Homilia abp. Sławoja Leszka Głódzia wygłoszona 18.09.2011 na Jasnej Górze

Rok: 2011
Autor: Abp Sławoj Leszek Głódź

Matko Kościoła, wiarę daj nam żywą,
zachowaj wolność i jedność prawdziwą.

Księże biskupie Kazimierzu, pasterzu diecezji kieleckiej i krajowy duszpasterzu świata pracy!
Bracia Kapłani!
Czcigodni ojcowie Paulini, kustosze Jasnogórskiego Sanktuarium!
Ludzie pracy Ojczyzny, pielgrzymi do polskiej Kany!
Czcigodne poczty sztandarowe!
Panie przewodniczący NSZZ „Solidarność”!
I wy wszyscy, Bracia i Siostry, którzy jednoczycie się duchowo z naszym zgromadzeniem eucharystycznym!
Umiłowani!

Matko Kościoła, wiarę daj nam żywą,
zachowaj wolność i jedność prawdziwą.

Po raz dwudziesty dziewiąty ludzie pracy ojczyzny przybywają w pielgrzymce na Jasną Górę. Do domu Chrystusowej Matki, który zawsze był domem wolności. Nawet w najtrudniejszych chwilach zniewolenia i narodowych nieszczęść. Tutaj bije serce Narodu w sercu Maryi Królowej Polskiej Ziemi. Tutaj Matka Jezusowa wysłuchuje bicia polskich serc. Umacnia to, co słabe. Utrwala to, co słuszne. Wskazuje drogę, nawet wtedy, gdy zda się nie rozumiemy tego, co do nas mówi, o co nas prosi, czego od nas żąda, bo przecież „… myśli moje nie są myślami waszymi, ani wasze drogi moimi drogami” (Iz 58,8) – mówi prorok Izajasz w dzisiejszym pierwszym czytaniu.

I. Twój testament poniesiemy

Przyszliście tu dzisiaj, Bracia i Siostry, aby w Sanktuarium Ojczyzny przeżywać radość z uczestnictwa w modlitewnej wspólnocie ludzi pracy. Wiernych Bogu i solidarnych z Ojczyzną.

Niespełna trzy tygodnie temu dziękczynną modlitwą wracaliśmy do pamiętnego sierpnia 1980 roku. Do tamtych strajkowych protestów, które stanęły u progu historycznej drogi „Solidarności”. Tej swoistej konfederacji zawiązanej w imię nadziei, wolności, prymatu prawdy w życiu narodu. W imię niepodległości pracy polskiej.

I tamten czas, tak mocno osadzony w pamięci wielu z was, ukazał głęboką więź między światem pracy a Chrystusem i Jego Kościołem. Otwarły się strajkowe bramy dla kapłanów. Przynieśli oni strajkującym Chrystusa Eucharystycznego, udzielali sakramentu pojednania i pokuty. Tamten czas „gorących rozmów”, był także czasem wspólnotowej modlitwy, różańca świętego, godzinek, suplikacji…

Więź między wspólnotą polskiej pracy a Chrystusem, która tak mocno dała znać w tamtych historycznych dniach, dalej trwa. Wasza obecność jest tego świadectwem.

Tak jak trwa „Solidarność” – związek ludzi pracy. Nie zeszła ze sceny życia. Nie złożyła swoich sztandarów w muzealnych gablotach – jak to jej nie raz podpowiadano. I są tu dziś z wami – witamy je gorąco, wszystkie sztandary, sztandary „Solidarności”, sztandary serc waszych. Przewodziły wam na drodze ku niepodległości pracy polskiej. Skupiacie się przy nich, bo wasza służba się nie skończyła. Dalej trwa. I niech tak będzie.

I nie spłowiało też sławne słowo: solidarność. Określa istotę więzów, które powinny łączyć ludzkie wspólnoty. Wskazuje kierunek drogi ku przyszłości Polski i świata. A także – jak mówił niegdyś Jan Paweł II – wyzwala walkę. Jednak „nie jest nigdy ona przeciw drugiemu (…) bo jest to walka o człowieka, o jego prawa, o jego prawdziwy postęp: walka o dojrzały kształt życia ludzkiego”.

