Drukuj Powrót do artykułu

Dziedzictwo ŚDM wyzwaniem dla polskich parafii i duszpasterstwa młodych – dla KAI bp Damian Muskus OFM

30 grudnia 2016 | 16:10 | rozmawiała Magdalena Dobrzyniak / wer Ⓒ Ⓟ

Sample Fot. wikipedia.pl

Owoce Światowych Dni Młodzieży w Krakowie to realne dobro, które winno przynosić owoce w codziennym życiu polskich parafii i wspólnot – uważa bp Damian Muskus OFM, były koordynator generalny Komitetu Organizacyjnego ŚDM. W rozmowie z KAI zauważa, że poczucie odpowiedzialności za to dziedzictwo jest w polskim Kościele wciąż żywe. „Potrzebne jest jednak pójście w głąb doświadczenia ŚDM, a nie tylko powrót do emocji, które mu towarzyszyły” – podkreśla.

KAI: Końcówka roku to naturalny czas podsumowań. Wyliczane są najważniejsze wydarzenia, ich oceny i bilanse. Wśród nich Światowe Dni Młodzieży wysuwają się na pierwszy plan. Młodzi uczestnicy ŚDM mówią, że był to przełomowy czas w ich życiu, komentatorzy, socjologowie, publicyści próbują zmierzyć jego zasięg i wpływ. Czy z perspektywy organizatora Dni, te podsumowania odzwierciedlają skalę doświadczenia, które stało się udziałem Polaków w lipcu?

Bp Damian Muskus: – Badacze mają swoje narzędzia, komentatorzy swój punkt widzenia, podobnie zresztą jak organizator, który ma pewne wyobrażenia na temat idealnego kształtu dzieła, które przygotowuje. Proponuję jednak, by odsunąć na bok te perspektywy, bowiem tylko jedna się liczy, a jest nią indywidualne doświadczenie młodego człowieka, który albo zaangażował się od początku w ŚDM, albo przyglądał się z boku, albo nie zainteresował się wcale. Najważniejsze jest to, co przeżyli młodzi Polacy w związku z ŚDM. A to akurat jest niemierzalne, bo dotyczy głębi ludzkiego serca.

Może właśnie dlatego mamy pewien kłopot z nazwaniem kapitału ŚDM i pomysłami na jego pomnożenie…?

– Nie jest tak źle. Najważniejsze jest to, że poczucie odpowiedzialności za owoce ŚDM jest dość powszechne. Troszczą się o to różne środowiska, od parafii począwszy, bo w wielu z nich młodzież odnajduje przestrzeń do rozwoju i zaangażowania. Rada ds. Duszpasterstwa Młodzieży KEP opracowała program formacyjny, który jest inspirowany przesłaniem papieża Franciszka i doświadczeniami ŚDM. Powstają interesujące projekty w diecezjach i parafiach w całej Polsce. O wielu z nich słyszeliśmy dzięki środkom społecznego przekazu, ale jestem przekonany, że to tylko wycinek rzeczywistości i wiele dobra dzieje się bez medialnego nagłaśniania.

Wspólnym mianownikiem tych wszystkich działań jest troska o młodego człowieka i o nić zaufania, jaka nawiązała się między polską młodzieżą a Kościołem dzięki ŚDM. To nie może być droga na skróty, bo nikt nie dał nam gotowych recept na kontynuację tego dziedzictwa. Trzeba się zastanowić nad priorytetowymi wyzwaniami, jakie stoją przed nami w Kościele młodych po ŚDM.

Spotkałam się z opiniami, że na to jest już za późno, bo emocje po ŚDM opadły i z czasem będzie coraz trudniej nakłonić młodych do twórczego kontynuowania tych doświadczeń i do refleksji nad tym, co było istotą lipcowych przeżyć. Niektórzy twierdzą nawet, że istnieje niebezpieczeństwo, że prześpimy właściwy czas i zmarnujemy owoce trudu trzyletnich przygotowań i tego wszystkiego, co dokonało się w lipcu.

