WZRASTANIE: Wolna, by kochać!
Rok: 2011
Autor: Media katolickie
Jak to jest, że bycie dziewicą / prawiczkiem w dzisiejszych czasach to niemal obelga? Jak to jest, że dziewictwo traktuje się jak dziwactwo?
Może dlatego, że brak nam przekonania o tym, że żyć w czystości seksualnej, czekać do ślubu z seksem, to coś wartościowego i dobrego. Mimo tego, jeśli się dokładnie rozejrzeć – dziewice są wśród nas. Niczym specjalnym się nie wyróżniają. Z małym wyjątkiem: mają radosny błysk w oku. Jest ich więcej niż nam się zdaje. I to nie tylko w bajkach…
Mam 35 lat i nie współżyłam z mężczyzną. W szkole średniej były trudności, na studiach jeszcze większe. I co dziwne, raczej ze strony koleżanek niż kolegów. Trzeba było walczyć o swoje przekonania. Walczyć, by nie ulec presji otoczenia. Teraz za to jest poczucie WOLNOŚCI i to przez duże W.
Powody mojego życia w czystości seksualnej były różne. Największy to chyba wrodzony romantyzm. Marzenie o tym, by noc poślubna była nocą poślubną. Zupełnie niepopularne. Moje koleżanki z tamtych czasów używały wszelkich możliwych argumentów i środków, by wybić mi to z głowy. Potem może trochę chciałam być inna, zaprotestować. Jakby na przekór. Mężczyźni, których spotkałam też byli mało przekonywujący. Teraz czystość to świadomy wybór. Czyste ciało, czysta dusza.
Ważne jest jakie mamy wzory. Kiedyś moją bohaterką była Joanna d’Arc. Walcząca dziewica. Dziś jest nią starotestamentalna Judyta. Kobieta w pełni świadoma swojego uroku. Po krótkim małżeństwie została wdową. Nigdy więcej nie związała się z żadnym mężczyzną. Pomagała świątyni. Była piękna i mądra. Odważna jak mało kto, a przy tym sprytna. Ocaliła swój kraj. Upiła króla wrogiego państwa i odcięła mu głowę. Ten mężczyzna „stracił przez nią głowę” dosłownie… Nie oddała mu się, jak by pewnie zrobiło większość kobiet, tłumacząc się wyższą koniecznością. Potrafiła ocalić tych, co jej zaufali i siebie. Jej siłą był Bóg.
Umiałam bronić swoich przekonań. Z romantyzmem w duszy trudno iść w pierwsze lepsze ramiona, tylko dlatego, że są męskie. „Zamroziłam” swoją seksualność na całe lata. To nie do końca było dobre. Próbowałam to przeskoczyć, zablokować, a trzeba było zaakceptować. Tego człowiek uczy się z wiekiem poznając siebie. Kiedy się zaakceptuje siebie i swoją seksualność, nie ma potrzeby blokowania czegokolwiek.
Ksiądz Piotr Pawlukiewicz na swojej płycie pt: „Seks, poezja czy rzemiosło” mówi wyraźnie: MIŁOŚĆ FIZYCZNA JEST KONIECZNA. Tylko, że nie zawsze jest to seks. W najszerszym tego słowa znaczeniu to także: każdy gest, spojrzenie, słowo, dotyk.
Tego mi nikt nie powiedział. Dlatego, przyznaję, męczyłam się, będąc inną, walcząc o swoje racje, a jednocześnie walcząc ze sobą. Było trudno i sztywno. Ominęło mnie jednak parę rzeczy: „nerwy w ubikacji”, zmiany partnerów seksualnych, odrzucenie, choroby przenoszone drogą płciową, w tym HIV, czekanie na miesiączkę z niecierpliwością, szantaże emocjonalne, antykoncepcja, testy ciążowe, niechciana ciąża, aborcja. Można jeszcze długo wymieniać. To są historie, które stały się udziałem niektórych moich koleżanek. Mogłam ich tylko wysłuchać.
Siostra Faustyna ze Zgromadzenia Misyjnego Sióstr Służebnic Ducha Świętego tak mówi o duchowych aspektach rozpoczynania życia seksualnego w młodym wieku: Skutki tego są wielkie, ponieważ młody człowiek nie ma ugruntowanego, uformowanego sumienia. Na pewno później tego będzie żałował. Ale w tym momencie jest to dla niego atrakcją. Taka zabawą, która daje mu poczucie spełnienia czy jakiejś przygody. Ale tak naprawdę jest to pobłądzenie. Tego są wielkie skutki duchowe. GRZECH, ODEJŚCIE OD BOGA, potem NIEWIARA W SIEBIE, OSKARŻANIE SIEBIE, STRACENIE ZAUFANIA DO LUDZI. Nie mówiąc już o RUINIE ZDROWIA. W skutkach dalekosiężnych dziewczyny MOGĄ ZACHOROWAĆ, MOGĄ BYĆ BEZPŁODNE.
