie na nazwę ogrodzenia i wału ochronnego winnicy wiary” (Klemens Aleks. Stromata, ks. I, rozdz.20.). Rzeczywiście – tak, jak nieprzyjaciele imienia katolickiego, gdy mają przystąpić do walki z religią, sięgają po oręż zbrojny głównie do różnych systemów filozoficznych, tak też i obrońcy nauk natchnionych wydobywają wiele narzędzi właśnie z zasobów filozofii, za pomocą których mogą skutecznie bronić prawd objawionych. I bynajmniej nie należy oceniać zwycięstw, jakie wiara chrześcijańska odnosi w tej walce, jako mniej zaszczytne z tego to niby powodu, że broń przeciwników wiary, przygotowaną w oparciu o sprawności rozumu ludzkiego do szkodzenia jej, ten sam rozum skutecznie i sprawnie odbija. Św. Hieronim – w „Liście do Magnusa” – przypomina, że ten sposób walki religijnej stosował sam Apostoł pogan: „Paweł, wódz chrześcijańskich wojsk i niezwyciężony mówca, gdy występował w obronie Chrystusa, nie wahał się nawet przypadkowy napis obrócić zręcznie na argument wiary. Nauczył się bowiem od Dawida wyrywać z rąk wrogów miecz i ścinać głowę pysznego Goliata jego własnym sztyletem.” (Hieronim, List do Magnusa). Również sam Kościół nie tylko zezwala i zaleca, lecz wręcz nakazuje, żeby uczeni chrześcijańscy szukali pomocy w filozofii. Dlatego Synod Lateraneński V, po tym jak tylko ustanowił, „że każde twierdzenie, które stoi w sprzeczności z prawdą objawioną, jest w istocie całkowicie fałszywe, a to dlatego że prawdy nie mogą sobie wzajemnie przeczyć” (Bulla „O apostolskim rządzeniu”), nakazuje zaraz nauczycielom filozofii, aby oddali się z gorliwością rozwiązywaniu podstępnych argumentów.11 Jeśli bowiem – jak świadczy Augustyn – „jakaś teza rozumu ludzkiego zwraca się przeciwko autorytetowi pism natchnionych, to w jakikolwiek sposób byłaby ona przemyślna, zwodzi jedynie naśladownictwem prawdy, prawdą jednak być nie może” (Augustyn, List 143[al.7],Do Marcelina, nr 7).
Aby jednak filozofia była rzeczywiście zdolna do wydania tak drogocennych owoców, o których wspominaliśmy, koniecznym jest zgoła, aby nigdy nie zboczyła z tej drogi, na którą wkroczyła starożytność Ojców Kościoła, a Sobór Watykański zaaprobował głosem swego autorytetu. Naturalnie, skoro zostało niezawodnie dowiedzione, że większość prawd z porządku nadprzyrodzonego, które dalece przerastają możliwości poznawcze jakiejkolwiek z poznawczych władz człowieka, należy przyjąć na wiarę, przeto świadom swoich słabości ludzki rozum niech nie ośmiela się zabierać do badania spraw wyższych, ani też prawom tym zaprzeczać, ani je mierzyć własną miarą, ani też ich interpretować według własnego upodobania, lecz niech je raczej przyjmie z pokorą, ufnością i całkowitym zawierzeniem, i niech ma je w najwyższym poszanowaniu. Na to sobie niech tylko pozwala, by obyczajem służebnicy i niewolnicy służył naukom niebieskim i wszelkim możliwym sposobem, z Bożą łaską je przyswajał. Jest rzeczą ze wszech miar słuszną, że w tych dziedzinach nauk, które ludzki intelekt może opanować naturalnym sposobem, wykorzystywana jest filozofia wraz ze swoją metodologią, swoimi zasadami i sposobami argumentowania, jednakowoż nie tak, jakby się wydawało, że wyłamuje się zuchwale spod boskiego autorytetu. Co więcej, skoro wiadomym jest, że to, co zostało poznane dzięki Objawieniu, posiada zarazem znamiona pewnej i nieobalalnej prawdy, a to z kolei, co sprzeciwia się wierze, kłóci się jednocześnie z zasadami poprawnego rozumowania, przeto filozof katolicki nie może nie wiedzieć, że jeśli kiedykolwiek przyjmie jakieś rozstrzygnięcie, o którym wie, że sprzeciwia się ono nauce objawionej, to wtedy pogwałci on zarówno prawa wiary, jak też i samego rozumowania.12 Wiemy doskonale, iż nie brakuje takich, którzy wynosząc zbytnio możliwości ludzkiej natury usiłują dowieść, że gdy choć raz ludzka inteligencja ulegnie boskiemu autorytetowi, to straci raz na zawsze wrodzoną sobie godność i jakby prowadzona pod jakimś jarzmem będzie się bardzo ociągać i powstrzymywać przed osiągnięciem szczytu i wzniosłości prawdy. Jednak te dowodzenia pełne są błędów i fałszu, i zmierzają w efekcie do tego, by ludzie z najwyższą głupotą i nie bez przewinienia niewdzięcznej duszy wzgardzili najwznioślejszymi prawdami i sami dobrowolnie porzucili boskie dobrodziejstwo wiary, z której wytryskują źródła wszelkich dóbr, spływających również na społeczność świecką. Ponieważ zakres poznania i możliwości ludzkiego umysłu są ograniczone przez nieprzekraczalne granice, jest on narażony na liczne błędy oraz nieznajomość wielu rzeczy. Wiara chrześcijańska zaś przeciwnie – przez to, iż opiera się na autorytecie Boga, jest najpewniejszą nauczycielką prawdy. Kto za nią podąża, ani nie wplątuje się w sieci błędów, ani też nie jest wstrząsany niepokojami niepewnych mniemań. Z tych to powodów ci, którzy studium filozofii łączą z uległością wobec wiary, ci właśnie filozofują najlepiej, gdyż blask prawd bożych, wypełniający duszę, wspomaga również jej władze umysłowe i bynajmniej nie odejmuje im przez to godności, a wprost przeciwnie – przydaje im jeszcze więcej szlachetności, bystrości i wytrwałości.13 Ci też filozofowie prawdziwie pożytecznie i godnie ćwiczą swój umysł, gdy jego siły i wrodzone zdolności ukierunkowują na zbijanie sądów, które sprzeciwiają się wierze, a utwierdzanie tych, które ściśle do wiary przystają. W tych pierwszych bowiem odkrywają przyczyny błędów i rozpoznają fałsz argumentów, którymi one szermują. W odniesieniu zaś do drugich, opanowują zasady rozumowania, za pomocą których będą mogli przeprowadzać niezbijalne dowody i przekonywać wszystkich rozsądnie myślących. Gdyby natomiast ktoś przeczył temu, iż owe wysiłki i ćwiczenia umysłu rzeczywiście zwiększają jego moc intelektualną i rozwijają tkwiące w nim możliwości, ten musiałby absurdalnie twierdzić tym samym, że zdolność odróżniania prawdy od fałszu nie przyczynia się ani trochę do rozwoju i doskonalenia naturalnych zdolności umysłu. Słusznie więc Sobór Watykański (cytowanymi niżej słowy) przypomina przesławne dobrodziejstwa, których wiara przysparza rozumowi: „Wiara uwalnia rozum od błędów i strzeże go przed nimi, a nadto przysposabia go wielorakim poznaniem” (Konstytucja dogmat. o wierze katolickiej, rozdz. 4). Dlatego też człowiek, jeśli rozsądnie myśli, nie powinien obwiniać wiary za to, że jakoby jest zagrożeniem dla rozumu i prawd zdobytych mocą poznania naturalnego, lecz raczej powinien dziękować Bogu i bardzo się cieszyć, że wśród wielu powodów pozostawania w niewiedzy i pośród niepokojów wywołanych błędami, zaświeciła mu najświętsza wiara i jakby przyjazna gwiazda, pośród rozlicznych zagrożeń zbłądzenia, wskazuje mu bezpieczną przystań prawdy.
Jeśli tylko zechcecie, Czcigodni Bracia, spojrzeć na dzieje filozofii, to zrozumiecie, że wszystko to, o czym tu nieco wcześniej powiedzieliśmy, potwierdza się w zupełności. Okazuje się, że rzeczywiście – ci spośród starożytnych filozofów, który brakowało dobrodziejstwa wiary, nawet ci z nich, którzy byli uważani za najmądrzejszych, w większości spraw bardzo poważnie zbłądzili.14 Dobrze bowiem wiecie, jakże wiele fałszywych i niezgodnych z prawdą sądów wypowiadali, pośród nielicznych prawdziwych, ileż niepewnych i wątpliwych postawili tez o właściwym rozumieniu boskiej natury, o pochodzeniu wszechrzeczy, o zarządzaniu wszechświatem, o nadprzyrodzonym poznawaniu rzeczy przyszłych, o przyczynie i istocie zła, o ostatecznym celu człowieka, wiecznej szczęśliwości, o cnotach i wadach, i jeszcze wielu innych rzeczach, a przecież człowiekowi nic bardziej nie jest potrzebne, jak właśnie prawdziwa i całkowicie pewna znajomość tych właśnie zagadnień. Przeciwnie zaś pierwsi Ojcowie Kościoła i Doktorzy – oni dobrze rozumieli, że zgodnie z bożym zamysłem odnowicielem wszystkiego, w tym również ludzkiej wiedzy, jest Chrystus, który jest mocą i mądrością Boga (I list św. Pawła do Koryntian, I, 24) „i w którym są wszystkie skarby mądrości i wiedzy” (Kol.,2, 3); wzięli na siebie obowiązek przebadania ksiąg starożytnych mędrców i porównania myśli w nich zawartych z naukami objawionymi, i dokonawszy rozważnego wyboru to, co w nich uznali za zgodne z prawdą i mądrze przemyślane, przyjęli z radością, resztę poprawiając bądź odrzucając. Albowiem najtroskliwszy i przewidujący Bóg tak, jak powołał męczenników wielkodusznie poświęcających swoje życie dla obrony Kościoła przed nieokiełzanym okrucieństwem tyranów, tak też później postawił przeciwko fałszywym filozofom i heretykom mężów o wielkiej mądrości, aby strzegli skarbca prawd objawionych – również za pomocą naturalnych władz ludzkiego rozumu. Jak widać, już u samych początków Kościoła, nauka katolicka natknęła się na bardzo niebezpiecznych przeciwników, którzy wyszydzając chrześcijańskie zasady i instytucje, utrzymywali, że istnieje wielu bogów; że materialne tworzywo świata nie wymaga do swego istnienia przyczyny sprawczej; że bieg rzeczy nie jest wytyczony i kierowany zamysłem bożej opatrzności, lecz jest utrzymywany jakąś ślepą siłą i fatalistycznie pojmowaną koniecznością.15 Przeciwko tym nauczycielom owej zupełnie szalonej nauki wystąpili w sposób dojrzały mądrzy mężowie, których nazywamy apologetami.16 Oni to właśnie, dając pierwszeństwo wierze, czerpali argumenty również z zasobów ludzkiej mądrości i za ich pomocą dobitnie wykazali, że tylko jeden Bóg, najznakomitszy w każdym rodzaju doskonałości, powinien być czczony; że wszystkie rzeczy, stworzone z nicości przez jego wszechmocną siłę, żyją i istnieją wyłącznie dzięki jego mądrości, a każda z nich kierowana jest i poruszana do tylko sobie właściwych celów. Pierwsze i miejsce wśród apologetów zapewnił sobie Justyn Męczennik, który po tym, gdy odwiedził i wybadał, jakby dla wypróbowania, najsławniejsze uczelnie greckie, uznał z całkowitym przeświadczeniem, iż prawdę – jak sam to wyznaje – pełnymi garściami może czerpać tylko i wyłącznie z nauk objawionych. Objąwszy je serdecznie całym płomieniem swego serca, oczyścił z potwarzy i bronił z wielką bystrością i elokwencją wobec rzymskich imperatorów, i nie mało przy tym wypowiedzi greckich filozofów z nimi zestawił.17 Wyróżnili się w tym chwalebnie w owych czasach także; Kwadratus, Arystydes, Hermiasz i Atenagoras. Nie mniejszą chwałę pozyskał, dzięki temu samemu, Ireneusz, niepokonany męczennik i arcykapłan Kościoła w Lyonie.18 On to, gdy dziarsko odpierał przewrotne urojenia orientalnej gnozy, rozpowszechnione na terenie imperium rzymskiego za sprawą ksiąg gnostyków, „przedstawił i wyjaśnił pochodzenie poszczególnych herezji, ujawniając jednocześnie źródła filozoficzne, z których one wypłynęły” (Hieronim, List do Magnusa”). Wszyscy dobrze znają rozprawy Klemensa Aleksandryjskiego.19 Tak oto, gwoli oddania im zasłużonego uszanowania, wspomina je Hieronim: „Cóż w nich nieuczonego? Więcej, cóż nie jest z samych wnętrz filozofii?” (Hieronim, List do Magnusa). Sam zresztą Klemens roztrząsał niewiarygodnie wiele rozmaitych zagadnień niezwykle przydatnych do poznania i spisania historii filozofii, a także do należytego ćwiczenia się w sztuce dialektyki oraz do pozyskania stanu zgodności rozumu z wiarą. Postępujący za nim Orygenes, wyróżniający się znakomicie na urzędzie kierownika szkoły aleksandryjskiej i posiadający ogromną erudycję w zakresie nauki greckiej i wschodniej, wydał przeliczne, a zarazem pracochłonne dzieła, niezwykle przydatne do wykładania Pisma Świętego i wnikliwego wyjaśniania świętych prawd. Wprawdzie te dzieła nie są całkowicie wolne od błędów, jak wiadomo przynajmniej obecnie, to jednak zawierają ogromną siłę myśli, które wzbogacają naturalne prawdy tak co liczby, jak i ich niezłomności.20 Tertulian walczył z heretykami autorytetem Pisma Świętego. Z filozofami natomiast, zmieniwszy rodzaj broni – za pomocą argumentów filozoficznych i pokonał ich swoją przenikliwością i erudycją tak znakomicie, że im samym jasno i otwarcie wyrzuca: „czy ani w wiedzy, ani w nauce nie jesteśmy – jak powszechnie mniemacie – wam równi” (Tertulian, „Apologetyk”, §46).21 Także Arnobiusz22 rozgłaszając pisma przeciwko poganom, oraz Laktancjusz23 – przede wszystkim za pomocą „Bożych Nauk” – z elokwencją równą sile rozumowania, usilnie starali się przekonać ludzi do prawd i przykazań katolickiej mądrości, nie obalając nauki filozofów, jak to zwykli byli czynić akademicy (Boże Nauki, VII, rozdz. 