Katecheza Benedykta XVI podczas audiencji ogólnej 3 lutego 2010r.

Rok: 2010
Autor: Benedykt XVI

Drodzy bracia i siostry!

Obchodzimy dziś wielkie święto Epifanii – tajemnicę Objawienia Pańskiego wszystkim narodom, reprezentowanym przez Mędrców, przybyłych ze Wschodu, aby oddać pokłon Królowi Żydowskiemu (por. Mt 2,1-2). Ewangelista Mateusz, który opowiada o tym wydarzeniu, podkreśla, że dotarli oni do Jerozolimy, podążając za gwiazdą, której wzejście widzieli i którą odczytali jako znak narodzin Króla, zapowiedzianego przez proroków, czyli Mesjasza. Gdy jednak Mędrcy dotarli do Jerozolimy, potrzebowali wskazówek kapłanów i skrybów, aby poznać dokładne miejsce, do którego zdążali, czyli Betlejem, miasto Dawida (por. Mt 2,5-6; Mich 5,1). Gwiazda i Pismo Święte stanowiły dwa światła, prowadzące Mędrców, którzy jawią się nam jako wzór prawdziwych poszukiwaczy prawdy.

Byli oni uczonymi, śledzącymi gwiazdy i znającymi dzieje narodów. Byli ludźmi nauki w szerokim tego słowa znaczeniu, którzy obserwowali kosmos, uważając go niemal za wielką księgę pełną Bożych znaków i przesłań dla człowieka. Dlatego ich wiedza, daleka od tego, by uważać się za samowystarczalnych, otwarta była na dalsze boskie objawienia i apele. Toteż nie wstydzili się pytać religijnych przywódców Żydów o wskazówki. Mogli powiedzieć: poradzimy sobie sami, nie potrzebujemy nikogo, unikając, zgodnie z dzisiejszą mentalnością, wszelkiego „zmieszania” między nauką a Słowem Bożym. A jednak Mędrcy słuchają proroctw i przyjmują je; a gdy tylko podejmują drogę do Betlejem, widzą znów gwiazdę, jakby na potwierdzenie doskonałej zgody między poszukiwaniem człowieka a Prawdą boską, zgody, która napełniła radością ich serca autentycznych mędrców (por. Mt 2,10). Uwieńczeniem ich poszukiwań była chwila, gdy znaleźli się przed „Dziecięciem z Matką Jego Maryją” (Mt 2,11). Ewangelia mówi, że „upadli na twarz i oddali Mu pokłon”. Mogli poczuć się rozczarowani, a nawet zgorszeni. Tymczasem, jak przystało na prawdziwych mędrców, otwarci są na tajemnicę, która wyraża się w sposób zaskakujący; a przez swe symboliczne dary pokazują, że uznają w Jezusie Króla i Syna Bożego. Właśnie w tym geście wypełniają się mesjańskie przepowiednie, które zapowiadają hołd narodów dla Boga Izraela.

Inny jeszcze szczegół potwierdza u Mędrców jedność między umysłem a wiarą: chodzi o fakt, że „otrzymawszy we śnie nakaz, aby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się do ojczyzny swojej” (Mt 2,12). Rzeczą naturalną byłby ich powrót do Jerozolimy, do pałacu Heroda i Świątyni, aby nadać rozgłos swemu odkryciu. A jednak Mędrcy, którzy na swego władcę wybrali Dziecinę, zachowują to w ukryciu, zgodnie ze stylem Maryi czy raczej samego Boga i tak, jak się pojawili, znikają w milczeniu, zadowoleni, ale też odmienieni przez spotkanie z Prawdą. Odkryli nowe oblicze Boga, nową królewskość – królewskość miłości.

Niech Maryja Panna, wzór prawdziwej mądrości, pomoże nam być autentycznymi poszukiwaczami prawdy Bożej, zdolnymi żyć zawsze głęboką zgodnością, istniejącą między rozumiem a wiarą, nauką a objawieniem.

Po odmówieniu modlitwy i udzieleniu zebranym błogosławieństwa apostolskiego Benedykt XVI zwrócił się do chrześcijan wschodnich:

Rad jestem, że mogę skierować najserdeczniejsze życzenia do braci i sióstr z Kościołów Wschodnich, którzy obchodzą jutro święta Bożego Narodzenia. Niech tajemnica światłości będzie źródłem radości i pokoju dla każdej rodziny i wspólnoty.

