AD BEATISSIMI APOSTOLORUM | O przyczynach obecnej wojny
Rok: 1914
Autor: Benedykt XV
Do Czcigodnych Braci Patriarchów, Prymasów, Arcybiskupów, Biskupów i innych Ordynariuszy, którzy pokój i jedność ze stolicą Apostolską mają. Czcigodni Bracia, pozdrowienie i Apostolskie błogosławieństwo!
WSTĘP
1. Kiedy na stolicę błogosławionego księcia Apostołów z niedościgłych wyroków Opatrzności Bożej, bez najmniejszych Naszych zasług, zostaliśmy wyniesieni, wezwani do tego tym samym, co Piotr, głosem Chrystusa Pana, „paś baranki moje, paś owce moje” (J 21, 15-17), wzrok Nasz miłosny zwróciliśmy zaraz na trzodę, która naszej została powierzona pieczy, na trzodę zaiste niezliczoną, która wszystkich, choć nie wszystkich w ten sam sposób, obejmuje ludzi. Wszystkich bowiem ludzi Jezus Chrystus wyzwolił z niewoli grzechu, wylawszy swoją krew na okup, i nie ma nikogo, któryby od dobrodziejstwa tego odkupienia był wyłączony; dlatego Boski Pasterz ma już część rodzaju ludzkiego, którą w swej owczarni na szczęście zgromadził, podczas gdy drugą część tam sprowadzić pragnie mówiąc miłośnie: „I drugie owce mam, które nie są z tej owczarni: i one potrzeba, abym przywiódł: i słuchać będą głosu mego” (J 10, 16).
2. Nie będziemy też ukrywali tego przed Wami, Czcigodni Bracia, że Boską łaskawością pobudzeni, uczuliśmy w duszy naszej niewymowne serca pragnienie, aby szukać zbawienia wszystkich ludzi; i to też było Nasze przy objęciu Pontyfikatu życzenie, a ono nie było inne, jak to, które miał Jezus już idący na krzyż: „Ojcze święty, zachowaj je w imię Twoje, któreś mi dał” (J 17, 11). Smutek Ojca Świętego z powodu strasznej wojny
3. Kiedy jednak na samym wstępie ze szczytów Apostolskiej godności rzuciliśmy spojrzenie na bieg spraw ludzkich, i gdy spostrzegliśmy opłakania godne położenie społeczeństwa ludzkiego, głęboki ból przeniknął duszę Naszą. Bo i jakby być mogło inaczej, jakżeby mógł nic nie wzruszyć Nas, wspólnego Ojca wszystkich, widok Europy, a z nią i całego świata, który zapewne nigdy, odkąd pamięć ludzka sięga, nie był okrutniejszym i boleśniejszym? Zdaje się naprawdę, jakby nadeszły owe dni, o których Chrystus przepowiedział: „Usłyszycie wojny i wieści o wojnach… powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu” (Mat 24, 6. 7). Nad wszystkim bowiem panuje smutny obraz wojny i obecnie prawie nic innego myśli ludzkich nie zajmuje. Największe i kwitnące dostatkiem narody ze sobą walczą, cóż więc dziwnego, gdy w to, co najnowsza sztuka wojenna wymyśliła, uzbrojone, z wyszukanym okrucieństwem wzajemnie się zniszczyć usiłują? Ani ruinom ani mordom nie ma miary; codziennie ziemia nową krwią spływa, pokrywa się ciałami rannych i zabitych. Czyż widząc tak jednych przeciw drugim zawziętych, mógłbyś rzec, że oni jednego wspólnego mają rodziciela, jedną mają naturę i jednej społeczności ludzkiej są uczestnikami? Któżby w nich uznał braci, którzy jednego mają w niebie Ojca? Tymczasem, gdy z jednej i z drugiej strony ogromne wojska toczą zacięte walki, miasta, familie i poszczególni ludzie jęczą pod brzemieniem boleści i nędzy, które wojen smutny stanowią orszak: rośnie z dniem każdym niezmierna wdów i sierot liczba; upada wskutek przerwanych komunikacji handel; opuszczone są role; milczą sztuki; zamożni w ucisku, ubodzy w nędzy, wszyscy zaś żyją w smutku. Wezwanie do panujących w sprawie zawarcia pokoju
4. Tymi tak ciężkimi nieszczęściami poruszeni, uznaliśmy za Nasz obowiązek na samym wstępie Naszego Pontyfikatu, przypomnieć owe ostatnie słowa sławnej i świętej pamięci Papieża Poprzednika Naszego, a przez ich powtórzenie Nasz Apostolski rozpocząć urząd; zaklinaliśmy gorąco tych, którzy kierują i rządzą sprawami publicznymi, aby mając wzgląd na to, ile to już łez i krwi wylanych zostało, pospieszyli swoim ludom przywrócić błogosławione pokoju dobrodziejstwa (1). I oby się to za łaską miłosiernego Boga stało, by jak przy zjawieniu się Boskiego Odkupiciela ludzi, Aniołowie tę pomyślną śpiewając zwiastowali nowinę, tak by przy rozpoczęciu przez Nas urzędu Jego Zastępcy, jak najprędzej zabrzmiało: „Na ziemi pokój ludziom dobrej woli” (Łuk 2, 14). Oby nas usłuchali, błagamy, ci, którzy w swych rękach losy państw dzierżą. Są zaprawdę inne drogi i inne sposoby, ażeby, jeżeli jakie prawa zostały pogwałcone, wyrównane zostały. Niechże, złożywszy tymczasem broń, tych sposobów użyją przy dobrej wierze i przy chętnej woli. Z miłości ku nim samym, jak i ku wszystkim ludziom, nie mając Siebie na oku, tak się odzywamy. Niechże więc nie dozwolą, by głos przyjaciela i ojca poszedł na marne. O przyczynach wojennych zatargów i powszechnego zamieszania
