Mity małżeńskie

Rok: 2012
Autor: Media katolickie

… czyli złote myśli powtarzane z ust do ust, mające z rzeczywistością wspólnego tyle, co piernik z wiatrakiem.

„… oraz że Cię nie opuszczę…”

Każdego roku sakramentalne „tak” mówią sobie tysiące ludzi. Ilu z nich zdaje sobie sprawę z tego, co się w tym momencie dokonuje w ich życiu? Niektórzy mówią, że ślub ma być najpiękniejszym dniem w życiu… tak, jakby potem miało być tylko gorzej. A niby dlaczego?

„To tylko papierek”

Nie da się ukryć, że dziś ślubów udziela się mniej i nie jest to efekt jedynie niżu demograficznego. W zasadzie nie jest to też zjawisko, zauważalne tylko w Kościele, ale także w Urzędach Stanu Cywilnego. Wielu ludzi mówi, że to tylko formalność, która nie jest im potrzebna, a wręcz może sprawić, że ich więź osłabnie.

Jednocześnie ludzie ci dziwią się, że w różnych sytuacjach (konsultacje medyczne, sprawy dziedziczenia) traktuje się je jako obce względem siebie osoby. Tym, którzy zbulwersowani są tym faktem trzeba na nowo przypomnieć, że rodzina (a na samym jej początku – małżeństwo) jest podstawową jednostką społeczną, w której rodzą się i kształtują nowi członkowie społeczeństwa. Oni są źródłem praw, ale i dla nich te prawa powstają. Funkcją wspomnianej rodziny jako jednostki społecznej jest poniekąd utrzymanie pewnego ładu w społeczeństwie, kiedy wiadomo kto jest kim, jakie prawa i obowiązki są jego udziałem.

Zawarcie małżeństwa to fakt społeczny. W każdej kulturze jest to moment wyjątkowy, na który składa się swego rodzaju ceremonia – nawet najprostsza, ale decydująca o tym, że cała społeczność wie, że ci oto ludzie są dla siebie mężem i żoną. To właśnie sprawia, że przysługują im względem siebie inne prawa i obowiązki, niż wobec pozostałych. Po to jest właśnie tzw. „papierek”. Ta zwykła kartka mówi o tym, że dwoje ludzi jest dla siebie niezwykłych. Twierdzenie, że kartka ta może sprawić, iż kochające się dotąd osoby, przestaną nagle kochać… zadziwia u wykształconych ludzi XXI wieku.

„Jak ci dobrze, to się ożeń”

W niektórych kręgach pokutuje opinia, że ślub jest końcem wszystkiego. Nie ma już zabawy, znajomych, imprez, wyjść, spontaniczności. Tylko praca, dom i TV – jako jedyna rozrywka. Z tych też powodów moment ślubu należy odłożyć najdalej jak się da, a do tego czasu możliwie najbardziej się wyszaleć. Pozostaje pytanie, w czym ślub wyklucza szaleństwo? Czy na imprezy chodzą tylko single, a na drzwiach klubu zastaniemy wywieszkę „Małżeństwom wstęp wzbroniony”? Czy w daleką podróż można udać się tylko samotnie? Czy nowych ludzi trzeba poznawać tylko w pojedynkę? Czy przygody mają alergię na obrączkę?

Małżeństwo nie musi oznaczać utraty wolności. To nie kajdanki, które zakłada się wiedząc, że już i tak nic ciekawego się w tym życiu nie zrobi. Małżeństwo – przeciwnie – może otworzyć nowe horyzonty, wytworzyć nową atmosferę, pobudzić spontaniczność, rozpalić kreatywność. W końcu jest tyle okazji do imprezowania, zapraszania znajomych, świętowania rocznic, organizowania podróży (nie tylko jednej podróży poślubnej)… bo co dwie głowy, to nie jedna!

„Kto karmi złowioną rybkę?”