Papież pozdrowił również małych misjonarzy:

W uroczystość Objawienia Pańskiego przypada Światowy Dzień Dziecięctwa Misyjnego, pod hasłem „Dzieci pomagają dzieciom”. Inicjatywa ta, z którą czcigodny papież Pius XII wystąpił w 1950 roku, wychowuje dzieci do kształtowania mentalności otwartej na świat i do solidarności ze swymi najbardziej ubogimi rówieśnikami. Serdecznie pozdrawiam wszystkich małych misjonarzy obecnych na pięciu kontynentach i zachęcam ich, aby byli zawsze świadkami Jezusa i głosicielami Jego Ewangelii.

Następnie Ojciec Święty pozdrowił przybyłych pielgrzymów kolejno po francusku, angielsku, niemiecku, hiszpańsku i polsku.

W naszym języku powiedział: Serdecznie pozdrawiam Polaków. Dzisiejsza uroczystość przypomina nam, że Bóg objawił się światu w swoim Synu, odpowiedział na ludzkie pytania o sens i cel życia. Jak Mędrcom, którzy Go szukali wskazał drogę swoim światłem, tak nas prowadzi drogą wiary. Pozwala się znaleźć tym, którzy Go szukają, daje dowody swej obecności. Bądźmy Jego świadkami!

Tłum. ml (KAI Rzym)

Katecheza Benedykta XVI podczas Audiencji Ogólnej 3 lutego 2010r.

Rok: 2010
Autor: Benedykt XVI

Drodzy bracia i siostry,

W ubiegłym tygodniu przedstawiłem świetlaną postać Franciszka z Asyżu, dziś chciałbym wam opowiedzieć o innym świętym, który w tym samym okresie wniósł fundamentalny wkład w odnowę Kościoła swoich czasów. Chodzi o św. Dominika, założyciela Zakonu Kaznodziejskiego, znanego również jako bracia dominikanie.

Jego następca na czele Zakonu, błogosławiony Jordan z Saksonii, zawarł pełny portret św. Dominika w tekście jednej ze sławnych modlitw: „Rozpalony Bożą gorliwością i nadprzyrodzonym ogniem, wybrałeś dla siebie najdoskonalszą formę życia apostolskiego, w wielkiej miłości, w zapale ducha i w ślubie ubóstwa”. Podkreślony tu został ten właśnie podstawowy rys świadectwa Dominika, który mówił zawsze z Bogiem i o Bogu. W życiu świętych miłość do Pana i do bliźniego, szukanie chwały Bożej i zbawienia dusz zawsze łączą się ze sobą.

Dominik urodził się w Hiszpanii, w Caleruega, około roku 1170. Pochodził ze szlacheckiej rodziny w Starej Kastylii i dzięki wsparciu wuja kapłana kształcił się w słynnej szkole w Palencji. Natychmiast wyróżnił się zamiłowaniem do studium Pisma Świętego i miłością do ubogich, i to do tego stopnia, że sprzedawał księgi, które za jego czasów były dobrem wielkiej wartości, by za uzyskane w ten sposób pieniądze spieszyć z pomocą ofiarom niedostatku.

Po święceniach kapłańskich wybrany został na kanonika kapituły katedralnej w swojej rodzinnej diecezji w Osmie. Chociaż nominacja ta mogła oznaczać dla niego zdobycie prestiżu w Kościele i w społeczeństwie, widział w niej nie osobisty przywilej ani początek błyskotliwej kariery kościelnej, ale służbę, którą należy pełnić z oddaniem i pokorą. Czyż od pokusy kariery i władzy nie są wolni nawet ci, którzy odgrywają aktywną rolę i rządzą w Kościele? Przypomniałem o tym kilka miesięcy temu, podczas konsekracji kilku biskupów: „Nie szukajmy władzy, prestiżu i szacunku dla siebie samych. Wiemy, jak bardzo różne sprawy w społeczeństwie świeckim, a nierzadko w Kościele, cierpią dlatego, że wielu z tych, którym powierzono odpowiedzialność, myśli o własnej korzyści, a nie dobru wspólnoty” (Homilia podczas Mszy św. połączonej ze święceniami biskupimi, 12 września 2009 r.).