5. Wszakże nie tylko ta tocząca się krwawa wojna nieszczęśliwymi czyni ludzi, a Nas trwogą i troską napawa. Inne jest jeszcze srożące się zło, które do samego wnętrza przenika społeczeństwo ludzkie, a które wszystkich, co je rozumieją, przerażeniem napełnia z tego powodu, że ono już różne państwom przyniosło i przyniesie jeszcze szkody, a i tej okropnej wojny prawdziwym stało się nasieniem. Odkąd bowiem w rządach państw zaprzestano przestrzegać chrześcijańskiej mądrości, przykazań i ustanowień, które zabezpieczały trwałość ich i spokój, przyjść koniecznie musiało to, że państwa w swych posadach chwiać się poczęły i taki nastąpił w myśleniu i obyczajach zwrot, że jeśliby Bóg zawczasu nie pospieszył z pomocą, wnet ruina społeczności ludzkiej nastąpić by mogła. To zaś zło, które my widzimy, jest: brak wzajemnej między ludźmi życzliwości; poniżanie powagi władzy; krzywdzące walki jednych klas społecznych z drugimi; pożądanie dóbr doczesnych, przemijających i znikomych z takim upragnieniem, jakby wcale nie było innych i to wiele donioślejszych, o których nabycie człowiek starać się powinien. To są – zdaniem Naszym – cztery przyczyny, które społeczność ludzką tak potężnie targają. Musimy więc społem wszyscy usiłować wygnać je spośród nas, przez przywrócenie do życia zasad chrześcijańskich, jeśli naprawdę pragniemy uspokojenia zatargów i należytego uporządkowania spraw publicznych. I O PRZYCZYNACH WOJENNYCH ZATARGÓW I POWSZECHNEGO ZAMIESZANIA l. Pierwszą przyczyną wojny i powszechnego zamieszania jest brak miłości bliźniego Nauka Ewangelii o miłości bliźniego
6. Chrystus Pan, który właśnie dlatego z nieba zstąpił, aby królestwo pokoju, które przez nienawiść diabelską wywrócone zostało, między ludźmi przywrócić, nie na innym fundamencie, jak tylko na miłości oprzeć je chciał. Dlatego często powtarzał słowa: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się społecznie miłowali” (J 13, 34). „To jest przykazanie moje, abyście się społecznie miłowali” (J 15, 12). „To wam przykazuję, abyście się społecznie miłowali” (J 15, 17) jakby to jedno było Jego do spełnienia obowiązkiem i zadaniem, by ludzi do społecznej doprowadzić miłości. I jakichże On do tego nie używał argumentów? Każe nam wszystkim spoglądać w niebo: „Albowiem jeden jest Ojciec wasz, który jest w niebiesiech” (Mat 23, 9). Wszystkich, bez względu na jakiekolwiek różnice narodowościowe, albo językowe lub interesów, uczy jednej i tej samej formuły modlitwy: „Ojcze nasz, któryś jest w niebiesiech” (Mat 6, 9); a nawet zapewnia, że Ojciec niebieski, w rozdawaniu dobrodziejstw natury, nie czyni różnicy ze względu na zasługi poszczególnych ludzi: „Który czyni, że słońce Jego wschodzi na dobre i złe, i spuszcza deszcz na sprawiedliwe i niesprawiedliwe” (Mat 5, 45). Nazywa nas braćmi między sobą jak i swoimi: „Wy wszyscy jesteście bracia” (Mat 23, 8), „Żeby On był pierworodnym między wielu braćmi” (Rzym 8 29). Co zaś do wzniecenia tej braterskiej miłości, nawet względem tych, którymi wrodzona pycha pogardza, najwięcej się przyczynia to, że chce, abyśmy nawet w najniższym, Jego samego godność uznali: „Coście uczynili jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili” (Mat 25, 40). A cóż powiedzieć o tym, że przed samym końcem swego żywota jak najgoręcej prosił Ojca, ażeby ci wszyscy, którzykolwiek weń uwierzą, więzami miłości złączeni byli w jedno? „Jako Ty, Ojcze we mnie a ja w Tobie” (J 17, 21). Wreszcie na krzyżu wisząc, krew swoją za nas wszystkich wylał na to, abyśmy wszyscy jakby w jedno ciało zebrani i skupieni, tak się miłowali wzajemnie, jak na członków jednego ciała przystało, między którymi najściślejsza panuje przyjaźń. Dzisiaj brak na świecie miłości bliźniego
7. Ale zaprawdę jakże odmienne są obyczaje ludzi w obecnych czasach. Nigdy może tyle – co dzisiaj – nie rozprawiano o braterstwie między ludźmi; a nawet nie wahano się tego braterstwa z pominięciem Ewangelii i z lekceważeniem Chrystusa i Kościoła, podnosić jako jednego z największych darów, który tegoczesna humanitarność z siebie wydała. W rzeczy zaś samej, nigdy nie było mniej braterskich stosunków między ludźmi, aniżeli obecnie. Najzaciętsza panuje nienawiść z powodu różnicy narodowości; więcej rozdziela narody nienawiść aniżeli granice państw; w tym samym narodzie, wśród murów tego samego miasta różne klasy obywateli wzajemną pałają nienawiścią; poszczególni zaś we wszystkim, jako najwyższym prawidłem, kierują się samolubstwem. Kościół katolicki musi więc z tym większą usilnością głosić naukę o miłości bliźniego
8. Widzicie, Czcigodni Bracia, jak konieczną jest rzeczą wytężyć wszystkie siły aby miłość Jezusa Chrystusa znowu między ludźmi zapanowała. To będzie zawsze Naszym celem jako osobliwe naszego Pontyfikatu zadanie, to samo też, do czego Was zachęcamy, niech będzie usilnym Waszym dążeniem. Nie przestawajmy wpajać w umysły ludzkie i czynami stwierdzać owych stów św. Jana: „Abyśmy miłowali jeden drugiego” (1 J 3, 23). Bez wątpienia wspaniałe i bardzo zalecenia godne są owe zakłady dobroczynne, które ofiarność w naszym wieku tak licznie powznosiła, lecz dopiero wtenczas rzetelną przyniosą korzyść, jeżeli się w czym do utrzymania prawdziwej Boga i bliźnich miłości w umysłach ludzkich przyczynią: w przeciwnym razie nie mają żadnej wartości, albowiem, kto nie miłuje trwa w śmierci” (1 J 3, 14).
