Laudacja ku czci ks. Adama Bonieckiego MIC laureata Nagrody Orła Jana Karskiego | 19 września 2024

Rok: 2024
Autor: ks. prof. Andrzej Szostek MIC

Laudacja ku czci ks. Adama Bonieckiego MIC laureata Nagrody Orła Jana Karskiego:

Szanowni Państwo, a nade wszystko Czcigodny i bardzo Drogi Księże Adamie!

„Jak to możliwe, że po tylu razach, które otrzymałeś od życia, zachowujesz tak niewiarygodny optymizm? Że nie ma w Tobie złości, goryczy, rozżalenia?” – pyta księdza Adama Bonieckiego Michał Olszewski, redaktor Tygodnika Powszechnego na samym początku książki „Oddech dla duszy”, opublikowanej w zeszłym roku. Pytanie bardzo zasadne. Ksiądz Boniecki nie miał łatwego życia, a i obecne łatwe nie jest. Gestapo aresztowało jego ojca, Michała Fredro-Bonieckiego, na jego oczach, a miał wtedy 10 lat, 5 stycznia 1944 roku. „Tamtego wieczoru – pisze ksiądz Adam – my, dzieci i domownicy, zaczęliśmy odmawiać nowennę w intencji jego uwolnienia. Dziewięć razy dziennie przez dziewięć dni. Ostatniego dnia dostaliśmy wiadomość, że został rozstrzelany”. Niemcy wypędzili rodzinę z majątku w Potworowie, władza ludowa wygnała ją z pałacu w Świdnie. Stracili wszystko. Matka, Grażyna z domu Łoś, podjęła się pracy chałupniczej, przez kilka lat robiła lalki, a dzieci pomagały, jak mogły. Kiedy Adam wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów, rozpoczął studia na Bielanach w Warszawie. Tam mieściła się „Rzeczypospolita Bielańska”, słynna przedwojenna szkoła, w której kształcił się między innymi Wojciech Jaruzelski. Ale długo tam nauka nie trwała. W 1955 roku władza ludowa zapakowała całe seminarium do autobusów (z napisem „Wycieczka”!) i wywiozła do Gietrzwałdu na Warmii. Po święceniach i studiach ksiądz Adam związał się ze środowiskiem „Tygodnika Powszechnego” – i to związał się chyba na całe dalsze życie. Zaczął publikować, stawał się coraz bardziej rozpoznawalną postacią medialną, jego publikacje wywoływały jednak skrajne reakcje, od zachwytu po całkowite odrzucenie i domaganie się zamknięcia mu ust. I tak się stało. Pretekstem był najpierw protest przeciwko nazywaniu Nergala (Adama Darskiego) satanistą, a potem wypowiedź księdza Adama w sprawie obecności krzyża w Sejmie. O Nergalu pisał ks. Adam tak: „Szatan to poważna sprawa. Działalność artystyczna Nergala to nic w porównaniu z niektórymi zespołami hiphopowymi czy tym, co się dzieje na stadionach: tam są działania okropnej nienawiści. Przy tym Nergal jest przedszkolaczkiem”. Z kolei na pytanie, czy krzyż powinien wisieć w Sejmie czy nie, odparł, że „obie odpowiedzi są poprawne”. Do prowincjała, ks. Pawła Naumowicza posypały się bardzo liczne głosy pełne oburzenia, że w ogóle pozwala się księdzu Bonieckiemu publicznie się wypowiadać. Więc mocą decyzji prowincjała od listopada 2011 roku ksiądz Adam może wypowiadać się tylko na łamach Tygodnika Powszechnego. Następca ks. Naumowicza, ks. Tomasz Nowaczyk, cofnął w lipcu 2017 roku to ograniczenie – ale nie na długo. Po homilii, jaką ksiądz Adam miał po samobójczej śmierci Piotra Szczęsnego (samospalenie), w listopadzie tegoż roku wrócił poprzedni zakaz. Bo ksiądz Adam mówił tak: „Mówią mi: z samobójcy robisz świętego. Nie jestem urzędem ogłaszającym świętych. Myślami stoję tam, na placu pod Pałacem Kultury i pytam: kim ja jestem, żeby osądzać czyn mego bliźniego? Taki czyn. Tak dramatyczny… Uważajcie, sędziowie swoich braci, wy, ani zimni, ani gorący – żebyście nie zostali wypluci z ust Boga. (…) Wszyscy znamy testament Piotra. Nie czas i nie miejsce na odczytywanie go. Jednak na jeden szczegół chcę zwrócić uwagę: testament Piotra jest krzykiem niepokoju, krzykiem bezradności, krzykiem protestu. Ale jest krzykiem miłości, nie nienawiści”. Do sporów wokół wypowiedzi księdza Adama jeszcze wrócę, tu chcę tylko dodać, że parę lat temu spadł na niego jeszcze jeden cios: udar mózgu. Wychodzi z niego, otoczony troskliwą opieką medyczną i przyjacielską, ale nikogo nie muszę przekonywać, jakie to dotkliwe doświadczenie. W tej sytuacji, jakże zrozumiałe byłoby, gdyby ksiądz Adam okazywał złość, gorycz, rozżalenie.