– Żyjemy w świecie, który „jest niecierpliwy”. W tych głosach, o których pani mówi, da się usłyszeć potrzebę natychmiastowego efektu, tak charakterystyczną dla naszego wiecznego pośpiechu. Tymczasem rzeczy naprawdę ważne potrzebują czasu, by dojrzeć. Może to dobrze, że emocje opadły. Dzięki temu odsłania się istota przeżycia. Jeśli było powierzchowne, żadne inicjatywy nie pomogą, by je przywrócić. Jeśli miało wartość, z pewnością upomni się o pogłębienie. W rozwoju człowieka nie da się gładko przejść do zbierania plonów. Chodzi o długofalowy program duchowej drogi młodego człowieka.

Co się na ten program powinno składać?

– Pewne wskazówki można odczytać z przesłania papieża Franciszka i według mnie można je streścić w trzech słowach: spotkanie, zaangażowanie, służba. Spotkanie dotyczy serca młodego człowieka, dotkniętego doświadczeniem miłości Boga, która nadaje sens życiu. To spotkanie z Jezusem odbywa się w głębi duszy, w ciszy, choć przeżywane jest nie tylko w samotności przed Panem, ale także we wspólnocie, również tak różnorodnej, spontanicznej i pełnej życia, jak wspólnota ŚDM.

Papież Franciszek udzielił młodym konkretnych rad, jak nie roztrwonić tego doświadczenia: „W milczeniu wspominajmy to spotkanie, podtrzymujmy pamięć obecności Boga i Jego Słowa, rozbudzajmy w sobie głos Jezusa, który wzywa nas po imieniu”. Nie chodzi przy tym o emocjonalny powrót do tamtego czasu, bo wartość lipcowych przeżyć polega przecież między innymi na tym, że są niepowtarzalne. Tak silne doświadczenie powszechności Kościoła, jedności, łaski, entuzjazmu i radości prawdopodobnie długo się w Polsce nie powtórzy. To ziarno, które zostało zasiane w naszych sercach, potrzebuje czasu i troski, by wydało plony. Powtarzam, chodzi o pójście w głąb doświadczenia, a nie tylko o utrzymywanie się na powierzchni emocji, choćby najpiękniejszych i najbardziej wzruszających.

Tymczasem młodzi, co widać po mnogości po-śdmowych wydarzeń, potrzebują być razem, tęsknią do spotkania.
I tu dochodzimy do zaangażowania. To wezwanie zabrzmiało w Krakowie konkretnie i wyraźnie. Franciszek nie chce, by młodzi przespali swoje życie. Nie wymaga jednak od nich zwykłego aktywizmu, ale zaangażowania, które jest postawą serca i stylem codzienności. Namawia do zaangażowania w przygodę miłosierdzia, ale oczekuje także odważnego wkraczania w świat gospodarki, pójścia drogami Boga, który „zaprasza nas, abyśmy byli aktorami politycznymi, ludźmi myślącymi, animatorami społecznymi”. Młodzi Polacy dali się pociągnąć tej wizji, wszak najczęściej powtarzanymi przez nich słowami Franciszka są te o zejściu z kanapy i wyruszeniu w drogę. Rzecz w tym jednak, żeby, jakkolwiek to zabrzmi, kanapy nie pomylić z drogą.

To znaczy?

– Pod hasłem schodzenia z kanapy organizowane są różne spotkania, gdzie młodzi czują się dobrze, bo mają wspólnotę, w której mogą się modlić, świętować, przeżyć coś razem. To dobrze, że młodzi odnajdują w tym swoje miejsce, ale trzeba bardzo uważać, żeby w tym dobrostanie się nie zamknąć, by taka wspólnota nie stała się kolejną kanapą. A tymczasem buty wyczynowe są ciężkie, czasem uwierają, a nawet ranią stopy. Nie chodzi o to, żeby było nam miło w naszych wspólnotach, ale o to, by wyjść z bańki bezpieczeństwa i zaryzykować wędrówkę, która nie będzie łatwa, bo na tej trasie trzeba czasem rezygnować z siebie, czasem wystawiać się na drwiny otoczenia, a czasem zmierzyć się z własną słabością. Oczywiście, lepiej wędruje się w grupie, która podtrzymuje w trudnych chwilach, mobilizuje do wysiłku i dzieli radosne chwile w drodze. Ważne jest, by wspólnota wyruszyła, by nie ustawała w drodze.