7), lecz pokonując ich po części swoją bronią, po części zaś tą, którą posługiwali się we wzajemnych sporach sami filozofowie. Wielki Atanazy24 oraz książę mówców, Chryzostom25, pozostawili liczne pisma – najpoczytniejsze na temat duszy ludzkiej, atrybutów bożych i wielu innych kwestii o zasadniczym znaczeniu – które przedstawiają, według powszechnej opinii, tak wysoki poziom, że – jak się wydaje – już nic nie można dodać do pełni i gruntowności wiedzy ich autorów. By jednak nie rozwlekać zbytnio sprawy pojedynczym wyliczaniem, do liczby największych mężów, których wspomniano, dodajmy jeszcze Bazylego Wielkiego26 oraz obu Grzegorzów27. Oni to, kiedy opuścili stolicę humanistycznej myśli, Ateny, sowicie zaopatrzeni we wszelkie filozoficzne instrumenty, to całe bogactwo wiedzy, które każdy z nich zdobył dzięki zapalczywym studiom, obrócili na odpieranie heretyków oraz nauczanie chrześcijan. Lecz palmę pierwszeństwa odebrał wszystkim święty Augustyn28, który – przepotężny siłą swego geniuszu i przepełniony zarówno świeckimi, jak i świętymi naukami – stoczył ostrą walkę ze wszystkimi błędami swoich czasów. Któregoż miejsca w filozofii on nie dotknął? Więcej, którego nie przebadał jak najsumienniej czy to wtedy, gdy wyjaśniał wiernym największe tajemnice wiary i bronił ich przed zaciekłymi atakami przeciwników, czy wtedy, gdy obalając wymysły akademików lub manichejczyków, postawił w bezpiecznym miejscu fundamenty i umocnienia wiedzy ludzkiej, czy też wówczas, gdy badał istotę, pochodzenie i przyczyny zła, które uciska ludzi? Ileż i jakże subtelnie rozprawiał o aniołach, o duszy, o umyśle ludzkim, o woli i wolnym rozstrzyganiu, o religii i szczęśliwym życiu, o czasie i wieczności oraz o samej najsubtelniejszej naturze ciał zmiennych? W następnych stuleciach na Wschodzie, wstępując w ślady Bazylego i Grzegorza z Nazjanzu – Jan Damasceński29), a na Zachodzie – Boecjusz30 i Anzelm31, rozwijając nauki Augustyna, jeszcze bardziej wzbogacają dziedzictwo filozofii.
Potem średniowieczni Doktorzy, nazywani Scholastykami32, przedsięwzięli dzieło wielkiej wagi: starannie zebrali rozproszony w najznakomitszych dziełach Świętych Ojców płodny i obfity posiew ich nauki, a zebrany złożyli jakby w jednym miejscu dla pożytku i wygody potomnych. Owe talenty i przymioty ducha, które legły u podstaw filozofii scholastycznej, oddają najlepiej słowa męża wielkiej mądrości, naszego poprzednika, Sykstusa V: „Z łaski Boga – który jest wszak jedynym dawcą ducha wiedzy, mądrości i rozumienia, i który na przestrzeni wieków wciąż nowymi dobrami, zgodnie z zaistniałymi potrzebami, powiększał i umacniał Kościół, wyposażając go w coraz to nowsze środki obrony – nasi przodkowie, mężowie o nadzwyczaj wielkiej mądrości, wypracowali teologię scholastyczną. Święty Tomasz33 zwany Doktorem Anielskim oraz Święty Bonawentura34 zwany Serafickim – dwaj najbardziej wychwalani uczeni i najsławniejsi profesorowie tej dyscypliny – swymi wzniosłymi talentami, niezmordowanym wysiłkiem, ogromną pracą i czujnością wielce ją uszlachetnili i ozdobili, a następnie, w jak najlepszym porządku, z zachowaniem wszelkich reguł z wyjątkową jasnością wyłożoną, przekazali potomnym. Poznanie i uprawianie tej tak zbawiennej nauki, która wypływa z niewyczerpywalnych źródeł Pisma Świętego, a także z nauki Papieży, świętych Ojców i soborów, mogło zawsze niezawodnie przynieść Kościołowi największą pomoc – czy to dla lepszego zrozumienia i zinterpretowania Pisma Świętego, czy to dla dokładniejszego i pożyteczniejszego odczytywania i wyjaśniania nauki Ojców Kościoła, czy to wreszcie dla wykrywania i zbijania różnych błędów i herezji. Jest to tym bardziej potrzebne do utrwalania zasad wiary katolickiej i odpierania herezji w tych ostatnich dniach, wraz z którymi nadeszły już owe niebezpieczne czasy opisane przez Apostoła, a pyszni i kłamliwi zwodziciele prowadzą do najgorszego zła, sami błądzący i innych w błędy wtrącający” (Sykstus V, Bulla Triumphantis, 1588 r.). Wydawać by się mogło, że te słowa dotyczą wyłącznie teologii scholastycznej, jednak widać wyraźnie, iż odnoszą się również do filozofii. Wspaniałe dary, które czynią teologię scholastyczną tak bardzo groźną dla wrogów, jak dodał ten sam Papież, „ów doskonały i wzajemnie spójny związek przyczyn i rzeczy; ów porządek i odpowiednie rozłożenie materiału, jakby żołnierzy ustawionych w szyku do bitwy; owe precyzyjne definicje i rozróżnienia; owa niesłabnąca siła argumentów i ostre dysputy naukowe, dzięki którym prawda od fałszu tak, jak światłość od ciemności jest odróżniana, a osłonięte wielkim blichtrem i fałszem kłamstwa heretyków stają otwarte i obnażone – jakby odarte z szaty” (Bulla „Triumphantis”). Te wspaniałe – powiadamy – i godne podziwu dary filozofii, którą scholastyczni nauczyciele zwykli byli z wielką starannością i mądrym rozmysłem wykorzystywać w całej rozciągłości w dysputach również teologicznych, powinny być przywrócone do użytku – jedynie słusznego użytku. Tym, co stanowiło o znakomitości scholastycznych teologów, było to, że ściśle zespolili ze sobą wiedzę ludzką i boską.35 Jest rzeczą oczywistą, że teologia, w której ci scholastycy tak wspaniale się odznaczyli, nigdy nie zdobyłaby tak wielkiego poważania i takich względów w opinii ludzi, gdyby opierała się na niedopracowanej i osadzonej na niepewnych podstawach filozofii.
Najwyżej pośród wszystkich doktorów scholastycznych wzniósł się ich książę i nauczyciel, Tomasz z Akwinu36, który – jak to zauważył Kajetan – starożytnych doktorów „miał w wielkiej czci i dlatego dane mu było posiąść w jakiś sposób zrozumienie ich wszystkich” (Kajetan, 2um 2ae q. 148, n. 4 in fine). Zebrał on, jak rozproszone części jakiegoś ciała, teorie Ojców Kościoła w jedną całość, usystematyzował w godnym podziwu porządku i tak znakomicie dopracował, że zdobył tym sobie, zasłużenie i sprawiedliwie mu przysługujące, miano znakomitego obrońcy i ozdoby Kościoła Katolickiego. Odznaczając się genialnym, niesłychanie przenikliwym umysłem, świetną pamięcią, nieskalaną czystością obyczajów, umiłowaniem prawdy i wielkim bogactwem wiedzy ludzkiej i boskiej, porównywany do słońca, Tomasz ogrzał ziemię żarem swych cnót i napełnił ją blaskiem swej nauki. Nie ma takiej dyscypliny filozoficznej, której by solidnie i przenikliwie nie przebadał: o prawach rozumowania, o Bogu, o substancjach niecielesnych, o człowieku i bytach cielesnych, o działaniach ludzkich i ich zasadach rozprawiał tak doskonale, że już nie można żądać ani większego bogactwa zagadnień, ani bardziej stosownej systematyzacji materiału, ani lepszej metody postępowania, ani większej nienaruszalności zasad czy siły argumentacji, ani większej zrozumiałości czy celności wypowiedzi, ani też łatwości wyjaśniania zawiłych i niezrozumiałych rzeczy.
Dochodzi do tego jeszcze to – Doktor Anielski wyprowadza wnioski filozoficzne zawsze z racji bytowych i z zasad, które są dostępne i zrozumiałe dla wszystkich i zawierają, jakby w swoim łonie, ziarna niezliczonych niemal prawd, które następne pokolenia uczonych powinny odkryć w stosownym czasie i z jak największym zyskiem i pożytkiem. Gdy tę metodę filozofowania zastosował zarazem do zbijania błędów, osiągnął to, że nie tylko sam jeden zwalczył błędy z wcześniejszych czasów, ale też podał niezwyciężony oręż do zwalczania i zniszczenia tych błędów, które nieprzerwaną zmiennością losów pojawią się dopiero w przyszłości. Wprawdzie Tomasz zdecydowanie oddzielił filozoficzną myśl od wiary – co jest słuszną rzeczą – to jednak godził je ze sobą przyjaźnie i zachował prawidła właściwe każdej z nich oraz troszczył się o ich godność tak bardzo, że wyniesiona na skrzydłach jego mądrości aż na szczyt ludzkich możliwości myśl filozoficzna wyżej wznieść się już niemal nie jest w stanie, wiara zaś nie może oczekiwać od myśli filozoficznej większego i potężniejszego wsparcia od tego, którego doznała za sprawą Tomasza.
Z tych właśnie powodów najbardziej uczeni ludzie, zwłaszcza w dawnych wiekach, wybijający się chwalebnie w filozofii i teologii, przebadawszy z niewiarygodną sumiennością niezliczone tomy dzieł Tomasza, orzekli, iż powinni oni nie tyle zachwycać się tymi nieśmiertelnymi owocami jego niebiańskiej mądrości, ile na wskroś je przenikać i na nich się wychowywać, czerpiąc z nich duchową i intelektualną strawę. Wiadomo, że niemal wszyscy założyciele i prawodawcy zgromadzeń zakonnych nakazywali swoim współbraciom studiować nauki św. Tomasza i gorliwie ich się trzymać, bacząc by nikomu z nich nie wolno było, choćby minimalnie, zboczyć ze śladów tego wielkiego męża. Nawet gdybyśmy pominęli rodzinę dominikańską, która słusznie chlubi się tym wielkim swoim nauczycielem, to przecież statuty poszczególnych zakonów świadczą, że jego prawa trzymają się benedyktyni, karmelici, augustianie, jezuici i inne rozliczne zgromadzenia zakonne.
Z tego miejsca nasz duch z wielką rozkoszą odlatuje do owych sławnych akademii i uczelni, które błyszczały niegdyś w Europie – zwłaszcza paryskiej, salamanckiej, kompluteńskiej, duceńskiej, lowańskiej, patawiańskiej, bolońskiej, neapolitańskiej, tuluzeńskiej, koimbriceńskiej i wielu, wielu innych. Nikt nie zaprzeczy, że znaczenie tych uczelni wzrosło w jakiś sposób w ciągu wieku, i że pytane o swoje zdanie, gdy przyszło rozważyć ciężkie sprawy, cieszyły się wielkim poważaniem pod każdym względem. Aż nadto dobrze wiadomym jest, że w tych wielkich siedzibach wiedzy ludzkiej, jakby w swoim królestwie, zasiadał Tomasz jako udzielny władca. Wiadomo też, że umysły wszystkich, zarówno nauczycieli, jak i słuchaczy, w przedziwnej zgodzie znajdowały odpocznienie jedynie w nauczaniu i autorytecie doktora anielskiego.
