Homilia wygłoszona w katedrze gnieźnieńskiej w rocznicę Katastrofy Smoleńskiej
Rok: 2011
Autor: Abp Józef Kowalczyk
Drodzy Bracia i Siostry,
Dziś przeżywamy pierwszą rocznicę tragicznej katastrofy samolotu prezydenckiego w Smoleńsku. Przyniosła ona niespodziewaną śmierć Prezydentowi Rzeczypospolitej Lechowi Kaczyńskiemu, Jego małżonce Marii i wielu innym wspaniałym ludziom. Zginęło 96 osób, których w dniu dzisiejszym, w pierwszą rocznicę tej tragedii, obejmujemy szczerą modlitwą, upraszając dla wszystkich wiekuisty pokój, a dla dotkniętych żałobą rodzin i bliskich ukojenie w bólu.
W owym dniu, 10 kwietnia 2010 roku, odprawiałem Mszę świętą w mojej rodzinnej parafii na południu Polski, z okazji setnej rocznicy urodzin jednej z parafianek. Dotarła wtedy do mnie z Warszawy wiadomość o tej tragedii i prośba o szybki powrót, aby o godzinie 18. odprawić Mszę świętą w Stolicy za wszystkie ofiary tragedii.
Tak się też stało. Odprawiłem Mszę świętą w katedrze polowej Wojska Polskiego o ustalonej godzinie, kierując na początku Eucharystii następujące słowa do uczestników tej żałobnej liturgii:
„Zgromadziliśmy się, aby we wspólnej modlitwie eucharystycznej powierzyć Bogu ofiary dzisiejszej katastrofy lotniczej. Z bólem i ogromnym zaskoczeniem przyjąłem wiadomość o katastrofie samolotu, na pokładzie którego znajdowała się polska delegacja na rocznicowe obchody w Katyniu, pod przewodnictwem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Pana Lecha Kaczyńskiego. W samolocie, oprócz Głowy Państwa, znajdowała się jego Małżonka, pracownicy Kancelarii Prezydenta, najwyżsi dowódcy wojskowi, wysocy urzędnicy państwowi, jak również przedstawiciele wspólnot wyznaniowych, a wśród nich Biskup Polowy Wojska Polskiego Tadeusz Płoski.
Udawali się do Katynia, aby swoją tam obecnością i modlitwą, uczcić ofiary katyńskie. To właśnie w tej drodze zastała ich śmierć. Wpisuje się ona w martyrologię tych, którzy oddali swoje życie w imię prawdy, wolności, obrony godności każdego człowieka. W wigilię święta Miłosierdzia Bożego polecamy ich Ojcu niebieskiemu, upraszając dla nich wiekuisty pokój. Niech miłosierny Bóg przyjmie ofiarę ich życia i wynagrodzi im wszelkie dobro, jakie dokonało się dzięki ich pracy w służbie narodu i Kościoła.
Naszą modlitwą obejmujemy wszystkich pogrążonych w żałobie, szczególnie rodziny i bliskich ofiar katastrofy, upraszając dla nich ukojenie w bólu i duchowe umocnienie. Modlimy się również w intencji Ojczyzny wszystkich Polaków, która została dotkliwe zraniona tragicznym odejściem tak ważnych dla niej osób. Niech ich ofiara zaowocuje w życiu społecznym duchem solidarności, wzajemnego szacunku i miłości.
To bardzo wymowne, że w piątą rocznicę śmierci Ojca Świętego Jana Pawła II, która nastąpiła również w wigilię święta Miłosierdzia Bożego, wpisuje się także ich odejście do wieczności, do domu Ojca. Ufamy, że tam znajdą wiekuisty pokój i chwałę zmartwychwstania”.
Dziś te słowa, które w ubiegłym roku stanowiły wprowadzenie do Mszy świętej żałobnej w intencji ofiar tej szokującej tragedii, powtarzam w prymasowskiej bazylice katedralnej w Gnieźnie, pierwszej stolicy Polski, u grobu świętego Wojciecha męczennika.
I z tym samym wewnętrznym uniesieniem modlitewnym polecam Bogu miłosiernemu wszystkich, którzy w tej katastrofie stracili życie – a było tam wiele osób bardzo mi bliskich i cenionych za ich kompetencję, uczciwość i wolę służenia Ojczyźnie z całym oddaniem, czemu dali dowód płacąc tak wysoką cenę.