Przypominam te pamiętne słowa, wypowiedziane one zostały w Gdańsku na Zaspie i przynoszę Wam, jako Biskup Gdańska, pozdrowienia z miejsc, gdzie rodziła się i modliła „Solidarność”: ze Stoczni Gdańskiej, z kościoła Świętej Brygidy. Stamtąd powiał wicher wolności, a jego ożywczy powiew dotarł do państw i narodów oddanych po II wojnie na pastwę komunizmowi. I utorował drogę ich politycznego i duchowego odrodzenia. „Pan da siłę swojemu ludowi” – to przesłanie Psalmisty, uwiecznione na pomniku Trzech Krzyży Gdańskich, poświęconym ofiarom Grudnia ‘70 roku, towarzyszyło przed laty, we wrześniu 1983 roku, błogosławionemu księdzu Jerzemu Popiełuszce. To wtedy do jasnogórskiego domu Matki Jezusowej przyprowadził po raz pierwszy pielgrzymkę ludzi pracy. A właściwie przyprowadzili dwaj kapłani: ks. Jerzy i ks. Henryk Jankowski, kapelani „Solidarności”.

Są może pośród wśród was warszawscy hutnicy, którzy wtedy wraz z błogosławionym Księdzem Jerzym przemierzali jasnogórską Drogę Krzyżową. Słuchali jego rozważań o związku polskiej pracy – wtedy tak boleśnie doświadczanej – z drogą Chrystusowego krzyża. „Dołączamy do Twojego krzyża – mówił Ksiądz Jerzy – krzyż świata pracy, dołączamy krzyż naszej Ojczyzny, w której jest brak prawdziwej wolności, brak sprawiedliwości, w której jest deptanie ideałów, które były zawarte w dążeniach Solidarności”. I sam poszedł drogą krzyża – do końca, do męczeńskiej śmierci.

PAGE_BREAK
Dziś wracamy do tamtej pierwszej pielgrzymki ludzi pracy na Jasną Górę. Do słów błogosławionego Księdza Jerzego. I wiele z nich nie straciło aktualności. Wiele tamtych problemów jest naszymi problemami dziś. Dzielimy się nimi z Tobą, błogosławiony Kapłanie – Męczenniku, sługo Chrystusa i Ojczyzny. Zanieś je przed Boży tron. Zostawiłeś nam testament swego kapłańskiego życia zwieńczonego męczeństwem i wieńcem chwały Błogosławionego. Testament wierności Chrystusowi, ojczyźnie, wspólnocie ludzi pracy. Aktualny także na polskich drogach Roku Pańskiego 2011. Wciąż przez nas potwierdzany: „Twój testament poniesiemy, błogosławi nam w tym Bóg”. Dzielimy się z tobą, Księże Jerzy, i z Twoją mamą, która była tu witana i zawsze jest z nami, i dziękujemy jej za obecność i modlitwy.

II. Robotnicy w winnicy Ojczyzny

„Otwórz, Panie nasze serca, abyśmy słuchali uważnie słów Twojego Syna” (Dz 16, 14 b).

Słowo Syna przypisane dzisiejszej niedzieli to przypowieść o winnicy, o robotnikach w winnicy. A dotyczy sprawy fundamentalnej, bowiem naszego zbawienia. Czyli ostatecznego spotkania człowieka z Bogiem. Z Tym, który zbawia, ofiaruje życie wieczne. W obrazie właściciela winnicy, który taką samą zapłatą nagradza robotników zatrudnionych w różnych porach dniach, Jezus objawia swoją wolność i miłosierdzie Boga. „Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?” – pyta. Bożych rozrządzeń nie można mierzyć ludzkimi miarami, ujmować w siatkę naszych myśli i pojęć, bo przecież „jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje – nad waszymi drogami i myśli moje” (Iz 55,9) – mówi dziś w pierwszym czytaniu prorok Izajasz. Zbyt wiele już razy zawiódł człowieka tak zwany rozsądek w nim i racjonalizm. Zbyt mało widzimy, zbyt mało czujemy, a stawiamy się w roli sędziów Bożych zamysłów.