9. Powiedzieliśmy, że drugą przyczyną ogólnego zamętu jest to, iż powaga tych, którzy władzę dzierżą, w ogóle nie jest szanowaną. Odkąd bowiem spodobało się ludziom wywodzić początek władzy ludzkiej nie od Boga Stwórcy i Pana wszechrzeczy, lecz od wolnej woli ludzi, węzły obowiązków, które przełożonych z podwładnymi łączyć powinny, do tego stopnia się rozluźniły, że zdaje się, jakoby prawie zanikły. Nadmierne bowiem i uporczywe dążenie do wolności powoli przedostało się wszędzie, nie pozostawiając nietkniętym nawet domowego kółka, w którym, jak to jest rzeczą zupełnie jasną, władza z samej natury pochodzi, ale co więcej, a co jeszcze bardziej ubolewania jest godne, nawet aż do świętych ustroni wtargnęła. Stąd rodzi się pogarda praw, stąd rozruchy u mas, stąd śmiałość krytykowania wszelkich rozkazów, stąd tysiączne powynajdywane sposoby, by karność obezwładnić, stąd te straszne czyny tych, którzy wyznają, że dla nich nie istnieje żadne prawo, a którzy ani mienia ludzkiego ani życia nie oszczędzają. Nauka Kościoła o poszanowaniu władzy
10. Wobec tego zwyrodnienia myśli i czynów, które wywraca istnienie społeczeństwa ludzkiego, Nam, którym nauczycielstwo prawdy od Boga zlecone zostało, milczeć nie wolno; i ludom przypominamy ową naukę, której żadne ludzkie upodobania zmienić nie mogą: „Nie masz zwierzchności jedno od Boga, a które są, od Boga są postanowione” (Rzym 13, 1). Ktokolwiek zatem jest przełożonym między ludźmi, czy on jest władcą czy też przez niego ustanowionym, ma powagę, której źródłem jest Bóg. Dlatego św. Paweł wyrzekł, że rozkazom tych przełożonych należy być posłusznym, ale w duchu pobożności tj. z obowiązku sumienia, chyba żeby coś rozkazywali, co Bożym prawom jest przeciwne: „Przeto z potrzeby bądźcie poddani, nie tylko dla gniewu, ale też dla sumienia” (Rzym 13, 5). A z tymi słowami św. Pawła zgodnie uczy sam książę Apostołów: „Bądźcież tedy poddani wszelkiemu ludzkiemu stworzeniu dla Boga: chociaż królowi jako przewyższającemu: chociaż książętom jako od niego posłanym” (1 P 2, 13-14). Z tego wyprowadza wniosek tenże sam Apostoł narodów, że kto uporczywie sprzeciwia się prawnie rozkazującemu, sprzeciwia się Bogu i wiekuiste sobie gotuje kary: „Przeto kto się sprzeciwia zwierzchności, sprzeciwia się postanowieniu Bożemu. A którzy się sprzeciwiają, ci potępienie sobie nabywają” (Rzym 13, 2).
11. Niechże o tym pamiętają książęta i władcy narodów i niech zobaczą, czy roztropną i korzystną jest rzeczą tak dla władzy publicznej jak i dla państw odstępować od świętej religii Jezusa Chrystusa, która dla samej władzy tyle użycza siły i podpory. Niech dobrze rozważą, czy to jest mądrą polityką chcieć naukę Ewangelii i Kościoła oderwać od porządku państwowego, od publicznego wychowania młodzieży. Aż nazbyt doświadczeniem stwierdzone zostało, że ludzka powaga jest bez znaczenia tam, skąd religia wygnana. Co bowiem od pierwszego rodzica naszego rodzaju po jego upadku nastąpiło, to samo dzieje się w społeczeństwach. Tak jak u naszego praojca z chwilą, gdy jego wola od Boga się odwróciła, rozbudzone pożądliwości odtrąciły przywództwo tejże woli, tak odrzucają narody powagę tych, co nimi rządzą, gdy oni Bożą gardzą powagą. Pozostaje wprawdzie – jak to zwykle się dzieje – ten środek, że do przytłumienia rozruchów używa się siły; lecz z jakimże pożytkiem? Siła ujarzmia ciało, ale nie ducha.