Przez kilkanaście dni, jako ówczesny Nuncjusz Apostolski i Dziekan Korpusu Dyplomatycznego, z troskliwości kapłańskiej, solidarności z ofiarami, a także na prośbę rodzin tych, którzy zginęli w katastrofie, witałem na lotnisku w Warszawie doczesne szczątki ofiar przywożone w trumnach. Uczestniczyłem w warszawskich świątyniach w liturgiach w ich intencji.
Tak też było z powitaniem doczesnych szczątków Pana Prezydenta i jego Małżonki, kiedy to po powitaniu na lotnisku wprowadziłem ich wespół z ówczesnym Prymasem Polski, arcybiskupem Henrykiem Muszyńskim, do kaplicy pałacu prezydenckiego. Tam też odprawiliśmy wspólnie Mszę świętą koncelebrowaną za ich dusze. Później przewodniczyłem w zastępstwie kardynała Sodano, Legata Papieskiego, w centralnych uroczystościach poprowadzonych na Placu Piłsudskiego w Warszawie. Wreszcie w krakowskim kościele mariackim koncelebrowałem Mszę świętą za parę Prezydencką i pod przewodnictwem kardynała Dziwisza – pasterza Kościoła krakowskiego odprowadziłem ich na wieczny spoczynek w podziemiach wawelskich.
Cały świat uczestniczył w żałobie Polaków i składał wyrazy uznania za godne i budujące uszanowanie ofiar katastrofy poprzez żałobne uroczystości pogrzebowe i powszechną solidarność całego narodu w cierpieniu i trudnym doświadczeniu.
Dziś po upływie roku od tamtych tragicznych wydarzeń, gromadzimy się tu na wspólnej modlitwie, kończąc niejako rok żałoby: ale pełni zadumy, współczucia i zamyślenia w odczytywaniu tego znaku czasu, by wyciągnąć wnioski, jak mamy żyć i już bez nich budować dobro wspólne.
PAGE_BREAK
Rada Stała Episkopatu Polski, do której z urzędu przynależę, skierowała do nas wszystkich w dniu 3 marca br. przesłanie na pierwszą rocznicę katastrofy smoleńskiej. Warto więc przypomnieć niektóre fragmenty tego przesłania; są one przecież także moimi słowami, jako członka Rady Stałej:
„Katastrofa polskiego samolotu w Smoleńsku – do której doszło 10 kwietnia 2010 roku – pociągnęła za sobą śmierć 96 osób. Zginęli wybitni Polacy: Prezydent RP Lech Kaczyński z małżonką, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, wicemarszałkowie Sejmu i Senatu, grupa parlamentarzystów, dowódcy wszystkich rodzajów Sił Zbrojnych RP, pracownicy Kancelarii Prezydenta. Zginęło także 10 duchownych różnych wyznań, przedstawiciele ministerstw, instytucji państwowych, Federacji Rodzin Katyńskich, organizacji kombatanckich i społecznych oraz osoby towarzyszące, stanowiące polską delegację na uroczystości związane z obchodami 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, a także załoga samolotu.
(…) Obchodzimy pierwszą rocznicę tego tragicznego wydarzenia. Wydarzenia, którego nie sposób ograniczyć do czysto ziemskiej perspektywy; nawet jeśli pozostaje szlachetnym świadectwem troski o prawdę oraz o wierność wartościom i zasadom, dzięki którym nasza Ojczyzna umocniła swoje duchowe fundamenty.
Kiedy opłakiwaliśmy odejście z tego świata tak wielu bliskich nam osób, patrząc w świetle wiary na to, co się stało, zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że nie straciliśmy ich na zawsze. Oni tylko przeszli z jednego życia do drugiego Życia;
(…)Pytamy: dlaczego? Dlaczego umarli tak wcześnie? Dlaczego w tym momencie? Dlaczego opuścili nas właśnie w ten sposób? Dlaczego śmierć, dlaczego ból, dlaczego przemijanie? Są to pytania całkiem uzasadnione, bo każda miłość woła o obecność, o bliskość, o wieczność. I słusznie, ponieważ ona jest wieczna. Miłość nie obumiera wraz z ciałem osoby, którą kochamy. Ona tylko przechodzi na inną płaszczyznę wzajemności.