Lecz jeszcze ważniejsze jest to, że nasi Poprzednicy, Rzymscy Papieże mieli w wielkim poszanowaniu mądrość Tomasza z Akwinu i wystawili jej wiele znakomitych świadectw. Klemens VI (Bulla In Ordine), Mikołaj V (Breve ad FF. Ord. Praed. 1451), Benedykt XII (Bulla Praetiosus) i inni składali świadectwa, że cały Kościół lśni blaskiem jego przedziwnej i godnej uwielbienia nauki. Św. Pius V (Bulla Verbo Mirabilis) powiada nawet, że przerażone i pokonane jego nauką wszelkie herezje zmieszane i zwyciężone ulegają unicestwieniu, a cała ziemia codziennie uwalnia się od zaraźliwych błędów. Inni z Klemensem XII (Bulla Verbo Dei) głoszą, że z jego pism spływają na Kościół nadzwyczaj obfite dary i z tej racji powinien być on uczczony tą samą godnością, jaką obdarza się największych doktorów Kościoła, takich jak Grzegorz, Ambroży, Augustyn czy Hieronim. Inni wreszcie nie wahają się podawać św. Tomasza Akademiom i najlepszym Liceom za wzór nauczyciela, za którym mogliby bez obawy podążać. Wydaje się, że w odniesieniu do tego najgodniejsze zapamiętania są słowa bł. Urbana V, skierowane do Akademii w Tuluzie: „Chcemy i w nieprzerwanym biegu teraźniejszości zobowiązujemy was do tego, abyście podążali za nauką bł. Tomasza, jako wiarygodną i katolicką, i z całkowitym poświęceniem i ze wszystkich sił starali się ją rozprzestrzeniać” (Konst. 5a z dn. 3. sierpnia 1368 do Kanc. Uniw. w Tuluzie). Za przykładem Urbana poszedł Innocenty XII (List w formie Breve z dn. 6. lut. 1694) na uniwersytecie w Louvain, a także Benedykt XIV (Litt. in Form. Brevis z dn. 21 sierpnia 1752) w Kolegium Dionizego w Gratenezjum. Do tych sądów o św. Tomaszu, wydanych przez Najwyższych Kapłanów Kościoła, Innocenty VI dodał następujące świadectwo: „Jego (Tomasza) nauka w porównaniu z pozostałymi, z wyłączeniem pism kanonicznych, cechuje się właściwym doborem słów, dobrze dobranym sposobem wykładu i prawdą zdań do tego stopnia, że kto się jej trzymał, ten nigdy nie był posądzony o to, iż zboczył z drogi prawdy; kto natomiast ją zwalczał, zawsze był o to podejrzany” (Wykład o św. Tomaszu).
Podobnie też Sobory ekumeniczne, na których wyróżnia się kwiat mądrości wybrany z całej ziemi, usilnie starały się, by wyjątkowa godność św. Tomasza była zawsze uznawana. Na Soborach w Lyonie, Wiedniu, we Florencji, w Watykanie Tomasz był obecny w dyskusjach oraz dekretach Ojców i, można by powiedzieć, niemal im przewodniczył walcząc z niepokonywalną siłą i ze szczęśliwym rezultatem z błędami Greków, heretyków i różnych racjonalistów. Jednakże największą i tylko Tomaszowi przysługującą chwałą, której z nikim spośród Doktorów katolickich nie dzieli, jest to, że Ojcowie Soboru Trydenckiego, będąc w samym środku obrad, zażyczyli sobie, by wespół z Pismem Świętym i dekretami papieży była wystawiona na ołtarzu Summa św. Tomasza, do której mogliby sięgać po rady, myśli i pouczenia.
Wydaje się wreszcie, że palma pierwszeństwa przysługuje temu niezrównanemu mężowi także z tego powodu, że nawet u wrogów imienia katolickiego wymusił uległość, podziw i pochwały dla siebie. wybadano bowiem, że wśród przywódców heretyków nie było takiego, który by jawnie nie wyznał, że gdyby została usunięta nauka Tomasza, to sam jeden mógłby z łatwością podjąć walkę ze wszystkimi katolickimi doktorami i ich zwyciężyć, a Kościół rozproszyć (Beza-Bucerus)37. – Nadzieja płonna, lecz świadectwo bynajmniej nie płonne.
Biorąc to wszystko pod uwagę, Czcigodni Bracia, ilekroć rozważamy zalety i siłę systemu filozoficznego Tomasza, który nasi przodkowie tak bardzo sobie upodobali, oraz przesławne korzyści z niego płynące, oznajmiamy, iż wielkim przewinieniem jest to, że nie zawsze i nie wszędzie przetrwała cześć i uszanowanie dla św. Tomasza, tym bardziej, że sprzyjała temu, jak wiadomo, długotrwała żywotność filozofii scholastycznej i pochlebny sąd większości spośród najznamienitszych mężów, a co najważniejsze – uznanie jej przez głowę Kościoła. Tu i tam na miejsce starej, sprawdzonej filozofii wstąpił jakiś nowy sposób filozofowania, który już nie przynosi tych wspaniałych i zbawiennych owoców, o które zabiega Kościół, a także świeckie społeczeństwo. Mając wsparcie u nowatorów XVI stulecia, wielu upodobało sobie filozofować zgoła bez najmniejszego respektu dla wiary, żądając całkowitej swobody myślenia (a zarazem wzajemnie sobie ją sobie ofiarowując) według własnego upodobania i własnych zdolności.38 To oczywiście musiało spowodować namnożenie się ponad słuszną miarę różnych rodzajów filozofii i pojawienie się rozmaitych, wzajemnie zwalczających się teorii, często odnoszących się do tych rzeczy, które odgrywają szczególną rolę w ludzkim poznaniu. Ta wielość i rozmaitość koncepcji jakże często prowadzi do chwiejności i zwątpienia. Każdy dobrze wie, jak łatwo ludzkie umysły z wątpienia popadają w błędy. To zamiłowanie do nowości nie ominęło nawet, jako że ludzie skłonni są do ulegania modnym trendom, umysłów wielu filozofów katolickich, którzy, porzuciwszy ojcowiznę starożytnej mądrości, miast rozwijać i ubogacać pozostawione im dziedzictwo korzystając z nowych doświadczeń, woleli trudzić się wokół pociągających nowości, kierując się w tym z pewnością nie rozwagą i mądrą radą, a raczej ulegając szkodliwym wpływom nauk szczegółowych. (39) Wielorakie jest oblicze nauki, gdyż opiera się ona na autorytecie i rozstrzygnięciach różnych nauczycieli, dlatego i jej fundamenty są tak płynne. Z tych to powodów nie są w stanie nadać, usiłującej oprzeć się na niej, filozofii ani mocy, ani trwałości, ani odporności na ciosy, czym cechowała się ta dawna, a wprost przeciwnie – czynią ją słabą i chwiejną. I jeśli jej udaje się tylko z najwyższym trudem znaleźć czasem coś stosownego do odparcia ataków wrogów, to niech przyjmie do wiadomości, że przyczyna i wina tego stanu rzeczy tkwi w niej samej. Mówiąc to nie mamy bynajmniej zamiaru czynić wyrzutów tym uczonym i biegłych, którzy wnoszą do uprawianej przez siebie filozofii całą swoją pracowitość i erudycję, a także bogactwo nowych osiągnięć naukowych. Rozumiemy dobrze, jak to przyczynia się do rozwoju doktryny filozoficznej. Należy jednak strzec się całą mocą tego, by cała aktywność filozoficzna nie rozpłynęła się całkowicie w jakiejś bezowocnej intelektualnej krzątaninie czy bezpłodnej erudycji. Podobnie powinniśmy myśleć o świętej Teologii. Godzi się ją mianowicie wspierać, a nawet wyjaśniać korzystając z pomocy wszechstronnego wykształcenia, ale nade wszystko należy ją uprawiać szacownym i sprawdzonym sposobem Scholastyków, by – łącząc w sobie moc objawienia z siłą rozumu – trwała dalej jako „niezwyciężony szaniec wiary” (Sykstus V, Bulla cyt.).
Ostatnimi czasy wielu uczonych parających się różnymi dyscyplinami filozofii, oddając się całym sercem sprawie odnowy filozofii, stara się usilnie, zresztą już od dawna, przywrócić do dawnego znaczenia przesławną naukę św. Tomasza z Akwinu i odnowić jej dawną świetność. Dowiedzieliśmy się ku wielkiej radości naszego serca, iż wielu spośród Was, Czcigodni Bracia, wstąpiło gorliwie w ślady tych uczonych, podzielając ich zamiary. Chwalimy ich z całej duszy i usilnie zachęcamy, by wytrwali w przyjętym zamiarze. Wszystkim pozostałym zaś z Was, każdemu z osobna, przypominamy, że nie mamy niczego, co byłoby dla Nas bardziej cenne i bardziej przez Nas pożądane, jak to, abyście wszyscy najczystsze strumienie mądrości, wypływające nieprzerwaną i przebogatą strugą z Anielskiego Doktora, podali hojnie i obficie całej uczącej się młodzieży.
Bardzo wiele przemawia za tym, że tak gorąco tego pragniemy. W pierwszym rzędzie oczywiście to, że w tych naszych niespokojnych czasach, wskutek machinacji i podstępu jakiejś oszukańczej nauki, zwalczana jest wiara chrześcijańska; i dlatego młodzież, a szczególnie ci, którzy są nadzieją Kościoła, powinni być wychowani na posilnym i mocnym pokarmie doktrynalnym, aby mocni siłą intelektualną i duchową oraz sowicie wyposażeni w odpowiednią broń do walki, wcześnie przyzwyczajali się mądrze i energicznie bronić religii, „zawsze gotowi – według napomnień apostolskich – do obrony wobec każdego, kto domaga się od nas uzasadnienia tej nadziei, która w nas jest” (I Piotr 3.15), „i do udzielenia napomnień oraz przekonywania opornych” (Tm. 1.19). Następnie zaś to, że bardzo wielu ludzi spośród tych, którzy odstąpili od wiary, nienawidzi zasad katolickich i wyznaje, iż jedynym nauczycielem i przewodnikiem jest dla nich rozum. Uważamy, że dla ich uzdrowienia i do pogodzenia z wiarą katolicką, oprócz nadprzyrodzonej pomocy Boga, nic nie jest bardziej przydatne, aniżeli solidna nauka Ojców Kościoła i Scholastyków, którzy ukazują wielką moc fundamentów wiary, jej boskie pochodzenie, jej niezawodną prawdę oraz argumenty, którymi przekonuje, dobrodziejstwa wyświadczone rodzajowi ludzkiemu, a nadto jej doskonałą zgodność z rozumem, a czynią to z taką wyrazistością i siłą, jaka jest aż nadto wystarczająca dla odmienienia nawet najbardziej zniewolonych i opornych umysłów.
Społeczność rodzinna, a także państwowa, która z powodu przewrotnych opinii znalazła się w stanie jakże wielkiego kryzysu, żyłaby o wiele bezpieczniej i spokojniej, gdyby w akademiach i szkołach była wykładana zdrowsza nauka i zgodniejsza z nauczaniem Kościoła, jaką zawierają dzieła Tomasza z Akwinu. Tomasz bowiem rozprawia w nich o wrodzonej podstawie wolności, w obecnych czasach zdążającej do samowoli, o boskim pochodzeniu wszelkich autorytetów, o prawach i ich znaczeniu, o ojcowskiej i na równi z nią postawionej władzy najwyższych Zwierzchników, o posłuszeństwie najwyższym zwierzchnościom, o wzajemnej miłości między wszystkimi i wielu innych tego rodzaju sprawach, które mają naturalnie ogromną i niezwyciężoną moc zdolną obalić te zasady nowego prawa, które uznane są za niebezpieczne dla spokojnego biegu rzeczy i zdrowia publicznego. W końcu w tym, co postanowiliśmy odnośnie odnowienia dyscyplin filozoficznych, wszystkie dziedziny wiedzy ludzkiej powinny dojrzeć szansę własnego rozwoju i obietnicę ogromnej pomocy. Z filozofii bowiem, jakby z przewodzącej mądrości, wszystkie nauki wyzwolone biorą zdrowe zasady i reguły postępowania naukowego, i z niej też, jakby ze wspólnego źródła życia, zwykły czerpać twórczego ducha. Fakty i nieustanne doświadczenia potwierdzają, że nauki wyzwolone wtedy najbardziej się rozwijały, kiedy filozofia znamionowała się mądrym sądem i nieskalanym dostojeństwem. Bywały zaś zaniedbywane i niemal zapominane, gdy i filozofia podupadała i wikłała się w przeróżne niedorzeczności i błędy. Dlatego również dyscypliny przyrodnicze, które są teraz tak bardzo cenione i po dokonaniu tylu wspaniałych odkryć wzbudzają wszędzie szczególny podziw, z przywrócenia filozofii dawnych wieków nie tylko że nie doznają żadnego uszczerbku, lecz wręcz to właśnie one winny spodziewać się największej części z obiecanej pomocy. Samo bowiem rozważanie faktów i obserwowanie natury nie wystarczy dla ich owocniejszego uprawiania i rozwoju; bo gdy już fakty zostaną ustalone, należy wznieść się wyżej i włożyć więcej wysiłku w celu poznania natury rzeczy cielesnych, a także wykrycia praw, którym są posłuszne, oraz zasad, z których pochodzi ich porządek i jedność w rozmaitości oraz wzajemne powinowactwo w różnorodności. Jeśli mądrze się ją wyłoży, to filozofia scholastyczna użyczy owym badaniom mnóstwo swego światła, siły i wsparcia.