Odczytana dziś Ewangelia zdumiewa miarą, jaką przykłada Bóg do ludzkiej zapobiegliwości. „Ci ostatni jedną godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzyśmy znosili ciężar dnia i spiekoty” (Mt 20, 12). Ten kto godzinę pracował otrzymał tyle samo co ten, co mozolił się od świtu. Jednak robotnicy oczekujący na pracę są również obrazem tych, do których jeszcze nie dotarła Ewangelia. Którzy jej jeszcze nie usłyszeli z całą mocą. A więc praca człowieka posiada więcej wymiarów: ten fizyczny – przynoszący chleb i duchowy – który kształtuje wnętrze człowieka i jego wieczność. „Gdy wyszedł około godziny jedenastej, spotkał tam stojących i zapytał ich: „Czemu tu stoicie cały dzień bezczynnie?” Odpowiedzieli mu: „Bo nas nikt nie najął”. Rzekł im: „Idźcie i wy do winnicy!” (Mt 20,6-7) Moment najęcia pracownika oznacza więc w tej Ewangelii także moment ludzkiego nawrócenia, przebudzenia, rachunek sumienia, przebaczenia i zadośćuczynienia.

Przypowieść o robotnikach w winnicy to wezwanie do pokładania ufności w Bogu, który jest nieskończenie sprawiedliwy i miłosierny. Do swego królestwa zaprasza On tych utrudzonych w ciągu długiego pracowitego dnia, a także tych, co w jednej a nawet w ostatniej chwili zwrócili się ku Niemu, jak ten Dobry Łotr na krzyżu. A Chrystus mówi: „Zaprawdę, powiadam Ci, dziś będziesz ze mną w raju” (Łk 23, 43).

Skupili się robotnicy przy Panu Winnicy, aby otrzymać najwspanialszą zapłatę – zbawienie.

Przyszli ku Niemu drogami ludzkiej pracy. Tej rozpoczętej o świcie. Podjętej o godzinie jedenastej. A także tej, krótkotrwałej, do której stanęli, kiedy dzień się nachylił. Dlatego też św. Paweł mówi do nas dziś z kart Listu do Filipian: „Chrystus będzie uwielbiony w moim ciele: czy to przez życie, czy przez śmierć” (Flp 1,20). W ciele, czyli w konkrecie mojego życia i umierania. W mojej codzienności, naznaczonej ciężką, a często i niebezpieczną pracą.

Umiłowani Bracia i Siostry!

Scenerię tej pięknej przypowieści stanowi praca ludzka. Jest Bożym darem i zadaniem. Wpisanym w powołanie człowieka. W jego życiową drogę. Stanowi podstawowy wymiar bytowania człowieka na ziemi. Z pracy rąk spożywa człowiek chleb (por. Ps 128 [127], 2). Ten dosłowny, powszedni, o który każdego dnia się modlimy. A także ten, który stanowi owoc jego wiedzy, umiejętności, wykonywania zawodu.

I nie wykształciłaby się wspólnota polskiego narodu, gdyby nie trud pracy podjętej przed wiekami przez praojców naszych. Ten trud, który nasycał przestrzeń ojczyzny dziełami ludzkich rąk, kultury, zdobyczami cywilizacji. Pracą na roli, umiłowaniem ziemi. Ten boży wielowiekowy zasiew i żniwo.

I nie byłoby nas tutaj, gdyby nie wielka praca Kościoła na Bożej roli. To on otworzył dla Chrystusa wieczernik polskich dziejów. Towarzyszy drodze Narodu. Otwiera polskie serca na Słowo Boże. Uświęca czas pokoleń.

