Homilia Prymasa Polski w 100-lecie Bitwy Warszawskiej

Rok: 2020
Autor: abp Wojciech Polak

HOMILIA NA MSZY ŚWIĘTEJ W UROCZYSTOŚĆ WNIEBOWZIĘCIA NMP SPRAWOWANEJ
W KAPLICY MATKI BOŻEJ WNIEBOWZIĘTEJ NA CMENTARZU POLEGŁYCH 1920 ROKU
W RADZYMINIE Z OKAZJI 100-LECIA BITWY WARSZAWSKIEJ ZWANEJ CUDEM NAD WISŁĄ

Radzymin – Cmentarz Poległych 1920 roku
15 sierpnia 2020 roku

Siostry i Bracia w Chrystusie Panu,

1. „Biada Stolicy samotnej! Biada Warszawie samej!” Wołał w dniu uroczystej koronacji obrazu Matki Bożej Łaskawej – Patronki Warszawy Czcigodny Sługa Boży Stefan Kardynał Wyszyński. „Miastu naszemu potrzeba wiary w Boga – Człowieka i Jego Matkę” – dodawał Prymas Tysiąclecia – „Musi ono mieć wzór w Tej, która dała przykład żywej wiary: Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła. A jako Matka Pięknej Miłości dała przykład wiernej miłości (…) Takiego wzoru, takiej postaci, która by Warszawie dała przykład żywej wiary, gorącej miłości, ducha zjednoczenia z Bogiem i ofiary na rzecz Boga i ludzi – potrzeba naszej Stolicy! Biada Stolicy samotnej! Biada Warszawie samej!”

Warszawa jednak nie jest sama. Nasza Stolica nie jest samotna. Warszawa bowiem ma Matkę. Stolica ma swą Patronkę, Matkę Bożą Łaskawą. Dlatego stąd, z prawego brzegu Wisły, z „radzymińskiego Cmentarza Poległych 1920 roku”, wznosimy teraz ku Niej, ku Matce Bożej Zwycięskiej, nasz wzrok, dziękując właśnie dziś, w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, za matczyną obecność Maryi w dziejach naszej Stolicy i naszej Ojczyzny. Wznosimy ku Niej nasz wzrok tak, jak już w pamiętnym lipcu 1920 roku tam, na Jasnej Górze wznosili ku Niej swój wzrok i wołali do Niej w imieniu niepodległego zaledwie od dwóch lat narodu biskupi polscy, prosząc o wybawienie od zagrożenia i ocalenie niepodległej Polski. „W chwili, gdy nad Ojczyzną i Kościołem naszym gromadzą się chmury ciemne, gdy wróg zagraża granicom naszym, szerząc mord i pożogę, bezczeszcząc świątynie i prześladując kapłanów, wołamy – jak niegdyś uczniowie Twoi zaskoczeni burzą na morzu – Panie ratuj nas, bo giniemy (…) Tutaj na Jasnej Górze, gdzie każdy kamień głosi cuda Twoje nad narodem naszym opieki, wyciągamy ku Tobie, Matko litości, błagalne ręce, byś w ciężkiej kraju naszego potrzebie przyszła nam na pomoc. Odrzuć wroga od granic naszej Ojczyzny, wróć krajowi naszemu upragniony pokój”.

2. „Umiłowani w Panu, Siostry i Bracia!

Koronując przed laty obraz Matki Bożej Łaskawej Prymas Tysiąclecia słusznie wówczas wskazywał, że przecież Ona była – jak mówił – Świadkiem naszych walk, że wstawiała się za nami do Boga, i że uzyskała przezwyciężenie wszelkich zagrożeń. Ona była świadkiem trudnych dni 1920 roku. Maryja była świadkiem – jak przypominał właśnie tutaj, na tym wojennym cmentarzu święty Jan Paweł II – tego olbrzymiego wysiłku żołnierzy, oficerów, generałów, marszałka, tego wszystkiego, co wpisane jest tutaj w te mogiły, które po nich zostały. A wysiłek ten był naprawdę wielki. Był olbrzymi.

Podejmowany przecież ze świadomością – jak wspominał po latach w swych pamiętnikach sam Józef Piłsudski – że „ten nieustanny robaczkowy ruch większej ilości nieprzyjaciela, przerywany od czasu do czasu jak gdyby skokami, ruch trwający tygodnie, sprawia wrażenie czegoś nieodpartego, nasuwającego się jak jakaś ciężka, potworna chmura, dla której przegrody się nie znajdzie. Jest w tym coś beznadziejnego, łamiącego wewnętrzne wartości człowieka i tłumu […] Pod wrażeniem tej nasuwającej się chmury gradowej łamało się państwo, chwiały się charaktery, miękły serca żołnierzy. Wszędzie dokoła wpływ tego marszu widziałem […] Państwo trzeszczało, wysiłki wojsk rozdrabniały się w odruchach, a praca dowodzenia z dniem każdym była trudniejszą i cięższą moralnie”.

