Homilia Prymasa Polski w Święto Niepodległości na Jasnej Górze | 11 listopada 2020
Rok: 2020
Autor: abp Wojciech Polak
W wydarzeniu przedstawionym nam dziś przez świętego Łukasza pochwała wiary jednego z uzdrowionych z trądu: twoja wiara cię uzdrowiła, zderza się zaraz z pytaniem Jezusa o pozostałych dziewięciu: czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Z tym pytaniem Jezus zwraca się właśnie do tego, który sam, jako uzdrowiony, wrócił, chwaląc Boga donośnym głosem, padł na twarz u Jego nóg i dziękował Mu. Wygląda na to – komentował w jednej ze swych homilii tę sytuację papież Franciszek – że od tego jednego, który wrócił, Jezus domaga się zdania sprawy o pozostałych dziewięciu. Nie jest Mu więc obojętne, czy są i będą nadal razem, czy też każdy poszedł w swoją stronę. Gdy wchodząc do wsi ich zobaczył, Jezus usłyszał przecież ich wspólne wołanie: Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami. Nie przekrzykiwali się nawzajem. Nie mówili jeden przez drugiego. Razem zgodnie prosili Jezusa o uzdrowienie. W swym nieszczęściu trzymali się przecież razem. Wspólnie dzielili trudny i bolesny dla nich los. Razem też widzieli szansę ratunku dla siebie, dla nich wszystkich. Nie dali się sparaliżować ludzkimi wykluczeniami i wołali do Boga, który nie wyklucza. Owszem, dobrze byli świadomi swej bolesnej sytuacji. Dlatego – jak czytamy u świętego Łukasza – zatrzymali się z daleka i wspólnie do Niego głośno wołali: Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami. W odpowiedzi usłyszeli wskazanie, by pójść i pokazać się kapłanom. A gdy w to uwierzyli i ruszyli w drogę, gdy uwierzyli słowom Jezusa, właśnie idąc, właśnie w drodze, właśnie gdy szli przecież razem, wszyscy zostali oczyszczeni. Wszystkich uzdrowił. Wszystkich ocalił. Nikogo nie wykluczył ani nie wyróżnił. Nikogo nie pozostawił bez pomocy. Tak jak dzielili trudny los razem, tak też razem zostali przywróceni do życia, oddani społeczności, do której należeli. Powrócili do życia razem. Tego więc, który teraz wrócił do Niego, by dziękować Bogu, Jezus pyta o pozostałych. Zadaje pytanie jakby chciał dowiedzieć się od niego, co się z pozostałymi stało, czemu ich tutaj nie ma, gdzie odeszli, dlaczego nie są razem. Pytanie postawione przez Jezusa daleko przekracza ramy ludzkiej wdzięczności. Nie o samą wdzięczność czy też jej brak, i nie o samą naukę wdzięczności Mu tutaj przecież chodzi. Jego pytanie postawione jednemu z uzdrowionych sięga naprawdę głębiej. Wspomniany papież Franciszek zauważy, że – gdy go dziś słuchamy – musi i ono zarezonować w naszym wnętrzu. Bo naszym zadaniem – powie wprost papież – nas, którzy jesteśmy tutaj, by sprawować Eucharystię, to znaczy czynić dzięki – naszym zadaniem jest zatroszczenie się o tych, którzy przestali iść, tych, którzy zgubili drogę: my wszyscy – mówi i do nas dziś papież – jesteśmy opiekunami braci nieobecnych (…) jesteśmy za nich odpowiedzialni, to znaczy powołani, aby za nich odpowiedzieć, wziąć ich sobie do serca. Czy chcesz wzrastać w wierze? Ty, który dziś tutaj jesteś, czy chcesz wzrastać w wierze? Zatroszcz się o brata nieobecnego, o nieobecną siostrę!
Moi Kochani, Siostry i Bracia!
Jakże wiele jest dziś powodów tej nieobecności. Jakże wiele jest w tych trudnych dniach, które przeżywamy, motywów, aby już nie tylko nie iść razem, ale pójść, najlepiej każdy i każda w swoją stronę. Jakże jasno widzimy, że często kończy się to konkretnie nie tylko obok drugiego, ale wprost przeciw drugiemu, w domu, w szkole, na ulicy. Oddalmy się od siebie i stajemy z zaciśniętą pięścią naprzeciw siebie. Święty Paweł pisząc do swego Przyjaciela Tytusa stawia dziś i przed nami, którzy tutaj jesteśmy, bardzo konkretne zadanie. Uczeń Chrystusa ma nikogo nie lżyć, unikać sporów, odznaczać się uprzejmością, okazywać każdemu człowiekowi wszelką łagodność. Jakże aktualne wydają się dziś te słowa. W czasie, gdy tak wiele między nami nieporozumień, gdy tak łatwo oskarżamy i atakujemy się nawzajem, gdy złością próbujemy odpowiedzieć na złość, a nienawiścią na nienawiść, trzeba jasno powiedzieć: uczeń Chrystusa nie nienawidzi, on kocha. Nie może być w nas tyle nienawiści. Bo złość i zawiść – jak pisze święty Paweł – godne są obrzydzenia.