12. Skoro przeto ów podwójny związek, spajający każdy organizm społeczny tj. członki z członkami przez wzajemną miłość, a z głową przez uległość dla jej powagi – został zniweczony lub nadwyrężony, cóż dziwnego, Czcigodni Bracia, że widzimy tę społeczność ludzką podzieloną jakby na dwa obozy, które wzajemnie gwałtownie i ustawicznie się zwalczają? Naprzeciwko tym, którzy albo szczęściem albo skrzętnością doszli do pewnych dostatków, stoją ubodzy i robotnicy, którzy płoną do nich nienawiścią dlatego, że choć są uczestnikami tej samej natury, przecież nie w tym samym, co tamci, są położeniu. Któż zdoła przekonać omamionych raz złudzeniami podżegaczy, którym oni na ich skinienie w zupełności się oddają, że z tego, iż ludzie są z natury równymi, nie wynika, iżby wszyscy równe w społeczeństwie zajmować mieli stanowisko; lecz że je każdy ma takie, jakie swoim działaniem – jeśli mu okoliczności nie stanęły na przeszkodzie – zdobyć sobie potrafił? Jeżeli ubodzy z bogatymi walkę prowadzą, jakoby ci część obcego dobra sobie przywłaszczyli, to czynią to nie tylko wbrew sprawiedliwości i miłości, ale także wbrew rozumowi, zwłaszcza że i oni sami przy szlachetnej usilności w pracy, mogliby sobie – gdyby chcieli – swoje położenie poprawić. Zbyteczną jest rzeczą mówić, jakie ta pełna nienawiści walka przynosi szkody tak jednostkom jak i społeczeństwu. Wszyscy z ubolewaniem widzimy częste zaprzestania pracy, wskutek których bieg życia społecznego i publicznego w urządzeniach nawet najkonieczniejszych nagle bywa zatrzymany; również widzimy groźne tłumy i rozruchy, podczas których nie rzadko się zdarza, że się za broń chwyta i krew rozlewa. Błędy socjalistów
13. Nie myślimy tutaj powtarzać wywodów, które błędy socjalistów i innych podobnych w jasny sposób wykazują. Uczynił to bardzo gruntownie Leon XIII Nasz Poprzednik w pamiętnej Encyklice (2), wy zaś Czcigodni Bracia dołóżcie ze swej strony pilnego starania, by owe tak ważne wskazówki nigdy w niepamięć nie poszły, owszem, przeciwnie, by na katolickich zebraniach i zjazdach, w kazaniach, w prasie naszej były w sposób umiejętny objaśniane i przyswajane, ile razy tego będzie potrzeba. W szczególniejszy jednak sposób – a nie wahamy się tego powtórzyć – usiłujmy zachęcać wszystkich, posługując się całym zasobem argumentów, które czy to Ewangelia, czy sama natura ludzka, czy też wzgląd na publiczny lub prywatny porządek nam nastręczają, aby w myśl Boskiego prawą miłości, miłością braterską się wzajem miłowali. A moc tej miłości nie w tym leży, ażeby miała usuwać różnicę położenia społecznego a przeto i różnicę klas – co tak samo nie byłoby możliwe, jak jest niemożliwe, by w żyjącym organizmie wszystkie członki jedno i to samo spełniały i ta sama była ich godność – lecz inność sprawi, że ci, którzy na wyższych znajdują się stanowiskach, w pewien sposób zniżą się do niższych i nie tylko sprawiedliwie względem nich postępować będą – jak się to należy – lecz łaskawie, uprzejmie i cierpliwie: ci zaś ich pomyślnością cieszyć się i w ich pomocy ufność mieć powinni, zupełnie tak, jak się dzieje w jednej rodzinie, gdy młodszy ze synów na pomocy i opiece starszego polega.
14. Wszelako, Czcigodni Bracia to, co dotychczas ze smutkiem rozpatrywaliśmy, ma swoją głębszą przyczynę i jeżeliby do jej usunięcia nie przyłożyły się usiłowania dobrych ludzi, zaiste to, co jest Naszym pragnieniem, to jest: zapanowanie w ludzkich stosunkach stałego i trwałego uspokojenia, nie nastąpi. Tę przyczynę wskazuje Apostoł: „Korzeniem wszelkiego zła jest chciwość” (1 Tym 6, 10). I w rzeczy samej, gdy kto dobrze rozważy choroby, które obecnie dotykają społeczeństwo ludzkie, pozna, że one wszystkie z tego źródła swój początek biorą.
15. Gdy bowiem i przez przewrotność szkół, w których miękki jak wosk wiek młodzieńczy się kształtuje, i przez niegodziwą prasę, za pośrednictwem której codziennie lub w pewnych odstępach czasu urabia się ducha niedoświadczonych mas ludności i przez inne czynniki, które na opinii publicznej się opierają, gdy, powtarzamy, ów najzgubniejszy błąd w umysły się wszczepi, że człowiek nie ma się spodziewać szczęśliwego żywota wiecznego i że tylko tu, na ziemi wolno mu być szczęśliwym przez używanie bogactw, zaszczytów, rozkoszy tego żywota, nic dziwnego, że ludzie z natury do szczęścia powołani, z tą siłą, z jaką rwą się do osiągnięcia tychże dóbr, z tą samą także odrzucają wszystko, cokolwiek w tej mierze jaką zaporę lub przeszkodę stanowi. Ponieważ zaś dobra te nie są równo między poszczególnych ludzi rozdzielane i ponieważ zadaniem władzy społecznej jest przeszkodzić temu, by wolność jednostek nie przekraczała miary ani obcego mienia nie zagarniała, przeto i sama jest znienawidzona i ubodzy zazdrością pałają względem bogatych i między klasami społecznymi wre wzajemna walka; jednych, by za każdą cenę osiągnęli to czego nie mają i siłą sobie zdobyli, drugich by zatrzymać sobie co mają a nawet pomnożyć. Chrystus Pan nauczył ludzi, jak mają oceniać dobra doczesne
16. Chrystus Pan to wszystko przewidując, w owym Boskim kazaniu na górze umyślnie wytłumaczył, jakie są dla człowieka błogosławieństwa ziemskie, a tym samym fundamenty chrześcijańskiej filozofii w pewnej mierze położył. Te prawidła przedstawiają się nawet ludziom wrogo względem wiary usposobionym jako takie, które niezrównaną mądrość i zasadniczą naukę obyczajów chrześcijańskich zawierają, i wszyscy się zgadzają w tym, że nikt przed Chrystusem, który samą jest Prawdą, ani w podobny sposób o tych rzeczach, ani z równą powagą i ważnością, ani taką miłością nie nauczał. Błogosławieni ubodzy !