Tak trudnej sytuacji i tak ogromnemu wysiłkowi towarzyszyło jeszcze przekonanie wielu, graniczące nawet z pewnością, że – jak pisał po latach, obserwujący wówczas część działań wojennych w pobliżu Warszawy ówczesny ambasador Wielkiej Brytanii w Berlinie – „gdyby Piłsudskiemu i Weygandowi nie udało się powstrzymać triumfalnego pochodu Armii Czerwonej w bitwie pod Warszawą, nie tylko chrześcijaństwo musiałoby doświadczyć niebezpiecznego odwrotu, ale na niebezpieczeństwo zostałoby wystawione już samo istnienie zachodniej cywilizacji. Buńczucznie brzmiały bowiem zapamiętane dobrze słowa wodza czerwonej kawalerii, że nim minie lato, przemknie ze stukotem kopyt ulicami Paryża, i że droga do pożogi świata wiedzie przez martwe ciało Białej Polski”. To wszystko mogło naprawdę przerażać. Była to rzeczywiście przełomowa chwila. Tutaj, 100 lat temu, decydowały się nasze losy, wolność nasza i całej Europy.

„Wielkie dzieła Boże – jak zauważył kiedyś w swym słowie do polskich pielgrzymów wygłoszonym w Castel Gandolfo święty Jan Paweł II – dokonują się przez ludzi (…) dziękujemy Bogu za to, że dał taką moc ludziom, ludziom – naszym rodakom – mówił wówczas papież – że dał taką moc wodzowi i armii, i że dał taką moc całemu narodowi. Było to bowiem wielkie zwycięstwo wojsk polskich – podkreślał Jan Paweł II – tak wielkie, że nie dało się go wytłumaczyć jedynie w sposób czysto naturalny, i dlatego zostało nazwane Cudem nad Wisłą. Przypisano je opiece Królowej Polski. Przypisywano je opiece Tej, która – powtarzając za Prymasem Tysiąclecia – dawała nam przykład żywej wiary, gorącej miłości, ducha zjednoczenia z Bogiem i ofiary na rzecz Boga i ludzi.”

3. Drodzy Siostry i Bracia!

W setną rocznicę Bitwy Warszawskiej modlimy się razem tutaj, na Cmentarzu Poległych 1920 roku w Radzyminie, w tym – jak powiadał święty Jan Paweł II – miejscu szczególnie ważnym w naszej narodowej historii. Sprowadziła nas jednak tutaj nie tylko sama pamięć o bitwie, jaka dokładnie sto lat temu miała miejsce w tej okolicy, ale nade wszystko wdzięczność dla ofiarnego wspólnego wysiłku naszych przodków. Myślimy – jak nam powtarzał i uczył nas tutaj w Radzyminie święty Jan Paweł II – o żołnierzach, o oficerach, myślimy o wodzu, o wszystkich, którym zawdzięczamy to zwycięstwo po ludzku. Myślimy o tej sile ducha, która nie dała się stłamsić i przestraszyć w obliczu szalejącej nawały wroga. Myślimy o solidarnej miłości i bohaterstwie naszych przodków, którzy, przełamując waśnie, wzajemne uprzedzenia i podziały, zdolni byli razem stanąć w obliczu zagrożenia.

„Godnymi się stańcie – wzywał w tych trudnych chwilach wszystkich Polaków wraz z biskupami ówczesny Prymas Polski Edmund Dalbor – najdroższego daru wolności przez Wasze poświęcenie się dla Polski. Poświęcajcie dla niej wszystkie partyjne zawiści, wszelką żądzę panowania jednych nad drugimi, wszelkie jątrzenia, wszelkie jadowite kwasy, wżerające się w jej duszę i w jej organizm. We wspólnej jej miłości i we wspólnej potrzebie zjednoczcie się.” Wzywając rodaków do wspólnego wysiłku i do przełamania tak niszczących i rozrywających Niepodległą już wówczas podziałów, Prymas Dalbor widział nie tylko potrzebę nieustannej modlitwy w intencji zagrożonej wtedy Ojczyzny, ale właśnie jakże koniecznej przemiany moralnej, aby można było wspólnym wysiłkiem obronić odzyskaną po latach zaborów wolność i niepodległość. Wydarzenia spod Radzymina i tylu innych pobliskich miejsc, a zwłaszcza odepchnięcie wojsk sowieckich od stolicy, jakie miało miejsce tutaj sto lat temu, ocaliło niepodległość Polski i ukazało sens tych wszystkich wspólnych wysiłków. Było też świadectwem jedności i mobilizacji całego narodu. Dało przykład męstwa i odwagi tych wszystkich – jak wskazywał święty Jan Paweł II – „którzy pod Radzyminem i w wielu innych miejscach tej historycznej bitwy oddali swe życie, broniąc Ojczyzny i jej zagrożonej wolności”. Było świadectwem naprawdę wspólnej troski o Niepodległą.