Odnośnie powyższej sprawy, wypada przypomnieć, że najwyższą krzywdą dla filozofii jest zarzucanie jej, iż przeszkadza postępowi i rozwojowi nauk przyrodniczych. Jest przecież zgoła inaczej. Kiedy bowiem Scholastycy, podążając za zdaniem świętych Ojców, ogłosili w antropologii wszem i wobec, że intelekt ludzki może wznieś się do poznania rzeczy pozbawionych ciała i materii tylko i wyłącznie wychodząc od rzeczy zmysłowych, tym samym dobrowolnie uznali, iż nic nie jest bardziej pożyteczne dla filozofa, aniżeli sumienne badanie tajemnic przyrody i poświęcenie się gruntownym i długotrwałym studiom przyrodniczym. Potwierdzili to swoim postępowaniem św. Tomasz, bł. Albert Wielki i inni najznakomitsi spośród scholastyków. Oddali się oni bowiem nie tylko teoretycznym rozważaniom problemów filozoficznych, lecz włożyli równie wiele wysiłku w poznanie przyrody. Owszem, mamy bardzo wiele tego rodzaju ich wypowiedzi i ustaleń, które są weryfikowane przez współczesnych nam uczonych i poświadczone przez nich jako zgodne z prawdą. Co więcej, liczni i znakomici doktorzy nauk przyrodniczych naszego stulecia jasno i otwarcie przyznają, że między niezbitymi i potwierdzonymi ustaleniami współczesnej fizyki a filozoficznymi zasadami Scholastyków nie ma żadnej prawdziwej rozbieżności.
Oznajmiamy więc, że chętnie i wdzięcznym sercem należy przyjąć wszystko, cokolwiek zostało mądrze powiedziane, cokolwiek zostało przez kogoś odkryte i myślą uchwycone. Was wszystkich, Czcigodni Bracia, wytrwale zachęcamy, abyście dla ochrony i ozdoby wiary katolickiej, dla dobra społeczeństwa, dla rozwoju wszystkich dyscyplin naukowych przywrócili do dawnej świetności złotą mądrość świętego Tomasza i jak najszerzej ją rozpropagowali. Powiadamy – mądrość świętego Tomasza. Jeśli bowiem coś zostało przez uczonych scholastycznych przebadane ze zbytnią prostotą, bądź za mało rozważnie przekazane, jeśli jest niezbyt przystające do osiągnięć naukowych późniejszych stuleci, lub wreszcie z jakiegokolwiek innego powodu jest nie do przyjęcia, tego oczywiście nie należy pod żadnym zobowiązaniem podawać naszym współczesnym. Ponadto, niech wybrani przez Was roztropnie nauczyciele starają się usilnie wpajać naukę św. Tomasza w dusze uczniów i niech w wyraźnym świetle ukazują jej niezbitość i wzniosłość w stosunku do pozostałych doktryn. Założone przez Was Akademie, bądź te które macie założyć, niech ją wyjaśniają i pielęgnują, i niech ją stosują do zwalczania coraz bardziej rozpowszechniających się błędów. Aby jednak nie przedstawiano rzekomej za prawdziwą, ani też skażonej nie wpajano jako czystej, baczcie, aby mądrość Tomasza była czerpana z samych jej źródeł, albo przynajmniej z tych nurtów, co do których panuje wśród uczonych pewne i zgodne przekonanie, że wyprowadzone wprost z samego źródła aż dotąd biegną nietknięte i nie zamulone. Troszczcie się o to, aby dusze młodzieży były chronione przed tymi, które przedstawiane są jako wypływające rzekomo z tych źródeł, a które w gruncie rzeczy wezbrały wodami zgoła obcymi naukom św. Tomasza i niezdrowymi.
Dobrze jednak wiemy, Czcigodni Bracia, że daremne będą nasze wysiłki, jeśli wspólnie zaczętych dzieł nie poprze Ten, który w boskich wypowiedziach nazwany jest „Bogiem wszechwiedzącym” (I Sam.2,3), i które również nam przypominają, „że każde dobro, jakie otrzymujemy i wszelki dar doskonały zstępuje z góry, od Ojca światłości” (Jakub, 1,17). I znowu „jeśli zaś komuś z was brakuje mądrości, niech prosi o nią Boga, który daje wszystkim chętnie i nie wymawiając; a na pewno ją otrzyma” (Jakub, 1,5). W tej sprawie również podążajmy za przykładem Doktora Anielskiego, który nigdy nie zabierał się do lektury czy pisania, zanim nie zjednał sobie modlitwami Boga. Sam zresztą szczerze wyznał, że wszystko, cokolwiek wie, nie tyle osiągnął własnym wysiłkiem i pracą, co otrzymał z boskiego natchnienia. Tą samą gorącą prośbą błagajmy więc Boga, aby zesłał na synów Kościoła ducha wiedzy i zrozumienia oraz otworzył ich rozum na zrozumienie mądrości. Dla otrzymania obfitych owoców Bożej dobroci proście również Błogosławioną Dziewicę Maryję, którą nazywają Stolicą Mądrości, o jak najskuteczniejsze wstawiennictwo u Boga. Podobnie obierzcie sobie za orędowników najczystszego oblubieńca Dziewicy, bł. Józefa oraz największych Apostołów, Piotra i Pawła, którzy skażoną zarazą błędów ziemię odnowili i napełnili światłem niebieskiej mądrości.
Na koniec, ufni nadzieją bożej pomocy, zawierzając waszej pracy duszpasterskiej, udzielamy Wam wszystkim, Czcigodni Bracia, całemu Duchowieństwu i Ludowi Apostolskiego Błogosławieństwa jako zadatek dobrodziejstw niebieskich i znak Naszej życzliwości.
Dany w Rzymie u św. Piotra dnia 4. sierpnia 1879 roku, w drugim roku Naszego Pontyfikatu.
LEON XIII PAPIEŻ
Tłumaczenie encykliki Kazimierz Pawłowski
1 Sfery umysłowe tych czasów opanowane są przez (odziedziczone po filozofii francuskiego Oświecenia, której idee w drugiej połowie XIX wieku zaczęły ożywać, zwłaszcza we Francji) koncepcje pozytywistyczne o scjentystycznym, naturalistycznym, ateistycznym i materialistycznym zabarwieniu, które odmawiały teologii i filozoficznej metafizyce miana źródeł wiedzy o rzeczywistości, a zarazem przeczyły istnieniu wszelkich racjonalnych podstaw dla wiary w transcendentnego, osobowego Boga, i dla chrześcijańskiej moralności. Nieobcy jest tym ideologicznym prądom amoralizm i hedonizm. Popularne stają się idee socjalistyczne o wyraźnie antyreligijnym obliczu. Równie antyreligijne są, bardzo ożywione podówczas, nurty socjo-liberalne. Te ostatnie budzą tym większą troskę Kościoła, że swoją ofensywę kierują głównie na szkolnictwo. Jednocześnie wypada pamiętać, że są to również czasy ożywienia duchowego w Kościele. Wiek XIX wszak – to, wbrew różnym antymonastycznym posunięciom (wojna Sonderbundu w Szwajcarii w 1848, ustawy Cavoura we Włoszech, rewolucja 1868 w Hiszpanii…), wiek zakonów, wiek bardzo wielu przeróżnych dzieł miłosierdzia, wiek misji, a nade wszystko wiek świętych. Wspaniale rozwijają się stare zakony. Powstają liczne nowe zgromadzenia zakonne, które zajmują się głównie nauczaniem, opieką nad ubogimi i chorymi. Zwiększa się liczba szkół i uczelni katolickich.
2 Innymi słowy mówiąc: filozofia nie zastąpi łaski wiary. Niemniej może być dla niej wsparciem w dzieje ewangelizacji, a zwłaszcza walce z ideologiami ateistycznymi i antyreligijnymi.
3 Wiara nie umniejsza zdolności umysłowych i w ogóle poznawczych człowieka, a uczonego czy filozofa nie czyni mniej wiarygodnym. Wprost przeciwnie – wiara, oczyszczając intencje filozofa czy uczonego, jeszcze bardziej uwrażliwia go na prawdę. Historia filozofii potwierdza, że ludzie głębokiej wiary, którzy w sferze duchowej obcowali z Bogiem, byli też zarazem zdolni rozumieć rzeczy, których inni w ogóle nie dostrzegali. Przykładem tego jest św. Tomasz z Akwinu, filozof i zarazem człowiek wielkiej wiary, który swym intelektem rozwiązywał najtrudniejsze problemy filozoficzne i teologiczne. Rozum i wiara to nie są przeciwieństwa. (Nawet pogańscy filozofowie greccy wiedzieli, iż prawdziwa filozofia wymaga głębokiego fundamentu duchowego i etycznego, jeśli rzeczywiście ma być drogą do pełnego poznania metafizycznej rzeczywistości. Wielu z nich było przekonanych, iż szukając prawdy filozoficznej trzeba podążać tą samą drogą, którą przemierza cnota moralna. Filozofia bez cnoty – w przekonaniu największych greckich filozofów – jest niemożliwa.) Łaska wiary wzbogaca filozofa o wiedzę nadprzyrodzoną. Z drugiej strony, filozoficzna kontemplacja rzeczywistości, rozwijając i wzmacniając naturalny potencjał intelektualny człowieka, prowadzi go do poznania Boga. Wychodzi zatem jakby naprzeciw wierze (acz nie jest w stanie jej zastąpić). Trzeba jednakowoż jasno powiedzieć: filozof czy uczony nie opiera się w swojej pracy na wierze, ale też wiara mu w tej pracy nie przeszkadza. Przeciwnie wzmacnia go w jego poznawczych działaniach. Nic też nie stoi na przeszkodzie, by w swoich dociekaniach filozoficznych filozof uwzględnił świadectwo wiary, za którą wszak stoi autorytet Boga. Wiara może inspirować myśl i dociekania intelektualne filozofa. Wprawdzie w ten sposób autorytet Boga nie obejmie myśli samego filozofa, ale nabierze ona znamion filozofii chrześcijańskiej.
4 Rozum ludzki jest w stanie dowieść istnienia Boga, duchowości duszy i wolności ludzkiej. W ewangelizacji niewierzących jest przeto sprzymierzeńcem wiary.
5 Władze poznawcze człowieka przystosowane są nie tylko do badania matematyczno- przyrodniczych obszarów rzeczywistości. Może on mocą swoich przyrodzonych władz poznawczych przez badanie rzeczy stworzonych dojść do poznania rzeczy boskich. Jak powiada św. Tomasz z Akwinu w „Summa contra gentiles”: „…ad cognitionem divinarum naturalis ratio per creaturas pervenire potest”. (IV, 1) Są to rzeczy, których można dociec bez Objawienia, aczkolwiek są one również przedmiotem Objawienia, np. jedyność i duchowość Boga, osobowość Boga, itd.. Jednakowoż do tej metafizycznej wiedzy o Bogu dochodzą tylko nieliczni, nawet spośród filozofów. Dlatego Objawienie musiało objąć również i te prawdy, chociaż należą one do porządku teologii naturalnej i filozofii. Podobnie rzecz się ma z prawdami z porządku etycznego, czyli prawa naturalnego. Są one poznawalne rozumowo i dzięki temu znalazły się (a przynajmniej duża części z nich się znalazła) w programie etycznym wielu filozofów greckich (Sokratesa, Platona, Arystotelesa), ale obecne są również w Objawieniu. Jednak w całej swej pełni zaistniały dopiero w Objawieniu.
6 Można by rzec, iż Objawienie jest bardzo „ekonomiczne”. Głównym przedmiotem Objawienia są te prawdy konieczne do zbawienia, do których rozum sam, o własnych siłach dojść by nie mógł: Wcielenie Jezusa Chrystusa, Trójca Przenajświętsza, Najświętszy Sakrament i wiele innych. Niemniej Objawienie objęło również wiele takich prawd, które należą niejako do naturalnego porządku poznania, np. istnienie i jedyność Boga, duchowość i nieśmiertelność duszy ludzkiej i inne.
7 Chodzi tu o prawdy dostępne dla naturalnego porządku poznania, zwłaszcza z dziedziny metafizyki i etyki. Wchodzą w to trudne problemy filozoficzne, np. kwestia istnienia Boga i jego przymiotów, problem prawa naturalnego. Otóż te zagadnienia byli w stanie, przynajmniej w jakimś stopniu, rozwiązać filozofowie przedchrześcijańscy. Nic nie stoi na przeszkodzie temu, by skorzystać z ich doświadczenia i wyrobienia filozoficznego, i wesprzeć nim dzieło ewangelizacji.