Jestem wolnym człowiekiem. W pewnym momencie postanowienie o życiu w czystości połączyłam z Bogiem. Od tej pory wszystko zaczęło układać się inaczej. Czystość daje tyle radości, że czasem trudno to wyrazić. Teraz mało kogo interesuje, czy z kimś sypiam czy nie, więc presja otoczenia znikła. Czasem chce się do kogoś przytulić. Czasem nawet mam ochotę na seks. Ale tu nie chodzi o seks, tylko raczej o poczucie przynależności i bliskości. No cóż… Człowieka drugiego czasem brak. Wtedy zostaje już tylko Bóg. A może przede wszystkim Bóg…
I w tym miejscu zaczyna się inna bajka. Tylko w ten sposób ma to sens. Właśnie najpierw Bóg, a potem drugi człowiek. Że iść z kimś do łóżka, to trochę za mało, jeśli się chce tego, co najlepsze. To proces. Poznajesz drugiego człowieka, rozpoznajesz, rozeznajesz. Powoli tworzą się „płaszczyzny” porozumienia. Krok po kroku, zdarzenie po zdarzeniu, dzień za dniem, uśmiech za uśmiechem. Nie ma innej kolejności. Czasem chłopak może protestować. Trudno. To ode mnie, kobiety, zależy jakość naszych relacji. Nasza przyszłość. I jedyny dopuszczalny trójkąt. Bóg, ja i mój mąż. Potem nasza rodzina… Potem reszta świata.
Agnieszka mówi w ten sposób o swoich doświadczeniach: U mnie to było w wieku 8 lat. Byłam w niedziele w Kościele, a kazanie miał mój katecheta i mówił o czystości. Z tego, co mówił, zostało jedno, że najpiękniejszym darem jaki kobieta może dać ukochanemu mężczyźnie to czystość. I tak przez lata pamiętałam tamto zadanie. Mnie osobiście takie postawienie sprawy jasno budowało poczucie mojej własnej wartości, że jestem kimś wyjątkowym. Życie w czystości jest do osiągnięcia, ale nie ukrywam są pokusy. I czasem to było jak walka pomiędzy ciałem, duchem i umysłem. Na pewno trzeba się modlić, aby wytrwać na tej drodze. Modlić za siebie i za osobę z którą się jest. Fajnie jest czekać, bo potem mamy taki największy prezent po ślubie – seks małżeński. Dziś Agnieszka ma męża i dwójkę dzieci.
W moim przypadku trudność jest taka, że nie wiadomo, kiedy spotkam mężczyznę, który na takich warunkach będzie moim mężem. Więc pojawia się niecierpliwość i czasem złość. Czasem zwątpienie. Co mogę zrobić? Oddać to wszystko Panu Bogu. Mogę też pomodlić się do Matki Boskiej Pięknej Miłości o piękna miłość i o dobrego męża. Do tego też się dorasta.
Agnieszka także uważa się za wolnego człowieka: Nie muszę się zastanawiać jak wyspowiadać się z seksu pozamałżeńskiego. Mogę być przykładem, że da się żyć inaczej, że buduję coś duchowego i poznaję, że ten wybrany przeze mnie człowiek ma wartości. Idziemy jedną drogą, szanuje mój wybór i mnie w tym wszystkim. Wszystko dzieje się w nas, kobietach i my jesteśmy odpowiedzialne za mężczyzn. Trudności: to zależy od człowieka i jego zasad, przekonań, silnej woli wytrwania w postanowieniu.
Na potrzeby tego artykułu zrobiłam małą sondę wśród znajomych mężczyzn. Szacunek dla dziewic rośnie wraz z ich wiekiem. Młodzi chłopcy trochę inaczej podchodzą do tej sprawy. Ale wielu z nich myśli, że musi „zaliczyć” jak najwięcej dziewczyn, by być mężczyzną. Różnymi metodami chcą osiągnąć swój cel.
Dowiedziałam się także, że w Polsce i na świecie jest Ruch Czystych Serc (Pure Heart). Deklarują zachowanie czystości małżeńskiej i wolność od wszelkich nałogów, a przede wszystkim pielęgnowanie relacji z Jezusem przez codzienną modlitwę i życie sakramentalne (częsta Eucharystia i regularna spowiedź) oraz podjęcie konkretnej pracy nad sobą. Szkoda, że o tym wcześniej nie wiedziałam.
Lekarz ginekolog powiedział, że nie spotkał człowieka, który ma ochotę na seks i nie masturbuje się. A ja znam wiele takich osób. Nie mamy potrzeby zbyt często odwiedzać gabinetu lekarskiego. Za to odwiedzamy konfesjonał. Ks. Piotr Pawlukiewicz także powtarza: Najlepszym salonem kosmetycznym jest konfesjonał i kierownictwo duchowe. Zgadzam się w 100 %.
I najważniejsze: TO JEST DO ZROBIENIA. Jak? Kasia najlepiej o tym opowie: Przede wszystkim zawierzyć Panu Bogu, bo samemu się nie da tego zrobić. Człowiek jest słaby i upada. Trzeba szanować siebie i drugiego człowieka. Trzeba wierzyć, że życie w czystości to jest to, co da nam szczęście. Jeżeli nie żyję w czystości, to tracę swoją godność. A człowiek ma swoją godność. Czystość seksualna jest wspaniała sama w sobie i łączy się z czystością serca. I unikać. Unikać „sytuacji”, bo człowiek jest słaby. Chwila, moment i po prostu zapomnienie. Jak to św. Jan od Krzyża mówił: „Nie wrzucać słomy do ognia i mówić: SŁOMO, NIE PAL SIĘ”.
Samanta Stochla