17. Jakoż tajemnica tej Bożej filozofii w tym leży, że tak zwane dobra doczesne mają tylko pozór dobra a siły nie mają i nie są istotnymi dobrami, dlatego używając ich człowiek nie jest szczęśliwym. Bóg bowiem sprawił, że bogactwa, sława, rozkosze nie przynoszą człowiekowi szczęścia, lecz przeciwnie, jeżeli rzeczywiście chcemy osiągnąć szczęście, należy się z miłości ku Bugu tego wszystkiego zrzec: „Błogosławieni ubodzy… Błogosławieni którzy teraz płaczecie… Błogosławieni będziecie, gdy was będą nienawidzić ludzie i gdy was wyłączą i będą sromocić a imię wasze wyrzucać jako złe” (Łuk 6, 20-22). To zaś znaczy, że przez cierpienia, boleści, nędze tego żywota, jeżeli je tak jak należy znosimy, otwieramy sobie przystęp do owych doskonałych i nieśmiertelnych dóbr, „które zgotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2, 9). Jednakże jakże wielu tę tak ważną naukę wiary zaniedbuje, jakże wielu zdaje się o niej zupełnie zapominać.
18. Konieczną więc jest rzeczą – Czcigodni Bracia – aby w jej duchu odnowić umysły wszystkich, inaczej nigdy ludzie i społeczeństwa spokoju mieć nie będą. Tych wszystkich zatem, których jakakolwiek bądź niedola uciska zachęcamy, aby oczu swoich nie obracali ku ziemi, po której pielgrzymujemy, lecz by je podnosili ku niebu, do którego zdążamy: „albowiem nie mamy tu miasta trwającego ale przyszłego szukamy” (Hbr 13, 13), W pośród zaś goryczy, którymi Bóg ich wierność w służbie próbuje, niech często rozważają, jaką zgotować im nagrodę, gdy z tej próby wyjdą zwycięzcami: „Albowiem to, które teraz jest prędko przemijające i lekkie nasze utrapienie, nader na wysokości wagę chwały wiekuistą w nas sprawuje” (2 Kor 4, 17). W końcu z całym wytężeniem i usilnością pracować należy, aby w ludziach na nowo zakwitła wiara w to co jest nadprzyrodzone, a zarazem szacunek, pragnienie, nadzieja dóbr wiekuistych i to niech będzie głównym waszym zadaniem, Czcigodni Bracia, a także kleru i wszystkich naszych synów, którzy w rozmaitych związkach skupieni, chwałę Bożą i prawdziwy pożytek społeczny popierać usiłują. W miarę bowiem jak u ludzi wzrośnie wiara, osłabnie u nich niepohamowana dążność do osiągnięcia próżnych dóbr doczesnych, i powoli, gdy miłość wskrzeszoną zostanie, rozruchy i walki społeczne umilkną.
II O SPRAWACH ODNOSZĄCYCH SIĘ WYŁĄCZNIE DO KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO
19. Teraz zaś myśl Naszą od spraw ludzkiego społeczeństwa przerzucamy na sprawy ściśle do Kościoła się odnoszące, celem bliższego ich rozpatrzenia. Mamy zaiste podstawę do tego, by duch Nasz, tak wielkim obecnych czasów nieszczęściem przygnębiony, przynajmniej w pewnej pokrzepił się mierze. Albowiem oprócz najoczywistszych dowodów owej Boskiej siły i mocy, którymi wyposażony jest Kościół, nie mało pociechy przynosi Nam to, co Poprzednik Nasz Pius X, który Stolicę Apostolską opromienił przykładem świętego żywota, obdarzył Nas w owoce swej opatrznościowej działalności. Za jego staraniem widzimy wszędzie u duchownych rozpaloną gorliwość religijną i rozbudzoną pobożność ludu chrześcijańskiego; rozwiniętą w stowarzyszeniach katolickich działalność i karność; tu ustanowione, tam zaś pomnożone stolice biskupie; wydane wskazówki co do wychowania młodego kleru nie tylko zgodne z duchem karności świętych kanonów, ale także ile potrzeba odpowiadające wymogom czasu; z nauczania świętych umiejętności widzimy wypędzone zgubne dowolnych nowostek niebezpieczeństwa; muzykę kościelną zreformowaną, by majestatowi rzeczy świętych godnie służyła; ozdobę liturgii podniesioną; w nowych misjach przez głosicieli Ewangelii imię chrześcijańskie szeroko rozsławione.
