SPIRITUS PARACLITUS | O pożytecznym czytaniu Pisma świętego
Rok: 1920
Autor: Benedykt XV
(Przypomnienie nauki o błędności Pisma św.)
Naukę św. Hieronima wspaniale potwierdza i objaśnia dokument, w którym błogosławionej pamięci Poprzednik Nasz Leon XIII ogłosił w sposób uroczysty starodawną i starą wiarę Kościoła o absolutnej bezbłędności Pisma św. ” Zupełnie jest niemożliwe, żeby jakiś błąd mógł wślizgnąć się do natchnienia Bożego. To na tchnienie nie tylko wyklucza wszelki błąd, lecz wyklucza i usuwa go w sposób tak bezwzględny, jak bezwzględnie konieczne jest, że Bóg , najwyższa Prawda, nie może być sprawcą żadnego absolutnie błędu.” Ponadto przytoczywszy cały szereg definicji Soborów Florenckiego i Trydenckiego, potwierdzonych na [pierwszym ] Soborze Watykańskim, dodaje co następuje: ” … Dlatego z okoliczności, że Duch Święty użył ludzi jako narzędzi do pisania, wcale nie wynika, jakoby mogło coś wymknąć wprawdzie nie autorowi głównemu, lecz pisarzom natchnionym. Albowiem przez swoją nadprzyrodzoną moc tak ich pobudził i skłonił do pisania, tak im towarzyszył, kiedy pisali, żeby to wszystko i tylko to, co On wskazał, dobrze ujęli myślowo, wiernie chcieli napisać i rzeczywiście dokładnie wyrazili w sposób nieomylnie prawdziwy. W przeciwnym wypadku nie On właśnie byłby autorem całego Pisma św.” (Providentissimus Deus; cf.EB 125)
(Niektórzy nie liczą się z twierdzeniami Kościoła o bezbłędności Pisma św.)
Te słowa Naszego Poprzednika nie pozostawiają miejsc na żadne wątpliwości lub ociąganie się. Należy jednak żałować, Czcigodni Bracia, że znaleźli się ludzie, nie tylko spoza Kościoła, lecz także wśród synów Kościoła katolickiego, owszem – co najbardziej Nas boli – wśród samych duchownych i profesorów świętych nauk, którzy zadufani we własnym sądzie, otwarcie odrzucili w tym względzie Magisterium Kościoła lub skrycie je zwalczali. My zaś z naszej strony utwierdzamy w zamiarze tych wszystkich, którzy korzystając z wszelkich zdobyczy nauk oraz wiedzy krytycznej, szukają nowych dróg i metod celem rozwiązania trudności, które nastręcza Pismo św. i uwolnienia od nich samych siebie oraz innych. Zejdą oni jednak smutnie z tej drogi, jeśli zaniedbają przepisy Naszego Poprzednika i wykroczą poza jasne ” granice wytyczone przez Ojców”
(Błędy odnośnie do nauki o bezbłędności i natchnienia – rozróżnienie między elementem pierwszorzędnym a drugorzędnym)
Tymczasem wnioski niektórych nowszych badaczy z pewnością przekraczają te nakazy i granice. Rozróżniając w Piśmie św. między elementem pierwszorzędnym, czyli religijnym, i drugorzędnym, czyli świeckim, przypisują wprawdzie natchnienie wszystkim zdaniom, a nawet poszczególnym słowom Biblii, lecz skutki jego – przede wszystkim wolność od wszelkiego błędu i absolutną prawdę – sprowadzają i zacieśniają do elementu pierwszorzędnego, czyli religijnego. Ich bowiem zdaniem, Bóg chciał tylko podać i o tym pouczyć w Piśmie św., co dotyczy religii. Wszystko zaś, co dotyczy nauk świeckich – a co nauce objawionej służy jakby jakaś zewnętrzna szata Boskiej prawdy – Bóg tylko dopuszcza i pozostawia nieudolność pisarza. Nic więc dziwnego, jeżeli w dziedzinie przyrodniczej i historii oraz innych im podobnych