Drukuj Powrót do artykułu

Edukacja seksualna, ale jaka? – debata w Warszawie

27 października 2012 | 20:58 | im Ⓒ Ⓟ

O skutkach edukacji seksualnej – wychowującej do abstynencji bez propagowania antykoncepcji oraz edukacji biologicznej, połączonej z propagowaniem środków antykoncepcyjnych – rozmawiano 27 października w Pałacu Staszica w Warszawie. Spotkanie zorganizowało Polskie Stowarzyszenie Nauczycieli i Wychowawców oraz Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka.

Teresa Król z Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli i Wychowawców, na spotkaniu z dziennikarzami mówiła o celu sympozjum, którym jest utrzymanie statusu zajęć wychowania rodzinnego w polskiej szkole. W Polsce obowiązuje bowiem edukacja seksualna typu A, czyli wychowanie do abstynencji seksualnej bez propagowania antykoncepcji. – Ten typ edukacji ujmuje seksualność integralnie, czyli sfera typowo biologiczna, fizyczna, od której nie uciekamy w podręcznikach, łączona jest ze sferą psychiczną, emocjonalną, społeczną i duchową, czyli opartą na wartościach – powiedziała Teresa Król. Jej zdaniem, to integralne ujęcie ludzkiej seksualności daje szansę na właściwy rozwój młodego człowieka. – Chcemy, by na drodze do dorosłości było jak najmniej zranień emocjonalnych, prowadzących do depresji a nawet samobójstw, najmniej młodocianych matek – dodała.

Przypomniała, że w badaniach MEN-u, przeprowadzonych w 2006 roku, w polskich szkołach odnotowano wówczas 6 tys. ciąż uczennic. 213 to ciąże uczennic szkół podstawowych. – To dużo, ale na tle innych krajów europejskich Polska pod tym względem jawi się dobrze – stwierdziła Teresa Król. – Również pod względem wieku inicjacji seksualnej Polska jest na ostatnim miejscu w Europie. Chodzi nam o zachowanie tych niskich wskaźników.

Zajęcia z wychowania do życia w rodzinie odbywają się w niemal każdej podstawówce i prawie każdym gimnazjum w Polsce. Gorzej natomiast jest w szkołach ponadgimnazjalnych. Zajęcia są dobrowolne, ale po zadeklarowaniu uczestnictwa obowiązkowe. Rodzice mogą uznać, że sami zadbają o wychowanie seksualne swoich dzieci. – To i dobrze, i źle – podsumowuje Król. – Dobrze, bo respektowane jest konstytucyjne prawo rodziców do wychowywania swoich dzieci, ale też źle, bo czasem prowadzi do nadużyć. Dyrektorzy, którzy mają obowiązek przygotować te zajęcia, przygotowują czasem 600 deklaracji wypisania się z nich, które rodzice podpisują we wrześniu i zajęcia nie odbywają się w szkole w ogóle – wskazała, przypominając, że w całym kraju mamy wielu dobrze przygotowanych nauczycieli wychowania do życia w rodzinie – obecnie jest ich ok. 30 tys.

Podczas sympozjum udostępniono też dane porównujące skutki funkcjonowania modelu edukacji seksualnej typu A i B – ten drugi model, stosowany w Szwecji czy Wielkiej Brytanii, opiera się na promocji i rozdawnictwie antykoncepcji młodym ludziom już od 11. roku życia oraz umożliwianiu im aborcji bez wiedzy rodziców. Zgodnie z badaniami porównawczymi z 2008 roku – które przypomniano podczas spotkania – w Polsce na tle Szwecji i Wielkiej Brytanii obserwujemy najniższą liczbę zajść w ciążę na tysiąc nastolatek, najniższą liczbę aborcji (w Polsce 42 aborcje wśród nastolatek 15-19 lat w 2008 roku, w Szwecji 7338, w Wielkiej Brytanii 44 974), najniższe wskaźniki przypadków chorób przenoszonych droga płciową.

Badania pokazują, że masowe rozdawanie w szkołach środków antykoncepcyjnych dla chłopców i dziewcząt nie eliminuje problemu nieplanowanych ciąż i aborcji oraz chorób wenerycznych u nieletnich. Dzieje się tak ponieważ środki antykoncepcyjne mają wysoką zawodność wśród młodzieży. Amerykańskie badania przeprowadzone na ponad 10 tys. kobiet wykazały, że wśród ubogich nastolatek mieszkających z partnerem wśród stosujących pigułkę hormonalną 48,4 proc. zaszło w ciążę w ciągu badanego roku, a wśród stosujących prezerwatywy 71,9 proc. (dane z 1999 roku).