Pisał Kamil Norwid, że praca jest po to, „by się zmartwychwstawało”. A więc: do godnego, prawego, twórczego życia, do rozwijania i wzbogacania naszego człowieczeństwa – daru Boga potrzeba. Przecież poprzez pracę i dzięki niej człowiek uczestniczy w dziele stworzenia.

O chrześcijańskie spojrzenie na istotę ludzkiej pracy, o „Ewangelię pracy”, wsparła się przed laty głęboka i twórcza polska „praca nad pracą” – refleksja i praktyka. Odkrywała jej Boże źródła.

Ta „praca nad pracą” nie ustaje. Jest niezbędna i konieczna. Musi odpowiadać na nowe wyzwania, pytania i problemy.

Przynosi je nowa – już ponad dwudziestoletnia – rzeczywistość naszej ojczyzny. Polityczna, gospodarcza, społeczna. Demokracja, wolny rynek, konkurencja, przepływ kapitału, uczestnictwo w szerokim, ponadpaństwowym kontekście ekonomicznym – to niektóre z tych nowych rozwiązań.

I liberalny system. Jego doktryna, i jego praktyka… I coraz mocniej obecna w szerokim spektrum polskiego życia. W sferze gospodarczej system ten, oferuje to, co było przez lata niemożliwe. Szerokie pole dla inicjatyw gospodarczych, dla samodzielnych decyzji posiadaczy i przedsiębiorców. Z drugiej zaś strony skażony jest doktrynerskim przekonaniem, że „praca ludzka jest tylko narzędziem produkcji”.
PAGE_BREAK
III. Nie usypiajcie swych sumień

Bracia i Siostry!

Wielu z was przeszło lub wciąż przechodzi przez lekcję liberalnej doktryny w polskim wydaniu. Także wy, drodzy związkowcy. Szczególnie w wymiarze relacji między pracownikiem a pracodawcą. Manipulacje prawem pracy, zwolnienia grupowe, wydłużany czas pracy, obniżane zarobki… Te przykłady negatywne można mnożyć i znacie je lepiej niż ja.

Jakże często ten system oparty na prymacie ekonomii burzy społeczny ład, wprowadza niepokój o jutro w wielu polskich domach. Czyż jego pochodną nie jest powiększające się rozwarstwienie, wręcz społeczny podział na biednych i bogatych. Powiększająca się sfera ubóstwa – już 17 procent Polaków jest nim zagrożonych. Wciąż rosnąca liczba bezrobotnych? 2,5 mln znalazło pracę, bądź szuka tej pracy, w tym lekarze, poza granicami kraju. Zapomniane rodziny wielodzietne, biedniejsze od emerytów i rencistów.

To jeden z najbardziej gorzkich owoców przemian systemowych i gospodarczych. I towarzyszy mu – to szczególnie bolesne – uparte przekonywanie polskiego społeczeństwa, że z bezrobociem trzeba się nauczyć żyć. Bo praw ekonomii nie da się przekreślić.

A może nie jest tak? Może gdzieś indziej trzeba szukać przyczyn takiego stanu rzeczy? Uświadomić sobie, że to właśnie liberalne myślenie nie akceptuje wpływów o charakterze moralnym i „doprowadziło do systemów i rozwiązań, które podeptały wolność osoby i grup społecznych, które nie były w stanie zapewnić sprawiedliwości”. Mówił o tym w encyklice „Caritas in veritate” Benedykt XVI.

Ktoś słuchając z boku może powiedzieć, że przybyliśmy tu, aby w Częstochowie ponarzekać. My nie przybyliśmy, by narzekać. Chcemy we wspólnocie modlić się o lepszą winnicę, dlatego powrócę jeszcze do sceny z dzisiejszej Ewangelii. Ewangelia ta sprzeciwia się mierzeniu wartości człowieka oziębłą skalą racjonalizmu i liberalizmu. Otóż Gospodarz – Pan Żniwa – Bóg Miłosierdzia kieruje się miarą solidarności. „Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje i odejdź! Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie” (Mt 20,13-14). Bóg więc staje ponad partykularnymi sporami. Bóg wie, że każdy człowiek, którego stworzył powołany jest do zbawienia. I nie pozwoli, by stawał przeciw drugiemu, ale by byli jedni z drugimi solidarni w kwestiach najistotniejszych. Jest więc odczytana dziś Ewangelia prawdziwą i żywą lekcją solidarności, która prowadzi do osiągnięcia celów najważniejszych: wolności, godności, zbawienia.