8 Sobór Watykański I.
9 Teologia wykorzystuje wypracowaną na gruncie filozofii metodologię, zwłaszcza technikę wnioskowania.
10 Filozofia dostarcza teologii pewnych instrumentów rozumowych, a także treści, głównie z zakresu metafizyki i epistemologii, które pozwalają lepiej zrozumieć niektóre tajemnice wiary. Dzięki temu i sama teologia wiele dzięki filozofii zyskuje, głównie w zakresie metodologicznej precyzji, ale również w obszarze wiedzy merytorycznej, gdy wesprze się tu dodatkowo, oprócz Objawienia, wiedzą wypracowaną w filozoficznej metafizyce, nawet w tak delikatnej materii teologicznej, jaką stanowi problem Boga i duszy ludzkiej.
11 Prawdy odkryte przez filozofów i uczonych nie sprzeciwiają się Objawieniu. Wiara i filozofia (i w ogóle nauka) stanowią wprawdzie dwa odrębne porządki, które jednak zbiegają się ze sobą w niektórych obszarach, i w tych obszarach nie mogą się wykluczać. Prawda bowiem jest jedna. Jedynie ujmowana jest w różnych aspektach przez różne dyscypliny wiedzy. W filozofii problem Boga, problem stworzenia rozpatruje się w aspekcie przyczyn metafizycznych. Filozofia funkcjonuje w porządku poznania. Objawienie – w porządku wiary i zbawienia. Za Objawieniem stoi autorytet Boga. Nauka zaś jest dziełem omylnego rozumu ludzkiego. Dlatego w przypadku kolizji tych dwu porządków rozum musi ustąpić. Zresztą sami filozofowie, jeśli tylko szczerze służą prawdzie, wyznają, iż pewnych granic nie mogą przekroczyć, a mianowicie tych, za którymi rozciągają się obszary dostępne nadprzyrodzonej łasce wiary. Fakt własnej ograniczoności poznawczej nie umniejsza godności intelektualnej filozofia. Więcej – może stać się powodem do nowych doświadczeń, a mianowicie tych, po których prowadzi nadprzyrodzona łaska wiary. Doświadczenia wiary uzupełniają doświadczenia filozofii. Tu nie ma walki. Tu jest harmonia. Łaska nadprzyrodzona wynosi filozofa tam, gdzie byłby on w stanie wspiąć się o własnych siłach poznawczych. Ale bynajmniej łaska wiary nie pomniejsza znaczenia naturalnych, przyrodzonych władz poznawczych człowieka. Więcej, w przeświadczeniu wielu chrześcijańskich filozofów, łaska zdaje się uruchamiać te potencjalne dyspozycje duszy ludzkiej, które w pełni zostaną otwarte w stanie nadprzyrodzonym, tzn. po zmartwychwstaniu.
12 Patrz przyp. 11.
13 Patrz przyp. 3.
14 Nawet uchodzący za największego z nich, Arystoteles. „Arystoteles (ściślej: Arystoteles w interpretacji arabskich filozofów, a więc taki jaki dotarł do średniowiecznej Europy) – pisze prof. Stefan Świerzawski (Święty Tomasz na nowo odczytany, Poznań 1995, s. 64) – przyjmował wprawdzie Boga, ale Bóg nie był dla niego Opatrznością, a jeżeli Opatrznością, to nie Opatrznością szczegółową, lecz taką, która czuwa tylko nad ogółami, nad rodzajami i gatunkami, a nie nad szczegółowymi, konkretnymi rzeczami. Tak interpretowany Arystoteles głosił też, że jest coś boskiego w człowieku, ale przyjmował indywidualnej nieśmiertelności człowieka. Mówił, że jednostkowa dusza nie trwa, trwa tylko duch całej ludzkości; ludzkość jest nieśmiertelna, a nie poszczególny człowiek. Również wolność i odpowiedzialność indywidualna zostały w tej interpretacji arystotelizmu zachwiane; panuje determinizm, konieczność, a nawet zależność wszystkich wydarzeń w świecie od układu gwiazd. Ten ostatni pogląd miał ważne zastosowanie dla religii; określano to jako horoskop religii i mówiono, że poszczególne religie powstają dlatego, że zjawiają się odpowiednie układy gwiazd. I chrześcijaństwo jest więc jedną z religii, które, jak później teozofia, w rozwoju ludzkości przychodzą i mijają.”
15 Ojciec Święty wymienia tu poglądy głoszone w różnych szkołach filozoficznych i wyznawane w politeistycznej religii starożytnych Rzymian. Religia politeistyczna grecka i rzymska w okresie rodzącego się chrześcijaństwa traci na znaczeniu, gdyż niewiele ma do ofiarowania ówczesnemu ludziom i nie jest w stanie zaspokoić rozpaczliwych pragnień zabezpieczenia się przed śmiercią i przeznaczeniem, odkupienia od zła, duchowego oczyszczenia, zjednoczenia z Bogiem. Próby ożywienia klasycznej pobożności, podejmowane w pewnych okresach (np. przez Augusta) niewiele tu wnoszą. Klasyczna religia Greków, nawet przeszczepiona na grunt rzymski, straciła już swą moc ożywczą. Kult cesarza tylko częściowo spełnia pokładaną w nim nadzieję; zapewnia co najwyżej zbiorową lojalność wobec władzy cesarskiej, a w najlepszym razie poczucie, że Opatrzność czuwa nad Cesarstwem Rzymskim. O wiele większym powodzeniem cieszą się kulty misteryjne, zwłaszcza wschodnio-azjatyckie i egipskie, które bardzo szybko rozpowszechniają się w świecie grecko-rzymskim. Najwięcej wyznawców zdobywają egipska Izyda i związany z nią Ozyrys; podobnie bóg Sarapis, a także azjatycka Kybele. Wznosi się im na koszt publiczny liczne świątynie. Wśród żołnierzy szerzy się kult Mitry, nowego wcielenia boga słońca. Niezwykłą popularność zdobywają katharktyczne i soteryjne religie misteryjne, które w dużej mierze wychodzą na przeciw rozpaczliwym tęsknotom i oczekiwaniom ówczesnych ludzi. Nierzadko jednak – jak opisuje Apulejusz z Madaury w XII księdze swoich „Metamorfoz” – ich propagacja wiąże się z finansowym interesem samych propagatorów tychże misteriów, wykorzystujących autentyczne potrzeby religijne ludzi, zwłaszcza pragnienie osobistego doświadczenia bóstwa i uwolnienia się od egzystencjalnego lęku. Wszystkie religie misteryjne strzegły tajemnicy swych obrzędów, tajemnych formuł i przedmiotów kultu, które miały dostarczyć wtajemniczanemu, podczas egzaltowanej inicjacji, objawienia i dać mu poczucie mistycznej jedności z bóstwem. W sumie ówczesna religijność pogańska przedstawiała sobą kłębowisko przeróżnych zabobonów i prawdziwej pobożności. Wykształceni ludzie Rzymskiego Imperium, zwłaszcza urzędnicy cesarscy, wyznawali zazwyczaj stoicką filozofię, która głosiła etyczny ideał życia zgodnego z naturą, to jest z istniejącym w człowieku pierwiastkiem rozumnym, a w zakresie filozoficzno- teologicznym propagowała panteistyczny materializm. Stoicy dowodzili, że wszystko jest ciałem i materią. Nawet duch, który w ich koncepcjach przenika i kształtuje materię, jest ciałem. Bóg jest tylko subtelniejszą postacią materii; i jest tym samym, co natura i dusza świata. Dusza ludzka jest fragmentem, czy jakąś emanacją tej boskiej duszy świata; stanowi jeden z elementów panmaterialnej rzeczywistości, natury kierującej się fatalistycznym prawem konieczności. Nie ma mowy tu o jakiejkolwiek formie nieśmiertelności duszy człowieka. Stoicyzm rzymski, w zakresie swej panmaterialistycznej ontologii, nie stanowi gruntu dla chrześcijaństwa. Spośród filozofów stoickich Seneka w obszarze swoich poglądów moralizatorskich jest najbliższy chrześcijańskiemu poczuciu tego, co moralnie dobre. Słabszym od stoicyzmu nurtem w cesarstwie rzymskim był średni platonizm, na terenie którego głoszono szereg tez filozoficznych, które mogły przygotować grunt filozofii chrześcijańskiej. Platonicy głoszą istnienie transcendentnego Boga; istnienie duchów; istnienie indywidualnej, duchowej i nieśmiertelnej duszy ludzkiej. Platonicy wyznawali, że Bóg uformował świat z przedwiecznej materii. Niemniej ten świat, z tej racji że jest uformowany przez dobrego Boga, jest dobry. Nie istnieje u nich nic takiego, co byłoby złem, i co miałoby w sobie moc kreatywną. Tylko Bóg posiada moc kreacji. W etyce praktycznej propagują ascetyczny ideał „upodobnienia do Boga”. Obecne są w ich nauce motywy mistyczne – duchowe zjednoczenie człowieka z osobowym i transcendentnym Bogiem w akcie miłości. Średni platonizm stanowił pewien grunt ideowy dla chrześcijaństwa, ale przede wszystkim dla neoplatonizmu Plotyna, który elementy metafizyki platońskiej wtopił w swoją wizję świata jako hierarchicznej struktury emanacyjnej. Filozofia Plotyna zaciążyła bardzo mocno na myśli filozofów chrześcijańskich niemal całego średniowiecza. Plotyn był uczniem Ammoniusza Sakkasa, tego samego, u którego pobierał nauki Orygenes, najpłodniejszy uczony i pisarz starożytności chrześcijańskiej. Ammoniusz miał uczyć, że świat został stworzony z niczego przez Boga aktem jego woli. On też miał głosić pogląd, że świat jest hierarchiczną społecznością duchowych substancji opiekujących się przydzielonymi im ciałami. Niektórzy pisarze chrześcijańscy podobnie będą traktować dusze ludzkie. Filozofia neoplatońska, niezależnie od jej wpływu na uformowanie się pierwszych filozoficznych doktryn chrześcijańskich, była chrześcijaństwu jednak obca i za swego życia stanowiła dlań nurt konkurencyjny. Była to filozoficzna religia ludzi wykształconych późnego antyku. Najgroźniejszym zjawiskiem religijno-doktrynalnym dla rodzącej się filozofii i teologii chrześcijańskiej była gnoza szerzona przez wielu „natchnionych” nauczycieli niosących rzekomo zbawczą naukę – wiedzę, która przyjęta przez wyznawcę (gnostyka) miała ponoć moc zbawić go i to bez większego z jego strony udziału. Szczególnie niebezpieczna była gnoza chrześcijańska, która zasymilowała niektóre elementy z Objawienia Starego i Nowego Testamentu, jednak była mu z gruntu obca. Przeczyła bowiem podstawowym prawdom Objawienia. Jej cechą było połączenie dość osobliwych spekulacji filozoficznych z mitologią, w którą wpleciono wybrane motywy biblijne. Charakterystycznymi cechami gnozy jest zazwyczaj (gnostycyzm nie jest nurtem jednolitym i występują w nim różne prądy) absolutny dualizm walczących ze sobą dynamicznych sił – Boga i świata, ducha i materii, dobra i zła, światłości i ciemności – przy czym obu tym przeciwieństwom przypisywana jest moc kreatywna. W tę walkę między dwoma światami wplątany ma być człowiek. W innej wersji gnozy rzeczywistość stanowi emanacyjny system – od najwyższego Boga aż do materii, która jest tu światem zła. W ten wir opadania w przemijalność i zło wchłonięty jest człowiek. Wyzwoleniem dla człowieka miało być przyjęcie gnozy, która niosła poznanie gnostyckiej rzeczywistości. Z gnozą łączył się często skrajny, wręcz nieludzki ascetyzm wobec ciała, albo przeciwnie – rozpasana rozwiązłość czy wręcz amoralizm. Gnoza zupełnie nie przystawała do chrześcijańskiej nauki o Wcieleniu Słowa i o Odkupieniu.