20. Wielkie są przeto zasługi Naszego Poprzednika względem Kościoła, których pamięć potomność z wdzięcznością przechowa. Ponieważ zaś rola Ojca rodziny zawsze – za Bożym dopuszczeniem – wystawioną jest na złośliwość nieprzyjaznego człowieka, dlatego nigdy nie może się obyć bez tego, ażeby na niej nie było pracy, bo inaczej bujnie rozwijający się kąkol dobrym plonom przyniósłby szkodę. Gdy zaś słowa, które Bóg wyrzekł do proroka: „Otom cię dziś postanowił nad narodami i nad królestwami, abyś wyrywał i kaził… i budował i sadził” (Jer 1, 10) i my także do Siebie stosujemy, z największą ciągle usilnością dążyć będziemy do tego – o ile to w Naszej mocy leżeć będzie – aby wszelkie zło powstrzymywać, a to co jest dobre popierać, dopóki nie spodoba się Pasterzowi pasterzy zażądać od Nas rachunku z powierzonego Nam urzędu.
21. Kiedy więc obecnie do Was wszystkich, Czcigodni Bracia, po raz pierwszy przemawiamy, uznajemy za rzecz wskazaną zaznaczyć niektóre główne sprawy, którym postanowiliśmy osobliwą poświęcić troskę: tym sposobem, gdy Wy, Waszym działaniem pospieszycie Nam na pomoc, pożądane owoce prędzej się ukażą.
22. Przede wszystkim, ponieważ w każdej ludzkiej społeczności z jakichkolwiek bądź przyczyn powstałej, do pomyślnego dla wspólnej sprawy osiągnięcia celu, najważniejszą jest rzeczą, by członkowie jak najściślejszą w dążeniach tworzyli jedność, musimy to przeprowadzić, by wszelkie między katolikami nieporozumienia i niezgody przestały istnieć, a nowe by w przyszłości nie powstawały tak, aby odtąd wszyscy katolicy jedno i to samo myśleli i czynili. Dobrze to rozumieją wrogowie Boga i Kościoła, że każde w obronie naszych spraw między nami poróżnienie się jest dla nich zwycięstwem: dlatego jest to ich systemem, że gdy katolików widzą skupionych, wówczas chytrze rzucają między nich posiew niezgody i wysilają się na to, aby ich spójność rozluźnić. Oby ta metoda nie miała tak często pożądanego przez nich skutku, z tak wielką dla religii szkodą! Skoro zatem prawa władza co ściśle nakaże, nie wolno nikomu tego nakazu niewykonać dlatego, że się mu nie podoba, lecz niech każdy swoje mniemanie podda pod powagę tego, komu podlega i niech mu z obowiązku swego sumienia będzie posłuszny. Również niech nikt niepowołany czy to przez rozpowszechnianie książek czy też czasopism lub przez publiczne mowy, niech się w nauczyciela Kościoła nie bawi. Wszyscy wiedzą, komu urząd nauczycielski Kościoła od Boga został zlecony: jemu zatem musi być zostawione nienaruszone prawo przemawiania wedle swego uznania wtenczas, gdy uzna za stosowne; wszystkich zaś innych jest obowiązkiem, mówiącemu w imieniu Kościoła, być posłusznym i jego słowom być uległym.
23. W rzeczach zaś, w których bez naruszenia wiary i obyczajów, gdy co do nich orzeczenie Stolicy Apostolskiej za lub przeciw nie zapadło – dysputować można, i wolno oczywiście każdemu mieć swoje zdanie i tego zdania bronić. Wszelako w tych dysputach daleką być powinna wszelka niepowściągliwość w słowach, która często może obrażać miłość; niech każdy swobodnie broni swego zdania, lecz niech czyni to z umiarkowaniem; niech nie myśli, że mu wolno tych, którzy inne mają zapatrywanie, dla tej jednej tylko przyczyny podejrzewać o złą wiarę albo o złe obyczaje.
24. Chcemy, aby się także nasi powstrzymywali od owych nazw, których w ostatnich czasach używać poczęto, aby katolików od katolików odróżnić; należy ich unikać nie tylko jako profanas vocum novitates które ani prawdzie ani słuszności nie odpowiadają, lecz także dlatego, że stąd wielkie między katolikami powstaje zaniepokojenie i zamieszanie. Siła i natura wiary katolickiej ma tę właściwość, że jej nic ani dodać ani ująć nie można: albo się ją całą wyznaje, albo się ją w całości odrzuca. „Ta jest wiara katolicka, której, jeżeli kto wiernie i mocno nie wyznaje, zbawionym być nie może” (3). Nie ma zatem potrzeby czynienia dodatków do zaznaczenia wyznania wiary katolickiej; każdemu niech wystarczy wyznanie: „Imię moje chrześcijanin, nazwisko katolik”; niech tylko stara się być naprawdę tym, kim się być mianuje.