Ślub zdaniem wielu, to sposób na… ostudzenie zapału. Zakochany dla dziewczyny zrobiłby wszystko, dla żony nie ma ochoty ruszyć się sprzed telewizora. Zakochana dla chłopaka spędza długie godziny przed lustrem, dla męża wkłada rozciągnięty dres, bo tak wygodniej w domu.
Znajomy ksiądz opowiadał, że wśród par tyle razy widział starania obu stron, kiedy np. zwyczajem dżentelmena chłopak otwiera dziewczynie drzwi samochodu. A w małżeństwie? Jeszcze tego nie widział.

Ludzie, którym wydaje się, że z momentem ślubu cel został osiągnięty i już nie trzeba się starać, mylą się po stokroć. Ci, którzy z kolei myślą, że wtedy zostaje tylko mozolne zmaganie się ze sobą nawzajem, bez emocji, zachwytu, fascynacji… również nie mają racji.
Prawda jest taka: w tym jednym przypadku warto karmić złowioną już rybkę, bo może się okazać największym skarbem w życiu.

„Dobrze mi z tobą”

Przyjemnie jest kochać przystojnego, silnego, młodego mężczyznę, z którym każde spotkanie przyprawia o palpitacje serca. Podobne odczucie sprawiają zaloty do pięknej, młodej dziewczyny. Fantastycznie jest czuć się zrozumianym, lubianym, atrakcyjnym. Niektórzy mówią więc: „Jesteśmy parą, bo dobrze nam ze sobą”. Moja pierwsza myśl: „Fajnie. Na jak długo?”. Życie już takie jest, że w nim dobre chwile przeplatają się ze złymi (tak samo w małżeństwie). Nie zawsze jest sielanka. Kiedy ktoś słyszy wypowiadane o sobie takie i podobne słowa, powinna mu się w myślach zapalić czerwona, ostrzegawcza lampka. Takie postawienie sprawy oznacza, że prawdopodobnie autor wypowiedzi będzie z nami do momentu, kiedy zaczną się pojawiać jakieś wymagania, problemy, kłótnie, albo nawet zwykła nuda.

Myślenie takie zdradza, niezbyt skrywany zresztą, egoizm. Po takim zdaniu wypowiedzianym w nieformalnym związku lepiej zastanowić się nad dalszym byciem razem, niż tylko oczekiwać zranienia. Jeśli to zdanie wypowiadają małżonkowie, sprawa jest bardziej złożona, ale tym bardziej potrzeba wtedy działania, aby to myślenie w sobie zmienić i otworzyć się na drugiego człowieka.

„Nie można kochać jednej osoby przez całe życie”

Na to twierdzenie udałoby się znaleźć mnóstwo argumentów. Począwszy od tego, że w takim razie dziwnym zjawiskiem są miliony wiernych sobie żon i mężów. Kolejny, że tylko zakładając miłość na zawsze można się w nią w pełni zaangażować, nie zostawiając sobie żadnej furtki „na potem”, „na wszelki wypadek”. Aż po takie, że w gruncie rzeczy, gdzieś tam głęboko, jest to pragnienie ukryte w sercach wielu ludzi, co tylko przypominają wszystkie filmy i książki z wonią romantyzmu. To pragnienie oddania siebie w całości – nie nadszarpniętego, znudzonego, na krótko, na chwilę. W całości i na zawsze, bezwarunkowo – tego właśnie pragniemy, a niejednokrotnie tak bardzo wstydzimy się do tego przyznać.

Naprawdę – można.

***

To tylko kilka z mitów o małżeństwie. Można ich wymieniać bardzo wiele. Do powyższych zdań konieczna jest jednak pewna uwaga. Mity mogą się okazać prawdziwe w jednym przypadku: jeśli źle się wybrało. Jeśli na wspólne życie wybrało się kogoś, kto kieruje się w życiu przytaczanymi wyżej opiniami, nie ma się co łudzić, że w małżeństwie nagle zmieni swoje podejście. Dlatego ślepej miłości trzeba czasem włożyć okulary rozumu.

Joanna Fiołek

 

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.