Tymczasem teraz właśnie zbiera swe wypowiedzi z ostatnich lat i pisze książki takie, jak „Dobro. Jak być optymistą w trudnych czasach” (rok 2021), „Sprawdzian z miłości. Jak kochać w czasach nienawiści” (2023), a wreszcie wspomniany „Oddech dla duszy” (2023). Na okładce każdej z tych książek uśmiechnięta twarz księdza Bonieckiego, otoczona piękną, dostojną brodą. Redaktorowi Olszewskiemu ksiądz Adam odpowiada: „Myślę, że jednym ze źródeł [optymizmu] jest nieustanna praca z ludźmi. (…) Poznając świat zwykłych ludzi, uczestnicząc w nim, odkrywasz także jego piękno. Bo ten świat, jak by bananie to nie zabrzmiało, jest piękny”. I jeszcze jeden cytat: „Poczucie humoru i uśmiech pomagają w życiu. To jest mój sposób na ulepszanie świata. Nigdy nie chciałem występować w roli cenzora. Uśmiechnij się do znękanej sprzedawczyni w sklepie, a ona poczuje się lepiej i prawdopodobnie odpowie ci uśmiechem. Powiedź coś dowcipnego, żeby atmosfera stała się odrobinę lżejsza. Zamiast zwijać pięść, pomachaj. Dzięki takim okruchom wszystkim żyje się nieco łatwiej”.

Tę postawę księdza Adama raczej bym nazwał ewangeliczną pogodą ducha, niż optymizmem, ten bowiem kojarzy się nam z przewidywaniem pomyślnego biegu wydarzeń, a ksiądz Adam takich prognoz i nadziei zdecydowanie nie głosi. Jest pełen wewnętrznego pokoju, którego źródłem jest nade wszystko Ewangelia, radosna perspektywa zbawienia człowieka dokonanego przez naszego Odkupiciela, Jezusa Chrystusa. W licznych ostatnio wywiadach ksiądz Boniecki wyraża swoją wiarę: wystawioną na liczne próby, nie wolną od wątpliwości i przeróżnych niepewności – a jednak stanowczą i wyraźną. I ta wiara, wraz z życzliwym otwarciem na ludzi, a także zdolnością odróżnienia spraw ważnych od mniej ważnych, świadczy o jego naprawdę imponującej mądrości. Doznał wielu przykrości i niesprawiedliwości, ale się w nich nie zamknął. Wie, że jego życie zmierza powoli (oby jak najwolniej!) do kresu, mówi więc o zbliżającej się śmierci – ale mówi spokojnie, z powagą, ale bez trwogi. I tak nas uczy postawy wobec życia i śmierci. W końcu przecież wszyscy pomrzemy, trzeba się z tą prawdą zmierzyć. Poznał los wielu ludzi, często bardzo pokręcony, na wiele pytań nie ma odpowiedzi i się z tym nie kryje, ale stara się uważnie i życzliwie słuchać tego, czym ludzie żyją, co ich trapi, a co cieszy. To człowiek jest dla niego ważny: nie ludzkość, nie instytucje, w jakie człowiek jest uwikłany, ale każdy konkretny i niepowtarzalny w swej historii i osobowości człowiek. I stara się być przy nim, być z uważnym współodczuwaniem jego dramatu, być z dyskretnym uśmiechem. Dlatego tylu ludzi do niego lgnie. Ksiądz Adam Boniecki to naprawdę człowiek mądry.