I zwracamy się stąd, z miejsca, w którym tyle razy mocno i dobitnie rozbrzmiewał głos Kościoła w obronie sprawiedliwości i godności polskiej pracy – głos Prymasa Tysiąclecia, głos Jana Pawła II – by nie zamykać oczu na wielki problem polskiego bezrobocia, na problem moralny, gospodarczy i społeczny.

I nie usypiajcie swych sumień przekonaniem, że to strukturalna konieczność! Jego zasadnicze ograniczenie, jego likwidacja, stanowić powinna priorytetowy programem polityki gospodarczej i społecznej. Program klarowny, skuteczny, systemowy, a nie półśrodki i surogaty. I nie trzeba mówić, że to niemożliwe. Bo to zasadnicze wyzwanie, swoisty sprawdzian moralnej siły państwa!

I przynosimy dziś na Jasną Górę ból naszych rodaków, dla których zabrakło pracy w ojczyźnie. Bezrobotnych. Także polskiej młodzieży, której tak wiele wyjeżdża z ojczyzny w poszukiwaniu pracy. Przecież między 18. a czy 35. rokiem życia nie mamy w kraju 2,5 mln młodych ludzi, a podejmują często zajęcia, które nie mają żadnego związku z ich wykształceniem czy zawodem.

Bracia i Siostry!

W Polsce nie może brakować miejsca dla Polaków! Stary dąb ojczyzny nie może tracić świeżych liści i młodych pędów! Pomóż nam, Matko Dobrej Rady! Pomóż rozwiązać ten wielki problem polskiego bezrobocia i przymusowej emigracji z Ojczyzny. Także i problem wewnętrznej emigracji, czyli zamykania się w sobie, uciekania od spraw nas nurtujących.

IV. Ustrzeż nas, Matko!

Umiłowani!

Polska praca to jedna z dróg, którą – jako naród – doszliśmy do brzegu wolności. Ale niepodległość pracy wspiera się o niepodległość własności. A własność, polska własność, stanowi nierzadko dziedzictwo wieków, warsztat pracy pokoleń, oparcie dla lokalnych wspólnot.

Dzieje naszej ojczyzny przynoszą wiele przykładów upartej walki o niepodległość pracy i własności polskiej. Nie złamał komunistyczny system oporu wsi polskiej przeciw kolektywizacji, w latach szczególnie stalinowskich. Wóz Drzymały stał się symbolem pokojowej walki przeciwko wymierzonemu w interes polski prawu pruskiego zaborcy.

A dziś tak łatwo się tę polską własność zaprzepaszcza! Pomniejsza jej stan posiadania. Przekazuje w obce ręce. I ma się na to usprawiedliwienie. Bo płyną z tego wymierne korzyści. Bo to element tworzenia gospodarczych, ponadpaństwowych więzi. Bo to wolność przepływu kapitału. A przecież spółki ze 100 procentowym kapitałem polskim powinny być chronione i czekają na pomoc i wołają SOS.

PAGE_BREAK
Więc pytamy a gdzie interes narodowy? A polski stan posiadania? A prawo narodowej wspólnoty do własności? A przyszłość Polski?