Celem tej drogi jest służba?

– Służba jest drogą. Drogą do Jezusa, do drugiego człowieka. To w bezinteresownym darze z siebie najpełniej realizujemy charyzmat miłosierdzia i dzieło ewangelizacji. To nie jest abstrakcyjna idea, ale przesłanie, za którym kryją się konkretne twarze i żywe historie opuszczonych, wykluczonych i cierpiących w zapomnieniu ludzi. Podczas ŚDM to były twarze młodych pielgrzymów z Syrii, Iraku, Libanu, zamordowanego we Francji ks. Jacques’a Hamela, którego opłakiwali w Krakowie jego młodzi rodacy. A w naszej codzienności są to twarze bezdomnych, chorych i ubogich, których mijamy na ulicach. Ale to także najbliżsi, którzy potrzebują naszej obecności i wsparcia. Jeszcze przed ŚDM nastąpił niezwykły rozkwit większych i mniejszych dzieł inicjowanych przez młodych ludzi, którzy pokazywali, że wyobraźnia miłosierdzia nie ma granic. Mam nadzieję, że wiele tych inicjatyw przetrwa próbę czasu, że będą powstawały wciąż nowe, bo potrzeb jest wiele. Ubodzy, niepełnosprawni, chorzy i wykluczeni są w samym centrum nauczania papieża Franciszka, jego istotą i sercem. Właściwie tylko i aż o to chodzi, by stali się sercem naszej służby, centrum naszych wspólnot, bo w nich spotykamy samego Jezusa.

Przed ŚDM mówił Ojciec Biskup o tym, że młodzi tworzą prawdziwy ruch społeczny, którego sednem i misją jest służba.

– Tak, i najpełniej wyraziło się to w wolontariacie ŚDM. Dziś mamy armię młodych ludzi, którzy przeszli śdm-ową szkołę miłosierdzia i są gotowi, by inicjować i wspierać różne dzieła w swoich parafiach, w środowiskach nauki i pracy. Utrwalenie postaw bezinteresownej służby dla innych, promowanie aktywności społecznej i wolontariatu jako wartości życia to pilne zadanie dla duszpasterzy i wychowawców młodych ludzi, bo wolontariusze ŚDM to bezcenny kapitał, który warto zagospodarować.

Chęci to jednak czasem za mało, jeśli brakuje pomysłów i narzędzi do ich realizacji.

– O pomysły jestem spokojny. A jeśli chodzi o narzędzia, to ich dostarczenie jest zadaniem naszym, czyli osób, które towarzyszą młodzieży. Podam przykład z Krakowa. Wolontariusze, którzy działali w Komitecie Organizacyjnym, tworzą projekt Góra Dobra. Jego celem jest przygotowanie jak najlepszych warunków do zaangażowania młodych ludzi, rozeznawanie potrzeb w środowisku lokalnym i umiejętność reagowania na nie. To także droga osobistej formacji, przełamywania barier i nauka brania odpowiedzialności za swoje decyzje i życiowe wybory.

Kto z tego programu będzie mógł skorzystać?

– Przede wszystkim parafie, bo to one są naturalnymi miejscami duchowego wzrastania i środowiskiem wiary dla młodego człowieka. Tutaj również jest przestrzeń do budowania dobra, na przykład przez realizację dzieł miłosierdzia ukierunkowanych na szczególnie potrzebujących członków wspólnoty parafialnej. Projekt ten służyć będzie także wszelkim organizacjom, których misją jest pomaganie. Bardzo nam, mnie osobiście, leży na sercu praca u podstaw, dotarcie do miejsc i środowisk, w których toczy się życie młodego człowieka. Góra Dobra jest konkretną odpowiedzią na oddolne inicjatywy i pragnienia młodzieży szukającej po ŚDM swojego miejsca w Kościele, i na tym polega siła i wartość tego projektu.

„To było duchowe dotlenienie, abyście mogli żyć i postępować w miłosierdziu, kiedy powrócicie do swoich krajów i do swoich wspólnot” – mówił papież Franciszek na zakończenie ŚDM. Czy rzeczywiście dziś, po kilku miesiącach od niezapomnianych lipcowych dni, w Polsce oddycha się lepiej?