4. Umiłowani w Panu, Siostry i Bracia!

Warszawa nie jest sama. Stolica nie jest samotna. Ona i Ojczyzna nasza ma swą Matkę. Dzisiejsza Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny pozwala nam bowiem jeszcze raz dostrzec, że Ta, która „po zakończeniu swego ziemskiego życia została z ciałem i duszą wzięta do nieba”, jest wciąż pośród nas obecna. Liturgia Słowa stawia nam przed oczy dwa obrazy. „Wielki znak na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu” i obraz z życia młodej palestyńskiej kobiety, która po zwiastowaniu, że będzie matką Bożego Syna idzie z „pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy”, aby być blisko swojej krewnej i towarzyszyć jej w niełatwych, zwłaszcza dla osoby starszej, miesiącach ciąży.

Znak na niebie mówi nam, że Ona – jak wskazywał papież Franciszek – „idzie przed nami w pielgrzymce życia i wiary”. Spotkanie w domu Elżbiety z kolei przypomina, że to pielgrzymowanie, że ta droga odbywa się w realiach konkretnego życia, że jest codziennym zmaganiem, że jest naznaczona ludzkim wysiłkiem i trudem.

„To przecież za wysoko, za daleko od ziemi – napisze w swoim wierszu Wniebowzięcie ks. Jan Twardowski – lepiej bezdomnej chyba pozostać z bezdomnymi, po co po gwiazdach szukać zagranicznego raju, lepiej ubogiej z nami pozostać w biednym kraju, czy można wśród aniołów o wole i ośle pamiętać, cieszę się i martwię, żeś jest wniebowzięta”. Być może i ktoś z nas dzisiaj miałby ochotę tak zawołać: czy to czasem nie za wysoko, nie za daleko od ziemi, za daleko od naszych ludzkich spraw, codziennych trosk, kłopotów i zmartwień. Wniebowzięta ukazuje nam cel naszej drogi, ale także w swoim ziemskim życiu, będąc prawdziwie jedną z nas, wskazuje drogę, którą trzeba nam iść ku wieczności.

„Potrzeba nam przykładu Matki żywej wiary i pięknej miłości” – wołał w dniu koronacji Matki Bożej Łaskawej Prymas Tysiąclecia. Wspominając zaś, że „Stolica nasza była niejednokrotnie świadkiem i uczestnikiem zmagań i rozlewu krwi o wolność Narodu, o sprawiedliwość społeczną, o pokój i ład w Ojczyźnie”, usilnie prosił, aby Maryja, która jest Zwierciadłem Sprawiedliwości i Królową pokoju, wszystkim wyprosiła dar „miłości społeczne”j. W naszej Ojczyźnie – tym, którzy nią rządzą, tym, którzy w niej mieszkają, i tym, którzy do niej przybywają – potrzeba przede wszystkim miłości społecznej.

I nam wszystkim, którzy dziś z wdzięcznością stajemy na mogiłach obrońców Ojczyzny, potrzeba „miłości społecznej”. To ona jest spoiwem, które pozwala w chwilach próby i wyzwań, stawać razem. To ona uczy nas pokory i szacunku dla siebie nawzajem. To ona także otwiera nam serca i uczy dostrzegać nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich. Owocuje przebaczeniem i pojednaniem. Szanuj każdego człowieka, bo Chrystus w nim żyje – pisał w dziesięciu przykazaniach „społecznej krucjaty miłości” Prymas Tysiąclecia – „nie czyń rozdźwięku między ludźmi, ale jednocz sercem i słowem. Nie wyciskaj łez, lecz uspokajaj i czyń dobro. Nie myśl o tym, co tobie jest kto winien, ale co ty jesteś winien innym”. Ci, którzy tu spoczywają i nad mogiłami, których w stulecie Bitwy Warszawskiej dziś stajemy, pragną nam powiedzieć, że taka była ich miłość Ojczyzny, „społeczna miłość”, zdolna ocalić jej wolność i niepodległość.

Amen.

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.