O tych, którzy takie pytania stawiają, słyszy się w mediach, w wypowiedziach różnych osobistości, że to są polscy radykałowie, nacjonaliści, którzy nie rozumieją wymogów swego czasu, nowych strategii gospodarczych i nowego myślenia. Znam wielu z nich. Mogę zaświadczyć, że to polscy patrioci i ludzie niepodległej pracy, którym los Ojczyzny nie jest obojętny. Oni nie przyklaskują chociażby tam u nas, w Gdańsku projektowi sprzedaży obcemu kapitałowi „Lotosu” – kluczowego zakładu sektora energetycznego. Przeciwnie, przestrzegają, że to projekt, który godzi w nasz interes narodowy, w suwerenność strategicznego sektora gospodarki.

I takimi patriotami jesteście wy, ludzie niepodległej pracy polskiej! Pielgrzymi do jasnogórskiego Tronu Łask.

Bracia i Siostry!

Idźmy dalej drogami pracy. Stanowi ona źródło życia rodziny. Jest ku niej skierowana. Nie tylko zapewnia jej utrzymanie. Stanowi także swoistą gwarancję rozwoju, harmonii, wartości. A rodzina to fundament ojczyzny i panującego w niej społecznego porządku.

Jest tu dziś niejedna polska rodzina. Wpatrzona we wzór tamtej nazaretańskiej rodziny.

Nie sposób wydobyć tu wszystkich sprawi i ich przemilczeć. Kiedy w rodzinie nie ma chleba, nie ma pracy, wtedy nie ma radości. Nie rozwija się sztuka. Może się zdarzyć jakiś Janko Muzykant, ale normalnie się nie rozwija.

Wspólnota rodzin, których fundamentem jest praca, tworzy naród. Jest on silny siłą rodzin. Miłość dwojga ludzi zawierających sakramentalne małżeństwo zostaje przypieczętowana przez samego Boga. Kiedy przekazują życie i wychowują potomstwo stają się współpracownikami miłości Boga.

Świętość i piękno małżeństwa trzeba chronić, pielęgnować. Trzeba chronić polskie prawodawstwo przed rozmaitymi wynaturzeniami funkcjonującymi w społeczeństwach trawionych rakiem moralnego nihilizmu. Te zamierzenia obrażają nie tylko godność małżeństwa i rodziny. Także Konstytucję RP. Zapisano bowiem w niej: „Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochrona i opieką Rzeczypospolitej Polskiej”.

Przytoczony artykuł Konstytucji gwarantuje ochronę i opiekę państwa polskiego nad rodziną, macierzyństwem i rodzicielstwem. To wielka powinność państwa. Wykraczająca szerzej, dalej. W sferę opieki zdrowotnej, oświaty, wychowania. Od przedszkola do studiów wyższych.

I najwyższy czas podjąć skuteczną politykę rodzinną. Polskie rodziny na to czekają. Dziesięcioprocentowy podatek VAT na podręczniki, drakońskie opłaty za przedszkola… Ile jeszcze może wytrzymać polska rodzina! I ile udźwignąć! Ile razy obarczano ją kosztami przemian, czasem błędnych decyzji. A dziś jeszcze na dodatek puka do drzwi ojczyzny i polskich rodzin światowy kryzys.

Umiłowani w Panu!

Przed ponad tysiącem lat zostaliśmy wezwani do Winnicy Pańskiej. Polskie pokolenia otwierają swe serca na rozrządzenia Pana Winnicy. Przecież to Jego Ewangelia stworzyła podstawy życia narodu, jego kulturę, duchowość, historyczną tożsamość. Nikt temu nie potrafi zaprzeczyć. A jednak takie próby są. Dyskryminują one ludzi wiary w imię tolerancji, demokracji i pluralizmu. I dlatego mamy święte prawo domagać się, aby w naszej Ojczyźnie te wartości były szanowane, chronione, a także bronione – przed występkiem, obrazą, kalumnią, świętokradztwem. I to nie tylko przez konstytucyjną normę i prawo. Także działanie instytucji i struktur służących polskiej wspólnocie, ładowi publicznemu, przestrzeganiu prawa. Tracą wiarygodność te publiczne struktury, kiedy pobłażliwie odnoszą się do zdarzeń, które godzą w to co święte, co Boże, co nasze!