Biskup Osmy o imieniu Diego, prawdziwy i gorliwy pasterz, dostrzegł szybko duchowe przymioty Dominika i postanowił skorzystać z jego współpracy. Razem udali się do Europy Północnej z misjami dyplomatycznymi, powierzonymi im przez króla Kastylii. W czasie podróży Dominik zdał sobie sprawę z dwóch wielkich wyzwań, stojących przed Kościołem jego czasów: istnienia narodów, których jeszcze nie ewangelizowano na północnych kresach kontynentu europejskiego oraz z rozłamu religijnego, który osłabiał życie chrześcijańskie w południowej Francji, gdzie działalność kilku grup heretyków powodowała zamęt i oddalenie się od prawdy wiary. Działalność misyjna wśród tych, którzy nie znają jeszcze światła Ewangelii oraz dzieło ponownej ewangelizacji wspólnot chrześcijańskich stały się w ten sposób celami apostolskimi, jakie Dominik sobie postawił. Papież, do którego biskup Diego i Dominik zwrócili się o radę, poprosił tego ostatniego, by poświęcił się kaznodziejstwu wśród Albigensów, grupie heretyków, którzy wyznawali dualistyczną koncepcję rzeczywistości, czyli dwie zasady stwórcze jednakowo silne, Dobro i Zło. W konsekwencji grupa ta pogardzała materią jako pochodzącą od zasady zła, odrzucając także małżeństwo, aż po negację wcielenia Chrystusa, sakramentów, w których Pan nas „dotyka” przez materię oraz zmartwychwstanie ciał. Albigensi cenili życie ubogie i surowe – byli nawet pod tym względem przykładni – i krytykowali zamożność duchowieństwa owych czasów. Dominik z entuzjazmem przyjął tę misję, którą realizował właśnie poprzez przykład własnego życia ubogiego i surowego, przepowiadając Ewangelię i poprzez publiczne dyskusje. Tej misji przepowiadania Dobrej Nowiny poświęcił on resztę swego życia. Jego synowie mieli urzeczywistnić jeszcze inne marzenia św. Dominika: misje ad gentes, to jest do tych, którzy nie znali jeszcze Jezusa oraz misję wśród tych, którzy mieszkali w miastach, przede wszystkim uniwersyteckich, gdzie nowe prądy umysłowe stanowiły wyzwanie dla wiary ludzi wykształconych.

Ten wielki święty przypomina nam, że w sercu Kościoła musi zawsze płonąć misyjny zapał, który nieustannie popycha do niesienia pierwszego przepowiadania Ewangelii, a tam gdzie to konieczne, do nowej ewangelizacji: to bowiem Chrystus jest najcenniejszym dobrem, jakie ludzie wszystkich czasów i miejsc mają prawo poznać i miłować! Krzepiący jest widok, jak także w Kościele dnia dzisiejszego jest wielu – duszpasterzy i wiernych świeckich, członków prastarych zakonów i nowych ruchów kościelnych – którzy z radością poświęcają swe życie dla tego najwyższego ideału: głosić i świadczyć Ewangelię!

Do Dominika Guzmana przyłączyli się następnie inni ludzie, których pociągało to samo pragnienie. W ten sposób stopniowo z pierwszej fundacji w Tuluzie zrodził się Zakon Kaznodziejski. Dominik bowiem, w pełnym posłuszeństwie wskazaniom papieży swoich czasów, Innocentego III i Honoriusza III, przyjął dawną regułę św. Augustyna, dostosowując ją do wymagań życia apostolskiego, jakie wiedli on i jego towarzysze, którzy przepowiadali Słowo Boże przemieszczając się z miejsca na miejsce, powracając jednak do swoich klasztorów, miejsca studiów, modlitwy i życia wspólnotowego. W sposób szczególny Dominik chciał podkreślić znaczenie dwóch wartości, uważanych za niezbędne dla powodzenia misji ewangelizacji: życiu wspólnotowemu w ubóstwie oraz studium.