25. Zresztą od tych między nami, którzy się dla wspólnej sprawy katolickiej przysłużyli, wymaga obecnie Kościół wcale co innego, aniżeli dłuższego zajmowania się kwestiami, z których żadnego nie ma pożytku; wymaga mianowicie, aby wszystkimi siłami do tego dążyli, aby wiara w całości i żadnym nieskażona błędem była zachowana, idąc przede wszystkim za tym, którego Chrystus ustanowił stróżem i tłumaczem prawdy. I dzisiaj są tacy, a nie jest ich mało, których – jak mówi Apostoł – „świerzbią uszy, zdrowej nauki nie cierpią, według swoich pożądliwości gromadzą sobie nauczycieli, od prawdy słuchanie odwracają a ku baśniom się obracają” (2 Tym 4, 3-4). Niektórzy nadęci i wyniośli wskutek wysokiego o rozumie ludzkim mniemania, który zresztą z pomocą Boga w badaniach natury olbrzymie poczynił postępy – wzgardzili powagą Kościoła na swoim własnym rozumieniu się opierając i tak daleko w swoim zaślepieniu się posunęli, że nawet samych tajemnic Boskich i tego co Bóg człowiekowi objawił, nie wahali się swoim rozumem odmierzać i do poglądów dzisiejszych czasów dostosowywać. Tak powstały monstrualne błędy modernizmu, który słusznie Poprzednik Nasz „zbiorem wszystkich herezji” nazwał i uroczyście potępił. To zatem potępienie My, Czcigodni Bracia, w całej rozciągłości tu ponawiamy; a ponieważ ta tak zgubna zaraza nie została jeszcze całkowicie stłumiona, lecz jeszcze teraz tu i ówdzie, choćby po kryjomu grasuje, upominamy, aby się wszyscy przed zakażeniem się tym złem jak najbaczniej strzegli, do którego trafnie zastosować można to, co Hiob o czym innym powiedział: „Jest ogień aż do zguby pożerający i wszystkie rodzaje wykorzeniający” (Hi 31, 12). A życzymy sobie, ażeby katolicy nie tylko stronili od błędów, lecz także od sposobu myślenia, czyli od tak zwanego ducha modernistycznego: kto bowiem tym duchem jest przejęty, ten odrzuca ze wstrętem wszystko co trąci starością, a wszędzie we wszystkim chciwie czegoś nowego szuka: w sposobie mówienia o rzeczach Bożych, w wykonywaniu kultu świętego, w urządzeniach katolickich, a nawet w samych praktykach prywatnej. pobożności. Chcemy zatem, by święte pozostało owe stare przodków prawo: Nihil innovetur, nisi quod traditum est, które to prawo aczkolwiek w rzeczach wiary nienaruszalnie zachować należy, przecież za normę służyć powinno i w tych rzeczach, które zmianom podlegają, jakkolwiek i tu ma częstokroć zastosowanie reguła: Non nova, sed noviter.
26. Ponieważ, Czcigodni Bracia, do jawnego wyznawania wiary katolickiej i do życia wedle wiary, ludzi najwięcej zachęca braterskie napomnienie i wzajemny przykład, przeto nadzwyczaj się cieszymy, że ciągle nowe powstają związki katolickie. I nie tylko życzymy sobie, ażeby te związki wzrastały, ale chcemy, ażeby one przy Naszej także opiece i poparciu zawsze w kwitnącym znajdowały się stanie; kwitnąć zaś będą, byle tylko wskazówkom, których już ta Stolica Apostolska udzielała albo jeszcze udzieli, wytrwale i szczerze uległymi były. Którzykolwiek zatem są członkami tych stowarzyszeń i siły swe dla Boga i Kościoła poświęcają, niechże nigdy nie dopuszczają do tego, by poszło w zapomnienie to, co Mędrzec Pański głosi: „Mąż posłuszny będzie mówił zwycięstwo” (Prz 21, 28), bo jeżeli nie będą posłuszni Bogu przez uległość sternikowi Kościoła, i Bożej pomocy sobie nie zjednają i na próżno trudy ponosić będą.
27. Ażeby zaś to wszystko miało ten skutek, jakiego się spodziewamy, konieczną jest rzeczą – jak to Czcigodni Bracia wiecie – roztropna i skrzętna praca tych, których Chrystus Pan jako robotników na swoje żniwo wysłał tj. kleru. Dlatego pojmujecie, że osobliwą Waszą troskę powinno stanowić to, by u kapłanów odpowiednią do ich stanu świątobliwość utrzymać, a alumnów, abyście do tak świętego urzędu przez jak najlepsze wychowanie i pouczenie należycie kształcili. Jakkolwiek Wasza gorliwość nie potrzebuje zachęty, zachęcamy Was jednak a nawet zaklinamy, abyście to z jak największą pilnością zechcieli wykonywać. Rozchodzi się bowiem o taką rzecz, iż żadna inna nie ma dla dobra Kościoła większego znaczenia; gdy zaś tą sprawą poprzednicy Nasi szczęśliwej pamięci Leon XIII i Pius X się zajmowali, My o tym coś więcej mówić nie potrzebujemy. Prosimy Was tylko, aby owe tych tak mądrych Papieży zarządzenia, nade wszystko zaś Piusowa „Exhortatio ad Clerum”, dzięki Waszym radom i naleganiom, by nigdy nie poszły w zapomnienie, lecz by jak najskrupulatniej były przestrzegane.
28. Jednego jednak milczeniem pominąć nie można: wszystkich kapłanów – ilu ich jest – jako synów bardzo Nam miłych upomnieć chcemy, aby każdy koniecznie tak dla własnego zbawienia, jak dla pożytku świętego posługiwania, ze swoim biskupem w jak najściślejszej pozostawał łączności i był mu jak najpowolniejszym. Zaiste od owej wyniosłości ducha i krnąbrności, która teraz w świecie panuje, nie wszyscy szafarze świętości – jak to wyżej z bólem zaznaczyliśmy – są wolni; nie rzadko się też zdarza Pasterzom Kościoła, że boleść i opór tam spotykają, skąd pociechy i pomocy słusznie spodziewać by się powinni. Jeżeli zatem kto w taki ubolewania godny sposób swojemu obowiązkowi się sprzeniewierza, niechże to dobrze rozważy, że Boską mają powagę ci, których „Duch Święty postanowił biskupami, aby rządzili Kościołem Bożym” (Dz 20, 28), a jeżeli – jak widzieliśmy – ci, którzy jakiejkolwiek legalnej władzy stawiają opór, Bogu samemu się sprzeciwiają, daleko bezbożniej postępują ci, którzy biskupom, których Bóg szczególnym swej władzy znamieniem odznaczył, posłuszeństwa odmawiają. Ponieważ „miłość – jak pisze św. Ignacy Męczennik – nie pozwala, abym wobec Was milczał, dlatego pospieszyłem z upomnieniem was, abyście byli zgodni, w myśli Bożej. Albowiem Jezus Chrystus nierozłączony z naszym życiem jest myślą Ojca, tak jak biskupi po obszarach ziemi ustanowieni w myśli Ojca są. Dlatego przystało, abyście z myślą biskupa się zgadzali” (4). Podobnie jak ten głośny Męczennik, tak wszyscy nauczali, którzy byli, Ojcowie i Doktorowie Kościoła.