– Światowe Dni Młodzieży były świętowaniem, szczególnym czasem łaski. Atmosfera tych dni, pełnych radości, poczucia jedności, wielkich marzeń i entuzjazmu, była niepowtarzalna. Nawet nasze społeczne spory i podziały w tym czasie jakby przycichły, zostały odłożone na bok. Ale święto ma to do siebie, że trzeba potem wrócić do codzienności i to od każdego z nas zależy, czy będzie ona przeniknięta duchem Ewangelii.

Duchowe dotlenienie, o które pani pyta, dokonało się na wielu poziomach, bo Światowe Dni Młodzieży zmobilizowały do współpracy wiele środowisk i dla naszego społeczeństwa, parafii i wspólnot były prawdziwą szkołą budowania mostów, solidarności i bezinteresownej służby. To wydarzenie wyzwoliło niezwykły potencjał tkwiący w starszych i młodych, wspaniałe możliwości i talenty, które w wielu wypadkach były gdzieś uśpione. Fenomen ŚDM to przecież nie tylko czas wydarzeń centralnych, ale także trzyletni okres bardzo intensywnych przygotowań duchowych i logistycznych, obfitujących w przeżycia, które z pewnością zostawiły ślad i będą owocowały w polskich parafiach i wspólnotach.

Czy dziś możemy powiedzieć, że Kościół w Polsce zdał egzamin jako gospodarz Światowych Dni Młodzieży?

– Dużo już na ten temat zostało powiedziane. O tysiącach młodych osób, ich duszpasterzach, rodzicach i wychowawcach, o parafiach, które gościły pielgrzymów, samorządach, instytucjach i organizacjach, służbach mundurowych i medycznych, agendach rządowych, szkołach, zakonach, a także o osobach chorych i niepełnosprawnych, które dzieło ŚDM wspierały swoją modlitwą. O tych wszystkich cudach mobilizacji wokół dobra i o wyzwolonym w czasie przygotowań do ŚDM entuzjazmie wiary, a także o solidarności, jakiej już dawno nie doświadczyliśmy, O pięknie Kościoła, który zobaczyliśmy w lipcu: Kościoła żywego, wielokulturowego, radosnego i młodego a zarazem wiernego odwiecznym wartościom. To jest nie do przecenienia.

Są jednak pytania, z którymi musimy się zmierzyć, jeśli chcemy, by dziedzictwo ŚDM rzeczywiście przynosiło owoce. To przede wszystkim pytanie o nieobecność w Krakowie wielu, zbyt wielu młodych Polaków. Spotykam się z młodymi ludźmi, którzy przyznają, że nie brali udziału w ŚDM, i odnoszę wrażenie, że nie zawsze głównym powodem były obawy rodziców o bezpieczeństwo czy też przeszkody finansowe. W wielu wypadkach niestety zabrakło nam, mówię tu o duszpasterzach, determinacji czy zwyczajnej troski o tych stojących z boku młodych ludzi. Być może wciąż aktualne i żywe zaproszenie Jezusa, skierowane do współczesnych „bogatych młodzieńców”, do wielkiej przygody wiary i miłości, przekazywane jest przez nas w sposób mało pociągający?
ŚDM ujawniło wszystkie mocne i słabe strony duszpasterstwa młodych w Polsce i nadszedł czas, by tę wiedzę przekuć w konkretne działania.

Czyli – jak mówił Franciszek – ŚDM rozpoczyna się dziś i trwać będzie jutro?

– To szansa na przebudzenie z duchowej drzemki, w jakiej niewątpliwie tkwią niektóre środowiska. Tak, jak Rok Miłosierdzia, który się skończył, ale pozostawił zawsze aktualne zaproszenie do zaangażowania w czas miłosierdzia. Tu chodzi nie tylko o przygotowanie się do wyjazdu na ŚDM do Panamy, ale o wejście w wielką przygodę wiary, do której Bóg zaprosił w Krakowie polską młodzież i nas wszystkich, towarzyszących duchowemu rozwojowi młodych. Mam wrażenie, że najważniejsze wciąż jest przed nami.

 

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.