16 W pierwszych wiekach chrześcijaństwa wśród pogan krążyły złe pogłoski o chrześcijanach. Pomawiano ich między innymi o związki kazirodcze i o uczty kanibalistyczne. Ideologiczny atak na chrześcijaństwo zaczął się w następnym wieku, kiedy przeciwko młodej religii wystąpili pogańscy filozofowie. Najbardziej znanym z nich jest Celsus, który napisał napastliwe „Słowo prawdy”. Odpierał je (wymieniony wyżej) Orygenes. Wrogą wobec chrześcijaństwu postawę podtrzymywali filozofowie także w następnych stuleciach, zwłaszcza neoplatonicy (Porfiriusz, Hierokles, a także sławny cesarz Julian Apostata). Pierwsi cesarze II wieku czynili pewne starania, by powstrzymać nienawiść ludu podburzanego przeciw chrześcijanom, ale cesarskie sądy przyjmowały donosy przeciwko chrześcijanom i ferowały wyroki skazujące już za samo przypisanie komuś imienia chrześcijańskiego (nomen christianum). W 176 r. Marek Aureliusz, cesarz i filozof stoicki, wydał restrykcję zabraniający głoszenia nowych religii, który wykorzystano również przeciwko chrześcijanom. Chrześcijanie musieli bronić się przed niesłusznymi i nieprawdziwymi zarzutami. Zadania obrony podjęli się właśnie tzw. apologeci, pisarze chrześcijańscy, piszący apologie za chrześcijanami (apologie – formalne oświadczenia składane cesarskiemu sędziemu w imieniu oskarżonych chrześcijan). Ich pisma, opracowane są zgodnie z zasadami greckiej retoryki i ujęte zazwyczaj w formie mowy albo dialogu. Apologeci odpierają oszczerstwa pogan, rzucane na chrześcijan. Z drugiej strony wskazują na niedorzeczności i nieobyczajność tkwiące w mitologicznych opowieściach o bóstwach, w które wierzą poganie. Bronią monoteizmu i chrześcijańskiej nauki o zmartwychwstaniu. Wykazują, że filozofia pogańska, oparta wyłącznie na ludzkim rozumie, poznała zaledwie część prawdy, i to uwikłaną w rozliczne błędy; dopiero chrześcijaństwo przyniosło całą prawdę, ponieważ w Jezusie Chrystusie objawił się na ziemi Logos, to jest boski rozum. Apologeci posługują się terminologią zaczerpniętą z greckiej filozofii, dając dowód, iż nie jest ona im obca. Pierwsze apologie zostały napisane w języku greckim. Do greckich apologetów należą, wymienieni nieco dalej w encyklice, Kwadratus (uczeń apostołów, żył w Małej Azji, napisał Apologię z powodu prześladowania chrześcijan, którą w 123/124 albo 129 r. cesarzowi Hadrianowi), Arystydes (Ateńczyk, również autor apologii adresowanej do cesarza Hadriana), Justyn Męczennik (ścięty ok. 165 r., autor dwu zachowanych apologii przeciw poganom i „Dialogu z Żydem Tryfonem”), Tacjan (autor „Mowy przeciw Grekom”), Atenagoras (z Aten, autor „Prośby za chrześcijanami”, skierowanej ok. 177 r. do Marka Aureliusza, a także pisma „O zmartwychwstaniu umarłych”), Hermiasz (autor pisma „Krytyka pogańskich filozofów”).
17 Justyn urodził się w Flavia Neapolis (Nablus) w rodzinie pogańskiej. Nawrócony na chrześcijaństwo przed 132 r. Zmarł śmiercią męczeńską ok. 165 r. w Rzymie w okresie prefektury Rusticusa (163-167). Jest autorem kilku dzieł: „Apologia pierwsza do cesarza Hadriana” (ok.152.), „Dialog z Żydem Tryfonem”(ok. 155.), „Apologia druga do Marka Aureliusza”(ok.161.). Filozofia grecka była w równej mierze nauką, co i „drogą życia”, a nawet duchowością. Filozof, poszukując prawdy filozoficznej, szukał najczęściej Boga. Filozofowie byli rozpoznawalni po swoim stylu życia, a zwłaszcza swojej duchowości. U takich właśnie filozofów terminował Justyn Męczennik. Ale nie znalazł zadowolenia, dopóki nie spotkał starca, który pokazał mu prawdziwą filozofię, ukrytą w Piśmie Świętym. „Od razu – pisze Justyn – rozpalił się ogień w mojej duszy; owładnęła mną miłość do proroków i mężów, przyjaciół Chrystusowych, i rozważając w myślach jego słowa doszedłem do przekonania, że jedynie ta filozofia jest bezpieczna i pożyteczna. W ten sposób i dlatego jestem filozofem.”(Dialog, 8) Jak pisze Etienne Gilson, „to, czego szukał Justyn w filozofii, było religią naturalną; nic więc dziwnego, że później zamienił platonizm na religię prawdziwą”. (Historia filozofii chrześcijańskiej w wiekach średnich, Warszawa 1987, s. 15)
18 Ireneusz, najbardziej znaczący teolog II wieku, pochodził z Azji Mniejszej. Był uczniem Polikarpa ze Smyrny. Za panowania Marka Aureliusza był prezbiterem w Lyonie. Jako wysłannik męczenników z Vienny i Lyonu przybył do Rzymu (ok. 177 r.), aby tu wzywać do łagodności w kwestii montanizmu (ok. 170 r. Montanus głosił proroctwo o bliskim końcu świata i nawoływał do przygotowania się do powtórnego przyjścia Chrystusa). Został następcą biskupa Lyonu Potyna, po jego męczeńskiej śmierci (177/178 r.). Sam również poniósł śmierć męczeńską. Ireneusz jest autorem kilku dzieł, z których dwa zachowały się w całości, w przekładzie greckim. Jednym z nich jest „Zdemaskowanie i zbicie fałszywej wiedzy”, znane jako „Adversus haereses”. W pierwszej księdze swego dzieła Ireneusz przedstawia gnostycki system Walentyna i opisuje historię gnostycyzmu począwszy od Szymona Maga. W następnych czterech księgach zbija nauki gnostyckie: w drugiej księdze na podstawie rozumu, w trzeciej na podstawie tradycji i nauki apostołów, w czwartej na podstawie słów Pana, a w piątej pisze o rzeczach ostatecznych, zwłaszcza o zmartwychwstaniu ciał. Drugim zachowanym pismem Ireneusza jest „Dowód prawdziwości nauki apostolskiej”. Przedstawia w nim zasady wiary chrześcijańskiej (Bóg, Trójca Święta, stworzenie, upadek, odkupienie) oraz podaje dowody ze Starego Testamentu.
19 Klemens z Aleksandrii ur. się ok. 150 r. Pochodził z rodziny pogańskiej zamieszkałej prawdopodobnie w Atenach. Po nawróceniu na chrześcijaństwo studiował w różnych miastach, by ostatecznie osiąść w Aleksandrii. Był uczniem Pantainosa i objął po nim kierownictwo szkoły ok. 200 r. W 202 albo 203 r., wskutek prześladowań, które wybuchły za panowania Septimusa Sewera, opuszcza Aleksandrię. Umiera w Azji Mniejszej w 215 r. Klemens z Aleksandrii uchodzi za pierwszego uczonego chrześcijańskiego. Znał nie tylko Pismo Święte i prawie całą literaturę chrześcijańską, lecz także grecką literaturę filozoficzną i klasyczną. Klemens nauczał, że Objawienie należy ujmować w kontekście wszelkiego prawdziwego poznania, a więc kontekście filozofii przedchrześcijańskiej. Dlatego zbierał elementy prawdy, obecne w filozofii greckiej, aby wykazać, że otrzymała ona swą jedność i pełnię w chrześcijaństwie. Chrześcijaństwo jest nową postacią i ukoronowaniem tej prawdy. Klemens usiłował pogodzić prawdy wiary z panującą filozofią. Był też dobrym i krytycznym obserwatorem życia. Jest autorem bardzo wielu dzieł, z których zachowały się w całości tylko trzy pisma i jedna homilia: „Słowo zachęty dla pogan”, „Wychowawca”, „Kobierce”, „Jaki bogacz zostanie zbawiony”. Klemens przypisuje filozofii greckiej nadprzyrodzony charakter. Uważa, zresztą, iż jej prawdziwym źródłem było starotestamentowe objawienie. Filozofia grecka, podobnie jak Prawo Żydów, przygotowywała ludzkość na przyjęcie Chrystusa, i podobnie jak Prawo miała moc usprawiedliwiającą. Chrześcijaninowi filozofia jest pomocna w walce z przeciwnikami wiary. Dzięki niej każdy wierzący może stać się zarazem wiedzącym, czyli chrześcijańskim gnostykiem. Taki prawdziwy gnostyk dąży nie tylko do doskonałości intelektualnej, lecz również moralnej. Jego dusza bowiem musi być wolna od wszelkiego złego poruszenia, gdyż tylko czystym sercem można oglądać Boga. Drogą prowadzącą do takiego stanu duszy jest miłość bliźniego i miłość Boga. Klemens nauczał, że człowieka może poplamić tylko osobisty czyn. Kary, które zsyła Bóg, mają na celu oczyszczenie duszy człowieka.
20 Orygenes urodził się ok. 185 r. najprawdopodobniej w Aleksandrii. Jego ojciec Leonidas poniósł śmierć męczeńską w 201/202 r. Orygenes był uczniem Ammoniusza Sakkasa. Prowadził bardzo ascetyczne życie. Pojmując dosłownie werset 19, 12 Ewangelii według Mateusza sam się wytrzebił. Od roku 217 do 231 sprawował kierownictwo szkoły katechetycznej w Aleksandrii. W 230 r. został wyświęcony na kapłana. Biskup Demetriusz nie uznał tych święceń (z racji wspomnianego samookaleczenia Orygenesa) i nakazał mu opuszczenie Aleksandrii. Orygenes przeniósł się do Cezarei i tu założył szkołę katechetyczną, podobną do aleksandryjskiej. Jego uczniem był wtedy Grzegorz Cudotwórca. Za panowania Decjusza został wtrącony do więzienia. W następstwie okrutnych tortur, którym tam go poddano, zmarł w 253/4 r. w Tyrze. Orygenes był uważany jeszcze za swego życia za najwybitniejszego teologa Kościoła greckiego. Zarazem był teologiem bardzo kontrowersyjnym. Wskutek swego zamiłowania do alegorycznej interpretacji Pisma Świętego, popadł w poważne błędy dogmatyczne. Spory o jego ortodoksyjność trwały do szóstego wieku, kiedy to Sobór Konstantynopolitański II w roku 553 potępił dziewięć zdań Orygenesa Dorobek pisarski Orygenesa był ogromny. Były to po większej części dzieła biblijno-naukowe. Z jego dzieł przetrwała znikoma część, przeważnie w łacińskim przekładzie. Orygenes wypracował alegoryczną metodę interpretacji Pisma Świętego, która miała służyć wydobyciu zeń „wyższego i duchowego sensu”. Według niego w Piśmie Świętym wszystko ma „duchowy” sens, ale nie wszystko ma sens historyczny. Alegoryczna interpretacja pozwoliła Orygenesowi wprowadzić do swoich komentarzy Pisma Świętego niektóre idee neoplatońskie.
21 Tertulian, jeden z najsłynniejszych apologetów łacińskich, urodził się w Kartaginie ok. 160 r. jako syn rzymskiego oficera. Otrzymał staranne wykształcenie, zwłaszcza prawnicze. Biegle władał językiem greckim. Ok. 190 – 195 r. nawrócił się na chrześcijaństwo. Ok. 206/7 r. przystał do sekty montanistów. W roku 213 wystąpił z Kościoła. Po jakimś czasie założył kościół tertulianistów. Zmarł w Kartaginie po 220 r. Tertulian był jednym z najoryginalniejszym i jednym z największych indywidualistów pośród łacińskich pisarzy chrześcijańskich przed św. Augustynem. Odznaczał się wielkim zapałem religijnym, wnikliwym umysłem, porywającą elokwencją, celnym dowcipem i wybitną znajomością rzeczy we wszystkich niemal dziedzinach. Znakomicie przy tym władał łaciną i jego pisma wywarły duży wpływ na łacinę starochrześcijańską. Odznaczał się pobudliwym, skłaniającym się do skrajności charakterem. Jego retoryka wykorzystuje całą gamę patetycznego gniewu, drwiącego dowcipu i adwokackiej elokwencji. W polemice nie bierze pod uwagę żadnych względów, a prawie wszystkie jego pisma są polemiczne. Z goryczą piętnował postępowanie pogańskich namiestników oraz atakował i ośmieszał religię pogańską w ogóle. Podobnie namiętnie później, już po swoim wystąpieniu z Kościoła, zwalczał rzekome rozluźnienie w Kościele katolickim, nie wahając się rzucać podejrzeń, uciekając się do dwuznacznych aluzji, nawet na agapy chrześcijańskie (Berthold Altaner, Alfred Stuiber, Patrologia, Warszawa 1990., s.229.). Tertulian jest autorem ogromnej ilości dzieł, przeważnie pism apologetycznych i apologetyczno-polemicznych, oraz ascetycznych. W swoim „Apologetyku” (197 r.) odpiera publiczne oskarżenia rozsiewane przeciwko chrześcijanom, a jednocześnie przekazuje podstawowe informacje o wierze chrześcijańskiej i życiu wspólnoty wiernych. Wobec filozofii pogańskiej zajmuje postawę sceptyczną. Akceptuje ją tylko na tyle, na ile jest ona zgodna z prawdą chrześcijańską. Akceptuje możliwość poznania, na drodze rozumowej, istnienia Boga i nieśmiertelności duszy ludzkiej.