Pamiętamy bluźnierstwa pod krzyżem smoleńskim na warszawskim Krakowskim Przedmieściu. Kilka dni temu, jako przewodniczący Rady ds. Środków Społecznego Przekazu Konferencji Episkopatu Polski, wystosowałem na ręce prezesa Polskiej Telewizji protest przeciwko zatrudnieniu w reprezentacyjnym programie „The Voice of Poland” wyznawcę satanizmu. Przeciw promowaniu w telewizji publicznej jego osoby i światopoglądu. Przecież ten człowiek zbezcześcił Pismo Święte, a telewizja publiczna zaprasza. Ta telewizja, która żyje z naszego abonamentu. A przecież winna respektować chrześcijańskie wartości i szanować uczucia religijne.

Oby ten protest został wysłuchany. Bo podnosi się z wielu środowisk, także dziennikarskich.

PAGE_BREAK
Skrusz Matko serca tych, co chcieliby Królestwo Twego Syna pomniejszyć, a ludzi wiary pozbawić ich praw i wolności. Czy nie dość mieliśmy dyskryminacji za komuny, będąc drugą kategorią społeczeństwa jako ludzie wierzący. Jako alumni wzywani do wojska. Jako kapłani, nie mogący na raty nawet wziąć lodówki. To nie jest historia z czasów Nerona.

V. Wstańcie, chodźmy

Bracia i Siostry!

Polska praca jest środowiskiem życia narodu. I w naszej ojczyźnie trwa batalia o życie. Zatacza coraz szersze kręgi, budzi sumienia i inicjatywy. I stanowi wielki sprawdzian dla autentyzmu polskiej demokracji i dla moralnych podstaw życia narodu. To nieustające wezwanie i zadanie, wobec tych, co mają dzierżyć ster nawy państwowej.

W jasnogórskim Domu Matki stajemy u źródła duchowych sił potrzebnych dla narodu, w każdej godzinie jego dziejów. Także tych wydarzeń, które związane są z wyborami parlamentarnymi.

Powiedziałem w Gdańsku 31 sierpnia, w rocznicę Porozumień Sierpniowych, wobec tu obecnego Pana Przewodniczącego „Solidarności”, byłego i obecnego, że Kościół usiłuje się tak poszufladkować i powiązać, to z tą, to z inną partią. Powtarzam więc dziś do tego gremium pielgrzymów, do Was, moi drodzy, my jako Kościół nie wiążemy wyborów i swej przyszłości „ani z nogą prawą, ani z nogą lewą, ani z żadną inną protezą”. Kierunek wyborów wyznaczają porozumienia Gdańskie, Szczecińskie, Jastrzębskie.

I dzisiaj przypominamy te postulaty – 21 postulatów, które stały się dziedzictwem światowej demokracji i są na liście UNESCO. Wiele z nich zrealizowano. Części nie. I to wtedy został wyznaczony kierunek i sens przemian ustrojowych. Ten cel i sens pozostaje i musi pozostać w nas, w naszych działaniach, w naszych sumieniach, a jest to godność życia, uszanowanie pracy, odpowiedzialność w wymiarze międzyludzkim – poczucie wspólnoty w najgłębszych pokładach tkanki społecznej. I to są te sprawy niedokończone. I trwają. I te rozmowy niedokończone, które trwać będą. I niech się nikt nie dziwi, że padają pytania. Bo czyżby nawet i pytań stawiać nie wolno?

Wolne wybory. Fundamentalna zasada demokracji. Znak polskiej wolności i normalności. Ale każde polskie wybory to wielka liczba obojętnych. Tych, którzy nie wzięli w nich udziału. Stanęli z boku. To ta emigracja wewnętrzna i to niewłaściwa droga. Więcej: to odstępstwo od chrześcijańskiego etosu. To grzech zaniedbania. Bo przecież my, chrześcijanie, mamy zmieniać oblicze ziemi i urządzać świat wedle zamysłu Bożego. „Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje – nad waszymi drogami i myśli moje – nad myślami waszymi [mówi Pan]” (Iz 55, 9).