(…)Sposób przeżywania przez nas rozstania objawia nam samym, kim właściwie jesteśmy; chrześcijanami czy poganami? Joseph Ratzinger w książce „Śmierć i życie wieczne” pisał: „O człowieczeństwie człowieka decyduje jego postawa wobec cierpienia. […] Odpowiedź człowieka może być dwojaka: Może być nią opór, próba zdobycia mimo wszystko autonomicznej władzy – a więc przyjęcie postawy rozpaczliwego, gniewnego buntu. Ale odpowiedzią może też być powierzenie się tej innej Mocy, ufne poddanie się jej kierownictwu bez lękliwego oglądania się na siebie.” Zewnętrzne przejawy bólu z powodu trudnego doświadczenia są normalnymi, ludzkimi reakcjami. Ważne jednak, abyśmy się na nich nie zatrzymali i uczynili jeden krok dalej – krok wiary, tzn. powierzyli Panu Bogu bolesną rzeczywistość oraz siebie samych (por. Łk 23,46a). Dopiero wtedy cierpienie nie tylko nie będzie nas niszczyć, ale uczyni nas bogatszymi wewnętrznie.(…)
Właściwe granice żałobie wyznacza miłość. Lecz „cmentarz nie może stać się naszą świątynią ani naszym domem. Nie pomożemy zmarłym, zatrzymując się w nieskończoność przy grobie. Nie odnajdziemy tam naszych bliskich, ponieważ oni przeszli już do wieczności i odtąd miejscem spotkania z nimi jest wiara i ufna modlitwa, oraz podjęcie ideałów ich życia.
Natomiast samo doświadczenie żałoby powinno zaowocować naszą większą dojrzałością duchową”. Śmierć ukazuje nam, jak kruche jest wszystko to, w czym dotąd pokładaliśmy nadzieję: życie, zdrowie, miłość drugiego człowieka, dobra materialne, dokonania. Utrata tego, co przemijające, może otworzyć nas na poszukiwanie głębszych motywacji życia, mocniejszych podstaw ludzkiego szczęścia i powodzenia, a w konsekwencji ukierunkować na samo Źródło mocy i życia – na Boga, który w Jezusie mówi nam: „Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się!” (Mt 14,27)”.
Drodzy Bracia i Siostry!
Naszą dzisiejszą żałobną liturgię w pierwszą rocznicę katastrofy smoleńskiej i to słowo, które kieruję do Was i do siebie zakończmy słowami tegoż przesłania: „Gdy w przeżywaniu żałoby zabraknie szukania woli Bożej i gdy śmierć bliskich osób powoduje niekończące się rozbicie duchowe, wówczas stajemy się niezdolni do udzielenia zmarłemu skutecznej pomocy, której on potrzebuje. Zamiast więc rozpaczać nad tym, że nie da się cofnąć czasu, ani unieważnić zaistniałej katastrofy – dokonanego zła i jego skutków, trzeba raczej z całą żarliwością zwrócić się ku Bożemu miłosierdziu. Wtedy to cześć dla naszych zmarłych nie będzie tylko i wyłącznie powierzchownym kultem w postaci pomników, tablic, lampek i kwiatów oraz łez żalu.
„Bracia, nie oczerniajcie jeden drugiego. Kto oczernia brata swego lub sądzi go, uwłacza Prawu i osądza Prawo. Skoro zaś sądzisz Prawo, jesteś nie wykonawcą Prawa, lecz sędzią” (Jk 4,11). Niech ból i refleksja stanie się dla każdego z żyjących początkiem nawrócenia i zaczynem lepszego życia. Niech pozwoli głębiej wniknąć w zasady rządzące naszym życiem. Niech zmobilizuje do tego, by nie postępować jak wszyscy, ale tak jak tego pragnie Zbawiciel. Niech wyznacza drogę ku sprawiedliwości i miłosierdziu w naszym życiu osobistym i społecznym. Ku komunii, jaka winna nas wszystkich łączyć. Niech ta katastrofa umocni wzajemne więzi w naszej Ojczyźnie, Europie i świecie. Niech świadomość tej wspólnoty pozwoli nam zespolić serca, ideały i czyny, by nasz świat stawał się coraz bardziej ludzki”, zwłaszcza w naszym ojczystym domu. Amen