22 Arnobiusz z Sikka (w Numidii) był cenionym nauczycielem retoryki w rodzinnym mieście. Jeszcze jako poganin miał przeżyć widzenie senne, które stało się zarzewiem jego nawrócenia. W czasie prześladowań za Dioklecjana albo nieco później napisał dzieło „Przeciw poganom”. Arnobiusz broni w nim chrześcijaństwa przed zarzutem, że ponosi ono winę za nieszczęścia spadające na ludzi, wykazując, że gdyby wprowadzić w życie zasady chrześcijańskie, zniknęłyby na przykład powody do wojen. Pokazuje też, że niektóre nauki chrześcijańskie, z których szydzą poganie, należą również do programu wielkich filozofów, np. nauka o nieśmiertelnej duszy występuje w filozofii Platona. Arnobiusz ukazuje niedorzeczność mitologii pogańskiej. Bogów pogańskich traktuje jako niższych bogów, które swoje istnienie i moc zawdzięczają Bogu chrześcijańskiemu. Podobnie jednak traktuje Jezusa Chrystusa.
23 Laktancjusz (Lucius Caecilius Firmianus Lactantius) był prawdopodobnie uczniem Arnobiusza. Cesarz Dioklecjan mianował go nauczycielem wymowy w Nikomedii, nowej stolicy cesarskiej. Gdy wybuchły prześladowania chrześcijan zrzekł się tego stanowiska, gdyż był już wówczas chrześcijaninem. Pozostał w Nikomedii. W roku 317 zostaje wezwany na dwór Konstantyna do Trewiru, gdzie zajmuje się wychowywaniem jego syna Kryspusa. Laktancjusz jest autorem wielu dzieł, z których najważniejszym są „Boże nauki” (Divinae Institutiones). Jest to apologia chrześcijaństwa. Laktancjusz ukazuje niedorzeczności religii pogańskiej. Bogów czczonych przez pogan sprowadza do statusu demonów zła. Słabością filozofii pogańskiej i źródłem jej błędów – według Laktancjusza – było to, że oddzielono w niej mądrość od religii. Kult pogański nie pociągał za sobą filozofii, a filozofowie znajdowali w religiach jedynie nielogiczność, absurdalność, niemoralność. Inaczej ma się rzecz z chrześcijaństwem, którego wielką nowością było połączenie mądrości z religią. (patrz: E. Gilson, Historia filozofii chrześcijańskiej…, s. 50)
24 Św. Atanazy (295 – 273) – sławny biskup aleksandryjski. Bronił nicejskiego wyznania wiary głównie przed atakami arian, ale i przed stojącą za nimi władzą państwową. Często z tego powodu skazywany był na zesłania. Jest autorem wielu pism apologetycznych, dogmatycznych i dogmatyczno-polemicznych, a także historycznych, egzegetycznych, ascetycznych i homiletycznych. Jego znaczenie w historii chrześcijańskiej dogmatyki polega przede wszystkim na przedstawieniu i wyłożeniu kościelnej nauki o Trójcy Świętej. Atanazy bronił skutecznie tezy o homouzji Syna i Ojca. Jego zasługą jest jasne wyłożenie nauki o naturze i zrodzeniu Logosu.
25 Św. Jan Chryzostom (zm. 407 r.), czyli Złotousty, urodził się między rokiem 344 a 354 w Antiochii. Pochodził z bardzo zamożnej rodziny chrześcijańskiej. Otrzymał znakomite wykształcenie w zakresie filozofii i retoryki. Był uczniem sławnego retora Libaniosa. Chrzest otrzymał jako człowiek dorosły w 372 r. Prowadził życie ascety. Był diakonem, a potem prezbiterem w Antiochii. Zasłyną jako kaznodzieja i krasomówca. Od 398 r. jest patriarchą Konstantynopola. Swym prostym i szlachetnym życiem zaskarbił sobie miłość ubogich i chorych. Jan Chryzostom uchodzi za największego i najpłodniejszego ze wszystkich wschodnich teologów. Jest przede wszystkim duszpasterzem i kaznodzieją. Jego pisma – to w przeważającej większości homilie pełne ekspresji i krasomówczej siły wyrazu.
26 Św. Bazyli Wielki z Cezarei Kapadockiej (ok. 330 – 379) pochodził z bardzo pobożnej i zamożnej rodziny właścicieli ziemskich. Jego ojciec był poważnym retorem. On sam również otrzymał dobre wykształcenie, zwłaszcza retoryczne, ale również filozoficzne, a nawet medyczne, wpierw w rodzinnym mieście, a potem w Konstantynopolu i Atenach. Po przyjęciu chrztu wiódł jakiś czas żywot pustelniczy. Wspólnie z Grzegorzem z Nazjanzu ułożył wtedy dwie „Reguły dla mnichów”, które odegrały ważną rolę w życiu mniszym we wschodnim chrześcijaństwie. Bazyli uważany jest za ojca wschodniego monastycyzmu. Od 364 r. jest kapłanem, a od 370 biskupem Cezarei, a tym samym metropolitą Kapadocji i egzarchą politycznej diecezji Pontu. Jest autorem pism dogmatycznych i homilii. W stosunku do filozofii i literatury greckiej Bazyli Wielki jest bardzo umiarkowany. Sam odebrawszy bardzo staranne wykształcenie w tym zakresie, przestrzega przed niemoralnością i bezbożnością wielu arcydzieł literatury greckiej, ale podnosi w nich również to, co może służyć wyrobieniu dobrego smaku literackiego, a zwłaszcza uformowaniu cnoty. Zasady moralne, głoszone przez wielu starożytnych filozofów, są – według niego – korzystne, zwłaszcza gdy zastosuje się je w praktyce.
27 Chodzi o św. Grzegorza z Nyssy (ok. 335 – 394), młodszego brata Bazylego Wielkiego, oraz o św. Grzegorza z Nazjanzu (329 – 389). Pierwszy przeszedł do historii Kościoła jako biskup Nyssy. Brał czynny udział w Soborze Konstantynopolitańskim (381 r.) jako przedstawiciel ortodoksji Był bardzo zdolnym filozofem i teologiem. Zasłużył się Kościołowi przede wszystkim przepajaniem wiary myślą filozoficzną. Grzegorz z Nazjanzu, syn biskupa Grzegorza Starszego z Nazjanzu, przyjaciel Bazylego i Grzegorza z Nyssy, zasłużył się Kościołowi głównie jako teolog i uczony. Jest autorem czterdziestu pięciu mów, dwustu czterdziestu listów i wielu dydaktyczno-dogmatycznych poematów. W swych teologicznych rozważaniach trzymał się Pisma Świętego i Tradycji, przyznając prymat wierze nad argumentacją rozumową, ale z tych ostatnich jednak nie rezygnował. Przystosowywał je jedynie do nakazów wiary chrześcijańskiej. Wiara – według niego – jest przede wszystkim zaproszeniem do klęknięcia przed tajemnicą. Filozofia może wprawdzie przysłużyć się doprecyzowaniu niektórych pojęć teologicznych, niemniej nie może prowadzić do zastępowania wiary przez rozum.
28 Św. Augustyn (354 – 430) – największy i najbardziej zasłużony myśliciel chrześcijańskiego Zachodu czasów starożytnych. Pochodzi z Tagasty w Numidii. Jego ojciec Patrycjusz był urzędnikiem miejskim; w późnym wieku został chrześcijaninem i przed śmiercią (371) przyjął chrzest. Matka Augustyna, Monika była pobożną i gorliwą chrześcijanką. Do historii Kościoła św. Augustyn przeszedł jako biskup Hippony (od 395 r.), oddany duszpasterz i obrońca katolickiej ortodoksji, ale także jako wybitny chrześcijański filozof i teolog. Wywarł głęboki wpływ niemal na całą umysłowość chrześcijańską, przede wszystkim na filozofię, dogmatykę, teologię moralną i mistykę, ale również na życie społeczno-charytatywne i politykę Kościoła, a nawet na prawo państwowe i w ogóle na kształt kultury średniowiecznej. Praca intelektualna św. Augustyna zmierzała do ujęcia prawdy chrześcijańskiej przy zachowaniu najściślejszej więzi z autorytetem Kościoła, który zresztą w znacznym stopniu kierował się jego nauką. Jako pisarz i mówca św. Augustyn był niezrównanym mistrzem słowa, który w doskonały sposób opanował wszystkie retoryczne środki wyrazu (antytezę, metaforę, grę słów i myśli). Z tej racji był też niezwyciężonym polemistą. Potrafił też zrezygnować z retorycznych ozdób, gdy głosił kazania dla szerszej społeczności i często posługiwał się w nich językiem prostych ludzi. Oprócz słynnych „Wyznań” napisał cały szereg dzieł filozoficznych, apologetycznych, dogmatycznych i polemiczno-dogmatycznych (między innymi przeciw gnozie manichejskiej i przeciw ówczesnym herezjom), a także wiele pism homiletycznych, objaśniających Biblię, sporo pism z zakresu teologii moralnej i pastoralnej, a do tego niezliczoną ilość kazań i listów, a nawet kilka utworów poetyckich. Ogólny charakter filozofii św. Augustyna i sposób jego filozofowania najlepiej chyba określił św. Tomasz z Akwinu, który napisał o nim: „Augustyn, który był przepojony doktrynami platoników, skoro znalazł w ich nauczaniu coś, co było zgodne z wiarą, przyjmował to; to zaś, co uważał za przeciwne wierze, poprawiał” (za: E. Gilson, Historia filozofii chrześcijańskiej…, s.68) Metodyczne credo Augustyna brzmiało: „zrozum, abyś uwierzył; uwierz, abyś zrozumiał” („intellige, ut credas, crede, ut intelligas” – Sermo 43. 7).
29 Św. Jan Damasceński (ok. 650 – 754) jest jednym z ostatnich teologów starożytnego Kościoła greckiego. Pochodził ze znakomitej rodziny arabskiej wyznania chrześcijańskiego. Ok. 700 r. został mnichem w klasztorze Św. Saby koło Jerozolimy. Oddał Kościołowi wielkie zasługi jako uczony, poeta i kaznodzieja. Był teologiem o zdumiewającej wszechstronności. W pracy pisarskiej zajmowały go kwestie dogmatyczne, moralno-teologiczne, ascetyczne, egzegetyczne i historyczne. W spuściźnie literackiej pozostawił również znakomite homilie i kościelne pieśni liturgiczne. Sławę zawdzięcza przede wszystkim swemu głównemu dziełu, jakim jest „Źródło poznania” składające się z trzech części (pierwsza część – to „Dialektyka”, filozoficzne wprowadzenie do dogmatyki, w którym wyjaśnia niektóre pojęcia filozoficzne, nawiązując do Porfiriusza i Ojców Kościoła; druga część – to „Historia herezji”; trzecia część – to „Wykład wiary prawdziwej”, czyli właściwy wykład ortodoksyjnej dogmatyki).
30 Boecjusz (ok. 480 – 524) pochodził z rodu starej szlachty rzymskiej, z rodu Anicjuszów. Otrzymał znakomite wykształcenie filozoficzne i literackie. Pozostawał w służbie króla gockiego. Posądzony o polityczne konszachty z Konstantynopolem, został stracony w 524 r. na rozkaz króla Teodoryka Wielkiego Boecjusz wywarł swymi pismami znaczący wpływ na rozwój nauki średniowiecznej, przede wszystkim swoimi tłumaczeniami logicznych pism Arystotelesa ze Stagiry, a także licznymi komentarzami i własnymi pismami logicznymi, którymi przygotował grunt pod recepcję logiki Stagiryty. Duży wpływ na myśl chrześcijańskiego średniowiecza wywarły również jego pisma teologiczne i filozoficzne. Dzięki swym dziełom Boecjusz był najpoważniejszym autorytetem naukowym dla środowisk intelektualnych średniowiecznej Europy aż do początku XIII wieku (patrz.: Władysław Seńko, Jak rozumieć filozofię średniowieczną, Warszawa 1993, s.66)
31 Św. Anzelm z Canterbury (1033 – 1109), zakonnik benedyktyński z opactwa w Le Bec (dzisiejsze Bec-Helluin), potem biskup Canterbury. Nazywa się go „ojcem scholastyki”. Do historii filozofii przeszły jego dwa dzieła: „Monologion” i „Proslogion”, w których sformułował dowody na istnienie Boga. Największym echem w historii filozofii odbił się tzw. dowód ontologiczny św. Anzelma z „Proslogion”. Przebiegał on mniej więcej tak: Bóg jest bytem, nad którego nic większego nie da się pomyśleć. Gdyby tedy to, nad co nic większego nie da się pomyśleć, istniało wyłącznie jako pojęcie w naszym intelekcie, nie mogłoby być bytem największym. Przeto, skoro jest największym z bytów, musi zatem istnieć w rzeczywistości, a nie tylko w naszym umyśle. Później nie było niemal filozofa, który by nie odnosił się, tak czy inaczej, do tego dowodu. Główne myśli swego systemu zawarł św. Anzelm w „Monologion” napisanym dla współbraci zakonnych i uczniów. Punktem wyjścia swych rozważań czyni zawsze wiarę, jednak argumentacji poszukuje w rozumie, nie w Piśmie Świętym. I to charakteryzuje postulowaną przezeń metodę. Prawidłowy porządek poznawania wymaga – według niego – by wpierw uwierzyć w tajemnice wiary chrystusowej, a potem dopiero roztrząsać je rozumowo.