O skutkach edukacji seksualnej w Niemczech mówiła podczas dzisiejszego spotkania w Warszawie niemiecka socjolog Gabriele Kuby. W jej kraju edukacja jest obowiązkowa, rodzice nie mogą „wypisać” swoich dzieci z tych zajęć. Zdaniem Kuby, celem tego typu edukacji jest seksualizacja dzieci, zaczynająca się od przedszkola, gdzie o masturbacji i relacjach jednopłciowych mówi się już 4-6-latkom. Jednocześnie na żadnym etapie edukacji nie wspomina się o małżeństwie i rodzinie inaczej jak tylko jako o związkach „patchworkowych” – czyli rodzice po rozwodzie i w nowych związkach, o rodzicach samotnie wychowujących dzieci czy o związkach jednopłciowych.

Wśród niepokojących zjawisk, Gabriele Kuby wymieniła nie tylko wzrost seksualnych nadużyć między dorosłymi lub dorosłymi i dziećmi, ale też wśród samych młodocianych. 14-16-latkowie stanowią grupę ryzyka w popełnianiu nadużyć seksualnych na dzieciach.

Niemieccy „animatorzy seksualni” promują własną „strategię” obniżania nadużyć seksualnych: pobudzanie dzieci do aktywności seksualnej, kąciki do przytulania i „zabaw w doktora”, do masturbacji, opowiadania jak najwcześniej o „różnorodności” praktyk seksualnych. Nie ma jednak badań potwierdzających skuteczność w obniżaniu w ten sposób występowania nadużyć seksualnych.

Widoczne są za to skutki przedwczesnej aktywności seksualnej: ciąże nieletnich i aborcje, szkodliwy wpływ pigułek antykoncepcyjnych, zarażanie się chorobami przenoszonymi drogą płciową, zranienia psychiczne, mogące prowadzić do depresji i samobójstw.

Gabriele Kuby przytoczyła istotne powody przeciwko edukacji seksualnej. Deregulacja seksualności prowadzi do upadku kultury, wytwarza społeczny chaos. Rozpadanie się rodzin, psychiczne zaburzenia, szerzenie się chorób przenoszonych drogą płciową, zabijanie na masową skalę dzieci nienarodzonych to sygnały alarmujące o dezintegracji społeczeństwa. Rozdzielenie seksualności od prokreacji jest przyczyna katastrofy demograficznej. Doprowadza to z kolei do załamania państwa socjalnego.

Seksualizacja dzieci prowadzi do utraty ich dzieciństwa i podważa autorytet rodziców oraz stoi w sprzeczności z rozwojem hormonalnym. Do czasu pokwitania u dziewcząt i chłopców poziom hormonów jest na niskim poziomie, a osiągnięcie dojrzałości psychicznej i społecznej jest procesem dłuższym, zaś stymulowanie seksualne ich w tym czasie prowadzi do deprawacji umysłów. Wprowadzanie dezorientacji wobec męskiej i żeńskiej tożsamości płciowej prowadzi do zaburzeń osobowości. Brak pewności tożsamości płciowej u dzieci poniżej 11. roku życia zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia nieprawidłowości w ich rozwoju seksualnym, psychicznym i fizycznym i może doprowadzić do nieusuwalnych obciążeń psychiki traumatycznymi zaburzeniami. Dekonstrukcja tożsamości płciowej przez „wychowanie do różnorodności” jest pozbawionym odpowiedzialności eksperymentem na bezbronnych dzieciach – podkreśla Kuby.

Wskazuje też na szkodliwość deklarowania i ujawniania homoseksualnej orientacji w wieku młodzieńczym. Badania amerykańskie z 2007 roku na temat możliwości zmiany orientacji seksualnej u młodocianych pomiędzy 16 a 22. rokiem życia wykazały, że „prawdopodobieństwo że orientacja homoseksualna czy biseksualna w przeciągu jednego roku obróci się w stronę heteroseksualnej, jest przynajmniej 25 razy większe niż dla przypadku odwrotnego. U większości nastolatków uczucia homoseksualne zanikają. 98 proc. nastolatków przeżywa zmianę z orientacji homoseksualnej lub biseksualnej w kierunku heteroseksualnej. Około 70 proc. chłopców, którzy mając 17 lat odczuwali pociąg wyłącznie homoseksualny, po osiągnięciu 22. roku życia określało się wyłącznie jako heteroseksualni”.

Homoseksualny badacz Gary Ramafedi wykazał, że im wcześniej odbędzie się „coming out”, tym większe pojawia się ryzyko wystąpienia prób samobójczych. Wspieranie wczesnego ujawnienia deklarowanej orientacji homoseksualnej stanowi zagrożenie dla rozwoju psychicznego i dla odnalezienia własnej tożsamości u młodej osoby.

Seksualizacja dzieci prowadzi także do porzucenia wiary. Gdy dzieci zostają pozbawione swojej niewinności i czystości, nie mogą docenić daru seksualności w życiu i miłości.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.