Tę mądrość pokazuje w stylu swych wypowiedzi i polemik, tych ostatnich zresztą na ogół unika. W reakcji na wspomniane stanowisko księdza Adama w sprawie Nergala zabrał głos między innymi ksiądz biskup Wiesław Mering, który zarzucił księdzu Adamowi relatywizację przesłania Ewangelii oraz współpracę z ateistami i wrogami Kościoła. A zakończył swój list otwarty tak: „Nie widzi Ksiądz związku między Nergalem jako satanistą i jako jurorem? Proszę zatem zafundować sobie badania okulistyczne i nie szerzyć zamętu w umysłach wiernych, opowiadając schizofreniczne tezy”. Ksiądz Adam nigdy nie zniżył się do takiego poziomu polemiki. Odpowiedział tak: „Jeśli uczymy o miłości nieprzyjaciół, to chyba w konsekwencji musimy z szacunkiem traktować prawdziwych niewierzących i prawdziwych nieprzyjaciół – dopuszczając ich do głosu. Po pierwsze dlatego, że – jak mi się wydaje – tego uczy Ewangelia. Po drugie, bo być może czasem mają rację”. Do podejmowania trudnych spraw w Kościele zobowiązuje księdza Adama także to, że jest dziennikarzem. Wyznaje więc: „Katolicki dziennikarz nie może się zmienić w moralistę, a gazeta w encyklikę czy nawet wykład katechizmu. Trudnych dla Kościoła pytań nie wolno mu omijać, trudnych spraw, nawet skandali czy niefortunnych decyzji hierarchów, nie może zostawiać pismom niechętnym Kościołowi. Musi się z nimi mierzyć, nawet ryzykując niezadowolenie niektórych czytelników, hierarchów, księży czy tak zwanych zwykłych wiernych”.

W takim duchu ksiądz Adam zabiera głos w sprawach, . którymi żyje dziś Kościół, Polska, świat. Od 2011 roku pisze Tygodnikowe edytoriale; krótkie, bo takie edytoriale muszą być. Ale krótka forma wypowiedzi chyba księdzu Adamowi odpowiada. Pamiętam jeszcze w Grudziądzu, gdzie ksiądz Adam pracował tylko rok, jak ludzie chętnie gromadzili się na niedzielnej Mszy Świętej, w trakcie której głosił on z reguły zwięzłe homilie. Potem w Tygodniku prowadził rubrykę „rozmowy niedokończone” – i zbiór tych tekstów był pierwszą jego książką, opublikowaną w roku 1974. Rozmowy oczywiście wtedy mają sens, gdy zmierzają do jakiegoś zakończenia, ks. Boniecki jest tego świadom – ale kiedy podejmowane są tematy trudne, to zwieńczenie rozmowy jednoznaczną konkluzją może być trudne. Ważne jest natomiast pobudzenie rozmówcy do myślenia, do wzięcia odpowiedzialności za podjęty temat rozmowy. Ksiądz Adam lubi do takiej właśnie aktywności zachęcać odbiorców jego tekstów. Nie tylko zresztą tekstów pisanych. Od wielu lat prowadzi rekolekcje dla Klubów Tygodnika Powszechnego, od niedawna mnie zaprosił do współudziału w tych rekolekcjach. Zwykle jest tak, że rekolekcjonista wygłasza szereg konferencji, które mają być dla uczestników tych duchowych ćwiczeń pobudką do własnych przemyśleń i osobistej modlitwy. Ksiądz Adam zaproponował inną formułę: rozpoczyna 20-30-minutowym wprowadzeniem, które dalej kontynuowane jest w formie rozmowy. Taka konferencja przedłuża się do półtorej lub dwóch godzin. I ksiądz Adam nie zmierza koniecznie do jednoznacznej konkluzji; to raczej są nadal rozmowy niedokończone. Taki charakter mają też, jak sądzę, wspomniane edytoriale: Autor wyraża w nich często swoją opinię i formułuje ją z imponującą precyzją – ale intencją jego wypowiedzi jest zachęta czytelnika do dalszego odpowiedzialnego myślenia. Dlatego tak często do tych krótkich tekstów wracamy, dlatego zbiera się je w publikacje książkowe, które znajdują wielu chętnych nabywców.