32 Mianem scholastyków określa się średniowiecznych filozofów chrześcijańskich, od św. Anzelma aż do filozofów XV wieku. „Scholastykiem” nazywano pierwotnie mistrza kierującego szkołą, wykładowcę, lub też w ogóle człowieka wykształconego. Najwybitniejszych z nich nazywano „Scholasticissimus”. W czasach renesansu termin „scholastyk” (i „scholastyka”) nabrał negatywnego zabarwienia i stał się synonimem sofisty i intelektualnego pieniacza. (Wł. Seńko, Jak rozumieć filozofię średniowieczną, s.34) Nietrudno wykazać, iż było to spowodowane raczej niezrozumieniem zbyt subtelnych i zbyt teoretycznych dla ucha renesansowego rozważań, jakie snuli scholastycy, aniżeli odbiciem ich rzeczywistych treści. Długie wieki potem z tym terminem wiązano negatywne treści, a tym samym z całą myślą scholastyków. Obecnie ten pogląd został zrewidowany przez mediewistów. Pod terminem scholastyka rozumie się – pisze wybitni polski mediewista, prof. Władysław Seńko – „filozofię i teologię, wypracowane w szkołach w szkołach i na uniwersytetach średniowiecznych od XI do XV wieku, wysuwające na czoło zagadnień roztrząsanych przede wszystkim problem wzajemnych zależności rozumu i wiary, które w wykładzie swych doktryn posługiwały się specyficzną metodą argumentacji, a w naukowym piśmiennictwie – specjalnymi rodzajami literackimi; i które opierały się w swych badaniach na lekturze i komentowaniu dzieł uznanych za autorytatywne” (Wł. Seńko, Jak rozumieć filozofię średniowieczną, s.36; patrz też: J. Domański, Scholastyka, „Studia Filozoficzne” 2(289), 1989, s.3-24)
33 Patrz przyp. 36.
34 Bonawentura – św. Jan Fidanza (1221-1274), z Bagnorea w Toskanii. W 1238 wstąpił do zakonu franciszkanów. Imię Bonawentura otrzymał od św. Franciszka. Studiował w Paryżu pod kierunkiem Aleksandra z Hales na Uniwersytecie Paryskim. Później sam tu nauczał (od 1248 do 1255). Od 1257 stoi na czele zakonu franciszkańskiego. W 1273 r. zostaje biskupem i kardynałem. Zmarł 15 lipca 1274 r. pod koniec Soboru w Lyonie. Jego główne dzieło – „Komentarze do Sentencji Piotra Lombarda”. Bonawentura był zaprzyjaźniony z niewiele młodszym Tomaszem z Akwinu, ale w filozofii różnił się od niego dość znacznie. Pozostawał pod wpływem filozofii św. Augustyna. Był umysłem nad wyraz wszechstronnym, teologiem i filozofem, scholastykiem i zarazem mistykiem. Postawę teologiczno-filozoficzną św. Bonawentury charakteryzuje połączenie wiary i rozumu, przy czym „wiara – jak pisze E. Gilson – jest tu przewodnikiem, a rozum jej towarzyszem”…Doktrynę św. Bonawentury można określić jako 'drogę duszy w kierunku Boga’ lub raczej do Boga. Uczy ona 'jak człowiek zmierza do Boga przez inne rzeczy’…Odnaleźć znowu Boga dzięki śladom, jakie pozostawił w rzeczach, to tyle, co 'wkroczyć na drogę do Boga’, a także odkryć mimochodem wszelkie dowody jego istnienia, jakie wyprowadza się z rozważania rzeczywistości cielesnej.” (E. Gilson, Historia filozofii chrześcijańskiej..,s.299-300)
35 Według znakomitego historyka filozofii chrześcijańskiej, Etienne Gilson’a, specyficzny charakter filozofii scholastycznej polega na tym, że jest ona chrześcijańska nie przestając być zarazem filozofią. (E. Gilson, Duch filozofii średniowiecznej, Warszawa 1958, s.9-42; Wł. Seńko, Jak rozumieć filozofię średniowieczną, s. 28) Filozofów scholastycznych (i w ogóle chrześcijańskich) w ich filozoficznych badaniach inspiruje – pisze prof. Wł. Seńko za E. Gilson’em – teologia. Scholastycy, tacy jak Bonawentura, Tomasz i Szkot filozofowali nie w świetle fizyki Arystotelesa, lecz w świetle wiary objawionej, byli to mistrzowie filozofujący w badaniu i nauczaniu boskiego Objawienia. (Wł. Seńko, Jak rozumieć filozofię średniowieczną, s.28; E. Gilson, Filozof i teologia, Warszawa 1968, s.169) Jednocześnie – co podkreśla także Ojciec Święty nieco dalej – filozofowie scholastyczni zastosowali w swych badaniach cały kunszt filozofii, zarówno w zakresie metodologii, jak i metafizyki oraz epistemologii, co pozwoliło im osiągnąć najwyższy poziom intelektualny. Szczególnym tego przykładem są zwłaszcza dzieła św. Tomasza z Akwinu, który stworzył system obejmujący w filozoficznej perspektywie całą rzeczywistość w jej aspekcie metafizycznym, system, który nadto weryfikował się pozytywnie w świetle nauki objawionej.
36 Św. Tomasz z Akwinu (1225 – 1274), największy z filozofów chrześcijańskich, postać równie wielka co i malownicza. Pochodził z feudalnego rodu hrabiów z Akwinu. Przyszedł na świat w 1225 na zamku Rocca Secca. Wyróżniający się wielkimi zdolnościami Tomasz, przez rodziców przeznaczony do stanu duchownego, został wysłany jako oblat do słynnego i bogatego opactwa Monte Cassino. Rodzice już widzieli w swoim najmłodszym synu przyszłego opata sławnego i zamożnego opactwa. Tomasz jednak nie został u benedyktynów. Upodobał sobie nowy i zupełnie ubogi, żebraczy Zakon Braci Kaznodziejów, założony przez św. Dominika. Wbrew zamysłom rodziny, wstąpił do dominikanów w Neapolu. Rodzina zareagowała gwałtownie. Tomasz został przez porwany i osadzony w wieży zamkowej, gdzie spędzał czas ucząc się na pamięć Biblii. W końcu z pomocą swoich sióstr Tomasz uciekł z domowego więzienia. Za zezwoleniem papieża powrócił do swego zakonu. Pierwsze lata studiów spędził w Neapolu. Bakalaureat uzyskał na Uniwersytecie Paryskim (1248), gdzie studiował pod kierunkiem św. Alberta Wielkiego. Potem wraz z nim udał się do Kolonii. Nauczał tu cztery lata, po czym wrócił do Paryża. Tu, na Uniwersytecie Paryskim uzyskał doktorat (1256). Dwukrotnie był powoływany na katedrę teologii na Uniwersytecie Paryskim. Wykładał Sentencje Piotra Lombarda, ówczesny podręcznik teologii. Pod koniec życia tworzy zakonne Studium Generalne w Neapolu, na życzenie papieża i władz zakonnych. Zmarł w drodze na Sobór w Lyonie, w Fossanuowa, w opactwie cysterskim, 7 marca 1274 roku. Głównym dziełem św. Tomasza są dwie wielkie summy (summa jest to podsumowanie, zebranie w całość wiedzy z określonej dziedziny). Pierwszą jest „Summa contra gentiles” – summa filozoficzna; drugą „Summa teologiczna”. Ta druga summa nie została dokończona przez św. Tomasza. Powodem tego miało być widzenie, którego doznał na kilka miesięcy przed śmiercią, w trakcie odprawiania mszy świętej. To, co ujrzał było tak wielkie, że wszystkie jego prace teologiczne wydały mu się przy tym nic nie warte, i dlatego je przerwał. Niezależnie od tej opinii św. Tomasza, jego „Summa teologiczna” uznawana jest za dzieło wielkiej wartości. Trzecim wielkim dziełem św. Tomasza był „Komentarz do Sentencji Piotra Lombarda”. Oprócz tego napisał szereg mniejszych dzieł. Św. Tomasz z Akwinu był też autorem znanych hymnów eucharystycznych, napisane z okazji ustanowienia ogólno- kościelnego święta Sacratissimi Corporis Christi. „Całe intelektualne życie św. Tomasza – pisze znakomity znawca filozofii tomistycznej i wybitny historyk filozofii, prof. Stefan Świerzawski – było właściwie walką. Tomasz walczył przynajmniej na trzech frontach. Pierwszym przeciwnikiem był pogański, heterodoksalny arystotelizm; prąd, który najbardziej fascynował umysły i był najgroźniejszy w sferze wiary dla ówczesnego chrześcijaństwa. Drugim był zacofany, zamknięty w sobie konserwatyzm intelektualny, który nie chciał wyjść poza ramę czy też obręcz nałożoną przez uchrześcijaniony neoplatonizm. Była to więc walka ze skrajnym spirytualizmem. Jak w pierwszym wypadku chodziło o walkę ze swoistym materializmem Arystotelesa, tak w drugim walka toczyła się z chrześcijaństwem, które chciano utożsamić ze spirytualizmem. Trzecim frontem była walka Tomasza z duchownymi świeckimi, którzy nie chcieli uznać zakonnej idei mendykanckiej; była to zasadnicza sprawa. Cały Sobór Lioński w 1274 roku, który zaczął się po śmierci Tomasza, był właściwie terenem walki; chciano na nim w ogóle zlikwidować dwie wielkie rodziny zakonne: dominikanów i franciszkanów…Poza komentarzami do Arystotelesa, właściwie nie ma wykładu filozofii św. Tomasza. Filozofia jest jednak wciągnięta w całą jego twórczość i można powiedzieć, że u Tomasza po raz pierwszy występuje próba jasnego zarysowania różnicy między filozofią, między refleksją filozoficzną, a teologią, i jeszcze dalej – między wiarą a mistyką. Rozróżnianie tych różnych porządków jest charakterystyczne dla dzieła św. Tomasza i płodne dla rozwoju metodologii i twórczości naukowej.” (Stefan Świerzawski, Święty Tomasz na nowo odczytany, Poznań 1995, s.66-67, 68) W historii filozofii najważniejszym dziełem św. Tomasza jest jego myśl metafizyczna, która otworzyła egzystencjalną teorię bytu. Powszechnie znanych jest tzw. „pięć dróg do Boga”, czyli pięć dowodów istnienia Boga: 1) ex motu – z istnienia ruchu wnosi, że istnieje pierwsza przyczyna ruchu; 2) ex ratione causae efficientis – z niesamoistności świata wnosi, że istnieje istota samoistna będąca przyczyną świata; 3) ex possibili et necessario – z przypadkowości rzeczy wnosi, że istniej poza nimi istota konieczna; 4) ex gradibus perfectionis – z faktu, że istnieją istoty różnej doskonałości, wnosi, że istnieje istota najdoskonalsza; 5) ex gubernatione rerum – z powszechnej celowości przyrody wnosi, że istnieje istota najwyższa, rządząca przyrodą, a działająca celowo. (Wł. Tatarkiewicz, Historia filozofii, Warszawa 1978, t. I, s.275-276)
37 Bucerus – Martin Bucer, jedna z ważniejszych postaci reformacji. Działał głównie w Strasburgu. Od 1548 do śmierci (zm. 1551 r.) przebywa w Anglii, jako profesor teologii w Cambridge. Jego głównym dziełem jest „De Regno Christi”.
38 Filozofowie renesansowi zwrócili się przeciwko scholastyce. Efektem ich zainteresowań starożytnością pogańską było odrodzenie niemal wszystkich nurtów filozofii greckiej, włącznie z materialistycznym epikureizmem, który na grunt filozofii nowożytnej zaszczepia między innymi Gassendi (1592- 1655) w XVII wieku. Odżyje nawet i będzie się rozwijał sceptycyzm, zwłaszcza za sprawą Montaigne’a (1533- 1592), który przeszczepi go na następne pokolenia myślicieli. W następnych wiekach filozofia porasta nad wyraz bujnie różnymi kierunkami ideowymi, ale staje się zarazem mało klarowna, zwłaszcza w sensie kreowania pozytywnych zasad i postaw moralnych.
39 W siedemnastym wieku zaczynają się pojawiać w filozofii, a w XVIII dominować nurty materialistyczne (nazywane często naturalistycznymi i racjonalistycznymi) powiązane zazwyczaj z zauroczeniem filozofów naukami przyrodniczymi, które w owych czasach zaczynają się rozwijać. Rodzi się pozytywizm, który nabiera najczęściej zabarwienia antyreligijnego i ateistycznego. Jest to cechą niemal całej filozofii tzw. Oświecenia. Wiek XIX odziedziczy te tendencje, chociaż nie zabraknie w nim również nurtów idealistycznych, nie mniej groźnych dla wiary, jak te poprzednie. (Patrz też przyp.1)