WZRASTANIE – Ciasny, ale własny
Rok: 2011
Autor: Media katolickie
Dom studencki Oaza Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Czwartkowy wieczór, czas po feriach zimowych i sesji egzaminacyjnej. Na drugim piętrze studenci szykują się do zabawy.
Na pierwszym piętrze mieszkają ci, co się uczą. Ciszę przerywa tylko szum pociągu – tory znajdują się z tyłu akademika. Na korytarzu w pojeździe zrobionym z kartonowego pudła siedzi pucołowaty maluch – Kacper. Jego tata – Sławek – trzymając szary sznurek ciągnie go tam i z powrotem, a niemowlak klaszcze w dłonie.
Sławek opowiada mi historię zamieszkania w Oazie razem ze swoją żoną i synkiem.
– W zeszłym roku wynajmowaliśmy pokój na stancji, przy czym umowę musieliśmy podpisać na rok. Ale chcieliśmy mieszkać w akademiku. Złożyłem podanie o miejsce w domu studenckim Uniwersytetu Rolniczego, bo studiuję tu na wydziale leśnym. Dowiedziałem się, że owszem, należy mi się miejsce w akademiku, ale żonie i dziecku już nie! Patrycja studiuje na Krakowskiej Szkole Wyższej. Na szczęście na Politechnice przyjęli nas jak swoich. Dostaliśmy duży pokój w akademiku na piątym piętrze, gdzie oprócz nas mieszkali praktycznie sami obcokrajowcy z wymiany międzynarodowej.
Jednak ostatecznie o decyzji przeniesienia się do Oazy zdecydowała wygoda – szybsze dojście na uczelnię dla Sławka i łatwiejszy dojazd dla Patrycji. Miejsce tutaj otrzymali z tzw. puli rektorskiej.
Pytam Patrycję o ich relacje z sąsiadami, czy nie złoszczą się, gdy dziecko płacze.
– Mały rzadko płacze, dobrze nawiązuje kontakty ze studentami! Znamy sąsiadów z widzenia. Byłam u każdego i pytałam czy np. nie będzie im przeszkadzała Kacprowa wanienka w przedpokoju; zgodzili się.
– Sławek mówił mi o zaletach mieszkania w Oazie. Są jakieś wady?
– Nieszczelne drzwi i kratka wentylacyjna nad drzwiami, którą jak widzisz zasłoniliśmy tekturą, bo strasznie przepuszczała dźwięki. Mimo to lubię mieszkać akademiku. Mamy z mężem i Kacperkiem ciasny, ale własny kącik.
Z czego się utrzymują? Patrycja pobiera stypendium z fundacji pozarządowej (jest zameldowana na wsi) i stypendium naukowe. Sławek ma stypendium socjalne i w weekendy pracuje fizycznie (ścina drzewa na wysokościach – chce w przyszłości założyć własną firmę). Na żłobek dla Kacpra na razie nie mogą liczyć, ponieważ mają 23 pozycję na liście rezerwowej.
– Jak wygląda twój plan dnia, Patrycja?
– Wstaję przed ósmą, zajmuję się dzieckiem, trochę się uczę w międzyczasie, potem obiad, a po południu zwykle jedziemy z Kacprem na uczelnię. Mam indywidualny tok studiów na psychosocjologii na KSW. Moja grupa polubiła Kacpra; zawsze witają się najpierw z nim, a potem ze mną. W czasie wykładów koledzy biorą go na ręce, dają mu długopisy do zabawy. Jeśli chodzi o wykładowców, to nie mają nic przeciwko dziecku na Sali. Wyjątkiem jest jeden pan, który pewnego razu wpatrywał się we mnie z groźną miną. Zrozumiałam jego aluzję i opuściliśmy z Kacprem salę wykładową…
Ewelina Łaś