Dlatego dzisiaj, stając w kaplicy Cudownego Obrazu, w miejscu, które od tylu wieków jest sercem naszej Ojczyzny, przed obliczem Matki, której tak bardzo leży na sercu dobro Jej dzieci, chcę prosić o łaskę pojednania i wołać o jedność między nami. Za świętym Janem Pawłem II, który w czasie swojej pierwszej pielgrzymki na Jasną Górę w 1979 r. wypowiedział te słowa, chcę i ja wołać: Jakże bardzo pragnę przy dzisiejszym spotkaniu zawierzyć Ci, o Matko, te wszystkie trudne sprawy (…), które nie mogą być rozwiązane na drodze nienawiści, wojny i samozniszczenia, ale tylko na drodze pokoju, sprawiedliwości i poszanowania. Owszem, byliśmy niegdyś – jak znów przypomina nam św. Paweł – „nierozumni, oporni, błądzący (…), pełni nienawiści jedni ku drugim”, ale czy dziś nie nadszedł moment, by powiedzieć dość? Dość bratobójczej walki, dość nastawania jedni przeciw drugim, dość wrogości i wzajemnych uprzedzeń. A my jako chrześcijanie, jako ludzie Kościoła, musimy być pierwszymi, którzy będą o to zabiegać. Czas pandemii, który tak boleśnie uderzył w nasze codzienne życie, który napełnił tak wielu z nas lękiem o życie i zdrowie, o przyszłość, o stan naszej gospodarki, który zburzył spokojne plany na przyszłość, jest okazją do tego, by przewartościować nasze myślenie. Przywołując jeszcze raz papieża Franciszka, chciałbym przypomnieć – jak wskazywał – że nigdy z żadnego kryzysu nie wychodzimy tacy sami, możemy stać się lepsi lub gorsi, ale nigdy tacy sami. Kryzysy mogą zintensyfikować istniejące niesprawiedliwości, ale także wydobyć to, co w ludziach, co w nas jest najlepsze. A więc pytam was: jacy wy chcecie wyjść? Lepsi czy gorsi? Odpowiedzmy sobie dziś na to pytanie. Czy pandemia, a także te wszystkie trudne sprawy społeczne, z którymi się zmagamy, pomogą nam dostrzec to, co najważniejsze? Jakiej zmiany tak naprawdę dziś potrzebujemy? Co nowego musi się w nas wszystkich dokonać? Co musi stać się w nas samych? Przed laty Sługa Boży Kardynał Stefan Wyszyński zadał podobne pytanie, na które sam spróbował odpowiedzieć. Mówił wtedy: Pragniemy człowieka, który by miłował. Czekamy na człowieka, który umiałby… kochać. Takiemu uwierzymy! […] Za nim pójdziemy! On nas pozyska! Jesteśmy tak przerażeni dziełami nienawiści i zapowiedzią nowych jej owoców, które płyną z zaprogramowanej nienawiści, że pragniemy już tylko, aby człowiek umiał kochać! Aby umiał zwyciężać przez miłość! Jakże bliskie mojemu sercu są te słowa Prymasa Tysiąclecia. Bo czy właśnie tego nie potrzebuje dziś nasz Kościół? Czy tego nie potrzebuje nasza Ojczyzna? Czy tego nie potrzebuje szeroko rozumiana polityka, życie społeczne, my wszyscy? Potrzebujemy ludzi, którzy potrafią kochać, kochać każdego, niezależnie kim jest, jakie ma poglądy, czy podziela naszą wiarę, czy jest jej otwarcie przeciwny. Tak, kochać każdego. Takiemu uwierzymy! Za takim pójdziemy! On nas pozyska!
Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!
Postawione przez Jezusa człowiekowi uzdrowionemu z trądu pytanie o pozostałych przypomina nam – jak wskazywał nam kiedyś papież Benedykt XVI – że żaden człowiek nie jest monadą zamkniętą w sobie samej. Nasze istnienia – tłumaczył – są w głębokiej komunii, poprzez wielorakie współzależności są ze sobą powiązane. Nikt nie żyje sam – wskazywał – nikt nie grzeszy sam. Nikt nie będzie zbawiony sam. Nieustanie przecież w moje życie wkracza życie innych; w tym, co myślę, mówię, robię, działam. Jestem i działam nie tylko sam, ale wespół z innymi, razem dla wspólnego dobra. Przypominamy sobie te słowa zwłaszcza dziś, w ten wieczór wieńczący dzień kolejnej już, sto drugiej, rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Dziś naszą wdzięczność za wspólny wysiłek naszych przodków, za przelaną krew i krople potu, za cierpliwe i wytrwałe, mimo różnic i przeszkód, budowanie wspólnego domu, któremu na imię Polska, pragniemy złączyć z wołaniem o odnowę naszego serca, o odnowę i nawrócenie nas wszystkich, o wzajemne przebaczenie i pojednanie. Każdy musi zacząć od siebie – przypominał nam i wskazywał drogę Sługa Boży Prymas Tysiąclecia. Każdy i każda od siebie, ale – jak dodawał święty Jan Paweł II – w tym procesie nie może zabraknąć świadectwa wewnętrznej przemiany dzieci Kościoła (…). Posługa jednania w prawdzie i miłości nie jest zadaniem jednorazowym Kościoła, ale stanowi integralną część jego ewangelicznego posłannictwa w służbie wszystkim ludziom i całemu narodowi. Kościół w Polsce winien uczynić wszystko, aby dzieło przynosiło owoce w sercu każdego człowieka i w każdej dziedzinie życia naszego społeczeństwa. Niech te jasnogórskie narodowe rekolekcje, tutaj u stóp Maryi, przyniosę nawrócenie i odnowę nas wszystkich.