Jeszcze na chwilę zatrzymajmy się przy tych rekolekcjach, które okazują, jak ksiądz Adam Boniecki jest mądrym duszpasterzem. Otóż we wspomnianych „Rozmowach niedokończonych” znaleźć można między innymi „Rachunek sumienia przygotowany dla uczestników prowadzonych przez księdza Adama Bonieckiego rekolekcji”. Całego tego rachunku sumienia  nie mogę tu oczywiście przytoczyć, ale o jego poziomie i stylu niech świadczy chociaż garść przykładów. Grzechy przeciw Bogu zaczynają się od takiego: „Ułożyć sobie życie tak, jakby Bóg nie istniał, religię traktować jako dodatek świąteczny i niedzielny. Poprzestać na kontemplacji natury i życia ludzkiego, bez wznoszenia się od tych rzeczywistości do Boga”. Wśród grzechów przeciwko drugiemu człowiekowi jest i taki: „Nie dopuszczać myśli, że KAŻDY może zmienić się na lepsze. Gardzić kimś na przykład z racji jego sytuacji moralnej, materialnej, poziomu umysłowego, rasy, narodowości. Ranić słowami lub zachowaniem. Nie szukać w SOBIE przyczyn tego, że z niektórymi ludźmi szczególnie trudno mi współżyć (zazdrość? ambicja? chciwość?)”. A wreszcie jeden z grzechów wobec samego siebie: „Godzić się na własną miernotę, na sytuację przegranej, >taki już jestem<. Z niepowodzeń nie wyciągać wniosków na przyszłość”.

Księdzu Adamowi zamknięto usta (i ten zakaz nadal go obowiązuje), ponieważ – zdaniem jego krytyków – szerzy on zgorszenie. Zgorszenie? Zgorszenie szerzy ten, kto przyczynia się do tego, by ktoś stawał się gorszy. Gorszy swego młodocianego syna ojciec, który podsuwa mu wódkę i skłania do pijaństwa. Gorszy uczniów nauczyciel, który publicznie drwi z któregoś z uczniów i stawia niesprawiedliwe stopnie. Gorszy – i to jak! – ksiądz pedofil. Tacy ludzie gorszą, zwłaszcza młodych, ponieważ oni spontanicznie traktują ojca, nauczyciela i księdza jako autorytety, za którymi należy podążać. Ksiądz Adam nie gorszy odbiorców swych tekstów, ale przeciwnie: zachęca ich do odpowiedzialnego myślenia, do traktowania ich wiary poważnie, do szukania prawdy i zmierzenia się z nią nawet wtedy – a może zwłaszcza wtedy – gdy jest to prawda trudna. I zawsze mówi swoim głosem, dlatego przez tak wielu jest chętnie słuchany. Nawet wtedy, gdy objęty został zakazem publicznych wypowiedzi medialnych (oprócz, oczywiście, Tygodnika). Można nawet odnieść wrażenie, że autorytet jego wzrósł po wydaniu tego zakazu. Bo ludzie wiedzą, że ksiądz Boniecki jest w swym myśleniu uczciwy i głęboki. Porusza z reguły sprawy ważne i aktualne – i choć pisze krótko, to jednak jego wypowiedzi są przemyślane, uzasadnione, precyzyjne. Są po prostu mądre.