I Kościół, do którego należymy, jest wspólnotą, jest nią także naród. Jesteśmy cząstką Kościoła i Narodu, i jesteśmy tej wspólnocie potrzebni.

Bracia i Siostry! Umiłowani w Panu!

Przybyliście dziś na Jasna Górę Zwycięstwa z Polski całej, tej od Bałtyku po gór szczyty, od podlaskich równin po Odry brzeg. Tej Polski, która nie poszła na pokuszenie współczesnego świata, wiernej tradycjom ojczystym, wierze ojców, pamięci o trudnej dziejowej drodze.

Znasz Polsko taką Polskę? Jakże często w przekazie medialnym fałszowaną, pokazywaną w krzywym zwierciadle, lekceważoną i wyszydzaną. Za rzekomy anachronizm. Za archaiczny model patriotyzmu. Za katolickość, która nie pasuje do norm współczesnego świata. Za wartości, które dziś wielu chciałoby wypłukać ze sceny polskiego życia – uczciwość, prostolinijność, życie prawdą.

Ewangelista Marek mówi: „Wstańcie. Chodźmy!” (Mk 14, 42). To słowa Chrystusa, wypowiedziane w Ogrójcu, chwilę przed pojmaniem. „Wstańcie. Chodźmy!” Kieruję je ku wam, pielgrzymi. Ta modlitwa w wielu sercach polskich nie gaśnie.

I idź Polsko po to, co ci się należy!

Po swoje prawa, godność, lepszą przyszłość, historyczną pamięć, dzięki której naród rozpoznaje swoje cele i swoje zagrożenia, swoją drogę.

I tej polityce polskiej potrzebny jest dopływ świeżych sił, zwycięstwo uczciwości, spójności między deklaracjami a czynami. Polityka polska, jeśli nie chce przegrać Polski, musi wrócić do jasnych, klarownych reguł. Węgrzy dali taki przykład w ostatnich miesiącach. Do świata wartości jak uczciwość, prawda, prymat zasad moralnych.

Tu na Jasnej Górze, przed miesiącem, powiedzieliśmy w Liście, że Polska w perspektywie wyborów potrzebuje ludzi, którzy „gwarantują obronę godności człowieka i życia od poczęcia do naturalnej śmierci”. Ludzi troski o rodzinę, zdolnych podjąć niezbędne reformy.

Po Polska nie jest kawałkiem sukna, który można rozcinać na cząstki zawłaszczeń, grupowych przywilejów, posad przydzielanych wedle klucza partyjnych lojalności. Jest darem Boga, wspólnotą nadziei, wartością, którą tworzy praca i miłość wielu pokoleń. Bo Polska zbyt wiele nas kosztowała, by ją spłaszczać w małostkowych sporach, oplątywać siecią intryg, zezwalać, by ją toczył rak korupcji i cynizmu. Winna być przestrzenią wspólnoty, wspartą o ład sumień, świętości, piękna, ładu, tradycji, kultury… Domem sprawiedliwości, wartości i nadziei. Dla wszystkich. Taka Polska, która zaprasza pod swój dach i nikogo nie wyłącza. I odwołam się do słów proroka Izajasza: „I nich bezbożny porzuci swą drogę i człowiek nieprawy swoje knowania” (Iz 55, 7). Skorzystajmy z tego zaproszenia.

Ku Tobie, Matko Pięknej Miłości, zanosimy naszą modlitwę polskiej nadziei. Ty wiesz czego chcemy! Ty znasz nasze serca!

„Niech będzie z nami Pan, nasz Bóg, jak był z naszymi przodkami” (1 Krl 8, 57). „Pan jest blisko tych, którzy Go wzywają, wszystkich wzywających Go szczerze” (Ps 145. 18).

Idźmy drogami Ojczyzny na spotkanie Pana. Prowadź nas Matko! A my będziemy bronić Twoich dróg. Tak nam dopomóż Bóg.

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.