dziedzinach spotyka się wiele danych w Biblii, których nie można pogodzić z postępem wiedzy obecnych czasów. Są tacy, którzy starają się wskazać, że te fałszywe opinie nie sprzeciwiają się rozporządzeniom Naszego Poprzednika, który nauczał, że pisarz święty w rzeczach dotyczących natury wyraża się według zewnętrznego pozoru, oczywiście mylącego. Jak lekkomyślne i nieposłuszne jest to twierdzenie, widać wyraźnie z samych słów Papieża. Bo od zewnętrznego wyglądu rzeczy, o których mądrze orzekł Leon XIII za wzorem św. Augustyna i Tomasza z Akwinu, że należy go mieć na uwadze, Pismo św. nie otrzymuje żadnej skazy fałszu( błędu), ponieważ jest zasadą zdrowej filozofii, że bynajmniej nie jest wprowadzony w błąd umysł w bezpośrednim rozpoznawaniu tych rzeczy ( treści), których poznanie jest czymś właściwym dla niego. Poza tym nasz Poprzednik, odrzuciwszy wszelkie rozróżnienie między tzw. elementem pierwszorzędnym i drugorzędnym i usunąwszy wszelką dwuznaczność, ukazał, że bardzo daleki od prawdy jest pogląd ( opinia ) tych, którzy sądzą, że ” gdy chodzi o prawdę zdań, nie należy bardziej badać tego, co powiedział Bóg niż dlaczego to powiedział”. Poucza On również, że natchnienie Boże rozciąga się na wszystkie części Pisma św. bez żadnej różnicy i żaden błąd nie może się pojawić w tekście natchnionym: ” W ogóle byłoby rzeczą niegodziwą czy to zacieśniać natchnienie jedynie do pewnych części Pisma św., czy też przyjmować, że sam autor święty mylił się” (Providentissimus Deus; cf. Supra n. 124). Jak należy rozumieć słowa Leona XIII o interpretacji tekstów zawierających materię historyczną. Niemniej też odbiegają od nauki Kościoła, potwierdzonej świadectwem św. Hieronima i innych Ojców, ci, którzy sądzą, że poszczególne historyczne części Pisma św. opierają się – jak sami się wyrażają – nie na absolutnie prawdziwych faktach, lecz na ich opisach względnie prawdziwych i zgodnych z ludowym sposobem myślenia. I nie wstydzą się wnioskować tego ze słów samego Papieża Leona dlatego tylko, że powiedział, iż do zagadnień historycznych można odnieść zasady, które mają zastosowanie w zagadnieniach przyrodniczych. Twierdzą przeto, że święci pisarze, jak w sprawach przyrodniczych wypowiadali się według tego, co one pozór przedstawiały, tak też donosili o nieznanych sobie wydarzeniach – mianowicie według tego, co się im wydawało na podstawie rozpowszechnionej opinii lub w oparciu o fałszywe wypowiedzi innych ludzi. Nie wskazywali przy tym na źródła, z których czerpali, ani też nie poddawali, że przyswoili sobie opowiadania innych. Czy potrzeba wielu argumentów, aby odeprzeć poglądy tak krzywdzące dla Naszego Poprzednika, fałszywe i pełne błędów? Jakież jest bowiem podobieństwo przyrodoznawstwa z historią, skoro sprawy przyrodnicze występują tylko tam, gdzie chodzi o okazujące się na zewnątrz ” podpadające pod zmysły przejawy”, które powinny się zgadzać ze zjawiskami, gdy przeciwnie szczególne prawo historii polega na tym, że pisma muszą się zgadzać z rzeczami dokonanymi, i to tak, jak one rzeczywiście miały miejsce? Kiedy się przyjmie ich pogląd, jakże się wtedy oprze prawda przed wielkim fałszywym osądem co do bezwzględnej świętości opowiadania, za którą