Tej mądrości ważnym elementem jest także dystans do siebie, niekiedy bardzo ironiczny. Niemal w każdej prowadzonej przezeń rozmowie, a prowadził ich wiele, dochodzi on do głosu. Ksiądz Adam wie, że nie posiadł wszystkich rozumów, że niekiedy w swych poglądach się myli, że czasami błędnie reaguje na czyjś głos lub zachowanie. Nie na własnej rzekomej nieomylności wspiera się jego autorytet, ale na otwartości na innych, na skłonności i zdolności do dialogu, na gotowości korygowania własnych przekonań – w imię racji lub w imię wiary. I na zdrowym dystansie do siebie. U końca książki „Oddech dla duszy” umieszcza Autor tekst modlitwy przypisywanej św. Tomaszowi z Akwinu, który to tekst otrzymał ks. Adam od któregoś z przyjaciół, gdy został generałem Zgromadzenia. Tekst ten umieścił nad swoim biurkiem i – jak sam pisze – „ przez sześć lat (tyle trwa kadencja przełożonego generalnego) co jakiś czas, ze zdumieniem na nowo go tam odkrywał”. Oto ta modlitwa:

„Panie, Ty wiesz lepiej aniżeli ja sam, że się starzeję i pewnego dnia będę stary. Zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. (…) Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, które posiadam, ale Ty, Panie, wiesz, że chciałbym zachować do końca paru przyjaciół. Wyzwól mój umysł od niekończącego się brnięcia w szczegóły i daj mi skrzydła, bym w lot przechodził do rzeczy. (…) Użycz mi chwalebnego uczucia, że czasami mogę się mylić. Zachowaj mnie miłym dla ludzi, choć z niektórymi z nich doprawdy trudno wytrzymać. Nie chcę być świętym, ale zgryźliwi starcy to jedno ze szczytowych osiągnięć Szatana”.

Szanowni Państwo, bardzo nam Drogi i Czcigodny Księże Adamie! Jan Karski, kurier wojenny Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie, świadek Holocaustu, odznaczony tytułem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” za swą odważną i przejmującą ingerencję w sprawie dręczonych i mordowanych w Warszawie Żydów, ustanowił w roku 2000, a więc u kresu swego życia, Nagrodę Orła, którą obdarzeni mają być ci, którzy „godnie nad Polską potrafią się zafrasować”. Ten frasunek nad Polską różną może mieć postać. Ksiądz Adam Boniecki okazuje ją od lat przez to, że swoją mądrością wspiera Polaków w budowaniu społeczności bliźnich: ludzi otwartych na siebie, usiłujących się zrozumieć i porozumieć, poczuwających się do odpowiedzialności za siebie nawzajem, w przypadku chrześcijan: odpowiedzialnych za swoją wiarę. Stał się wielkim moralnym autorytetem. Swą pogodą ducha, stałą zachętą do myślenia i rozmowy, stylem tej rozmowy, wreszcie dystansem do siebie i cudownym poczuciem humoru usiłuje przyczyniać się do budowania Polski, o której chyba marzył śp. Jan Karski. Nie mam cienia wątpliwości, że Nagroda Orła Jana Karskiego trafia dziś w bardzo godne ręce.

Bardzo dziękuję za uwagę.

Andrzej Szostek MIC

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.