Orędzie z okazji uroczystości Wszystkich Świętych 31 października 2011 r.
Rok: 2011
Autor: Kard. Kazimierz Nycz
Pozdrawiam wszystkich w Chrystusie w wigilię uroczystości Wszystkich Świętych.
Rok 2011, który powoli się kończy, był rokiem, w którym wspominaliśmy wielkich świętych i błogosławionych, a także Sługi Boże. Wspominaliśmy ks. Jerzego, Sługę Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego, wspominaliśmy św. Maksymiliana w rocznicę jego męczeńskiej śmierci, wreszcie wspominaliśmy – i to może najbardziej intensywnie – Jana Pawła II, błogosławionego, dziękując Bogu za jego osobę, pontyfikat i beatyfikację.
Potrzebni są Kościołowi święci, wyniesieni na ołtarze, święci którzy mają swój dzień w kalendarzu, święci którzy są naszymi orędownikami, i których naśladujemy. Ale przecież wiemy, że Pan Jezus umarł na krzyżu i otworzył nam niebo. Wszystkim, nie tylko tym, których Kościół wynosi na ołtarze. Znamy takich ludzi, o których mówimy „święty człowiek”. Często jest to ktoś z naszych rodziców, czasem ktoś z naszych bliskich, czasem nauczyciel, wychowawca, czasem człowiek spotykany, na klatce bloku czy na ulicy, którego życie obserwowaliśmy. Wierzymy, że oni po śmierci osiągnęli oglądanie nieba i są świętymi. To właśnie dla takich bezimiennych świętych, dla rzeszy zbawionych, jest jutrzejsza uroczystość, uroczystość Wszystkich Świętych.
Można postawić pytanie czy święci potrzebują naszej modlitwy, naszego uczestnictwa we Mszy św. w tym dniu, czy potrzebują naszej obecności na cmentarzu? Bardziej niż oni potrzebujemy my ich obecności. Kiedy myślimy o świętych wyzwalają się z nas i budzą się w nas najgłębsze pragnienia świętości, pięknego życia na wzór życia świętych. Kiedy myślimy o świętych, także my pragniemy naszego spotkania z Panem Jezusem w niebie. I dlatego to jutrzejsze święto ma właśnie takie znaczenie.
Będziemy to spotkanie ze świętymi przedłużać w modlitwie nad grobami naszych bliskich. Lubimy chodzić w tym dniu na cmentarze, stawać nad grobami i przeżywać głęboką refleksję, ponieważ cmentarz służy takiej refleksji. Nastraja do modlitwy, przede wszystkim stawia pytanie o sens ludzkiego życia.
Wypowiadam te słowa w kościele Wszystkich Świętych w Warszawie, jako wprowadzenie do dwóch świąt: uroczystości Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego, dwóch świąt odrębnych, ale przecież tak bardzo bliskich. Jutro będziemy się modlić do świętych i przez ich wstawiennictwo. Pojutrze za zmarłych, którzy oczekują na otwarcie nieba i oczyszczają się w czyśćcu. Będziemy na cmentarzach i trzeba, żebyśmy szukali tam sensu naszego życia i drogi do świętości.
Jest w tym kościele warszawskim Wszystkich Świętych taka figura Chrystusa z Kazania na Górze. Tam, gdzie Chrystus mówił: „Błogosławieni ubodzy w duchu; błogosławieni, którzy cierpią; błogosławieni, którzy są prześladowani”. Bo świętość jest drogą na górę, świętość wymaga wysiłku i trudu, świętość jest drogą na Górę Błogosławieństw, dlatego że błogosławieni to znaczy święci.
Życzę wszystkim państwu głębokiego, owocnego przeżywania najbliższych dni. Niech nam w tym Pan Bóg błogosławi a ja mówię: Szczęść Boże.