Dziennik: Awantura o in vitro skończy się ustawą w wersji Gowina
05 lutego 2009 | 10:43 | tel/hel // ro Ⓒ Ⓟ
– Trwająca w Polsce od ponad roku dyskusja o in vitro ujawniła wiele zjawisk, którym warto się przyjrzeć – pisze Bogumił Łoziński w Dzienniku. – Jednym z bardziej zdumiewających elementów tej debaty jest sposób, który na pokonanie swoich oponentów proponują środowiska liberalno-lewicowe.
Otóż domagają się one wykluczenia z dyskusji ludzi mających inne poglądy niż oni – czytamy.
– W programie „Kropka nad i” poświęconym chamskim komentarzom posła Janusza Palikota wobec byłej minister Grażyny Gęsickiej Magdalena Środa stwierdziła, że nie widzi problemu w postawie Palikota, uznała natomiast poglądy posła Gowina o in vitro za wyjątkowo szkodliwe, bo odbierają one wolność kobiecie, i postulowała zakazanie ich głoszenia. Podobny tok myślenia prezentuje Kinga Dunin, która w styczniowej „Europie” nie mogła zrozumieć, dlaczego w liberalnej Polsce są politycy mający poglądy zgodne z nauczaniem Kościoła i dlaczego „pozwala się na to, by Jarosław Gowin mówił publicznie, że mrożenie zarodków jest zabójstwem dzieci”. Nawiasem mówiąc, Gowin nigdy takich tez nie wygłaszał, natomiast twierdzi, że niszczenie zarodków jest zabójstwem.
Z kolei Marek Balicki powtarza jak mantrę frazes o neutralności światopoglądowej państwa, w imię której poglądy wypływające z nauczania Kościoła nie mają racji bytu. Głosząc tego typu sądy, liberalna lewica pokazuje, że albo nie rozumie, czym jest liberalna demokracja, albo świadomie nie przestrzega jej reguł. Otóż czym innym jest neutralność światopoglądowa, w imię której państwo nie może narzucić obywatelowi określonego światopoglądu, a czym innym jest neutralność aksjologiczna, która jest wręcz szkodliwa, ponieważ państwo musi oprzeć się na jakichś wartościach. I właśnie spór o te wartości jest jednym z istotnych elementów debaty publicznej w demokratycznym państwie, debaty, w której każdy ma prawo przedstawić swoje wartości – czytamy. – Postawa liberalnej lewicy pokazuje niestety, że nie wyzbyła się ona swoich komunistycznych korzeni, kiedy wykluczenie, nierzadko fizyczne, było powszechnie przyjętą metodą „socjalistycznej dyskusji”.
Paradoksalnie w sporze o in vitro to właśnie oskarżani o chęć narzucenia swoich racji innym biskupi i katolicy świeccy pokazują, że godzą się na liberalne zasady państwa demokratycznego i poruszają się w ich ramach. Biskupi kierują nauczanie o in vitro – że jest ono moralnie niegodziwe – do wiernych i od nich wymagają przestrzegania zasad Kościoła. Politycy katolicy podejmują to nauczanie i próbują je stosować do regulacji prawnych. Ale przecież episkopat nie wysunął konkretnej ustawy, żaden biskup nie przemawiał w parlamencie, premier nie został wezwany na dywanik do siedziby episkopatu po instrukcje. Kościół w państwie demokratycznym ma prawo zabierać głos w sprawach publicznych, zwłaszcza jeśli dotyczą spraw etycznych czy przestrzegania prawa naturalnego. I nasz Kościół w tych sprawach głos zabiera, ale daleki jest od przekładania prawa kanonicznego, norm religijnych na cywilne, bo co najmniej od Soboru Watykańskiego II nie jest to jego celem. Można mieć nawet zastrzeżenia, że episkopat nie podjął się koordynacji działań katolików świeckich, w efekcie doszło do zupełnie niepotrzebnych i bezproduktywnych podziałów na tle sposobu aplikacji nauczania Kościoła o in vitro, gdy tymczasem w tej sprawie katolicy powinni być razem – pisze Łoziński.
Łoziński pisze, że możliwość kompromisu światopoglądowego w tej sprawie to fikcja. – Nie można pogodzić przekonania, które jest również moim, że ludzki zarodek jest człowiekiem, z przekonaniem, że to tylko dwie połączone komórki, więc nim nie jest. A właśnie te dwa twierdzenia, a raczej konsekwencje z nich wynikające – z jednej strony, że nie można zabijać ludzkich zarodków powstałych metodą in vitro, a z drugiej, że można z nimi zrobić wszystko, co się chce, bez żadnych ograniczeń – są osią obecnego sporu o sztuczne zapłodnienie – pisze i dodaje, że rozwiązanie prawne leży teraz w rękach polityków.
– W najbliższych tygodniach do Sejmu trafi kilka projektów ustawy o in vitro. Niektórzy uważają, że rozbieżności w tej sprawie są tak duże, że nie uda się uchwalić żadnej. Nie zgadzam się z tą tezą. Nieprzyjęcie ustawy bioetycznej byłoby osobistą klęską premiera, który zaangażował w jej stworzenie swój autorytet. To prawda, że nie opowiada się wyraźnie za określonymi rozwiązaniami, ale nigdy nie wycofał poparcia dla Gowina, któremu zlecił przygotowanie odpowiedniej regulacji. Nawet jeśli rozwiązania zaproponowane przez Gowina – zakaz tworzenia zarodków nadliczbowych i ich zamrażania – nie znajdą uznania w klubie PO, i tak jego projekt ma największe szanse na zebranie większości. W tym parlamencie ustawa bioetyczna bez takich zapisów nie zostanie uchwalona. Tusk to wie. Dlatego po wielu dyskusjach, urodzaju projektów, rozlicznych debatach i sporach, za kilka miesięcy zacznie obowiązywać w Polsce ustawa zbliżona do zaproponowanej przez Gowina – uważa Łoziński.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.