Nade wszystko Dominik i Bracia Kaznodzieje byli żebrakami, to znaczy nie posiadali rozległych dóbr ziemskich, którymi musieliby się zająć. Pozwalało im to w większym stopniu na studium i wędrowne kaznodziejstwo. Stanowił dla ludzi konkretne świadectwo. Wewnętrzny zarząd klasztorów i prowincji dominikańskich opary był na systemie kapituł, które wybierały swych przełożonych, zatwierdzanych następnie przez wyższych przełożonych; była to więc organizacja, która pobudzała do życia braterskiego i do odpowiedzialności wszystkich członków wspólnoty, wymagając silnych przekonań osobistych. Wybór tego systemu brał się właśnie z faktu, że Dominikanie, jako głosiciele prawdy o Bogu, musieli być konsekwentni wobec tego, co głosili. Prawda studiowana i dzielona z braćmi w miłości jest najgłębszym fundamentem radości. Błogosławiony Jordan z Saksonii mówi o św. Dominiku: „Wszystkich ludzi ogarniał ramionami swej miłości, a ponieważ kochał wszystkich, dlatego też i sam był przez wszystkich kochany. Wziął sobie za osobistą zasadę, by weselić się z ludźmi wesołymi, a płakać z tymi, którzy płaczą” (Libellus de principiis Ordinis Praedicatorum autore Iordano de Saxonia, ed. H.C. Scheeben, [Monumenta Historica Sancti Patris Nostri Dominici, Romae, 1935]).

Po drugie Dominik przez ten śmiały gest pragnął, by jego uczniowie posiedli solidną formację teologiczną i nie wahał się wysyłać ich na ówczesne uniwersytety, mimo iż niemało ludzi Kościoła z nieufnością spoglądało na te instytucje kulturalne. Konstytucje Zakonu Kaznodziejskiego przywiązują wielką wagę do studium jako przygotowania do apostolatu. Dominik chciał, aby jego bracia oddawali się jemu bez reszty, sumiennie i nabożnie; studium opartemu na duszy wszelkiej wiedzy teologicznej, to jest na Piśmie Świętym oraz z szacunkiem odnoszącemu się do pytań stawianym przez rozum. Rozwój kultury nakazuje tym, którzy na rozmaitym szczeblu pełnią posługę Słowa, dobre przygotowanie. Zachęcam więc wszystkich, duszpasterzy i świeckich, do pielęgnowania tego „wymiaru kulturalnego” wiary, ażeby piękno chrześcijańskiej prawdy mogło być lepiej rozumiane, umacniane, a także bronione. W tym Roku Kapłańskim zachęcam seminarzystów i księży, by doceniali wartość duchową studiów. Jakość posługi kapłańskiej zależy także od wielkoduszności, z jaką przykładamy się do studium prawd objawionych.

Dominik, który chciał założyć zakon kaznodziejów – teologów, przypomina nam, że teologia ma wymiar duchowy i duszpasterski, ubogacający duszę i życie. Kapłani, osoby konsekrowane, a także wszyscy wierni mogą odnaleźć głęboką „wewnętrzną radość” w kontemplowaniu piękna prawdy pochodzącej od Boga, prawdy zawsze aktualnej i zawsze żywej. Zawołanie Braci Kaznodziejów – contemplata aliis tradere pomaga nam też odkryć tchnienie duszpasterskie w studium kontemplatywnym takiej prawdy, ze względu na wymóg przekazywania innym owoców swej kontemplacji.

Kiedy Dominik umarł w 1221 roku w Bolonii, mieście, które go ogłosiło swoim patronem, jego dzieło cieszyło się już wielkim powodzeniem. Zakon Kaznodziejski, przy poparciu Stolicy Apostolskiej, dotarł do wielu krajów Europy, dla dobra całego Kościoła. Dominik został kanonizowany w 1234 roku i on sam, poprzez swą świętość, wskazuje nam dwa narzędzia niezbędne do tego, aby działalność apostolska była wyrazista. Nade wszystko pobożność maryjna, która pielęgnował on z czułością i którą pozostawił jako cenne dziedzictwo swoich duchowym synom, których wielką zasługą w historii Kościoła było popularyzowanie modlitwy różańcowej, tak drogiej ludowi chrześcijańskiemu i tak bogatej w wartości ewangeliczne, prawdziwej szkoły wiary i pobożności. Ponadto Dominik, który troszczył się o pewne klasztory żeńskie we Francji i w Rzymie, wierzył głęboko w wartość modlitwy wstawienniczej o powodzenie pracy apostolskiej. Dopiero w niebie zrozumiemy, jak bardzo modlitwa sióstr klauzurowych skutecznie towarzyszy działalności apostolskiej! Do każdej z nich kieruję moją myśl pełną wdzięczności i miłości.

Drodzy bracia i siostry, niech życie Dominika Guzmana zmobilizuje nas wszystkich do żarliwości w modlitwie, odwagi w życiu wiarą, głębokiej miłości do Jezusa Chrystusa. Za jego wstawiennictwem prosimy Boga, by ubogacał stale Kościół autentycznymi głosicielami Ewangelii.

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.