to prawdą przemawia cały kontekst dokumentu Naszego Poprzednika? Jeśli zaś ( Poprzednik Nasz) twierdzi, że z dużym pożytkiem można odnieść do historii i jej pokrewnych dziedzin te same zasady, które występują w przyrodoznawstwie, to nie podał tego jako ogólną zasadę, lecz radzi przede wszystkim, żebyśmy podobnymi zasadami posługiwali się w odpieraniu ataku przeciwników i dla obrony historyczności Pisma św. przed ich zarzutami. Nie brak też i innych [ludzi], uwłaczających Pismu św. Mamy na myśli tych, którzy nadużywają słusznych skądinąd zasad – o ile się ich używa w pewnym tylko zakresie – a robią to w taki sposób, że osłabiają podstawowe założenia prawdy Ksiąg świętych i podkopują przekazaną nam wspólnie przez Ojców naukę katolicką. Gdyby teraz żył św. Hieronim, na pewno by wystąpił przeciwko nim w ognistych i pełnych oburzenia słowach ( zarzucając im), że wzgardziwszy myślą i rozumieniem Kościoła, zbyt pochopnie uciekają się do cytatów ukrytych – jak je nazywają – lub do opowiadań pseudo – historycznych; że usilnie starają się znaleźć pewne rodzaje literackie w Piśmie św., z którymi nie można pogodzić nietkniętej i doskonałej prawdy słowa Bożego; albo że w taki sposób sądzą o pochodzeniu Biblii, iż cała powaga tych Ksiąg upada lub zupełnie ginie. Cóż więc należy o nich sądzić, skoro przy wyjaśnieniu samej Ewangelii zmniejszają należną tym księgom wiarę ludzką, a boską zupełnie podważają? To bowiem, co Jezus Chrystus, Pan Nasz, powiedział, co zdziałał – ich zdaniem – nie doszło do nas w formie nie zmienionej, poprzez tych świadków, którzy mieli z religijną czcią zapisać to, co sami widzieli i słyszeli; lecz – co się tyczy zwłaszcza czwartej Ewangelii – to część jej ma pochodzić od Ewangelistów, którzy sami dużo wymyślili i dodali, a część została zebrana z opowiadań wiernych następnego stulecia. (…) Zasady interpretacji Pisma św. podane przez św. Hieronima … posłuchajmy teraz samego ( Hieronima) pouczającego, co winno się mieć na uwadze i do czego ma zdążać poznanie Pisma św. Na pierwszym miejscu na kartach tych należy szukać pokarmu doskonalącego życie duchowe. Z tej to racji Hieronim zwykł o Prawie Pańskim rozmyślać w dzień i w nocy, i z Pisma św. pożywać chleb z nieba i mannę niebieską mającą w sobie wszelką rozkosz… ( Tract de Ps. 147) Następnie gdy zachodzi potrzeba, winno się czerpać z Pisma św. argumenty, przy pomocy których naświetlamy, utwierdzamy i bronimy prawd wiary. Wyróżnił się on w tym walcząc za współczesnymi heretykami: wszystkie jego dzieła wspaniale pokazują, jak przekonującą, jak solidną broń czerpał z Pisma św. dla pokonania ich. Wreszcie głównym celem zastosowania Pisma św. jest posługa słowa pełniona w sposób święty i owocny. Stąd w tym miejscu miło nam jest poprzeć słowami Wielkiego Doktora nakazy, jakie na temat przepowiadania słowa Bożego podaliśmy w Encyklice ” Humani generis” . Chociaż to, co święty Doktor mówi na temat zasad, jakie należy zachować przy korzystaniu z Biblii, odnosi się w największej części do tych, którzy interpretują, jednak niech mają to na uwadze także kapłani w przepowiadaniu słowa Bożego. Na pierwszym miejscu napomina: rozważmy bardzo pilnie słowa Pisma św. aby w sposób pewny