29. Zbyt ciężki Pasterze, z powodu trudnych czasów, dźwigają ciężar, a jeszcze cięższa jest troska o zbawienie powierzonej owczarni: „Albowiem oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego” (Hbr 13, 17). Czyż nie trzeba nazwać okrutnymi tych, którzy odmawiając im należnego posłuszeństwa, ten ciężar, tę troskę zwiększają? „To wam nie jest pożyteczne” (Hbr 13, 17) – rzekłby im Apostoł: to zaś dlatego, ponieważ „Kościół, to jest lud złączony z kapłanem i trzoda z Pasterzem swoim zjednoczona” (5); z tego wynika, że ten nie jest z Kościołem, kto nie jest z biskupem.
ZAKOŃCZENIE
30. A teraz, Czcigodni Bracia, pod koniec tego orędzia, myśl mimowolnie wraca do tego, od czego rozpoczęliśmy; i ponownie gorące prośby zanosimy, aby tej straszliwej wojny był koniec tak dla dobra społeczeństwa ludzkiego jak i dla Kościoła; dla dobra społeczeństwa ludzkiego, aby, gdy przywrócony zostanie pokój, społeczeństwo we wszystkich kierunkach postępowało: dla dobra zaś Kościoła Jezusa Chrystusa, aby niewstrzymany żadnymi przeszkodami nie przestawał we wszystkich krajach i częściach ziemi nieść pomoc i zbawienie ludziom.
31. Wszelako Kościół już od dłuższego czasu nie zażywa tej pełnej wolności, jakiej potrzebuje, odkąd mianowicie Głowa jego, rzymski Papież, nie ma owej ochrony, którą zrządzeniem Bożej Opatrzności, w ciągu wieków dla tejże swej wolności osiągnął. A usunięcie owej ochrony, niemałe katolikom, jak inaczej być nie mogło, zgotowało zaniepokojenie; albowiem wszyscy, którzy się wyznają być synami rzymskiego Papieża, i ci, co są z bliska, i ci, co są z dala, mają pełne prawo wymagać i nie mieć w tym żadnej wątpliwości, żeby wspólny ich Ojciec w wykonywaniu urzędu Apostolskiego od wszelkiej świeckiej potęgi był prawdziwie wolny i prawdziwie wolny przed światem się okazywał. Jak przeto gorąco pragniemy, ażeby jak najprędzej narody między sobą zawarły pokój, tak również pragniemy, ażeby Głowa Kościoła w tym anormalnym przestała znajdować się położeniu, które samemu spokojowi narodów z wielu przyczyn, niezmierną przynosi szkodę. W tej przeto sprawie, co do której Poprzednicy Nasi wielekroć żądania podnosili, nie względami ludzkimi prowadzeni, lecz świętością obowiązków, aby praw i godności Stolicy Apostolskiej bronić i My je dla tychże samych przyczyn ponawiamy. Daj Panie pokój w naszych czasach
32. W końcu, Czcigodni Bracia, ponieważ w ręku Boga jest wola panujących i tych wszystkich, którzy okrucieństwom i szkodom, o których mówiliśmy, kres położyć mogą, błagalny głos do Boga wznosimy i w imieniu całego rodzaju ludzkiego wołamy: Daj Panie pokój w naszych czasach. Oby Ten, co o sobie rzekł: „Ja Pan… czyniący pokój” (Iz 45, 6-7), naszymi prośbami przebłagany, rychło uśmierzył fale, które świeckim i duchownym miotają społeczeństwem. Niech nam przybędzie z pośrednictwem błogosławiona Dziewica, która samego Księcia pokoju na świat wydała; niech pod swoją macierzyńską opiekę weźmie Naszą skromną Osobę, Nasz urząd Apostolski, Kościół, a z nim dusze wszystkich ludzi, Boską krwią Jej Syna odkupione. Błogosławieństwo Apostolskie
33. Jako zadatek niebieskich darów i na znak Naszej łaskawości, Wam, Czcigodni Bracia, Waszemu klerowi i ludowi udzielamy z całego serca Apostolskiego błogosławieństwa.
Dan w Rzymie u św. Piotra w uroczystość Wszystkich Świętych, l listopada 1914 r., w pierwszym roku Naszego Pontyfikatu.
Benedykt XV
Przypisy:
1. Zob. Wezwanie do całego świata katolickiego w sprawie pokoju z 8 IX 1914 r.
2. Leon XIII: Rerum novarum, 15 V 1891.
3. Symbol św. Atanazego.
4. In Epist. Ad Ephes. III.
5. Św. Cyprian: Florentio cui et Poppiano ep. 66 (al. 69).
Numeracja na podstawie tekstu angielskiego zamieszczonego na stronie: www.vatican.va