ustalić, co powiedział święty pisarz. Nie można zapominać o tym, że Hieronim, gdy zachodziła potrzeba, miał zwyczaj sięgać do kodeksu pierwotnego ( oryginalnego), porównywać jedną interpretację z drugą, dokładnie badać znaczenie słów i, gdy zakradł się jakiś błąd, ukazywać jego przyczyny, by w ten sposób usunąć wszelką wątpliwość dotyczącą danej perykopy. Następnie uczy, że należy poszukiwać znaczenia i myśli zawartych w słowach, ponieważ ” temu, kto bada Pismo św., nie są tak konieczne słowa jak ich znaczenie”. Bynajmniej nie przeczymy, że Hieronim w poszukiwaniu tego znaczenia , idąc w ślad doktorów łacińskich oraz niektórych greckich wcześniejszego okresu, może na początku zbyt wielką wagę przypisywał tłumaczeniom alegorycznym. Rzeczywiście umiłowane Ksiąg świętych, ustawiczny wysiłek w poznaniu ich i dogłębnym zrozumieniu sprawiły, że wzrastał coraz bardziej we właściwej ocenie sensu wyrazowego i przedstawił zdrowe zasady w tej materii. Ponieważ one również obecnie gwarantują wszystkim bezpieczną drogę do uchwycenia pełnego sensu Ksiąg świętych, stąd pokrótce ja wyłożymy. A więc na pierwszym miejscu winniśmy zwrócić uwagę na tłumaczenie wyrazowe czyli historyczne: ” Zawsze napominam roztropnego wykładowcę, ażeby nie zadowalał się przesadnymi interpretacjami oraz tym, co krótko mówiąc, jest dowolnie wykoncypowane, lecz trzeba zwrócić uwagę na to, co jest wcześniej, w środku i później, łącząc wszystko co zostało napisane”. Tych zaś, którzy sądzą, że nie ma go wtedy, gdy coś jest powiedziane w przenośni ( obrazowo). ” Często bowiem sama historia jest przedstawiona w sposób metaforyczny”. Tych zaś, którzy sądzą, że nasz Doktor w odniesieniu do niektórych miejsc Pisma św. był przekonany, że są pozbawione sensu wyrazowego, on sam wyprowadza z błędu: ” nie przekreślamy historii, lecz przyznajemy pierwszeństwo rozumieniu duchowemu”. Po wystarczającym zaś uwzględnieniu sensu wyrazowego, czyli historycznego, szuka się znaczenia wewnętrznego i wyższego, ażeby karmić ducha wspaniała. Ucztą… Upomina wszakże, że przy poszukiwaniu tego bardziej wewnętrznego sensu, należy zastosować specjalną metodę ” byśmy idąc za bogactwami duchowymi nie wydawali się potępiać ( lekceważyć) ubóstwa historii”. W tej właśnie sprawie czyni roztropną uwagę, że nie należy odstępować od przykładu Chrystusa i Apostołów, którzy chociaż patrzą na Stary Testament jako na przygotowanie i zapowiedź Nowego Przymierza i dlatego wiele miejsc tłumaczą w sposób typiczny, jednak nie sprowadzają wszystkiego do typicznego myślenia… Gdy zaś idzie o sposób wykładania i przedstawiania, to ponieważ chodzi w tym o ujawnienie wierności przez szafarzy Bożych tajemnic, stwierdza św. Hieronim, że ” na pierwszym miejscu należy zachować prawdę interpretacji” i że ” jest obowiązkiem interpretatora wykładać nie to, co sam chciałby ujrzeć, lecz to, o czym myślał ten, którego komentuje”. Dodaje zaś, ” że jest rzeczą bardzo trudną (niebezpieczną) w Kościele, by na skutek niewłaściwej interpretacji Ewangelii Chrystusa nie stała się ona Ewangelią człowieka”. Wreszcie ” w wykładaniu Pisma św. potrzeba nie pięknie ułożonych słów, okraszonych kwiecistymi mowami, lecz erudycji i prostoty prawdy”.